Brała nóż, kiedy partnerzy byli niemili

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Relacje Marzeny z mężczyznami można porównać do bluszcza, który mocno oplata wybraną rzecz i pnie się po niej w górę. Tak 41-latka traktowała wybranków. Kiedy przestawali się liczyć, szybko wybierała kolejny obiekty adoracji.

Z mężem była sześć lat. Rozstała się, bo pojawili się dwaj inni panowie. Dali to, czego brakło w jej małżeństwie. Z jednym miała syna, z drugim córkę. Potem zaistniały pewne życiowe zawirowania i kobieta najpierw na 20 miesięcy, a potem na dwa lata trafiła za rozbój za kratki. Wyroki katowickiego sądu odsiedziała, ale to nie był koniec kontaktów z wymiarem sprawiedliwości i służbą więzienną. Z sześcioma wyrokami na koncie dorobiła się miana recydywistki.

Sławek i Piotrek

Kiedy w życiu Marzeny pojawił się Sławek, oplotła go na dwa lata. Tworzyli burzliwy związek, przemoc była udziałem obu stron. Raz Marzena sięgnęła po nóż i wymierzyła cios w twarz wybranka. Sławkowi została pamiątka na całe życie w postaci blizny na nosie. Miał jeszcze na ręce bliznę, ale tylko wtajemniczonym zdradzał, że to też robota partnerki. Pytany, jak im było razem, zawsze zapewniał, że cudownie, fajnie, fantastycznie, ale w pewnym momencie miał dość ukochanej. Wyprowadziła się dwie ulice dalej do Piotra, innego mieszkańca Chrzanowa. Był lipiec 2016 r.

Sąsiedzi i rodzina widywali Piotra, jak spaceruje przed blokiem pod rękę z Marzeną. Miłość? Raczej nie, choć kobieta potem opowiadała w sądzie, że planowali związać się na stałe i wziąć ślub. Twierdziła też, że znali się osiem długich lat, ale dość luźno. - Cześć, cześć, co słychać, jak tam? - tyle mówili i szli każde w swoją stronę. Dopiero, kiedy Marzena rozstała się ze Sławkiem, zaczęła na poważnie chodzić z Piotrkiem. Nawet myślała, że jest z nim w ciąży, ale okazało się, że jednak nie.

Piotrek był już po rozwodzie. Po śmierci matki mieszkał sam przy ulicy Mieszka I. Była żona odeszła z ich dzieckiem, miał jeszcze dwoje nieślubnych pociech, ale bardziej zajmował go romans w Marzeną niż los swoich potomków.

Traktował ją dobrze. Sąsiedzi dziwili się nawet, co tak cicho w jego mieszkaniu. Wcześniej awantury i wrzaski nie były tam rzadkością.

- Widziałem ich z okna mojego bloku, ale z bratem nie zdążyłem pogadać o tej kobiecie. Ostatni raz dostrzegłem Piotrka w czwartek, w niedzielę już nie żył - opowiada Bogdan Pawłowski.

O starszym bracie mówi, że dorywczo pracował i żył z zasiłku. Krzywdy nikomu nie robił. Marzena, po przeprowadzce do nowego wybranka, miała jeszcze rzeczy u Sławka. Wybrała się tam z Piotrkiem, który dawał jej znać, że jest zazdrosny o byłego partnera. Raz doszło do awantury na tym tle. Gdy następnego dnia kobieta zniknęła na kilka godzin, Piotrek dostał szału. Był pewien, że Marzena znowu siedzi u Sławka. Wyszła w południe, a wróciła koło 18. Nic więc dziwnego, że wściekł się z tego powodu i krzyczał, że sprawdzi, czy go zdradziła. Poziom agresji wrósł jeszcze bardziej, bo nie mógł znaleźć wódki. Był 4 września, niedziela, 34-letni Piotrek nie przypuszczał, że to ostatni dzień jego życia.

Co się zdarzyło w czterech ścianach, wie tylko 41-letnia Marzena. Pogotowie szybko zareagowało na jej sygnał, że Piotrek jest ranny. Opowiadała, że miał jeszcze otwarte oczy, gdy zmierzała do przedpokoju, by nacisnąć domofon i wpuścić ratowników. Kiedy dotarli na górę, stwierdzili zgon. Zauważyli rany na ciele, nieudolne ślady wycierania krwi z podłogi i nietrzeźwą kobietę.

Zmienne wersje zbrodni

Po chwili na miejscu była też policja, która wzięła w obroty Marzenę, by wydobyć z niej prawdę. Bełkotała pijana, mruczała coś pod nosem. Doświadczeni kryminalni wyczuli, że coś kręci, a jej wersja zdarzeń zmienia się z każdą chwilą. Wspominała coś, że Piotrek został pobity przez innych mężczyzn, potem, że znalazła go rannego, w końcu coś bąknęła o nożu i swym udziale w zajściu.

Kolejna relacja była taka: wróciła do mieszkania i Piotrek uderzył ją otwartą dłonią, popchnął na fotel i dusił. Pierwszy raz był wobec niej wulgarny i agresywny. Miał pretensje gdzie była tyle czasu i gdzie jest alkohol. Gdy przyniosła mu butelkę wódki, wróciła do kuchni, ruszył za nią, szarpali się, więc wyjęła nóż i zadała cios. Ostrze obmyła i zaczęła wycierać podłogę. W prokuraturze przyznała się do winy, na wizji lokalnej pokazała, jak zadała pierwszy śmiertelny cios. Uderzenie musiało być mocne, bo rana miała 8 cm głębokości. Kolejne ciosy to już formalność. Piotrek umarł z wykrwawienia z przeciętej żyły. Jedno z obrażeń na przedramieniu, jak stwierdził biegły, miało charakter obronny.

Krótka pamięć

Przed sądem Marzena zaprzeczała, że chciała zabić. Opowiadała, że pamięta tylko jedno uderzenie. Później zaprzeczała i temu. Tłumaczyła, że tylko się domyślała, w jaki sposób dokonała zbrodni, ale tak naprawdę to tego nie kojarzy.

- Nie pamiętam - to sformułowanie powtarzała później, jak mantrę. Prokurator Marcin Rams wątpił w jej dziwny zanik pamięci. Zauważył, że oskarżona kojarzy istotne szczegóły: choćby to że wycierała krwawe ślady z podłogi, trzy razy wykręcała i myła szmatę pełną krwi.

Jego zdaniem ta wybiórcza „niepamięć” nie miała związku z wypitym alkoholem czy szokiem wynikającym z dramatycznej sytuacji, ale ze świadomym mówieniem nieprawdy. Prokurator zauważył, że gdy lekarz pojawił się w mieszkaniu, zauważył na ciele ofiary ślady opadowe krwi. Takie pojawiają się co najmniej pół godziny od śmierci. Z wyliczeń prokuratora wynikało więc, że kobieta co najmniej 20 minut zwlekała z telefonem do służb ratunkowych. Co wtedy robiła?

Prokurator chce 15 lat

- Zacierała ślady zbrodni, myła nóż, zmywała krew - przypuszczał prokurator, który za zbrodnię chce dla Marzeny Ś. kary 15 lat więzienia. - To adekwatna odpłata za zło, jakie wyrządziła.

Mecenas Barbara Bieleń, obrońca oskarżonej wyliczał okoliczności łagodzące: przyznanie się do winy, skruchę i przeproszenie rodziny zabitego. Także to, że broniła się przed agresywnym partnerem. Świadczyć o tym mają obrażenia na jej ciele. Adwokat wniosła o zmianę kwalifikacji prawnej na spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, który skutkował śmiercią pokrzywdzonego. Za taki czyn grozi mniejsza kara niż za zabójstwo. Oskarżona w ostatnim słowie z płaczem prosiła o łagodny wyrok.

- Ciężko mi z tym żyć. Nigdy sobie nie wybaczę. Nie było moim zamiarem doprowadzenie do śmierci Piotrka - zapewniała Sąd Okręgowy w Krakowie. Wyrok 7 marca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Brała nóż, kiedy partnerzy byli niemili - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl