Borys Szyc - fajny i dobry chłopak, który krył się pod maską alkoholika

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
11.10.2016 warszawa teatr polonia proba medialna sloneczna linia borys szyc fot.ewelina wojcik.polska press grupa
11.10.2016 warszawa teatr polonia proba medialna sloneczna linia borys szyc fot.ewelina wojcik.polska press grupa Ewelina_wojcikk
Gwiazda. Zawsze lubił popisywać się przed innymi. Nic więc dziwnego, że został aktorem. Popularność, jaką zdobył swoimi kinowymi występami, sprawiła, że popadł w alkoholizm. Niszczył swoje życie przez kilka lat - aż na jego drodze stanęła ukochana kobieta.

Jest jednym z tych aktorów, którzy praktycznie nie schodzą z dużego i małego ekranu. W ciągu ostatnich miesięcy widzieliśmy go w „Zimnej wojnie” czy „Kamerdynerze”, a teraz obejrzymy w trzeciej części „Planety singli”. Wydaje się więc, że na naszym rynku osiągnął już wszystko. Nie dziwi zatem, że zaczyna coraz śmielej próbować swych sił za granicą.

- Dostaję propozycje z Wielkiej Brytanii, Francji i ze Stanów. Cały czas prowadzimy rozmowy, a w jednym przypadku jesteśmy już przed podpisaniem umowy. Niestety, nie mogę zdradzać szczegółów. Mam poczucie, że „Zimna wojna” otworzyła mi drzwi do zagranicznej kariery - zapowiada w „Plejadzie”.

Licealny teatr amatorski

Wychował się w Łodzi. Jego rodzice mieli artystyczne wykształcenie. Mama zajmowała się projektowaniem wnętrz, przez pewien czas prowadziła galerię sztuki. Ojciec zostawił syna i żonę, a potem niemal całkowicie zerwał z nimi kontakt.

- Mama niechętnie o nim rozmawiała, więc nie dopytywałem. Wiedziałem, że to dla niej bolesne. Sam odkrywałem prawdę, z biegiem lat dochodziło coraz więcej szczegółów, z których złożyłem układankę. Gdy byłem w liceum, zacząłem go poznawać. Dziś mamy kontakt i to mnie cieszy - podsumowuje w „Twoim Stylu”.

Ojca zastąpił mu w dzieciństwie dziadek Henryk. Dawny fabrykant kultywował w domu mieszczańskie tradycje. Jako starannie ułożony dżentelmen patrzył z dystansem na wnuczka, który przejawiał różne pasje, zamieniając jedną na drugą.

- Inne dzieci jeździły za granicę, a my wciąż na działkę. Pamiętam też, jak przed kumplami udawałem, że mam odtwarzacz wideo, którego w domu oczywiście nie było. No i bardzo zazdrościłem kuzynowi skutera. To było marzenie wszystkich chłopaków - wzdycha Borys.

Początkowo chłopak myślał o medycynie. Chodził do klasy biologiczno-chemicznej i z przyjemnością kroił żaby na lekcjach. Potem mu się zmieniło i postanowił zostać prawnikiem. Ostatecznie niespodziewanie zdecydował się na aktorstwo.

- W dzieciństwie nigdy nie mówiłem, że chcę być aktorem. Jednak od małego robiłem rzeczy, które mi się potem w aktorstwie przydały. Tańczyłem, śpiewałem, brałem udział w konkursach recytatorskich. W liceum z moim przyjacielem Marcinem Nowakiem stworzyliśmy teatr amatorski - opowiada w „Gazecie na Weekend”.

Kiedy zdał na studia, mama dostała zlecenie na zaprojektowanie wnętrz sieci sklepów. Dzięki temu mogła opłacić mu wynajęcie mieszkania w Warszawie. Z czasem chłopak musiał sam zacząć zarabiać na swoje wykształcenie. Dzisiaj z dumą pokazuje blizny na rękach, które zrobił sobie, zbijając palety lub pracując na plantacji róż.

Nietrafne decyzje

Po szkole dostał propozycje etatu z dwóch teatrów - Dramatycznego i Współczesnego. Wybrał ten drugi, ponieważ reżyserowała w nim jego ulubiona twórczyni - Agnieszka Glińska. Pod jej okiem rozwinął skrzydła, ale ponieważ zawsze ciągnęło go do filmu, zaczął z powodzeniem występować w kinie.

- Jedno z pierwszych moich pojawień się na ekranie to był serial „Na dobre i na złe”. Daniel Olbrychski zagrał tam starego aktora, ja - jego syna, którego ojciec porzucił, nigdy się nim nie zajmował. Ale choroba ojca zbliżyła go do syna. Od tego momentu Daniel mówił do mnie: „synku”. Ja: „tato” - śmieje się aktor w serwisie Party.

Pierwsze brawa za filmowy występ zebrał za rolę w „Vinci”, potem świetnie zaprezentował się w „Wojnie polsko-ruskiej”. Wtedy nie wiedzieć czemu zaczął grywać w głupich komediach. Kulminacją tego trendu okazał się występ w „Kac Wawa”, za który posypały się na jego głowę gromy.

- Otumaniło mnie. Straciłem czujność. Pojawiały się jakiejś osoby, które niby są przyjaciółmi. Tysiąc doradców, tysiąc osób, które chcą się napić. Tysiąc pomysłów, każdy coś chce. Nakręca się machina. Pewnie parę osób potraktowałem z góry - wspomina Borys Szyc w „Vivie”.

Pieniądze się go nigdy nie trzymały. Zainwestował w jakąś restaurację na Mazurach, ale okazała się ona niewypałem. Poręczył czyjś kredyt, a potem musiał za niego spłacać pożyczkę. Wszystkie te nietrafne decyzje zalewał alkoholem. Pił, żeby dodać sobie odwagi, żeby nie czuć samotności, żeby się dobrze bawić. W końcu zorientował się, że jest alkoholikiem.

- To choroba bardzo trudna do zdiagnozowania. Po cichu wchodzi w każdy zakamarek życia, a później wiąże się ze wszystkim, co robisz, z twoją miłością, z twoim jedzeniem, z twoim codziennym rytmem życia. I tak zaczyna się w ciebie wczepiać, że właściwie nie wiadomo, kiedy przejmuje nad tobą kontrolę - tłumaczy aktor w „Vivie”.

Odmieniła go Justyna

Alkoholowy ciąg sprawił, że żadna kobieta nie mogła z nim dłużej wytrzymać. Nawet Anna Bareja, która dała mu córkę - Sonię. Choć para się rozstała, Borys nie zrezygnował z opieki nad dziewczynką. To właśnie chwile, które mógł z nią spędzać, były dla niego najcenniejsze.

- Dziewczynki trzeba kochać. Z chłopakami jest inaczej. Kiedy Sonia się urodziła, byłem szczęśliwy, że nie jest chłopcem. Bo pewnie bym sobie nie poradził. Nie wiedziałbym, co ojciec powinien dać chłopakowi. A z dziewczynką jest łatwiej. Jej trzeba dać tylko dużo miłości. Całować po stópkach i traktować jak księżniczkę - podsumowuje w „Twoim Stylu”.

Życie popularnego aktora odmieniło spotkanie z Justyną Nagłowską. To ona postanowiła wyciągnąć go z alkoholizmu. Oboje zapisali się na terapię Anonimowych Alkoholików. Na efekty trzeba było trochę poczekać i oboje musieli przeżyć niejedną trudną chwilę. Ale udało się. Niedawno się zaręczyli.

- Robiłem wszystko, żeby mnie zostawiła. Nie chciałem jej ranić, więc zniechęcałem ją do siebie. Powiedziała mi jednak kiedyś: „Nie wierzę, że pod tym wszystkim nie ukrywa się ten fajny i dobry chłopak, którego znałam 15 lat temu. (...) Jestem jej wdzięczny, że mnie nie porzuciła i we mnie wierzyła - podsumowuje w „Super Expressie”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Borys Szyc - fajny i dobry chłopak, który krył się pod maską alkoholika - Plus Dziennik Polski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl