Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Boruc nie ma szans, by na Wembley stać się drugim Tomaszewskim"

Redakcja
Przed meczem na Wembley słynny angielski menedżer Brian Clough nazwał Jana Tomaszewskiego clownem
Przed meczem na Wembley słynny angielski menedżer Brian Clough nazwał Jana Tomaszewskiego clownem Sylwia Dabrowa
Z Janem Tomaszewskim, bramkarzem piłkarskiej reprezentacji Polski, który w 1973 roku zatrzymał Anglię na Wembley, rozmawia Jerzy Filipiuk

Przed piątkowym spotkaniem z Ukrainą w Kijowie oraz wtorkowym z Anglią w Londynie trener Waldemar Fornalik powołał do reprezentacji Marcina Wasilewskiego, Grzegorza Wojtkowiaka, Sławomira Peszkę i Mariusza Lewandowskiego. Kibiców kompletnie zaskoczył tymi nominacjami. Pana także?
Tak. Bo to jest pospolite ruszenie. Waldek postawił wszystko na jedną kartę. Miał już jakąś wizję drużyny i nagle ją zmienił. Co ma myśleć obecny kadrowicz? Może sądzić: "Skoro powołani są nowi zawodnicy, to oni będą grać, a ja nie będę". Jest duże prawdopodobieństwo, że te powołania mogą wytworzyć złą atmosferę w drużynie. A skład na oba mecze jest trudny do przewidzenia. Życzę trenerowi Fornalikowi, żeby odniósł sukces i pogratuluję mu go, ale uważam, że eliminacje do mistrzostw świata przegraliśmy już ulegając Ukrainie.

Żeby wygrać oba mecze potrzebna jest między innymi bardzo dobra gra w defensywie. Angielska prasa pisze, że tak chwalony za swoje występy w Premier League Artur Boruc, który nawet był jednym z nominowanych do miana Gracza Miesiąca, może zatrzymać Anglię na stadionie Wembley jak Pan przed 40 laty.

Życzę mu tego z całego serca, ale nie ma na to szans. Dlaczego? Na Wembley popełniłem wiele błędów, ale naprawiali je moi koledzy. Myśmy grali w tym samym składzie, byliśmy zgrani. Obrońcy wiedzieli, co mają robić, gdy wyjdę z bramki. Artur jest w trudniejszej sytuacji. Czy wie, na co stać Szukałę, Glika czy Wojtkowiaka? Nie! Przecież z nimi nie gra. W Southampton zgrał się ze swoimi obrońcami, a oni z nim. A teraz jeszcze pojawili się nowi kadrowicze... Mówimy o Borucu, choć wcale nie jest pewne, że to on zagra w bramce. A może Fornalik postawi na Wojciecha Szczęsnego? Gdy ja grałem w kadrze, wiedziałem, że jestem tym pierwszym, że nie muszę z nikim rywalizować. Zbliżający się mecz "rozgrywałem" sobie w myślach, w nocy w snach. Wiedziałem, jak kto strzela na bramkę, analizowałem te sytuacje, zastanawiałem się, jak mam się w nich zachować. I tak powinno być teraz. Nasz bramkarz powinien wiedzieć, że zagra. Nie zastanawiać się, czy w ogóle wystąpi, ale jak strzela gole Wayne Rooney czy któryś z ukraińskich napastników. Inaczej będzie się spalał psychicznie przed każdym meczem.

W 1973 roku awans na mundial zapewnił nam "zwycięski remis" 1:1 na Wembley. Teraz, chcąc marzyć o grze na mistrzostwach świata, musimy ograć i Ukrainę, i Anglię. Czy można znaleźć jakiś wspólny mianownik dla sytuacji, w której byli wtedy i są teraz "biało-czerwoni"?
Nie, nie można. Anglicy mieli wtedy silniejszą drużynę niż obecnie. To co stało się na Wembley nazywamy cudem, bo gospodarze byli zdecydowanie lepsi od nas. Ale my ich pokonaliśmy wcześniej w Chorzowie 2:0, a tydzień przed meczem w Londynie zremisowaliśmy w Amsterdamie z Holandią 1:1. Z Holandią - która wtedy rozwalała wszystkich - a nie z Armenią, Azerbejdżanem czy Estonią. I przekonaliśmy się, że nie jesteśmy tacy słabi. Były przesłanki ku temu, by wierzyć, że na Wembley możemy osiągnąć sukces. A teraz takich przesłanek nie widzę.

Jak Pan postrzega Anglię w tych eliminacjach? Była faworytem grupy, tymczasem wcale nie jest pewna zajęcia nawet nawet drugiego miejsca, mogącego dać prawo gry w barażu.
Anglicy stracili dużo punków. Teraz dla nich kluczowy jest mecz z Czarnogórą. Jeśli go przegrają, to odpadną z rywalizacji, bo w ostatniej kolejce Czarnogóra zapewne pokona u siebie Mołdawię, a Ukraina wygra na wyjeździe z San Marino. A zakładam też, że Ukraińcy wcześniej pokonają naszą drużynę i będą w korzystniejszej sytuacji. W meczu z Polską nie liczyłbym natomiast na błędy bramkarza Joe Harta, choć jest teraz w słabszej formie. Chcesz liczyć na sukces - licz przede wszystkim na siebie, na swoje umiejętności.

Trudno w Pana słowach znaleźć jakieś podstawy do optymizmu.

Jestem realistą. Mam lepsze gabaryty od Tysona, ale nie wytrwałbym z nim na ringu nawet minuty. Trzeba mierzyć siły na zamiary. Do tej pory w tych eliminacjach spotykały nas same rozczarowania. Gdybyśmy nie stracili niespodziewanie tylu punktów, bylibyśmy dziś liderami tabeli. Przed 40 laty było inaczej. Pamiętam, jak w Cardiff przegraliśmy z Walijczykami 0:2. Zetknęliśmy się wtedy z futbolem siłowym, ulegliśmy rywalom pod względem fizycznym. Po meczu powiedzieliśmy sobie jednak, że w rewanżu oddamy im pięknym za nadobne, że udowodnimy im, i ż potrafimy walczyć. Podobnie miało być z Anglikami w Chorzowie. Chcieliśmy ich pognębić fizycznie. I z tej walki zrodziło się zwycięstwo. Teraz, w obu meczach, powinniśmy pokazać wszystko to, co potrafimy, zaprezentować się godnie na boisku. A wynik powinien być na drugim miejscu. Bo musimy myśleć już o zespole na eliminacje do Euro 2016.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska