Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bo proboszcz lubił kino

Marcin Zasada
Odnalezione w sosnowieckiej parafii taśmy z filmami z początku XX wieku to sensacja na światową skalę. Film Mauritza Stillera, człowieka który odkrył Gretę Garbo, należy do arcydzieł niemego kina, pisze Marcin Zasada

W piwnicach kościoła św. Andrzeja Boboli w Sosnowcu od dziesięcioleci leżały zardzewiałe puszki z zapomnianymi taśmami. Proboszcz, który ujawnił znalezisko, myślał, że ma do czynienia z kolekcją starych filmów religijnych. Tak przez przypadek światło dzienne ujrzały niepowtarzalne dzieła kina niemego, w tym jeden absolutny unikat. Cud! - cieszą się filmoznawcy.

13 stycznia 1913 roku papież Pius X wydał zakaz projekcji filmowych w kościołach. W tym samym roku Mauritz Stiller nakręcił jeden ze swoich pierwszych obrazów, zatytułowany "Gränsfolken" ("Ludzie pogranicza"). Tak jak inni pionierzy kina początkowo tworzył pod pręgierzem kleru. Do 1918 roku duchowni, pod groźbą ekskomuniki, mieli całkowity zakaz oglądania filmów.

Minęło sto lat. Gdzie odnalazła się jedyna ocalała kopia dzieła Stillera? W świątyni Bożej. Scenariusz prawie jak w "Kodzie da Vinci"? Prawie. Faktem jest jednak, że razem z "Gränsfolken" w wyjątkowo gościnnych murach sosnowieckiej parafii przetrwało co najmniej dziesięć innych filmów wzbogacających naszą wiedzę o ewolucji kina w jego pierwotnej fazie.

Ksiądz pasjonat, miłośnik X muzy
A wszystko dzięki proboszczowi kinomanowi. Nieżyjący już ksiądz Jerzy Barszcz przysłużył się historii X muzy, gdy po drugiej wojnie światowej poprosił o kilka taśm swojego przyjaciela ze studiów, prawdopodobnie późniejszego zakonnika z jednej z parafii w Czeskim Cieszynie.

Najprawdopodobniej około 1949 roku polski proboszcz otrzymał cenną przesyłkę zza południowej granicy. Razem z filmami księdzu udało się zdobyć projektor, który również przetrwał do dnia dzisiejszego. Wiadomo, że duchowny często z niego korzystał, bo aparat nosi nawet ślady drobnych modyfikacji - zamontowano w nim dodatkową nóżkę dla lepszej stabilności i element umożliwiający wyświetlanie także filmów dźwiękowych. Wątpliwe, czy duchowny posiadł zakazaną wiedzę, niczym w "Imieniu róży", bo taśmy, które ocalił raczej nie zawierają żadnych gorszących treści.

Gdy w 1990 roku ksiądz Barszcz został proboszczem w Sosnowcu, sędziwy projektor razem z wiekowymi puszkami zostały złożone w komórce. W tych czasach w niemal każdym domu był już nie tylko telewizor kolorowy, ale i odtwarzacze VHS, marzenie polskiego biznesmena z okresu transformacji. Po śmierci proboszcza w 2004 roku parafię św. Boboli przejął ks. Jacek Kmieć. Kilka miesięcy temu zaniepokoiła go tajemnicza pamiątka po swoim poprzedniku. Starzejące się taśmy nitro i rozkładająca się emulsja filmowa wydają okrutną woń, a do tego, w przypadku wysokiej temperatury, mogą grozić samozapłonem.

Baskervillski pes i dceri poušty
- Filmy znaleźliśmy podczas porządków. Nikt nie wiedział, co przedstawiają, bo poprzedni proboszcz nie zostawił o nich informacji - mówi ks. Kmieć. - Żeby jednak uszanować dzieło kultury, postanowiłem oddać je w odpowiednie ręce.

Tak duchowny trafił do Kamila Stepana, krakowskiego historyka i filmoznawcy, poszukiwacza zaginionych filmów (wszelkie podobieństwa do Indiany Jonesa zamierzone). Stepan odnalazł już szereg zagranicznych i polskich dzieł, po których ślad, wydawało się, dawno zaginął. W 2000 roku w archiwach w Amsterdamie trafił na najstarszy wytwór rodzimej kinematografii - "Tajemnicę pokoju nr 100" z 1914 roku. W Sosnowcu spędził cały dzień przeglądając, zabezpieczając i rozpoznając unikatowe świadectwa kina niemego.

Na przegniłych pudłach filmowy archeolog odnalazł szczątkowe zapiski wyjaśniające pochodzenie taśm. Trochę wysiłku kosztowało go również rozszyfrowanie tytułów, które podobnie jak napisy lub dubbing zostały przetłumaczone na język czeski. Nie było takich kwiatków, jak "Terminator - Elektronicky mordulec" i "Ne ubiwajte me pane Terminatore! " albo "Luk! Jo sem twoj tatinek", jak w czeskich "Gwiezdnych wojnach".
Były za to "Dceri poušty", które okazały się być "Córami pustyni", egzotycznym dramatem rozgrywającym się na Bliskim Wschodzie. Film powstał w 1924 roku, a jego reżyserem był Włoch Romano Luigi Borgnetto. Był też "Baskervillski pes", czyli oczywiście "Pies Baskerville'ów". W tym przypadku mamy do czynienia z rarytasową kopią dzieła Richarda Oswalda z 1929 roku.

- Jedyna taśma z tą wersją przygód Sherlocka Holmesa była dotąd przechowywana w Moskwie. Nikt tak naprawdę nie wie, w jakim jest stanie. Nasza, pomimo wieloletniego przechowywania, jest w zadowalającej kondycji. Stan większej części znaleziska jest dobry - podkreśla Stepan.

Jeszcze rzadsze są inne odkryte okazy - choćby "Dwoje modrych oczu" Johannesa Meyera z 1931 roku, jeden z pierwszych udźwiękowionych filmów niemieckich, którego w swoich zbiorach nie mają sami Niemcy oraz "Między życiem a śmiercią", film z całej serii, której głównym bohaterem był jeden z pierwszych herosów kina, potężny Włoch Bartolomeo Pagano.

Stepan zidentyfikował też amerykański kryminał "Mystery Liner" z 1934, ekranizację prozy Edgara Wallace'a, oraz jedyny na świecie fragment ekspresjonistycznego filmu "Po śmierci" z 1913 roku Ottona Ripperta, niemieckiego twórcy współpracującego m. in. z Fritzem Langiem, autorem "Metropolis".

Odkrycie odkrywcy Grety Garbo
Zdecydowanie najcenniejszym wykopaliskiem z kościelnych katakumb jest jednak wspomniany wcześniej "Gränsfolken" Stillera. Nie jest to bynajmniej jego debiut, choć już dziś można powiedzieć, że nikt inny na świecie nie ma ani tej, ani starszej zachowanej kopii filmu jednego z mistrzów kina niemego. Stiller przeszedł do historii jako współtwórca tzw. szkoły szwedzkiej. To on odkrył dla kina niejaką Gretę Luisę Gustafson, którą po zmianie nazwiska na Garbo, przywiózł do Hollywood i zapoczątkował jedną z największych karier w historii kina.

Zgodnie z naszą narodową skrupulatnością, odnotujmy również, że Stiller, choć urodził się w Helsinkach i był Szwedem, pochodził z rodziny rosyjsko-polskich Żydów. Co prawda wybitny historyk kina Stanisław Janicki żartuje, że skoro my przyznajemy się do Stillera, to równie dobrze Łomża mogłaby rościć sobie prawa do Garbo, ale faktem jest, że pochodzenie reżysera, to niestety jedyny polski akcent w sosnowieckiej kolekcji. Zupełnie jak wszyscy Kowalscy w amerykańskich filmach: "Gran Torino", "Tramwaj zwany pożądaniem", "Blade Runner" czy "Znikający punkt".

- Najważniejszy fakt jest taki, że odnalezienie "Gränsfolken" to sensacja na skalę światową - podkreśla Jan Słodowski, wicedyrektor Filmoteki Narodowej, do której trafiły unikaty z sosnowieckiej parafii.

Historyczne znaleziska zostały zabezpieczone i złożone w specjalnym bunkrze na taśmy nitro. We wrześniu specjaliści z Filmoteki zaczną analizować je rolka po rolce, oczyszczać z brudu i innych zanieczyszczeń oraz uzupełniać ubytki w perforacji. Następnie taśmy zostaną wykąpane w roztworach chemicznych, które powstrzymają je przed dalszym niszczeniem i zakonserwują. Niewykluczone, że kilka filmów zostanie później skopiowana na nośniki analogowe lub cyfrowe. Co dalej?
- Nie możemy sprzedać żadnego z tych dzieł, gdyż takie przepisy obowiązują narodowe filmoteki zrzeszone w Międzynarodowej Federacji Archiwów Filmowych - wyjaśnia Słodowski. - Możliwa jest jednak wymiana. "Gränsfolken" będzie bardzo cenne dla filmoteki szwedzkiej, która w swoich zasobach posiada wiele polskich filmów brakujących w naszych zbiorach. Szwedzi z pewnością będą zaskoczeni naszym znaleziskiem.

Jednak grzebmy po piwnicach
Zaskoczony odkryciem w zagłębiowskiej parafii jest też Stanisław Janicki, znawca kina niemego. Historyk podkreśla, że choć filmy z prehistorii kinematografii są dziś znane tylko nielicznym, wielu współczesnych twórców właśnie w nich szuka inspiracji.

- Z kolei dla mniej zorientowanych widzów może być to nauka, że kino nie zaczęło się od "Rambo" i zapomniane dzieła są dla tej dziedziny sztuki niczym "Epos o Gilgameszu" dla literatury - obrazuje Janicki. - Przyznaję, że kilka lat temu sam wzywałem do grzebania po piwnicach, przekonany, że nic nowego już w nich nie znajdziemy. Odkrycie w Sosnowcu graniczy z cudem. Nie pamiętam równie efektownego znaleziska od jakichś dwudziestu lat.

Badacze kina są zdania, że najwięcej podobnych skarbów wciąż czeka na odkrycie w województwie śląskim. Powody są co najmniej dwa. Po pierwsze, już w drugiej dekadzie dwudziestego wieku na Śląsku błyskawicznie rozwijał się przemysł kinowy. W samych tylko Katowicach w międzywojniu działało co najmniej kilkanaście mniejszych i większych teatrów świetlnych, jak wtedy nazywało się kina. Mnóstwo ludzi kupowało też projektory do prywatnego użytku. Wiele taśm i sprzętów zakupionych w tamtych czasach do dziś być może zalega w zakurzonych suterenach starych kamienic.

- Drugi powód dotyczy stosunkowo niewielkich zniszczeń, jakie dotknęły Śląsk podczas drugiej wojny światowej. To nie Warszawa, w gruzach której spoczęły również klejnoty naszej kultury. Dlatego też właśnie w tym regionie odkrywamy najwięcej zabytków kinematografii - wyjaśnia Słodowski.
Wicedyrektorowi filmoteki marzy się odnalezienie między innymi "Ziemi obiecanej", arcydzieła polskiego kina z 1927 roku. Wcale niewykluczone, że jedna z zaginionych taśm spoczywa właśnie w twojej piwnicy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!