Bliżej kompromisu? Komisja analizuje polską „białą księgę”

Agaton Koziński
Mateusz Morawiecki i Jean Claude-Juncker
Mateusz Morawiecki i Jean Claude-Juncker AFP/EAST NEWS
Kolejne spotkanie Mateusza Morawieckiego i Jean-Claude Junckera skończyło się lapidarnym „dialog będzie kontynuowany”. Co to właściwie oznacza dla Polski?

Bez przesilenia - tak najkrócej można spointować czwartkowe rozmowy Mateusza Morawieckiego z Jean-Claudem Junckerem w Brukseli.

Polski premier po raz kolejny spotkał się z szefem Komisji Europejskiej, by rozmawiać z nim o rozpoczętej procedurze uruchamiania artykułu 7. Ze zdjęć można było wyciągnąć wniosek, że spotkanie przebiegło w miłej atmosferze - ale po nim komentarza Junckera nie było, a polski premier przyznał, że żadnego kompromisowego rozwiązania wypracować się nie udało. Ale też szans na jego znalezienie nie pogrzebano. - Dialog trwa - zapewniały obie strony po spotkaniu.

Pod koniec grudnia KE przekazała do Rady Europejskiej wniosek o uruchomienie procedury artykułu 7. Doprowadzenie jej do końca oznaczałoby objęcie Polski sankcjami w ramach UE (sankcje bliżej niesprecyzowane, może nimi być na przykład pozbawienie części funduszy strukturalnych). Jednocześnie Komisja zaproponowała dodatkowe trzy miesiące, w czasie których chciała z polską stroną o reformie sądownictwa porozmawiać.

Spotkanie Morawieckiego z Junckerem było kolejnym z serii konsultacji. Wcześniej obaj politycy spotkali się w styczniu, mieli okazję także porozmawiać dwa tygodnie temu przy okazji szczytu UE. Równolegle swoją robotę wykonują Konrad Szymański, minister ds. europejskich, oraz szef MSZ Jacek Czaputowicz, który rozmawiał z Fransem Timmermansem.

Nie znaczy to jednak, że czwartkowe spotkanie było czysto robocze, bez własnej historii. Próbował ją stworzyć polski premier, który przywiózł ze sobą do Brukseli „białą księgę” poświęconą reformie wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Ten dokument składa się z ośmiu części, w a nim dokładnie opisano, dlaczego reforma sądownictwa była konieczna (argumentacja przede wszystkim historyczna, dowodząca, że polskie środowisko prawnicze nie zostało właściwie zlustrowane i zdekomunizowane po 1989 r.), podano także argumenty pokazujące, że wymiar sprawiedliwości zreformowano bez pogwałcenia obowiązujących w Polsce norm prawnych i konstytucji oraz w oparciu o najlepsze światowe wzorce (dużo przykładów z innych krajów Europy, które dowodzą, że tam obowiązują identyczne regulacje do tych przyjętych u nas).

CZYTAJ TAKŻE: Paraliż. Dlaczego PiS utknęło w miejscu? Cztery hipotezy

- To, czego teraz oczekujemy, to głęboka, merytoryczna, poważna analiza tego dokumentu. Tak jak my poważnie i merytorycznie podeszliśmy do zestawu rekomendacji (Komisji) - mówił Morawiecki po spotkaniu.

Polski premier podkreślił jednocześnie, że „biała księga” nie wyczerpuje zestawu dokumentów, które Polska dostarczy Komisji. Do 20 marca rząd zamierza przedstawić precyzyjne odpowiedzi na zalecenia w sprawie praworządności, które 20 grudnia przedstawiła Polska. Pewnie właśnie te odpowiedzi ostatecznie przesądzą o tym, czy KE cofnie swój wniosek, czy też dojdzie do „liczenia szabel” na forum Rady Europejskiej.

Procedura przewiduje dwa głosowania. Pierwsze o tym, że Rada w ogóle akceptuje wniosek Komisji o uruchomienie procedury artykułu 7. By ją zatwierdzić potrzebne jest poparcie wniosku większością kwalifikowaną (potrzeba do tego minimum 22 państw). Drugie o tym, czy Polska ma zostać sankcjami objęta. W tym przypadku potrzebna jest jednomyślność (Polska nie ma prawa głosu). Węgry kilka razy publicznie podkreśliły, że nie poprą wniosku o nałożenie na nas sankcji.
- Wniosek Komisji na głosowaniu w Radzie na 90 proc. upadnie - przyznaje nasz rozmówca z rządu. Ale dodaje jednocześnie, że scenariuszem numer 1, do którego realizacji dąży premier, jest chęć osiągnięcia kompromisu.

Właśnie temu służyła prezentacja „białej księgi”. Co ważne, Komisja uznała wagę tego argumentu. Na briefingu dla dziennikarzy rzecznik prasowy KE podkreślił, że zostanie ona dokładnie przestudiowana, a na to potrzeba „więcej niż kilka godzin”. Pytanie, czy w jakikolwiek sposób może to wpłynąć na ocenę reformy samorządności przez Komisję. Po argumenty historyczne Mateusz Morawiecki sięgał już w przeszłości - mówił o nich na konferencjach prasowych, w czasie wystąpień publicznych, trudno więc zakładać, że nie wymienił ich w czasie rozmów z Junckerem, czy Timmermansem. A póki co nie ma żadnych sygnałów świadczących o tym, że te argumenty zrobiły na szefach Komisji wrażenie. Owszem, w ostatnich miesiącach zmienili ton, częściej się uśmiechają przy spotkaniach z Polakami, często chwalą Warszawę za gotowość do dialogu - ale wydają się być głusi na przedstawiane im argumenty.

Dowód tego dał w ubiegłym tygodniu Frans Timmermans , gdy pojawił się na sesji Parlamentu Europejskiego, podczas której trwała debata o praworządności w Polsce. Podkreślił, że warunki brzegowe dotyczące naszego kraju są niezmienne i ustępstwa w grę nie wchodzą. Innymi słowy - zapowiedział, że kompromis w przypadku KE oznacza realizację przez Polskę wszystkich zaleceń przedstawionych w grudniu ubiegłego roku.

Polska jednak kompromisu szukać zamierza. Nieoficjalnie słychać nawet, że jest gotowa do ustępstw w sprawie reformy sądownictwa. Jest gotowa spełnić jeden z warunków stawianych przez Komisję - wycofać się z zapisu umożliwiającego korzystanie w Sądzie Najwyższym ze skargi nadzwyczajnej, która daje możliwość ponownego otwarcia spraw, w których prawomocny wyrok zapadł wiele lat temu. KE ten zapis odrzuca, a Polska jest skłonna się do tego przychylić. Według naszych informacji, Mateusz Morawiecki jest też skłonny opublikować wyroki Trybunału Konstytucyjnego, które wcześniej opublikowane nie zostały - to kolejne zalecenie KE.

CZYTAJ TAKŻE: Paraliż. Dlaczego PiS utknęło w miejscu? Cztery hipotezy

Czy to wystarczy? Pytanie pozostaje otwarte. Faktem jest, że Komisja Europejska zaczyna mieć wiele innych problemów. Słowacja, gdzie zginął dziennikarz. Turbulencje po wyborach we Włoszech. Brexit. Problemy wewnątrz samej KE - wiele osób kwestionuje sposób wyboru Martina Selmayra, sekretarza generalnego Komisji. Dodatkowo już trwa debata o tym, jaki będzie skład KE po 2019 r. Na pewno te argumenty też się pojawiają w rozmowach Morawiecki-Juncker. 20 marca przekonamy się, jak dużo one ważą.

Na pewno w interesie obu stron, i Warszawy, i Brukseli, leży znalezienie polubownego rozwiązania obecnego sporu. UE jest dość rozchwiana, by jeszcze to eskalować.

POLECAMY:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl