„Bliżej chmur. Zaraz spadam”. Przypowiastka o kobiecie na dachu wieżowca

Piotr Zaremba
FOT. Bartek Warzecha/ materiały prasowe teatru
Ewa Bułhak i jej wspaniałe studentki dają nam w bezpretensjonalnym spektaklu muzycznym lekcję empatii.

Nie miałem wątpliwości, że Ewa Konstancja Bułhak, znakomita aktorka Teatru Narodowego, będzie szła w tym kierunku. To że reżyseruje, to oczywiste, przygotowuje wszak dyplomy ze studentami Akademii Teatralnej. Ale ona także pisze scenariusze, teksty piosenek. Z coraz większym powodzeniem.

Opowiadają pięknie
Tuż przed pandemią, na początku roku 2020, opowiadała mi w Teatrze Roma właściwie niemal samymi piosenkami o niepokojach kobiety porzuconej przed ołtarzem. „Niestety to nie ty” to był recital samej aktorki będący opowieścią klarowną, acz używającą innych środków niż dramatyczne. Teraz z kolei Bułhak blisko apogeum piątej fali covida przygotowała inną muzyczną przypowiastkę – ze studentkami obecnego czwartego roku AT, na scenie Teatru Collegium Nobilium.

Sześć studentek trochę śpiewa, trochę mówi – tekstami Ewy Bułhak. Są współczesnymi dziewczynami, które znalazły się na dachu wieżowca i korzystają z tego dobrowolnego wygnania żeby nam się zwierzyć: z tęsknot, marzeń, żali. To jest właśnie „Bliżej chmur. Zaraz spadam”, przedstawienie dyplomowe.

Mamy więc kolejną pannę młodą, która niby uciekła spod ołtarza, choć tak naprawdę było trochę inaczej (Aleksandra Ożóg). Mamy lotniczkę o nazwisku Ptak, której nowe umiejętności nie pomagają w różnych zagubieniach (Anna Grochowska). Mamy dziewczynę upierającą się wbrew otoczeniu by śpiewać (Katarzyna Kanabus). I taką, która w dzień swoich urodzin zastanawia się nad sensem swojego życia (Pola Gonciarz).

Mamy influencerkę wrzucającą do sieci porady kulinarne (Zuzanna Galewicz). I mamy aktorkę, której temperament rozsadza występy w pastorałkach w roli Anioła (Ada Szczepaniak). Wszystkie miotają się między nadaktywnością, tupetem, a zwątpieniem, niepewnością. Opowiadają nam swoje proste historyjki pośród minimalistycznej, ale jakoś poetyckiej scenografii Marzeny Wodziak.

Od razu napiszę: opowiadają pięknie. I teraz największe zaskoczenie. Muzykę, znakomitą, gdy trzeba odmalować nastroje, napisała młoda aktorka Olga Lisiecka. Dopiero co podziwialiśmy ją w spektaklach piątego roku specjalności muzycznej Akademii (opiekunką jest doktor Bułhak właśnie). Można ją oglądać w Teatrze Współczesnym, gdzie w spektaklu Anny Sroki-Hryń śpiewa piosenki Kory Jackowskiej. Choreografia to z kolei dzieło Patrycji Grzywińskiej, gwiazdy innego studenckiego spektaklu sprzed dwóch lat: „Przybysza” Wojciecha Kościelniaka”.

Jeżeli Ewa Bułhak jest w stanie zmontować tak efektywny team z dziewczyn na początku drogi zawodowej, to czeka ją wiele jeszcze satysfakcji i sukcesów. Miejmy nadzieję, że pandemia nie przeszkodzi.

Kronika lęków codziennych
Co mnie w tym spektakli uderzyło. Jest on zrobiony przez niemal same kobiety (nawet zespołem muzycznym kieruje Urszula Borkowska). A jednak feminizm, zwłaszcza taki w wersji toksycznej, antymęskiej, jest w nim właściwie nieobecny. Dziewczyny zmagają się przede wszystkim same ze sobą, z własnymi słabościami. Rola facetów jest w tym niewielka.

Wyczuwamy w ich tekstach niepokój z powodu nieustannej weryfikacji kobiecości przez testy z komercyjnej urody (trochę podobne wątki kołatały się w „Wiktorii” Wawrzyńca Kostrzewskiego, w którym Ewa Bułhak gra w Garnizonie Sztuki). Taką mamy popkulturę. Mamy lęk przed nieustającym wyścigiem jednostek i pogubienie w świecie wszechobecnych reklam. Ale mamy też strach przed pustką, która pochodzi z wewnątrz duszy i zżera.

Tak ja to zrozumiałem. Aczkolwiek to jest taki spektakl, w którym nie wszystko trzeba literalnie objaśniać. W pewnych momentach wystarczy czuć, przeżyć emocje bohaterek. Próbowałem, i chyba z jakimś skutkiem, chociaż jestem mężczyzną.

Cała szóstka odnalazła się cudownie w tej konwencji. Jeśli miałbym kogoś wyróżnić, wskazałbym Zuzannę Galewicz jako Patapapaję, pozornie uosabiającą ekspansywną siłę netowych minispektakli. A jednak bliską załamania. Chociaż to rozedrganie, obnażanie własnej bezbronności – one wszystkie to umieją. Niewątpliwie to umiejętność pani doktor Bułhak.

Wszechobecność smartfonów i filmików wrzucanych do sieci to kwintesencja naszych czasów. A przecież problemy i rozterki są stare jak świat. Podziękowania dla Ewy Bułhak – za empatię i lekcję empatii dla nas. Mam wrażenie, że jej aktorki nie tylko ją już odebrały, ale doskonale się w niej odnalazły. Dały nam coś. Dały nam siebie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl