Blackjack Polski z Komisją. Rozgrywka może się zakończyć remisem

Agaton Koziński
Mateusz Morawiecki i Jean-Claude Juncker
Mateusz Morawiecki i Jean-Claude Juncker AP/EAST NEWS
Polsce i Komisji Europejskiej najbardziej zależy na kompromisie w sprawie art. 7. Zmiany zgłoszone w Sejmie są dużym krokiem w tym kierunku.

Czy trzy poprawki reformy wymiaru sprawiedliwości, zgłoszone pod koniec tygodnia do Sejmu pozwolą przełamać impas w rozmowach z Komisją Europejską? Nasi rozmówcy z rządu nie ukrywają swojego optymizmu. - W rozmowach Jean-Claude Junckera z Mateuszem Morawieckim pojawiały się sugestie, że jeśli Polska się z czegoś wycofa, to Komisja Europejska wycofa się z procedury. Potrzebuje tylko pretekstu, żeby wyjść z tego twarzą - przyznaje nasz informator.

W czwartek do Sejmu wpłynęły propozycje nowelizacji ustaw o sądach powszechnych i Sądzie Najwyższym - a także ustawa umożliwiająca publikację trzech wyroków Trybunału Konstytucyjnego, które nie zostały ogłoszone w 2016 r. Wszystkie te regulacje są reakcją na zalecenia Komisji Europejskiej, które zostały przedstawione pod koniec grudnia ubiegłego roku, a od których wypełnienia KE uzależniała dalsze procedowanie wniosku o uruchomienie artykułu 7 wobec Polski.

Zaleceń Komisji było 11, zmiany zaproponowane w ubiegłym tygodniu dotyczą pięciu z nich. Czy to wystarczy, by zamknąć procedurę?

Na razie w tym miejscu należy postawić znak zapytania. Z dwóch powodów. Pierwszy jest formalny - nie wiadomo, jak dokładnie zamknięcie tej procedury mogłoby wyglądać. Oczywiście, najprościej byłoby, gdyby Juncker wyszedł na konferencję prasową, powiedział, że propozycje strony polskiej go satysfakcjonują i wycofuje wniosek z Rady Europejskiej. Tyle, że to tylko jeden z możliwych scenariuszy. Chodzi bowiem o to, że nie ma jednej wersji zamykania tej procedury. KE może dać odpowiedź, kiedy chce i w jakiej chce formie. Można sobie wręcz wyobrazić, że w ogóle o sprawie nie wspomni. Wtedy zostałaby zamrożona - wniosek niby byłby złożony, ale nikt by się nim interesował. Rozwiązanie tylko pozornie atrakcyjne. Takie zamrożone sprawy łatwo odgrzać i za ich pomocą nagle zacząć grillować kraj, gdy pojawia się taka potrzeba. W interesie Polski jest więc doprowadzić sprawę do końca.

CZYTAJ TAKŻE: PiS wyciąga rękę do Komisji Europejskiej. Chce zatrzymać uruchomienie artykułu 7

Z naszych informacji wynika, że rząd spodziewa się jednak reakcji ze strony KE, choć być może trzeba będzie na nią poczekać kilka tygodni. - Niewykluczone, że KE dorzuci jeszcze propozycje dwóch zmian, wtedy je przeanalizujemy - podkreśla nasz informator w rządzie. Dodaje, że dla Polski nie byłoby problemem na przykład inne uregulowanie skargi nadzwyczajnej, którą po ostatnich zmianach można wnosić do Sądu Najwyższego. Według obecnych przepisów właściwie nie ma limitów czasowych, zgodnie z którymi ta skarga obowiązuje, jedyny limit to data wprowadzenia konstytucji (1997 r.). Teraz mogłoby to zostać doprecyzowane.

Słychać też głosy, że rząd rozważa dopuszczenie od orzekania w TK sędziów, którzy zostali wybrani przez Sejm poprzedniej kadencji - ale którzy według obecnej sejmowej większości zostali wybrani z pogwałceniem procedur. Teraz rozważa się opcję, że byliby oni „wpuszczani” do Trybunału w miejsce sędziów, których kadencje będą wygasać. Najbliższa zmiana byłaby możliwa wiosną 2019 r.

Zmiany przedstawione przez PiS w Sejmie były zaskoczeniem, gdyż wcześniej mówiło się, że na żadne korekty nie zgadza się Jarosław Kaczyński. Podobno prezes PiS wyraził na nie zgodę dwa dni przed ich ogłoszeniem. Termin przedstawienia zmian w reformach został zsynchronizowany z wyjazdem Mateusza Morawieckiego na szczyt UE.

Dlaczego akurat takie zmiany, a nie inne? Według naszego informatora, nie zostały one uzgodnione z Junckerem. Szef Komisji wysyłał sygnały, że zmian oczekuje, jeśli ma został osiągnięty kompromis, ale nie zaznaczał, jakich dokładnie. Podobnie zresztą sygnalizowała Angela Merkel.

Zakres zmian został ustalony na szczeblu technicznym. Nie zależnie od rozmów między premierem i przewodniczącym KE, toczył się dialog na poziomie ekspertów polskiego rządu i Komisji. - Słuchaliśmy, jakich zmian chcą ludzie Junckera. Później skonsultowaliśmy je z PiS. Efektem są przedstawione do Sejmu propozycje reform - mówi nam osoba biorąca udział w rozmowach z KE.
Ze strony polskiej do Brukseli na rozmowy techniczne jeździli przedstawiciele Kancelarii Premiera, Ministerstwa Sprawiedliwości oraz Ministerstwa Spraw Zagranicznych. To nie jest tak, że Komisja im podyktowała, co ma być zmienione, nie miała miejsce też sytuacja, że Warszawa i Bruksela ustaliły, co zostanie zmienione. Zaproponowane zmiany to jednostronna decyzja polskiego rządu. Pod uwagę wzięto uwagi zgłaszane przez ekspertów Komisji, ale ani oni nie powiedzieli wprost, co należy zmienić, ani nie zagwarantowali, że te zmiany dadzą efekt. Szukając porównania, można tę rozgrywkę porównać do blackjacka (w Polsce znanego jako oczko). Obie strony licytują, nie znając swoich kart. Teraz polska strona pokazała część swoich punktów - i pozostaje jej czekanie na to, co powie strona druga. Czy spasuje, bo uzna, że jej karty już na tym etapie są za słabe? A może podbije stawkę? A może po prostu zaproponuje remis?

Dziś każda z tych opcji wydaje się być realna. Polska odsłaniając część kart, pokazała, że od tej rozgrywki nie ucieka. To ważny komunikat nie tylko w kierunku Komisji, ale również państw członkowskich. Przecież o losach procedury wokół art. 7 ostatecznie przesądzą kraje UE, których przywódcy zasiadają w Radzie Europejskiej. By wniosek przeszedł dalej, Komisja musi znaleźć poparcie dla niego w minimum 22 stolicach. Czyli mniejszość blokująca to sześć krajów.

Mamy szansę znaleźć takie poparcie? - Litwa, Estonia, Węgry już zadeklarowały, że nas poprą - przyznaje nasz informator. - Z kolei Łotwa, Chorwacja i Słowacja wysyłały sygnały, że jeśli coś damy KE, to też staną po naszej stronie. Podobne sygnały dostajemy zresztą ze strony Niemiec. Choć Berlin może chcieć, żeby jeszcze jakieś zmiany dorzucić - dodaje.

Gdyby tak rzeczywiście było, to by znaczyło, że Komisja na obecnym etapie ma już zbyt słabe karty do gry - i albo się powinna wycofać z rozgrywki, albo zaproponować remis. Ale tutaj się pojawia wątpliwość. Wiadomo, że do końca będzie walczyć Frans Timmermans. Wiceprzewodniczący KE bardzo dużo zainwestował w rozgrywkę z Polską, nie można więc wykluczyć, że będzie starał się zmusić Warszawę do zrealizowania wszystkich zaleceń, które znalazły się na jego liście. Tym bardziej, że on już wie, że swoją karierę w europejskiej polityce kończy - w Holandii rząd prawie na pewno nie wystawi jego kandydatury do KE w 2019 r. Tym bardziej więc może naciskać.

Na sprawy ambicji osobistych nakładają się jeszcze zarzuty merytoryczne. Komisja od początku akcentuje swoje zastrzeżenia wobec Krajowej Rady Sądownictwa oraz Trybunału Konstytucyjnego. W skrócie: uważa, że zostały upolitycznione. Rolą rządu jest przekonać KE, że wcale tak się nie stało. Temu właśnie służyła publikacja „białej księgi”, temu są poświęcone rozmowy Morawieckiego z Junckerem. Polska strona jest dobrej myśli. -Wydaje się, że będziemy w stanie udowodnić, że TK i KRS działają prawidłowo, bez nacisków ze strony polityków - podkreśla nasz rozmówca.

Strona polska będzie na pewno chciała wypracować kompromis z KE. Z trzech powodów. Po pierwsze, na jesieni rząd chce przedstawić głęboką reformę Kodeksu Postępowania Cywilnego - ale gdy spór z KE będzie trwał, stanie się to trudne. Z kolei zakopanie topora wojennego pomogłoby rządowi wiarygodnie przedstawić swój projekt. Po drugie, zakończyć tę sprawę bardzo chce Mateusz Morawiecki. Po to właśnie został mianowany premierem w miejsce Beaty Szydło. Poza tym szef rząd jak kania dżdżu potrzebuje sukcesu. Wygaszenie tej procedury pozwoliłoby złapać mu oddech. Po trzecie, jesienią odbędą się wybory samorządowe. Wejście w nie ze sporem z KE (i groźbą obcięcia unijnych dotacji) fatalnie by się odbiło na wynikach PiS.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl