Bitwa pod Samosierrą. Koniec świata szwoleżerów

Paweł Stachnik
Piotr Michałowski, Somosierra
Piotr Michałowski, Somosierra fot. archiwum
30 listopada 1808 polscy szwoleżerowie zdobywają wąwóz Somosierra w Hiszpanii. Polacy bohatersko walczą w wojnach napoleońskich. W Królestwie Kongresowym weterani walk o wolność stają się cesarskimi lojalistami.

W listopadzie 1808 r. armia francuska dowodzona przez cesarza posuwała się w środkowej Hiszpanii drogą na Madryt. Bonaparte przybył za Pireneje, by stłumić bunt przeciwko swojemu bratu Józefowi, osadzonemu na hiszpańskim tronie.

Na północ od stolicy drogę armii cesarskiej zagrodziły oddziały gen. Benito San Juana, które obsadziły górską przełęcz w miejscowości Somosierra. Na krętym, otoczonym kamiennym murkiem i obsadzonym topolami trakcie Hiszpanie wykopali poprzeczny rów i ustawili 16 armat (po cztery działa w czterech miejscach).

Po bokach, na zboczach wzniesień, pozycję zajęła piechota w liczbie kilku tysięcy ludzi. Było jasne, że zdobycie tak obsadzonej pozycji będzie trudne, długotrwałe i pociągnie za sobą spore straty.

Mglistym rankiem 30 listopada 1808 r. Bonaparte pojawił się u podnóża przełęczy i przyglądał się krytycznie próbom zdobycia jej przez francuską piechotę. Widząc fiasko wysiłków, zniecierpliwiony wydał rozkaz, by hiszpańskie baterie zdobył służbowy szwadron polskiego pułku szwoleżerów gwardii.

Dyżur przy Napoleonie pełnił akurat 3. szwadron dowodzony chwilowo przez Jana Kozietulskiego (zastępował właściwego dowódcę Ignacego Stokowskiego, który jeszcze nie dojechał z Francji).

Naprzód psiekrwie!

Mimo że zdobywanie przez kawalerię umocnionej górskiej pozycji było całkowicie wbrew sztuce wojennej, Kozietulski bez wahania poderwał swoich ludzi, krzycząc „Naprzód psiekrwie, cesarz patrzy!”. Liczący 200 ludzi oddział ruszył w kierunku drogi i hiszpańskich pozycji. We wściekłym galopie jeźdźcy dochodzili do kolejnych baterii i wycinali w pień ich obsługę, a następnie ruszali dalej.

Od ognia dział i karabinów strzelającej z boku piechoty, szwoleżerowie ponosili duże straty. Już przy pierwszej baterii konia ubito pod Kozietulskim, więc nie wziął on udziału w dalszej szarży. Na szczyt przełęczy dotarło tylko kilku Polaków. Wszyscy oficerowie albo zginęli, albo zostali ranni. Po drodze poległo 21 szwoleżerów, 36 zostało rannych, a 35 straciło konie.

Brawurowy atak zaskoczył Hiszpanów, którzy poszli w rozsypkę. Siły gen. Benito San Juana rzuciły się do ucieczki, a Bonaparte przytomnie posłał za szwoleżerami kolejne oddziały, by zająć zdobyty teren. Droga na Madryt była otwarta.

Wierni cesarzowi

Somosierra była tylko jedną z wielu bitew epopei napoleońskiej, w której chwalebny udział wzięli Polacy. Polscy patrioci nadzieje na odbudowanie niepodległej Rzeczypospolitej związali zrazu z rewolucyjną Francją (skonfliktowaną z mocarstwami zaborczymi), potem zaś z Napoleonem Bonaparte. Pod sztandarami Małego Kaprala Polacy walczyli od lat 90. XVIII w. we Włoszech, Niemczech, Austrii, a nawet na Santo Domingo (choć akurat tam, niekoniecznie z własnej woli).

Gdy Bonaparte podczas kolejnej kampanii wkroczył w 1806 r. na ziemie polskie, Polacy ochoczo wsparli go i wystąpili przeciwko pruskiemu zaborcy. Ich uczucia związane z Napoleonem zostały poddane mocnej próbie po pokoju w Tylży, kiedy okazało się, że zamiast Rzeczypospolitej w przedrozbiorowych granicach (lub chociaż zbliżonej do niej) powstało niewielkie, uzależnione od Francji Księstwo Warszawskie.

Nawet to jednak nie osłabiło polskiego entuzjazmu dla cesarza. Księstwo wystawiło własnym sumptem najpierw 30-, a później 50-tysięczną armię, która dobrze spisała się w wojnie z Austrią w 1809 r. Inne polskie oddziały służyły poza Księstwem w różnych kampaniach Napoleona.

Na przykład właśnie w Hiszpanii, gdzie pod Somosierrą, Saragossą i Fuengirolą wyróżniły się pułk szwoleżerów gwardii, Legia Nadwiślańska i trzy pułki piechoty, a później cała dywizja Księstwa Warszawskiego. Wielki wkład militarny małe Księstwo miało także w rosyjską wyprawę Bonapartego. W 1812 r. wystawiło 100 tys. żołnierzy, którzy pomaszerowali na Moskwę.

Vive l’Empereur!

Podczas trwającej kilkanaście lat napoleońskiej epopei wielu Polaków wiernie wspierało cesarza, zdobywając sławę, odznaczenia i uznanie pod jego sztandarami. Trwającą do dziś pamięć zyskał dzięki szarży pod Somosierrą wspomniany płk Jan Kozietulski.

Dowódcą pułku szwoleżerów gwardii był Wincenty Krasiński, ojciec poety Zygmunta, działacz patriotyczny. Twórca Towarzystwa Przyjaciół Ojczyny, potem członek cesarskiego sztabu, generał, uczestnik wyprawy moskiewskiej, po abdykacji Napoleona przyprowadził we wrześniu 1814 r. do kraju większość wojsk polskich z Francji.

Jeszcze piękniejszą patriotyczną kartę miał gen. Józef Zajączek. O wolną Polskę walczył od czasów konfederacji barskiej. Potem był posłem na Sejm Wielki i zwolennikiem Konstytucji 3 Maja. Wziął udział w wojnie polsko-rosyjskiej 1792 r., powstaniu kościuszkowskim, wyprawie Napoleona na Egipt i wojnie polsko-austriackiej.

Podczas wyprawy na Moskwę przez pewien czas dowodził polskim V Korpusem Wielkiej Armii. W bitwie pod Smoleńskiem został trzy razy ranny, a nad Berezyną stracił nogę. Trafił też do rosyjskiej niewoli. Jego nazwisko znalazło się na Łuku Triumfalnym w Paryżu.

Równie zasłużył się gen. Dezydery Chłapowski. W 1806 r. wstąpił do gwardii cesarskiej sformowanej w Wielkopolsce przez polską szlachtę. Walczył w kampanii 1807 r., za którą został odznaczony Virtuti Militari i Legią Honorową. W 1808 r. został adiutantem Napoleona i odbył z nim kampanię hiszpańską i austriacką. W 1811 r. objął dowództwo szwadronu w pułku szwoleżerów gwardii i służył w nim kampanii moskiewskiej i saskiej.

Po klęsce Napoleona zwycięskie mocarstwa ustanowiły na kongresie wiedeńskim nowe państwo polskie - Królestwo zwane Kongresowym, pod berłem cara Aleksandra I. Wysiłek, jaki Polacy włożyli w walkę o niepodległość u boku Bonapartego nie poszedł więc na marne. Utrzymano ciągłość polskiej państwowości, choć nadal w ułomnej terytorialnie i suwerennie formie.

Namiestnicy, senatorowie, lojaliści...

Dziś Królestwo Polskie ma opinię państewka kadłubowego i podporządkowanego Rosji, w którym car tytułem eksperymentu dopuścił konstytucję, parlament i swobody obywatelskie. Ale dla ówczesnych Polaków było wartością, rzeczywistą Polską, chwilowo tylko ograniczoną na wschodzie do Bugu (car obiecał wszak dołączenie z czasem ziem zabranych). Aleksander zaś prawdziwym władcą, namaszczonym królem Polski, któremu należy się wierność i posłuszeństwo.

Bohaterowie wojen napoleońskich objęli w Królestwie Kongresowym eksponowane stanowiska. Za sprawą wieku, nieuchronnej zmiany poglądów czy też oczywistych okoliczności politycznych, przeszli jednak na stanowiska ugodowe i lojalistyczne. Jak napisał Marian Brandys w tytule swojego znanego cyklu książek - nastąpił koniec świata szwoleżerów.

Młodzi szwoleżerowie z okresu Księstwa Warszawskiego przeobrazili się w dojrzałych i statecznych obywateli Królestwa Polskiego. Wczorajsi rycerze wolności zostali namiestnikami, senatorami, generałami… „Dawni szwoleżerowie na ogół znakomicie przystosowali się do nowej sytuacji” - napisała prof. Maria Janion.

Carscy lojaliści

Józef Zajączek został mianowany przez cara generałem piechoty i namiestnikiem Królestwa. Człowiek, który większą część życia spędził na walce z Rosją, a za młodu był jakobinem, jako namiestnik okazał się nader uległy wobec władz rosyjskich i rezydującego w Warszawie carskiego brata, wielkiego księcia Konstantego. Jego postawę niektórzy historycy określają jako serwilistyczną. Za zasługi wobec zaborcy w 1818 r. dostał od cara tytuł książęcy. Zmarł w Pałacu Namiestnikowskim w Warszawie w 1826 r., cztery lata przed wybuchem powstania listopadowego. Gdyby go dożył, zapewne uznałby je za niebezpieczny bunt przeciw prawowitemu władcy.

Karierę w Królestwie Kongresowym robił także gen. Wincenty Krasiński. Został dowódcą dywizji, a następnie generałem-adiutantem carskim i dowódcą korpusu rezerwowego. Rozwijał też karierę polityczną. Był posłem , od 1818 r. marszałkiem sejmu, a od 1825 senatorem wojewodą. W 1820 r. senat przyznał mu tytuł hrabiowski, a car nadał order Świętego Włodzimierza II klasy i dożywotnią godność senatora wojewody.

Gdy wybuchło powstanie listopadowe, Krasiński nie poparł, jak wówczas pisano, „rewolucji” i pozostał lojalny wobec Petersburga. 20 lipca 1831 r. sejm powstania listopadowego skreślił go za to z listy senatorów.

Po upadku insurekcji generał pełnił wysokie urzędy w administracji Królestwa. Od 1831 r. był członkiem Rady Państwa, w latach 1855-1856 członkiem Rady Administracyjnej, a po śmierci Iwana Paskiewicza czasowo pełnił obowiązki namiestnika Królestwa Polskiego. Zmarł w 1858 r. w Warszawie, a pochowany został w rodzinnym majątku w Opinogórze.

Społeczeństwo zapamiętało jego antypolską postawę w czasie i po powstaniu. - Jednym z przesłań książek Mariana Brandysa było, że historia pamięta i naród pamięta, więc lepiej być dobrym Polakiem niż zdrajcą, renegatem. Bo nawet po śmierci historia wymierzy sprawiedliwość zdrajcom - mówiła w wywiadzie o Marianie Brandysie krytyk literacka Lidia Burska.

Inną życiową drogę wybrał po 1815 r. gen. Dezydery Chłapowski. Osiadł w rodowej Turwi w Wielkopolsce, uporządkował majątek i rozpoczął - powiedzielibyśmy dziś - pracę organiczną. Podróżował do Anglii, by poznać nowoczesne sposoby gospodarowania na roli, a później wprowadzał je u siebie.

Wyszedł z długów, a jego majątek stał się niebawem jednym z najlepszych gospodarstw w Wielkim Księstwie Poznańskim. Generał wprowadził m.in. płodozmian zamiast trójpolówki, żelazny pług i wzbogacającą glebę koniczynę.

Gdy wybuchło powstanie, przedostał się do Królestwa i zgłosił do wojska. Dowodził brygadą, wziął udział w bitwie pod Grochowem, w której stanął na czele szarży kawalerii powstrzymującej rosyjską piechotę, potem uczestniczył w wyprawie na Litwie.

Po powstaniu spędził rok w pruskim więzieniu, gdzie napisał podręcznik „O rolnictwie”. Potem wrócił do gospodarstwa i działalności społecznej. Zmarł jako zasłużony ziemianin w 1879 r.

Pięciu generałów

- Okres, który opisał Brandys w swoim cyklu „Koniec świata szwoleżerów”, to czas pewnego przełomu. Kończy się jedna formacja ideowa - napoleończyków, regalistów, którzy jak walczą, to walczą legalnie pod jednym wodzem, a potem przechodzą do drugiego i jemu stają się wierni. Teraz do głosu zaczynają dochodzić idee romantyczne, insurekcyjne, spiskowe, które nie mieszczą się w głowie tym regalistom - mówiła we wspomnianym wywiadzie Lidia Burska.

Symbolem końca świata szwoleżerów może być los pięciu generałów, których zastrzelili na ulicach Warszawy podczas nocy listopadowej podchorążowie rozczarowani ich lojalistyczną postawą.

Polegli wtedy: Stanisław Trębicki, Maurycy Hauke, Stanisław Potocki, Ignacy Blumer i Tomasz Siemiątkowski. Wszyscy byli zasłużonymi uczestnikami walk niepodległościowych i wojen napoleońskich. Wszyscy byli przeciwni powstaniu i starali się zapobiec jego wybuchowi...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Bitwa pod Samosierrą. Koniec świata szwoleżerów - Dziennik Polski

Komentarze 2

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Z
Zbig
A generałów z napoleońskim życiorysem zginęło sześciu, a nie pięciu. I ten szósty, gen. Józef Nowicki dopiero jest symbolem końca świata szwoleżerów. Podchorążowie zastrzelili go przez pomyłkę, myśląc że to rosyjski gen. Lewicki.
K
Katarzyna
Heroiczna walka Polaków na wszystkich frontach swiata w różnych okresach historycznych nigdy nie przynosiła adekwatnych korzyści. Tak było I wówczas Napoleon Bonaparte dość szybko o tym zapomniał I dał wyraz tego w czasie podpisywania pokoju w Tylży. Rzeczypospolitej nie odbudował a powstało marionetkowe Ksiestwo Warszawskie będące zapleczem wyprawy 1812 roku na Rosję.
Dzisiejsza polityka historyczna jest mądrzejsza : najbardziej liczymy na siebie.
Wróć na i.pl Portal i.pl