Bitwa na łuku kurskim. Ostatnia niemiecka próba odzykania inicjatywy na froncie wschodnim

Paweł Stachnik
Czołgi Dywizji Totenkopf podczas bitwy na Łuku Kurskim
Czołgi Dywizji Totenkopf podczas bitwy na Łuku Kurskim fot. archiwum
23 sierpnia 1943. Dobiega końca bitwa pod Kurskiem. To ostatnia niemiecka próba odzyskania inicjatywy na froncie wschodnim. To także jedna z najważniejszych bitew II wojny światowej.

W 1943 r. niemieckie dowództwo zaczęło przygotowywać nową ofensywę przeciwko Armii Czerwonej. Jej celem miało być odebranie Rosjanom inicjatywy strategicznej na froncie wschodnim, którą Sowieci zyskali po bitwie pod Stalingradem. Plan przygotowywał szef sztabu niemieckiego Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych gen. Kurt Zeitzler.

Operacji nadano kryptonim „Zitadelle”, a miała ona polegać na likwidacji tzw. Łuku Kurskiego, zniszczenia znajdujących się tam jednostek sowieckich, a w przyszłości wyprowadzenia stamtąd uderzenia na Moskwę.

Odciąć i zniszczyć
Czym był Łuk Kurski? Otóż w wyniku sowieckiej ofensywy po Stalingradzie i wiosennej niemieckiej kontrofensywy feldmarszałka Mansteina w 1943 r. po walkach w rejonie Kurska i Charkowa na przebiegającym tam froncie pozostało wielkie wybrzuszenie skierowane w zachodnią stronę i wchodzące w głąb niemieckich pozycji.

Na północy zaczynało się koło miejscowości Małoarchangielsk, a na południu koło Biełgorodu. W środku wybrzuszenia znajdował się Kursk.

Niemiecki plan przewidywał wyprowadzenie dwóch zbieżnych ataków z północy i południa, które odcięłyby znajdujące się w wybrzuszeniu oddziały sowieckie i zniszczyły je w utworzonym w ten sposób kotle. Sukces operacji pozwoliłby zadać Sowietom wielkie straty, korzystnie wyprostować front, a przede wszystkim odzyskać inicjatywę strategiczną na tym obszarze działań wojennych.

Nie bez znaczenia było też przywrócenie wiary w zwycięskie możliwości Wehrmachtu, mocno nadwerężone po klęsce pod Stalingradem. Operacja „Cytadela” miała zostać przeprowadzona na wielką skalę. Pod Kurskiem Niemcy zamierzali wykorzystać dwie trzecie wszystkich sił pancernych, jakie mieli na froncie wschodnim.

Od południa na północ w kierunku Kurska uderzyć miała 4. Armia Pancerna i Grupa Armijna Kempf. Liczyły one sześć dywizji pancernych, pięć dywizji grenadierów pancernych i 10 dywizji piechoty. Od północy miała z kolei atakować 9. Armia licząca osiem dywizji pancernych, jedną dywizję grenadierów pancernych i siedem dywizji piechoty. W sumie na Łuk Kurski miało nacierać 900 tys. niemieckich żołnierzy i ponad 2 tys. czołgów i dział samobieżnych.

Mapa bitwy na łuku kurskim
Mapa bitwy na łuku kurskim domena publiczna/wikipedia

Plan został przyjęty przez Hitlera i skierowany do realizacji. Jednak część dowódców uznała, że jest on zbyt ryzykowny. Niemiecki wywiad donosił, że Rosjanie na obu kierunkach przyszłego uderzenia przygotowali głęboką i rozbudowaną obronę, zgromadzili też odpowiednie siły. Jednym z przeciwników operacji był twórca niemieckiej doktryny pancernej gen. Heinz Guderian, który argumentował, że atak na tak umocnione pozycje będzie się wiązał z dużymi stratami.

Po drugie zaś, nowy niemiecki czołg Panther, z którym Hitler wiązał wielkie nadzieje, nie był jeszcze konstrukcją skończoną, więc wysyłanie go do walki wiąże się z dużym ryzykiem. Hitler był jednak głuchy na te uwagi i uparcie dążył do bitwy, która miała doprowadzić do upragnionego odzyskania inicjatywy przez Wehrmacht.

Natarcie słabnie
Sowieci dzięki wysoko posadowionemu w niemieckim dowództwie agentowi (jego tożsamość do dziś nie została ujawniona) oraz przekazanym przez Brytyjczyków informacjom uzyskanym z dekryptażu radiodepesz, odpowiednio wcześnie poznali założenia Operacji „Cytadela” i odpowiednio się do niej przygotowali.
Na kierunkach przyszłych uderzeń wybudowano wiele pasów umocnień, położono tysiące min, ściągnięto nowe jednostki, które bogato wyposażono w broń przeciwpancerną. Przygotowano też oddziały czołgowe mające przeprowadzać kontrataki.

Niemieckie uderzenie miało ruszyć 5 lipca o godz. 3 rano. Znający termin Sowieci chwilę wcześniej obłożyli pozycje wyjściowe nieprzyjaciela huraganowym ogniem artylerii zadając mu straty i opóźniając atak. Mimo to niemieckie jednostki ruszyły naprzód i przebiły się przez pierwszą linię sowieckiej obrony na głębokość 10-20 km.

Warunki natarcia były ciężkie. Padający poprzedniej nocy deszcz uczynił z wielu miejsc grzęzawiska, w których utknęły czołgi i działa samobieżne. Piechota musiała w zaciętych walkach zdobywać umocnione linie i punkty oporu. Sowieci co jakiś czas wyprowadzali kontrataki. Niemieckie natarcie posuwało się jednak naprzód.

Podczas kolejnych dni niemieckie dywizje pancerne i dywizje grenadierów mozolnie przełamywały sowiecką obronę, niszcząc bunkry, okopy i stanowiska ogniowe, walcząc też z czołgami i działami. Do niszczenia czołgów użyto samolotów Stuka, na których zamontowano działka kal. 57 mm.

W miarę upływu czasu jasne stawało się jednak, że sowiecka obrona tężeje, a niemieckie siły słabną. Impet natarcia - i tak dość wolny - zmniejszył się, Sowieci zaś wprowadzali do walki kolejne odwody.

Największa bitwa
11 lipca doszło do wielkiej bitwy pancernej koło miejscowości Prochorowka. Jest ona określana jako największe starcie pancerne II wojny światowej, a niekiedy nawet jako nawiększa bitwa pancerna w dziejach świata.

Nacierały tam na siebie duże masy czołgów - dywizje i brygady, a starcia przemieniały się potem w pojedynki indywidualnych maszyn walczących na krótkim dystansie. W bitwie żadna ze stron nie osiągnęła swoich celów. Sowiecki kontratak został powstrzymany, a Rosjanie zmuszeni do przejścia do obrony. Niemieckie uderzenie nie przełamało zaś linii obronnych, a możliwości ofensywne Wehrmachtu wyczerpały się.

13 lipca Hitler na naradzie z feldmarszałkami Mansteinem i von Klugem w Wilczym Szańcu wydał rozkaz przerwania Operacji „Cytadela”. Skłoniły go do tego duże straty poniesione przez nacierające oddziały, brak możliwości pełnego ich uzupełnienia oraz wiadomość o lądowaniu aliantów na Sycylii. Choć feldmarszałek Manstein był przeciwny przerywaniu natarcia i uważał, że Sowieci sięgają po ostatnie rezerwy, 15 lipca niemieckie jednostki dostały rozkaz powrotu na pozycje wyjściowe.

To był koniec niemieckiego natarcia i koniec marzeń o odzyskaniu strategicznej inicjatywy.

Po wstrzymaniu niemieckiego natarcia pod Kurskiem inicjatywę na dobre przechwycili Sowieci. 3 sierpnia ruszyła wielka ofensywa na Biełgorod i Charków. Przez 21 dni front na szerokości 300-400 km przesunął się 140 km na zachód. Niemcy przypuszczali kontrataki, ale kończyły się one fiaskiem. 23 sierpnia wojska sowieckie po ciężkich walkach wyzwoliły Charków.

Strategiczna wygrana
Według ustaleń rosyjskich historyków straty Armii Czerwonej podczas całej bitwy na Łuku Kurskim, tj. od 5 lipca do 23 sierpnia, wyniosły 254 470 zabitych lub zaginionych i 608 833 rannych lub chorych. Utracono 6064 czołgów.

Z kolei straty niemieckie oszacowano na 245 tys. żołnierzy, w tym 57,7 tys. bezpowrotnie utraconych. Niemcy stracili 1300 czołgów. Jak więc widać, Sowieci ponieśli w bitwie większe straty, ale strategicznie była ona dla nich wygrana, bo udało im się zatrzymać i odepchnąć Niemców.

- Kursk był bez wątpienia jedną z przełomowych bitew II wojny światowej. Była to największa bitwa pancerna tego konfliktu (być może największa bitwa pancerna w historii świata), był to też ostatni wielki niemiecki atak i próba przejęcia inicjatywy na skalę strategiczną.

Bitwa miała niebagatelny wpływ na dalsze losy wojny na froncie wschodnim. Niemcom nie udało się już nigdy odzyskać tam dominującej roli, jaką mieli w latach 1941-1943. Od tego momentu mniej lub bardziej, ale zawsze byli w defensywie - mówi dr Jan Szkudliński, historyk wojskowości z Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.
- Od Kurska działania niemieckie były już tylko odpowiedzią na inicjatywy rosyjskie, a ich ofensywy miały znacznie mniejszą skalę i praktycznie zerowe szanse na zmianę sytuacji w szerszym wymiarze militarnym - dodaje.

Pokonać Anglię!

Bitwa na Łuku Kurskim to niejedyne wielkie starcie II wojny światowej, o którym można powiedzieć, że było przełomowe dla losów tego konfliktu. Do kategorii tej zaliczyć można na pewno bitwę o Anglię trwającą od lipca 1940 r. do maja 1941 r. Niemcy podjęli wtedy ambitny plan zniszczenia brytyjskiego lotnictwa, przemysłu i żeglugi oraz osłabienia morale brytyjskiego społeczeństwa, tak aby zmusić imperium do kapitulacji lub chociaż podpisania pokoju.

Od lata 1940 r. Luftwaffe organizowała zmasowane naloty na Anglię, bombardując lotniska, zakłady przemysłowe, miasta i porty. Opór stawiały jej siły lotnicze RAF wspomagane przez lotników m.in. z Kanady, RPA, Australii, Nowej Zelandii, Polski i Czechosłowacji.

- Pod względem materialnym Niemcy nie mieli szans wygrania. Nie tylko dlatego, że brytyjska produkcja samolotów była większa niż to, co Luftwaffe była w stanie zniszczyć, ale także dlatego, że każdy niemiecki samolot zestrzelony nad Wielką Brytanią oznaczał stratę całej załogi.

Nawet bowiem, gdy zestrzeleni lotnicy przeżyli, to trafiali do niewoli. Tymczasem zestrzelony lotnik brytyjski mógł wyskoczyć ze spadochronem, a już następnego dnia siedzieć w kokpicie nowego samolotu i ruszać do walki - wyjaśnia dr Szkudliński.

O ile powietrzna bitwa o Anglię była pierwszą dużą porażką Hitlera w II wojnie światowej, to pierwszą jego dużą klęską lądową w starciach z aliantami zachodnimi była bitwa pod El Alamein w Afryce Północnej.

Dzięki umiejętnemu dowodzeniu Bernarda L. Montgomery’ego 8. armia brytyjska zmusiła do odwrotu odnoszący dotychczas błyskotliwe sukcesy Afrika Korps gen. Erwina Rommla i siły włoskie.

Rommlowi nigdy nie udało się już odzyskać inicjatywy w Afryce, musiał też porzucić plany o zdobyciu Egiptu, zajęciu pól naftowych Iraku i połączeniu się z wojskami niemieckimi na Kaukazie.

Skala i znaczenie obydwu wyżej wymienionych bitew bledną wobec innej przełomowej operacji II wojny światowej - lądowania w Normandii.

6 czerwca 1944 r. we Francji wylądowało 156 tys. amerykańskich, brytyjskich i kanadyjskich żołnierzy, którzy rozpoczęli walkę o opanowanie plaż, a tym samym otwarcie drugiego frontu. A działania na nim miały doprowadzić do pokonania Niemiec i zakończenia wojny.

Ważne były kampanie
- Nowoczesne państwa są tak dużymi strukturami, że utrata przez nich armii w jakiejś jednej bitwie nie oznacza już klęski w całej wojnie. Jeszcze w czasach napoleońskich, gdy armia polowa została pobita, to szybkie wystawienie nowej było praktycznie niemożliwe.

Podczas II wojny światowej najważniejsze były całe kampanie, trwające czasami wiele miesięcy czy nawet kilka lat. W ich trakcie dochodziło do dających się wyodrębnić starć, nazywanych tradycyjnie „bitwami”, ale nawet te niekiedy ciągnęły się przez kilka miesięcy, w odróżnieniu od starć z przeszłości, które trwały od wschodu do zachodu słońca.

Dopiero skumulowany wynik tych nowych, wielkich „bitew” decyduje o ostatecznym wyniku wojny - podsumowuje dr Szkudliński.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Bitwa na łuku kurskim. Ostatnia niemiecka próba odzykania inicjatywy na froncie wschodnim - Dziennik Polski

Wróć na i.pl Portal i.pl