Białystok. Ruszył proces w sprawie zabójstwa starszej mieszkanki Hajnówki w 1996 roku (zdjęcia)

Izabela Krzewska
Izabela Krzewska
Oskarżonemu grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności
Oskarżonemu grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności Wojciech Wojtkielewicz
Oskarżony Dariusz K. nie przyznaje się do winy. Odmówił składania wyjaśnień. - Nie zabiłem Stanisławy Z. i nie wiem, kto mógłby to zrobić - oświadczył w śledztwie. - Nie znałem pokrzywdzonej, nigdy u niej nie byłem.

73-latka została napadnięta, pobita i uduszona we własnym domu na obrzeżach Hajnówki. Było to 1 kwietnia 1996 roku. Zwłoki znalazła córka kobiety.

- Poszłam do mamy po pracy. Weszłam do domu około 15. Było ciemno. Zapaliłam światło. Wtedy zobaczyłam mamę. Leżała na podłodze przy drzwiach. Była przykryta kołdrą. Miała ręce i nogi związane jakimś kablem. Od razu wiedziałam, że nie żyje - relacjonuje pani Jolanta. Na wspomnienie tych wydarzeń sprzed lat, wciąż ciężko opanować jej głos.

Ofiara opiekowała się 11-letnią prawnuczką, której mama pracowała w Niemczech. Na szczęście w chwili napadu, dziewczynka była w szkole, a potem u dziadków. Rodzina wciąż zachodzi w głowę, dlaczego ktoś chciałby skrzywdzić seniorkę. Kobieta cieszyła się dobrą opinią wśród sąsiadów. Nie miała wrogów.

- Mama w "czworakach" miała pokój z kuchnią: ani wody, ani nic. Jakie to pieniądze, jakie bogactwo? Co tu kraść? - pyta córka zmarłej pani Stanisławy.

Czytaj też: Bielsk Podlaski. Mąż oskarżony o zabójstwo żony sprzed 8 lat. Utrzymywał, że kobieta wyjechała za granicę

Śledczy od początku podejrzewali motyw rabunkowy. Pokrzywdzona uchodziła za osobę majętną, bo miała rodzinę za granicą. W Niemczech pracowały dwie wnuczki.

- Pracowałam u rolnika przy kwiatach. Przyjeżdżałam do Hajnówki na 2-3 tygodnie. Zawsze jak wracałam, to przywoziłam coś babci - zeznawała w sądzie 44-latka.

Jednym z prezentów była buteleczka perfum za kilka marek, z limitowanej edycji wypuszczonej na rynek niemiecki. Prócz portfela z nieustaloną kwota gotówki, z domu ofiary zniknęły właśnie tylko te perfumy. Zostało jedynie opakowanie.

Już w 1996 roku perfumy znaleziono w domu oskarżonego dziś Dariusza K., który zapach podarował swojej ówczesnej partnerce. Kilkadziesiąt lat temu mieszkaniec Hajnówki twierdził, że nie wie, jak się tam znalazły. Nie wykluczał, że zostały mu podrzucone. Do jego domu przychodziło mnóstwo znajomych, parę dni po zabójstwie miało zaś u niego miejsce włamanie.

- Nie wiem, kto mógł podrzucić mi to świństwo, to znaczy perfumy. Włamanie nie było upozorowane przeze mnie - zarzekał się Dariusz K. przesłuchany już 2019 roku. Mężczyzna był już wcześniej podejrzany o udział w zabójstwie, ale śledztwo w 1996 roku umorzono z powodu niewykrycia sprawcy. A właściwie sprawców, bo prokuratura jest przekonana, że rabusiów było co najmniej dwóch. Drugi nie został dotąd ustalony.

Ale co do udziału Dariusza K. w zbrodni, śledczy nie mają wątpliwości. Do sprawy, która nie dawała im spokoju przez dekady, wrócili policjanci z tzw. Archiwum X i kryminalnymi z komendy w Hajnówce. Dzięki rozwojowi technik kryminalistycznych udało się powiązać ślady DNA zabezpieczone na miejscu zabójstwa z oskarżonym K. Okazało się, że w domu pani Stanisławy była jego krew. Tymczasem oskarżony konsekwentnie nie przyznaje się do winy.

- Nie znałem pokrzywdzonej Stanisławy Z. Nigdy nie widziałem jej na oczy, nie wiedziałem, gdzie mieszkała - mówił w śledztwie.

Zobacz także: Sąd Najwyższy uwzględnił kasację obrońców. Sprawa brutalnego zabójstwa 27-latki wraca do ponownego rozpoznania (zdjęcia)

2 września przed Sądem Okręgowym w Białymstoku ruszył proces w tej sprawie. 57-letni Dariusz K. odmówił składania wyjaśnień. Odpowiadał tylko na pytania obrońcy. Te koncentrowały się na relacjach z konkubiną, z którą oskarżony mieszkał w okresie, kiedy doszło do zabójstwa (i która znalazła perfumy w regale), a także temperamencie psów, które miały bronić jego posesji. Oskarżony twierdzi, że były łagodne. Odwiedzający go znajomi (jak wynika z zeznań), że agresywne. Można przypuszczać, że służyć to ma skonstruowaniu linii obrony o włamaniu i podrzuceniu flakonika do domu oskarżonego.

Gdy doszło do zabójstwa miał 32 lata. Były kierowca autobusu, w ostatnim czasie bezrobotnym. Utrzymywał się z prac dorywczych, także za granicą. W 1995 r. był karany za przestępstwa przeciwko mieniu. Potem nigdy więcej nie popadł w konflikt z prawem.

Po 2000 r. wyprowadził się z Hajnówki, bo - jak twierdzi - nie było tam pracy. Mieszkał w Białymstoku, ostatnio Wasilkowie. Zerwał kontakty z kolegami, którzy mieli kryminalną przeszłość. Jeździł jako kierowca w firmie transportowej. Został zatrzymany 24 grudnia ubiegłego roku w okolicy Moniek, gdy wracał do domu. Mężczyzna trafił do aresztu, gdzie przebywa do dziś.

Za zabójstwo połączone z rozbojem grozi mu co najmniej 12 lat więzienia, a nawet dożywocie.

Rodzina zmarłej Stanisławy Z., już traciła nadzieję, że kiedykolwiek sprawca poniesie karę.

- Nie znam tego człowieka. Pierwszy raz go widzę. Jeśli jednak zamordował moją matkę, mam nadzieję, że do końca życia nie wyjdzie z więzienia - przyznaje córka ofiary.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Białystok. Ruszył proces w sprawie zabójstwa starszej mieszkanki Hajnówki w 1996 roku (zdjęcia) - Gazeta Współczesna

Wróć na i.pl Portal i.pl