Białoruś. Dziecko ZSRR rozdarte między Wschodem a Zachodem

Alona Szabunia
fot. 123rf
Moskwa nie odpuszcza Białorusi, stosując kolejne naciski. Teraz wstrzymała dostawy ropy. Oficjalnie chodzi o spór między Rosją a Białorusią w sprawie cen za surowce energetyczne, za nim stoi jednak dążenie Rosji do tego, żeby (jeszcze bardziej) podporządkować sobie Mińsk. Patrioci białoruscy życzyliby sobie większej integracji z Zachodem, jednak Białorusi do Europy wciąż daleko, co pokazuje książka „Ojczyzna dobrej jakości. Reportaże z Białorusi”. Drukujemy fragment jednego z zawartych w książce reportaży - z białoruskiego Witebska.

Aniela wysiadła z pociągu relacji Warszawa-Moskwa na dworcu w Witebsku. Przewodnik Wład wyszedł jej na spotkanie. Aniela poprosiła o pokazanie jej, gdzie jest toaleta, bo chciała doprowadzić się do porządku.

Szybko tego pożałowała.

Ledwo powstrzymując torsje, wypadła stamtąd, zapomniawszy, po co weszła… No i te zapachy! Starała się skupić na opowieści Włada.

Białoruscy patrioci chcą integracji z Zachodem, ale ten postsowiecki kraj wciąż nie bardzo przypomina Europę

***

Trasa była wcześniej zaplanowana - to nie jest duże miasto, w ciągu czterdziestu minut można podskoczyć z jednego końca na drugi. Zdecydowali, że na początek po prostu przejdą się po nim, zwłaszcza że z dworca do centrum piechotą dociera się w mniej więcej dziesięć minut.

Już z mostu na Dźwinie Aniela dostrzegła ogromny pomnik kilku postaci.

- O, to pewnie jakiś stary pomnik bohaterów Witebska?

Wład uśmiechnął się, a z wyrazu jego twarzy Aniela wywnioskowała, że nie zgadła.

- Ta strukturalna kompozycja nosi tytuł Książę Aleksander Newski z żoną, księżną witebską Aleksandrą i synem Wasilijem. Pomnik przedstawia rodzinę XIII-wiecznego księcia Aleksandra Newskiego, czczonego przez rosyjską Cerkiew prawosławną; nie miał on nic wspólnego z Witebskiem poza tym, że na jego upamiętnienie wydano z budżetu państwowego sto dziewięćdziesiąt tysięcy dolarów. Mieszkańcy Witebska, którzy cenią swoje miasto, historycy i archeolodzy, którzy znają jego historię, byli kategorycznie przeciwni stawianiu tu pomnika rosyjskiego księcia.

- Ale jeśli mieszkańcy byli przeciwni wzniesieniu tego pomnika, do tego za pieniądze podatników, to dlaczego go postawiono?

- Władze Witebska miały swoje zdanie na ten temat, a dokładniej, jak podają zaufane źródła, nie tyle zdanie, co usilne rekomendacje z Kremla. Pomnik Newskiego jest odpowiedzią na to, że wcześniej postawiono pomnik wielkiego księcia litewskiego i księcia witebskiego Olgierda. A wszystko, co jest związane z historią Białorusi, bardzo drażni kremlowskich propagandystów. Ludzie nazywali to „wojną pomników”.

Historyk Aleksander Krawcewicz też uważa, że Newski nie ma żadnego związku z białoruskimi ziemiami.

A to, że jego pomnik pojawił się w Witebsku, świadczy o początku „rosyjskiego świata”: - Ostatnie dziesięciolecia na Białorusi to konkurencja i walka w kręgach urzędniczych. Są dwa fronty: narodowy, patriotyczny i ten drugi - rosyjski. W Rosji śledzi się wszystko, co dzieje się na Białorusi, i alergicznie reaguje na każdy szyld i ogłoszenie w języku białoruskim - to słowa historyka.

***

- Mieszkańcy miasta od początku nazywali pomnik: „Zabrali Kolę od mamy” - dodaje Wład.

- Nie rozumiem, kogo od kogo zabrali? Co to znaczy? - zmieszała się Aniela.

- Mieszkańcy dostrzegli w tej kompozycji odzwierciedlenie sytuacji w rodzinie prezydenta Białorusi. Pojawił się u niego trzeci syn, Kola. Oficjalnie nikt nigdy nie mówił, kim jest jego matka. Jednak z całą pewnością wiadomo, że nie jest nią żona Aleksandra Łukaszenki. Krążyła informacja, że matka Koli była zaciętym wrogiem prezydenta. Mówi się, że on zabrał syna, a ją umieścił w szpitalu psychiatrycznym. Kompozycja pomnika wyraźnie przedstawia scenę, jakby mężczyzna zabrał matce syna, a Kola, syn Łukaszenki, był w tym czasie mniej więcej w takim wieku, na jaki wygląda chłopiec z brązu.

***

Kobieta w średnim wieku, spacerująca po placu Tysiąclecia z wnukiem, przyłączyła się do rozmowy Anieli i Włada:

- Dla umocnienia rodziny miejscowi urzędnicy mogliby zrobić o wiele więcej. Na przykład w nowej mikrodzielnicy Bilewo mieszka już 40 tysięcy osób, wśród nich 10 tysięcy dzieci. W szkole uczy się około dwóch tysięcy dzieci na dwie zmiany, a do dwóch przedszkoli chodzi nieco ponad 500. Reszta musi dojeżdżać do szkół i przedszkoli w innych dzielnicach Witebska. Nie zorganizowano specjalnych autobusów, więc dzieci korzystają z przepełnionej komunikacji miejskiej; zimą marzną na przystankach. Gdybym to ja decydowała, jak i na co wydać pieniądze podatników, w nowych mikrodzielnicach budowałabym przedszkola i szkoły. W Bilewie zaczęto budować drugą szkołę, ale doszło do tragedii! Wykopali dół pod szkołę, postawili płot z trzech sztachetek, no i tak zostawili - ani ochrony, ani stróża, nikogo nie było na budowie. Zaczęło się lato, a dzieci w Bilewie dużo; nie każda rodzina może sobie pozwolić, by wysłać dziecko na obóz - kolonie są drogie. A dzieci przecież i same z siebie bawią się na podwórkach. Wiadomo też, że najciekawiej jest tam, gdzie się coś dzieje. I ciągnęło je na tę budowę, szczególnie chłopców. Było wtedy deszczowo, doły zalewało, choć i bez tego w Bilewie jest bardzo wilgotno, miejsce jest bagniste. No i te dzieci bawiły się niedaleko od tych wykopanych dołów, aż jeden sześcioletni chłopczyk wpadł do jednego. Rodzina szukała chłopca, włączyły się służby specjalne, po jakimś czasie znaleziono ciało - utonął.

Nie wiem, jak można przetrwać takie nieszczęście. Po tej tragedii budowlańcy zakopali dół. A po mniej więcej trzech miesiącach budowę rozpoczęto na nowo, w tym samym miejscu, i znów wykopano doły. Tylko teraz już za płotem.

Aktywiści miejscy z inicjatywy Witebsk - Nasze Miasto zwrócili się do Miejskiego i Obwodowego Komitetu Wykonawczego, żeby wyjaśniono, jak można tak marnować pieniądze: „wykopali, zakopali, wykopali”. Odpowiedziano, że na prace te nie zostały wydane pieniądze budżetowe. Może Marsjanie zrzucili się na to, a potem wykopywali i zakopywali doły?

Dziś budowa drugiej szkoły w Bilewie idzie pełną parą; władze obiecują, że bilewskie dzieci rozpoczną w niej edukację 1 września 2020 roku.

***

- My dobrze znamy te wszystkie ich obietnice, nic dodawać nie trzeba - włączyła się do rozmowy druga kobieta, na oko sześćdziesięcioletnia. - Najbardziej jaskrawym przykładem jest budowa polikliniki w tej samej mikrodzielnicy Bilewo, o której pani opowiadała. Był tu u nas gubernator obwodu witebskiego Aleksandr Kosiniec, z zawodu lekarz; wiele osób pokładało w nim nadzieje, licząc, że za jego rządów więcej uwagi poświęci się służbie zdrowia. Ale wkrótce zaczęto go nazywać „jeźdźcem bez głowy”. I nie bez powodu. O jego dziwactwach można by długo opowiadać, ale nie chcę was zmęczyć, więc podam tylko kilka przykładów.

W 2010 roku ten właśnie Aleksandr Kosiniec umieścił symboliczną kapsułkę (miejscowi cieszyli się, że nie bombę!) w miejscu, gdzie zamierzał zbudować zakład opieki zdrowotnej. Obiecywano poliklinikę dla dorosłych i dzieci, oddział ginekologii, przychodnię stomatologiczną. Zgodnie z rozporządzeniem gubernatora obiekt ten miał być „oddany pod klucz” równo po dwóch latach - do 1 października 2012 roku - szybko ogłoszono jednak, że jego budowa zacznie się dopiero w pierwszej połowie 2015 roku. A potem powiedziano, że nie będzie polikliniki w Bilewie, bo nie ma pieniędzy. W grudniu 2016 roku otworzono tylko ambulatorium dla dorosłych, w którym przyjmują jedynie interniści. Dla mieszkańców ogromnej mikrodzielnicy to absolutnie za mało.

W tym samym czasie, w 2017 r., w Witebsku na samą fontannę i urządzenie parku Frunzego wydano ponad milion dolarów. Po co? Nie wiem. Fontanna raz działa, raz nie, a przez ten krótki czas już kilka razy była remontowana, oczywiście za pieniądze z budżetu. Jakby budowlańcy specjalnie robili wszystko źle, żeby potem można było zarabiać na remontach tych samych obiektów. Regułą jest, że naprawia się drogi i chodniki tam, gdzie wszystko jest w porządku, są natomiast w Witebsku ulice, gdzie nie było asfaltu od czasu powstania miasta.

- Naprawdę coś takiego jest możliwe? Na pierwszy rzut oka Witebsk sprawia wrażenie dość zadbanego i ładnego - nie dowierzała Aniela.

* Tytuł i skróty rozdziału „O czym milczą pamiętniki (a tak chciałoby się opowiedzieć)” pochodzą od redakcji.

* Autorka reportażu, Alona Szabunia, to białoruska dziennikarka, współpracuje m.in. z opozycyjnym „Biełsatem”. Miesiąc temu witebska milicja oskarżyła ją w sprawie materiału o bojkocie wyborczym we wsi Szewina pod Witebskiem.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Białoruś. Dziecko ZSRR rozdarte między Wschodem a Zachodem - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl