Beata z Poznania zaginęła bez śladu, będąc w ciąży. Po 16 latach nie rozwiązano zagadki jej zniknięcia. Tajemnicę do grobu zabrał jej mąż?

Norbert Kowalski
Norbert Kowalski
Beata Kotwicka zaginęła już ponad 16 lat temu. Czy jej mąż miał z tym coś wspólnego? Tego już prawdopodobnie się nie dowiemy
Beata Kotwicka zaginęła już ponad 16 lat temu. Czy jej mąż miał z tym coś wspólnego? Tego już prawdopodobnie się nie dowiemy archiwum
Tą historią na początku 2004 roku żył cały Poznań. Wtedy to 28-letnia Beata Kotwicka zniknęła bez śladu, kiedy była w czwartym miesiącu ciąży. Chociaż do poszukiwań zaangażowana była policja, prywatny detektyw a nawet jasnowidz, to do dziś nie udało się ustalić, co się stało. Głównym podejrzewanym szybko stał się mąż Beaty, lecz nigdy nie udało się znaleźć na niego żadnych dowodów. O tym, co naprawdę wydarzyło się w lutym 2004 roku, możemy się już nie dowiedzieć. W 2011 roku mąż Beaty popełnił samobójstwo i prawdopodobnie zabrał tajemnicę do grobu.

– Wszystko jednoznacznie wskazywało na niego, zwłaszcza, że Rafał nie lubił dzieci. Wydaje mi się, że ta radosna dla wszystkich informacja, że Beata jest w ciąży, spowodowała, że on zaczął coś myśleć. Nie ma żadnych namacalnych dowodów, że Beata nie żyje, ale są poszlaki. Chociaż wiele wskazywało na taką wersję zdarzeń, to nic nie można było mu zrobić. Rafał strasznie się kontrolował – wspomina wydarzenia sprzed lat Maciej Szuba, były komendant miejski policji w Poznaniu, a obecnie prywatny detektyw, który był zaangażowany w poszukiwania Beaty Kotwickiej.

Zaginięcie bez śladu

- W życiu nam się układało. Teraz czekaliśmy na dziecko. Wszystko zmieniło się w środę 18 lutego (2004 roku – dod. red.) - tak mówił Rafał, mąż Beaty tuż po zaginięciu swojej żony.

Zobacz też:

W dniu zaginięcia Beata miała pracować. Wraz z mężem prowadziła bowiem biuro nieruchomości. Przed godz. 15 miał do niej zadzwonić telefon. - Żona ubrała się i wyszła. Więcej nikt jej nie widział. Powiedziała mi jedynie, że musi iść na pilne spotkanie z klientem, który chce sprzedać mieszkanie. Często tak się działo. W naszej pracy jest bardzo duża konkurencja. Nie ma czasu na sprawdzanie wszystkich danych. Jak my się nie spotkamy się szybko z klientem, to przejmie go inna firma – opowiadał w 2004 roku Rafał.

Kobieta miała rzekomo pojechać na os. Lecha, gdzie umówiła się z klientem. Czy tak się stało, tego nie wiadomo. Mąż 28-latki zgłosił zaginięcie na policji, a jednocześnie wynajął do poszukiwań biuro detektywistyczne Macieja Szuby. Wraz z detektywami przygotował i wydrukował blisko 1000 plakatów ze zdjęciem żony oraz telefonem kontaktowym. Zapowiedział też, że osoba, która pomoże w jej odnalezieniu, otrzyma 30 tys. zł nagrody. Informacje o tej treści rozwieszone zostały na kilku osiedlach. Wyglądało na to, że faktycznie zależy mu na odnalezieniu żony.

W ostatnich latach w Wielkopolsce nie brakowało spraw kryminalnych, o których dużo się mówiło.Mieszkańcy Wielkopolski byli poruszeni zaginięciem Ewy Tylman, zdruzgotani po wybuchu kamienicy na Dębcu czy zszokowani po tragicznych wypadkach spowodowanych przez młodych kierowców, w których ginęli ludzie. Nie obyło się też bez brutalnych zabójstw, długoletnich procesów oraz wyroków skazujących prawników czy komorników. Sprawdź, czy pamiętasz najgłośniejsze sprawy kryminalne z ostatnich lat.Przejdź dalej --->

Najgłośniejsze sprawy kryminalne w Wielkopolsce. Nie tylko ś...

– Zgłosiła się do mnie rodzina. Formalnie wynajął mnie mąż Beaty, ale to był nacisk jej ojca, Wiesława Kotwickiego. To on był właśnie osobą, która napędzała to wszystko – wspomina Maciej Szuba.

Policja i detektyw dość szybko wykluczyli wersję, by Beata sama uciekła. – Tak naprawdę nie miała żadnego powodu, żeby np. uciec, zwłaszcza, że była w ciąży. Kobieta w ciąży i nie daje znaku życia? - zauważa Maciej Szuba.

Pod uwagę brana była za to możliwość porwania i uprowadzenia dla okupu. Jednak po kilkunastu dniach bez żądania żadnego okupu, także i ta wersja przestała być aktualna. Początkowo nie wykluczano także, że kobieta padła ofiarą lubieżnika Piotra M. (ps. Pirania), którego niedługo później zatrzymała policja. Jednak i ten trop okazał się błędny.

Kryminalny Poznań z lat 90. nadal kryje wiele zagadek. Oprócz głośnych, wyjaśnionych zabójstw, były też niewyjaśnione zbrodnie i tajemnicze porwania. Przedstawiamy 10 różnych historii z lat 90., które wydarzyły się w Poznaniu i okolicach. Część zbrodni doczekała się finału w sądzie, ale w niektórych sprawach do dzisiaj nie ustalono, co stało się z ciałami zamordowanych osób lub wyjaśniono tylko niektóre wątki. Czytaj więcej na kolejnych slajdach --->

Głośne zabójstwa, niewyjaśnione zbrodnie i tajemnicze znikni...

Oprócz tego, rozważana była także możliwość utonięcia kobiety w Warcie, która znajdowała się niedaleko jej miejsca zamieszkania. Z tego powodu funkcjonariusze przeszukiwali nie tylko tereny w pobliżu rzeki, ale także samą Wartę. Przeszukiwane były nawet studzienki kanalizacyjne i piwnice bloków, by upewnić się, że nikt tam nie ukrył ciała Beaty. Wtedy funkcjonariusze już coraz bardziej zdawali sobie sprawę z faktu, że 28-latka najprawdopodobniej nie żyje.

Mąż Beaty przyczynił się do jej zniknięcia?

W ciągu kolejnych tygodni oraz miesięcy wśród policjantów, a także detektywa Szuby i ojca Beaty, coraz bardziej narastało podejrzenie, że z zaginięciem 28-latki może być powiązany jej mąż.

- On jej nie kochał, nie chciał także być ojcem. Zawsze mówił, że o dzieciach można pomyśleć koło czterdziestki, dopiero jak się dobrze ustawi w życiu – mówił nam w 2005 roku Wiesław Kotwicki.

Sprawdź też:

Wiele zastrzeżeń dotyczyło drobiazgów. Bliscy zaginionej dziwili się, że chociaż małżonkowie wspólnie pracowali, to Rafał nie zapytał się, z jakim klientem umówiła się jego żona. Bliscy powątpiewali też, by wyszła w spodniach, które jej mąż podał w rysopisie poszukiwawczym. Tydzień wcześniej Beata mówiła im, że już się w nie nie mieści z powodu ciąży.

Co więcej, dane od operatora sieci komórkowej, z której korzystała Beata, wskazywały, że nie opuściła ona rejonu, w którym mieszkała. Ponadto, w ciągu ostatnich godzin przed zaginięciem nie rozmawiała ze swojej komórki z nikim, kto mógłby to wiarygodnie potwierdzić.

Sprawdź też:

Coraz większe wątpliwości budziło także zachowanie Rafała. - Tak precyzyjnego człowieka nie spotkałem w całej swojej karierze. Kiedy stawiano mu trudne pytania, to nie było tak, że nie udzielał odpowiedzi. On odpowiadał, ale tak, że jego wersję ewentualnie mogłaby potwierdzić tylko Beata, a jej między nami już nie było – wspomina Maciej Szuba.

I dodaje: – Dlatego oficjalnie wszystko trzeba było przyjmować na jego korzyść. Ale wszyscy, którzy uczestniczyli w tej akcji, z policją na czele, byliśmy przekonani, że on maczał w tym ręce. Nawet „grzebałem” już w jego dzieciństwie i jeździłem w rejony jego dzieciństwa. To były doskonałe tereny, jeśli ktoś je zna, na ukrycie zwłok. Ale kilkumiesięczna penetracja nie przyniosła żadnych rezultatów.

Zobacz też:

Prywatny detektyw pamięta także, jak pewnego razu, wynajęty do pomocy w poszukiwaniach jasnowidz Krzysztof Jackowski, powiedział wprost do męża Beaty, że to on zabił 28-latkę.

– Takich rzeczy nie mówi się, nie mając nic, zaś Jackowski był przekonany, że autorytet jasnowidza zadziała tak, że mąż się ugnie i przyzna. A to nie był tego typu człowiek. On się wystraszył tylko w jednej sytuacji, kiedy nasi technicy odkryli, że w łazience były ślady krwi. Ale to były tak śladowe ilości, że nie mieliśmy tego jak zabezpieczyć do badań. Mimo tego wtedy się poważnie przestraszył, wynajął od razu adwokata – opowiada Maciej Szuba.

Ponadto dodaje, że mąż Beaty tłumaczył to faktem, że 28-latka miała obfity krwotok z nosa, po którym posprzątał. – Ale on tam bez przerwy sprzątał. Kiedy wchodziło się do mieszkania, za każdym razem czuliśmy detergenty. On to pucował tak, że aż w głowie się nie mieści – mówi Maciej Szuba.

Sam Rafał, dopóki żył, zaprzeczał zarzutom o udział w zaginięciu żony, o których mówiła rodzina 28-latki. - To jakieś kosmiczne bzdury. Gdybym był złośliwy, to powiedziałbym, że to oni ją zabili, albo też, że porwały ją ufoludki. Nie zacierałem żadnych śladów, od początku starałem się we wszystkim pomóc policji. Nie wiem co się stało, że rodzina Beaty obciąża mnie winą za jej zaginięcie. I jeszcze rozgłasza to przez osoby trzecie – mówił w rozmowie z „Głosem” w 2005 roku.

Mijały miesiące i lata, a tajemnica zaginięcia Beaty wciąż pozostawała niewyjaśniona. Sam Rafał w tym czasie popadał w coraz większe problemy finansowe i narkotykowe. 18 kwietnia 2011 roku popełnił samobójstwo.

- On miał problemy i nie mógł sobie z tym wszystkim dać rady. Potem każdy mówił, że Beata poprosiła go do siebie. A to był taki człowiek, że nikomu nie chciał nic ułatwiać. Nie zostawił po sobie nawet żadnego listu. Zabrał wszystko ze sobą i nikt nie wie, co dokładnie się wydarzyło. Być może dziś on sam też inaczej by się już zachował... – komentuje Maciej Szuba. Tajemnicy zaginięcia Beaty Kotwickiej nie udało się wyjaśnić do dzisiaj.

Zobacz też:

W pierwszym półroczu 2020 roku na wielkopolskich drogach doszło do 1292 wypadków, w których zginęły 92 osoby, zaś 1503 zostały ranne. Policjanci nie mają wątpliwości, że najczęstszą przyczyną wypadków, w tym śmiertelnych, jest nadmierna prędkość oraz brawura. Z kolei jazda pod wpływem alkoholu niejednokrotnie kończy się tragicznie.– Głównymi przyczynami śmiertelnych wypadków drogowych są nadmierna prędkość, brawura lub jazda pod wpływem alkoholu. Jeśli jest prosty odcinek drogi, na którym nie ma żadnych przeszkód i jest on rzadko uczęszczany, to nic nie powinno się wydarzyć. A kiedy kierowca wypada na nim z trasy i np. uderza w drzewo lub wypada z niewielkiego łuku, to stoi za tym najczęściej nadmierna prędkość, alkohol czy brawura – mówi Piotr Garstka z biura prasowego wielkopolskiej policji.Na zdjęciu: Do tragicznego wypadku doszło 31 sierpnia w miejscowości Czyściec na drodze wojewódzkiej numer 306 między Lipnicą a Sękowem (pow. szamotulski). Samochód uderzył w drzewo. Przejdź do kolejnego zdjęcia --->

Śmiertelne wypadki w Wielkopolsce. W pierwszym półroczu 2020...

W ostatnich latach w Poznaniu i okolicach dochodziło do wielu wypadków samochodowych, w których śmierć ponosili piesi. Wśród nich były m.in. tragiczne wypadki na Dębcu, Łazarzu, Wierzbięcicach, Sołaczu, Grunwaldzie czy Murowanej Goślinie. Poznań był wstrząśnięty po tym, jak motornicza śmiertelnie potrąciła 8-letniego chłopca na przejściu dla pieszych, a kilka miesięcy później 69-letnia kobieta śmiertelnie potrąciła 8-letnią dziewczynkę, która przechodziła na zielonym świetle przez pasy. Przedstawiamy najgłośniejsze wypadki samochodowe w ostatnich latach, w których śmierć ponieśli piesi.Przejdź do kolejnego zdjęcia --->

Poznań: Najgłośniejsze wypadki drogowe w ostatnich latach. J...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziwne wpisy Jacka Protasiewicz. Wojewoda traci stanowisko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Beata z Poznania zaginęła bez śladu, będąc w ciąży. Po 16 latach nie rozwiązano zagadki jej zniknięcia. Tajemnicę do grobu zabrał jej mąż? - Głos Wielkopolski

Wróć na i.pl Portal i.pl