Beata Tyszkiewicz: Dystyngowana dama, która czasami bywa typową babcią

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Beata Tyszkiewicz zapadła widzom w pamięć przede wszystkim w kostiumowych rolach w takich filmach jak „Lalka”, choć grywała również współczesne postacie, choćby w „Listach do M”
Beata Tyszkiewicz zapadła widzom w pamięć przede wszystkim w kostiumowych rolach w takich filmach jak „Lalka”, choć grywała również współczesne postacie, choćby w „Listach do M” Andrzej Wiktor
Jej losy mogły się potoczyć inaczej, gdyby nie II wojna światowa. Pewnie byłaby hrabianką, a tak została aktorką. Na ekranie najczęściej wcielała się w postacie z wyższych sfer. Choć w karierze pomagali jej mężczyźni, zawsze polegała tylko na sobie. Dziś ma dwie dorosłe córki Karolinę i Wiktorię. Ta druga dała jej dwóch wnuków, których rozpieszcza!

Kiedy oglądamy znanych aktorów lub aktorki na ekranie, wydają się nam być kimś nieosiągalnym i niezwykłym. Jeśli jednak czasem uda nam się poznać kogoś z nich bliżej, okazuje się, że są takimi samymi ludźmi, jak my. Weźmy taką Beatę Tyszkiewicz. Wszystkim nam ze względu na pochodzenie i role, które grała, kojarzy się z przedwojenną damą, wyniosłą i dystyngowaną. Tymczasem potrafi być... zwyczajną babcią.

- Kiedy wnuki do mnie przyjeżdżają, to zazwyczaj na trzy tygodnie. Wtedy staję się organizatorem ich życia. Jestem wyłączona z innych obowiązków, nie ma mnie dla nikogo. Planuję im pobyt w najdrobniejszych szczegółach. Jestem gospodynią domową, kucharką, sprzątaczką. Robię dla nich konfitury w wymyślny sposób i swetry na drutach. Jak typowa babcia - wyznaje w „Rewii”.

Pani Beata jest babcią dwóch wnuków - Szymona, który ma jedenaście lat, i Marcysia, który ma sześć lat. Widuje chłopaków jedynie od czasu do czasu, ponieważ mieszkają z mamą Wiktorią w Szwajcarii. Kiedy jednak pojawiają się w Warszawie - zaczyna się szaleństwo.

- Jest między nami dużo czułości. Dbam o to, staram się też, żeby wszystko mieli - jestem organizatorem ich życia. Siedzę z notesem i planuję im cały pobyt: kto ma kiedy przyjść, kogo przyprowadzić i odprowadzić, kiedy idziemy do teatru, do kina, kiedy zobaczymy stadion, szatnię Ronalda (uśmiech). Jestem wtedy wyłączona ze wszystkiego, ze swojego codziennego życia, po prostu mnie nie ma - opowiada Tyszkiewicz w „Gazecie na Weekend”.

Być może ta miłość do wnuków wynika w pewnym stopniu z tego, że pani Beata w młodości nie miała możliwości bliższego poznania swych dziadków. Jedna babcia po śmierci syna, czyli ojca słynnej aktorki, wstąpiła do zakonu, a druga, ze strony matki, zmarła młodo na zapalenie płuc. Gwieździe pozostały tylko mgliste wspomnienia.

- Kiedy się urodziłam, pokazano mnie dziadkom, taki był zwyczaj. Do 5. roku życia widziałam się z nimi może z dziesięć razy w pałacyku przy Litewskiej w Warszawie, w którym mieszkali. Zachowałam też w pamięci jedną wspólną Wigilię, podczas okupacji. W tamtych czasach, choć może trudno to sobie wyobrazić, dzieci nie miały dostępu do świata dorosłych - podsumowuje w „Rewii”.

Wachlarz i kominek

Urodziła się tuż przed wybuchem II wojny światowej w Wilanowie w arystokratycznej rodzinie. Gdyby nie napaść hitlerowców, pewnie jej życie wyglądałoby inaczej. A tak - ojciec został aresztowany przez Niemców i wywieziony do obozu, a po wojnie już nie wrócił do Polski na stałe. Siłą rzeczy Beatą i jej przyrodnim bratem Krzysztofem musiała się opiekować mama.

- Taty nie miałam okazji dobrze poznać. Gdy go spotkałam już jako dorosła kobieta, okazał się bardzo uroczym panem, może tylko o słabym charakterze... Za to moja mama była fantastyczna, taka twórcza. Bardzo lubiłam, jak ludzie mówili do niej: -Basiu, jesteś nadzwyczajna!, a mama odpowiadała: - Wiem. Ona zawsze zgadywała, jak komuś można pomóc, zawsze była dalej, przed wszystkimi. Umiała odnaleźć się w każdej sytuacji - wspomina aktorka.

Nigdy nie zrezygnowała z żadnej roli ze względu na dobro rodziny

Pani Tyszkiewiczowa przenosiła się z córką i synem wielokrotnie, stąd dzieci zaliczyły kilka różnych szkół. Beata od małego wyróżniała się urodą, nic więc dziwnego, że jeszcze przed maturą wypatrzono ją na szkolnym korytarzu i zaproponowano rolę Klary w filmowej adaptacji „Zemsty”. Potem poszło z górki - a takie filmy, jak „Popioły” czy „Lalka” uczyniły z niej gwiazdę pierwszej wielkości. W pięknej aktorce zakochała się cała Polska.

- Nigdy o sobie nie myślałam „artystka”, „aktorka”. Tak się zdarzyło w moim życiu, prawdopodobnie dlatego że byłam fotogeniczna albo że nie sprawiało mi kłopotu chodzenie w długiej sukni. W latach 60., 70. ekranizowano rzeczy historyczne. Więc miałam romans z Napoleonem, z innymi i jeszcze wszyscy mi za to płacili. Te romanse olbrzymiały wobec tego, że szalenie mizernie mi płacono i mało było do grania, tylko wachlarz, kominek, kominek, wachlarz. I moją wyobraźnię zapełniały romanse, a nie sztuka aktorska - śmieje się w „Party”.

Mężczyźni zwracali na nią uwagę jeszcze kiedy była podlotkiem. „Zawsze mnie wujowie klepali w pupę i łapali za biust” - wspomina, śmiejąc się z dzisiejszej mody na traktowanie tego rodzaju zachowań jako „molestowania seksualnego”. Nic dziwnego, że szybko nauczyła się manipulować facetami. I czasem robiła to z pełnym wyrachowaniem.

- Gdy byłam na studiach, miałam uroczego adoratora Krzysia Winiewicza. Był zdolnym operatorem. Mieszkałam w Dziekance, akademiku szkół artystycznych w Warszawie, i on tam zostawiał mi karteczki: „Będę o szóstej”. A ja zostawiałam wiadomość: „A mnie nie będzie”. Żeby wszystko było jasne. Bo i tak by wyszło, jaka jestem. Albo mówiłam: „Zgoda, pójdę z tobą na spacer, ale jeśli kupisz mi reprodukcję Moneta”. To znaczyło, że owszem pójdę, ale tylko dla tej reprodukcji, a nie dla niego - śmieje się w „Gali”.

Beata Tyszkiewicz zapadła widzom w pamięć przede wszystkim w kostiumowych rolach w takich filmach jak „Lalka”, choć grywała również współczesne postacie,
Beata Tyszkiewicz zapadła widzom w pamięć przede wszystkim w kostiumowych rolach w takich filmach jak „Lalka”, choć grywała również współczesne postacie, choćby w „Listach do M” Andrzej Wiktor

Polegać tylko na sobie

Na Andrzeja Wajdę trafiła na planie filmu „Samson”. „Był nieprawdopodobnie piękny. Wyglądał jak Paul Newman” - opowiadała potem. Nic więc dziwnego, że między aktorką a reżyserem wybuchł płomienny romans, który przerodził się w małżeństwo, którego owocem stała się córka Karolina. Niestety, z czasem związek się rozpadł.

Kolejnym mężem pani Beaty został polski architekt z Paryża - Jacek Padlewski. Para znała się jeszcze z czasów młodzieńczych, bo obie rodziny bardzo się ze sobą przyjaźniły. Wydawało się więc, że tym razem powstanie trwały związek. Ale znowu się nie udało. Na świat przyszła jednak druga córka gwiazdy - Wiktoria.

Potem już były tylko romanse. Jeden - bardzo tajemniczy, ze znanym aktorem, ukrywany starannie przed opinią publiczną, bo gwiazdor był żonaty i miał rodzinę. Nigdy nie pokazała się z nim publicznie. Ostatnim związkiem pani Beaty, o którym wiedzą media, był romans z brytyjskim aktorem młodszym od niej o trzydzieści lat. Polska gwiazda była akurat chora, a on się nią opiekował. Kiedy aktorka wróciła do zdrowia, od razu zakończyła wszystko. „Odesłałam go do mamusi” - śmieje się.

- Nigdy w życiu nie próbowałam polegać na mężczyznach. Lubię zależeć wyłącznie od siebie. Staram się mieć do wszystkiego odpowiedni dystans. Do miłości również. W gruncie rzeczy wiem, że mogę liczyć tylko na siebie i to mi odpowiada - podsumowuje aktorka swe związki z mężczyznami w serwisie IKMag.

Jak sama przyznaje, nigdy nie zrezygnowała z żadnej roli ze względu na rodzinę. Nie zaniedbywała jednak córek i spędzała z nimi każdą wolną chwilę. Starała się zachować przyjacielskie relacje z dziećmi, nie rezygnując przy tym z dyscypliny. Najważniejsze było obopólne zaufanie.

- Bardzo czujnie wychowywałam swoje dzieci. Nigdy nie podniosłam na nie głosu, wystarczyło moje spojrzenie, żeby wszystko zrozumiały. Nigdy nie kłamały. Ta relacja między nami do dziś jest bardzo bliska. Jeżeli się zgaduje myśli, życzenia własnych dzieci przez całe życie, to nie trzeba już stawiać dodatkowych pytań - podkreśla w „Gazecie na Weekend”.

Jesienią zeszłego roku pani Beata przeszła zawał serca. Tym razem to nią opiekowały się córki. Dzięki staraniom lekarzy wróciła do zdrowia. Zapowiedziała jednak, że już nie wróci na ekran i chce się cieszyć zasłużoną emeryturą.

Alfabet Beaty Tyszkiewicz

  • B jak bagatelizować
    Beata Tyszkiewicz trafiła do szpitala jesienią ub. roku. W klinice kardiologicznej w Aninie poddano aktorkę zabiegowi udrożnienia tętnicy wieńcowej. Już kilka dni później rozmawiała z bliskimi i sypała anegdotami, bagatelizując swój stan. „Czuję się dobrze. Wszystko jest w porządku” - mówiła zmartwionym córkom.
  • E jak erotyka
    Aktorka ma niecodzienne podejście do erotyki na ekranie. „Nie trzeba być piękną, by budzić zainteresowanie u mężczyzn. Poza tym swojej kobiecości nie wolno zdradzać. Najbardziej erotyczne filmy czy zdjęcia to te, w których widać najmniej. Kobiecość należy pokazywać tym, dla których jest ona zarezerwowana” - deklaruje w jednym z wywiadów.
  • A jak aktorstwo
    Beata Tyszkiewicz zdaje sobie sprawę z iluzji, jaką tworzy kinowy ekran. „Praca aktora filmowego na pewno jest bardzo efektowna. Kiedy widz ogląda film, wydaje mu się, że wszystko powstało jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Widząc efekt końcowy, nie zastanawia się nad tym, ile wysiłku kosztowało mnie zagranie danej sceny” - tłumaczy.
  • T jak „Taniec z gwiazdami”
    W ostatnich latach najczęściej oglądaliśmy aktorkę w roli jurorki w talent-show „Taniec z gwiazdami”. Jej zachowanie i wypowiedzi niejednokrotnie budziły kontrowersje. Raz zdarzyło jej się na wizji siarczyście przekląć, a innym razem - sypnąć uszczypliwymi uwagami wobec jednej z uczestniczek. Ze względu na stan zdrowia aktorka zrezygnowała z show.
  • A jak Algieria
    Kiedyś gwiazda wyjechała do Algierii - i tam zapadła na tajemniczą chorobę. Zastosowane lekarstwo sprawiło, że stała się uczulona na gluten. Nie wiedziała o tym - w efekcie czego jej organizm zareagował obniżoną temperaturą. Dopiero później lekarz postawił odpowiednią diagnozę. I pani Beata znów nabrała ciepła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Beata Tyszkiewicz: Dystyngowana dama, która czasami bywa typową babcią - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl