Barcelona - Real Madryt. Wojna, która nigdy się nie skończy

Hubert Zdankiewicz
Historia, polityka, nienawiść - mecze Barcelony i Realu Madryt to coś więcej niż futbol, kolejny obejrzymy w niedzielę

Luis Figo powoli biegnie w kierunku narożnika boiska, by wykonać rzut rożny. Buczenie i gwizdy kibiców Barcelony rosną z każdym jego krokiem, aż osiągają poziom hałasu równy niemal odgłosowi startującego odrzutowca. W kierunku Portugalczyka lecą z trybun Camp Nou monety, kubki po napojach, owoce, telefony komórkowe.

Po meczu służby porządkowe znajdują również na płycie boiska świński łeb (wywiad z nim opublikował później dziennik "AS") i... wierzchnią płytę kuchenki gazowej. Szaleństwo? Nie, to po prostu Katalonia powitała kolejnego judasza. Takim mianem określa się piłkarzy, którzy mieli czelność przejść z Barcy do Realu Madryt (lub w odwrotną stronę). Tak jak zrobił to w 2000 roku właśnie Figo.

Więcej niż mecz
Ten obrazek najlepiej pokazuje, jak elektryzującym wydarzeniem są starcia tych drużyn (kolejne czeka nas w niedzielę). Nie ma drugiego takiego meczu na Starym Kontynencie, może nawet na całym świecie. El Clasico (nazywane też czasem mylnie Gran Derbi), dystansuje nawet katolicko-protestancką świętą wojnę w Glasgow (Celtic kontra Rangers) i mające faszystowsko-lewicowe podteksty starcia Lazio Rzym z AS Roma. "Mes que un club" (więcej niż klub) - tak brzmi motto Barcelony. Amerykański "The Time" napisał za to kiedyś, że El Clasico to coś więcej niż mecz. Z wielu powodów.

"Ta wojna klubów najlepiej pokazuje zaciekłą rywalizację polityczną i społeczną Katalonii i Kastylii: dwóch najpotężniejszych regionów Hiszpanii" - pisze Justo Conde Esteve w książce "Wojna, która się nigdy nie skończy". Opisuje ona historię El Clasico od pierwszego meczu z 1902 roku. A także przyczyny, dla których kibice obu klubów tak bardzo się nienawidzą.

Wszystko przez Franco
W przypadku Barcelony niemal wszystko co złe kojarzy się z jednym człowiekiem - Francisco Franco. Hiszpańskim generałem, który przez cały okres swojej dyktatury utrudniał jak mógł życie mniejszościom narodowym w swoim kraju. Zwłaszcza Baskom i Katalończykom, a że był przy okazji kibicem Realu, nie oszczędzał również będącego wizytówką regionu klubu.

Za rządów Franco zmieniono mu herb, flagę i nazwę. Jej piłkarze byli zmuszani do gry w Realu (najsłynniejszym "ukradzionym" był Alfredo di Stefano) i zastraszani. Do legendy przeszedł finał Pucharu Króla z 1943 r. W pierwszym meczu Barcelona pokonała Real 3:0. W przerwie drugiego do szatni Katalończyków wszedł dyrektor generalny ds. bezpieczeństwa kraju i "zasugerował", że w ich dobrze pojętych interesach byłoby, gdy-by przegrali. Królewscy zwyciężyli ostatecznie 11:1, bo goście na znak protestu pozorowali grę.

Na tym nie koniec. W 1936 roku bojówki Franco zamordowały ówczesnego prezydenta Barcelony Josepa Sunyola.

Stadion Camp Nou był jednym z nielicznych miejsc, których dyktator nie kontrolował. Na trybunach kibice mogli porozmawiać sobie i pośpiewać w zakazanym języku katalońskim (kolejna "uprzejmość" Franco). Chodzenie na mecze stało się z czasem wręcz manifestacją lokalnego patriotyzmu.
Przez całe lata ludzie płacili nawet składki po to, żeby na koszulkach piłkarzy nie było reklam (tak jak na strojach reprezentacji narodowych). Dziś Barca nosi na nich logo UNICEF i... płaci za to 1,5 mln euro rocznie, co jest ewenementem w epoce milionowych zysków, jakie czerpią z tego tytułu inne kluby (Real dostaje 15 mln euro za sezon od firmy bukmacherskiej Bwin).

- Katalonia jest państwem, a Barcelona jej armią - powiedział kiedyś nieżyjący już angielski trener Bobby Robson (pracował tu w latach 1996-97, a u jego boku zaczynał słynny José Mourinho). Nic dodać, nic ująć. No może jeszcze jedno.

"Dla Katalończyka nie ma większej radości, większego powodu do dumy niż zwycięstwo Barcelony nad Realem" - ocenia Jordi Josep Salvador, hiszpański antropolog prowadzący badania nad... politycznym znaczeniem futbolu w Hiszpanii. To chyba wyjaśnia, dlaczego niedzielny mecz jest taki szczególny.

Również dla kibiców Realu, których niechęć do Barcelony ma bardziej sportowe podłoże. Zarzucają Katalończykom oszustwa. Największe miało miejsce w 1960 roku, w rozgrywkach o Puchar Europy, gdy sędzia nie uznał Królewskim czterech zdobytych bramek i nie podyktował ewidentnego rzutu karnego.

Es Polaco que no bota
Jednak nie tylko, bo polityka ma znaczenie również po drugiej stronie barykady. Dla mieszkańców Madrytu Katalończycy to zgraja oszołomów, która sama nie wie do końca, czego chce (np. uczy w szkołach po katalońsku, ale rozmawia w domach po hiszpańsku). Zarzucają im hipokryzję. Dwa lata temu wybuchł skandal, bo okazało się, że dyrektor ds. bezpieczeństwa Barcelony Alejandro Echevarría należy do fundacji im. Franco (musiał podać się do dymisji).

Kastylijczycy nie omieszkali natychmiast przypomnieć, że dwaj słynni piłkarze Barcy, Josep Samitier i Ricardo Zamorra, otwarcie popierali dyktatora. Nie każdy też pamięta, że w czasach hiszpańskiej wojny domowej więziony i torturowany przez ludzi Franco był ówczesny prezes Realu Rafael Sanchez Guerra.

Podczas El Clasico w Madrycie na trybunach często można usłyszeć "Es Polaco que no bota" (Jest Polakiem, kto nie skacze). To nie przypadek, dla kibiców Realu Katalonia to nie Hiszpania, lecz miejsce leżące gdzieś na drugim końcu Europy. Czyli w okolicy… Polski.

- Zarzucają mi, że nie szanuję Katalonii. Szanuję ją, a nawet podziwiam, mimo że żyją tam... Katalończycy - stwierdził kiedyś legendarny prezydent Królewskich Santiago Bernabeu (stadion Realu nosi jego imię).

Dla reszty świata El Clasico to przede wszystkim wielkie piłkarskie święto. Co roku transmitowane jest do kilkudziesięciu krajów na całym świecie - nawet do Japonii, Australii i USA.

Nie inaczej będzie tym razem i można założyć w ciemno, że czeka nas niezapomniane widowisko. Nawet jeśli nie zdołają się wyleczyć dwie największe gwiazdy Barcelony Lionel Messi i Zlatan Ibrahimović (w Realu dopiero co wrócił na boisko Cristiano Ronaldo). Wyświechtane do bólu powiedzenie, że derby rządzą się swoimi prawami, pasuje tu jak mało gdzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl