Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Barbara Kurdej-Szatan: Nie pcham się w światło obiektywu [ROZMOWA]

Cyprian Lakomy
Cyprian Lakomy
Barbara Kurdej-Szatan
Barbara Kurdej-Szatan Adam Konowalski
Od lat występuje na teatralnych deskach, można ją także obejrzeć w reklamach, jednak największą popularność Barbara Kurdej-Szatan zdobyła występując w kampanii reklamowej jednego z operatorów sieci komórkowej. Choć na planie pojawiała się obok znanych postaci polskiego show biznesu, to paradoksalnie ona została uznana za twarz kampanii. Już niedługo, w nowej odsłonie zobaczymy ją w telewizji śniadaniowej.

Jest Pani obecnie chyba najbardziej roześmianą osobą na polskich ekranach. Uśmiech nie schodzi Pani z twarzy także poza kamerą?
Barbara Kurdej-Szatan: Nie schodzi. Jestem na ogół bardzo radosną osobą.

„Zasłynęła dlatego, że była ładna i sympatyczna” – przeczytałem gdzieś na Pani temat. To nie jest irytujące, że Pani popularność sprowadza się do tak powierzchownych spraw?
Barbara Kurdej-Szatan: To raczej miłe, że ludzie tak mnie odbierają. A sam fakt, że posiadam już jakąś widownię, każe mi wierzyć, że to, co robię, robię dobrze. Inaczej przecież ludzie nie chcieliby mnie oglądać.

A czy rola w serii reklamówek operatora sieci komórkowej nie była czymś piętnującym? Nie boi się Pani, że po tak charakterystycznej kreacji trudno będzie pokazać na ekranie mniej uśmiechu, a więcej pazurów?
Barbara Kurdej-Szatan: Nie mam takich obaw. Cały czas gram w teatrze i są to różne role. Już w czasie, gdy występowałam w Teatrze Nowym w Poznaniu, grałam u reżyserów, którzy podejmowali raczej trudne tematy, jak choćby u Janusza Wiśniewskiego. Reklamę od samego początku traktowałam jako dodatek, atrakcyjny z finansowego punktu widzenia. Z czasem okazało się jednak, że to naprawdę świetna praca, z fantastycznymi ludźmi i w dobrej atmosferze, która w dodatku przyniosła mi pewien medialny rozgłos. Nie boję się jednak zaszufladkowania. Moja postać w serialu „M jak miłość” nie będzie bynajmniej beztroska i roześmiana.

Podobno nie będzie jednak Pani serialową Małgosią.

Barbara Kurdej-Szatan: No tak… Czyli jednak się wydało (śmiech). Szczegółów nie ujawnię, niemniej cieszę się, że dostałam własną rolę w serialu. Nie muszę mierzyć się z postacią, do której widzowie zdążyli się przez lata przyzwyczaić.

Tak czy inaczej, Pani przypadek przeczy stereotypowi, zgodnie z którym występ w reklamie czy serialu dyskwalifikuje aktora z pewnych środowisk.
Barbara Kurdej-Szatan: Owszem. Tak jak już mówiłam, to, co robię, staram się robić dobrze. Sukces kampanii reklamowej z moim udziałem jest chyba tego dobrym potwierdzeniem. Ale doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdemu może odpowiadać poczucie humoru, jak to w spotach promocyjnych. Skądinąd wiem, że np. w Stanach Zjednoczonych pojawienie się aktora w reklamie jest oznaką prestiżu. Kampania telefonii komórkowej wychodziła z podobnych założeń. Przecież występowały w niej znane i cenione postaci.

W końcu jednak, przynajmniej w tym konkretnym przypadku, Pani rozpoznawalność przerosła nieco grających w spotach celebrytów. Nie zdarza się Pani wstać z łóżka, otworzyć lodówkę i zobaczyć w niej swoją twarz?
Barbara Kurdej-Szatan: Nie, ponieważ artykułów spożywczych jeszcze nie dane mi było reklamować (śmiech).

Wzrost popularności wiąże się też ze wzrostem wścibskości mediów. Pamięta pani jakąś sytuację, kiedy ktoś ewidentnie pozwolił sobie na zbyt wiele?
Barbara Kurdej-Szatan: Było kilka sytuacji, gdy nazbyt interesowano się moim macierzyństwem i wprost wchodzono w moje życie z butami.

A czy Pani zdarzyło się w tych sytuacjach wejść butami w obiektyw czyjegoś aparatu?
Barbara Kurdej-Szatan: Ja się raczej na siłę w błysk fleszy nie pcham, dlatego też chcę, by działało to w drugą stronę i nie życzę sobie tego w stosunku do mnie. Wyjątkami są branżowe imprezy, podczas których mogę zapozować do zdjęcia…
Chodziło mi bardziej o to, czy potraktowała Pani kiedyś aparat wścibskiego delikwenta własnym obuwiem.
Barbara Kurdej-Szatan: (śmiech) Też nie, ale tylko dlatego, że zdjęcia najczęściej robią mi z ukrycia. Często jednak paparazzi są po prostu nachalni i w tej nachalności bezwzględni. Im gorzej się wygląda, im bardziej kompromitująca sytuacja na zdjęciu, tym większa szansa na jego sprzedaż. To ohydne, gdy człowieka traktuje się jak jakiś produkt.

Mówią, że ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła, co w związku z Pani nazwiskiem wydaje się całkiem zabawne. Tymczasem już niebawem to Pani będzie podglądała życie Polaków w „Pytaniu na śniadanie” w TVP2.
Barbara Kurdej-Szatan: To prawda. Wprawdzie zdjęcia cały czas przed nami, ale mogę zdradzić, że już niebawem, wraz z ukrytą kamerą ruszę w Polskę, by śledzić codzienne życie jej mieszkańców i sprawdzać jak zachowują się w kłopotliwych sytuacjach. Będę ucharakteryzowana nie do poznania, więc radzę mieć się na baczności!

Reklamy, seriale, a teraz na dodatek jeszcze program „śniadaniowy”. Wygląda na to, że na dobre zadomowiła się Pani w tej telewizji. A jakie są Pani plany teatralne w najbliższym czasie?
Barbara Kurdej-Szatan: Dopiero co skończyliśmy grać „Deszczową piosenkę” z Teatrem Muzycznym Roma w Warszawie. Bardzo lubiłam rolę Liny Lamont, która jak na musical była dość specyficzna, bo wymagała ode mnie… fałszowania. Już wkrótce odwiedzimy jednak kilka polskich miast – w tym Poznań 24 kwietnia - w których wystawiać będziemy program „Ale musicale”. Złożą się na niego fragmenty spektakli zarówno granych przez nas w przeszłości, jak również piosenki, które wykonamy na scenie zupełnie premierowo. Prócz Romy, związana jestem również z Teatrem Szóste Piętro, gdzie występuję obecnie w dwóch sztukach: „Zagraj to jeszcze raz, Sam” oraz bajce „Bromba w sieci”. Od czasu do czasu pojawiam się też w „Old Love” Teatru Gudejko.
Cofnijmy się na moment do początków Pani kariery na scenie. Zaraz po krakowskiej PWST zaczęła Pani pracę w poznańskim Teatrze Nowym.
Barbara Kurdej-Szatan: Do Nowego przyszłam na zaproszenie Wojtka Kościelniaka, który akurat reżyserował w nim „Sen Nocy Letniej”. Razem ze mną przyszła też Ania Mierzwa, która do teraz występuje w poznańskim teatrze. Prócz angażu w spektaklu, ówczesny dyrektor Janusz Wiśniewski zaproponował nam również etat.

Co z perspektywy czasu najlepiej kojarzy się Pani z grą w Nowym?
Barbara Kurdej-Szatan: Miło wspominam zarówno dyrektora Wiśniewskiego, jak i cały zespół. Byliśmy doskonale zgrani, często organizowaliśmy sobie wieczorki, podczas których analizowaliśmy teksty dramatyczne. Ważnym momentem była dla mnie moja pierwsza rola dramatyczna, u Mariusza Puchalskiego, w sztuce „W sobotę o ósmej”. Fajnym doświadczeniem były też zastępstwa, m. in. w spektaklu „Udając ofiarę” Łukasza Wiśniewskiego.

Było trochę tych ról. Wciąż jednak nie mogę pozbyć się wrażenia, że te najważniejsze są nadal przed Panią.
Barbara Kurdej-Szatan: Każda rola jest dla mnie wyzwaniem, choć najbardziej oczywiście lubię te charakterystyczne. Nie mam wprawdzie tej jedynej, wymarzonej roli, lecz na pewno ciągnie mnie w kierunku postaci złożonych. Pod tym względem spektakle Janusza Wiśniewskiego uznaję za szczególnie rozwijające, bo sporo w nich było ról wielowymiarowych, trudnych, chwilami wręcz cierpiących. I to one wciąż intrygują mnie najbardziej.

Barbara Kurdej-Szatan (ur. w 1985 roku w Opolu) - polska aktorka teatralna i telewizyjna. Po ukończeniu Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie, rozpoczęła pracę w Teatrze Nowym w Poznaniu. Występowała m. in. w serialach "Plebania", "Barwy szczęścia", a obecnie - w "M jak miłość". Największą popularność zdobyła występując w serii spotów reklamowych firmy Play. Jest żoną wokalisty grupy Rh+ Rafała Szatana. Mają córkę Hanię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski