Atakować za wszelką cenę

Pawel Stachnik
Pawel Stachnik
Dzień Zywcięstwa, obraz Piotra Kriwonogowa
Dzień Zywcięstwa, obraz Piotra Kriwonogowa archiwum
FRONT WSCHODNI. Do starcia z Wehrmachtem Armia Czerwona przystąpiła kompletnie nieprzygotowana. Musiało minąć trochę czasu zanim Sowieci nauczyli się walczyć.

W przededniu niemieckiego ataku na ZSRR, latem 1941 r., Armia Czerwona liczyła 303 dywizje. 170 z nich (ok. 2,9 mln żołnierzy) rozmieszczonych było tuż przy zachodniej granicy z Niemcami. Nieco dalej, w drugim rzucie, znajdowało się kolejnych 57 dywizji. Już po ogłoszeniu mobilizacji 23 czerwca 1941 r. w ciągu kilku dni liczebność RKKA wzrosła do 5 mln ludzi. Sowieci mieli też w zachodnich okręgach wojskowych imponującą liczbę ponad 14 tys. czołgów (w tym po kilkaset nowoczesnych KW i T-34) oraz prawie 5 tys. samochodów pancernych. Równie potężnie prezentowało się lotnictwo, mające 18 tys. samolotów różnych typów. Wszystko to sprawiało, że sowieckie siły zbrojne były w tamtym momencie największą i najlepiej uzbrojoną armią na świecie. Najbliższe dni i tygodnie pokazały jednak, że to tylko pozór. Armia Czerwona była kolosem na glinianych nogach.

Droga do katastrofy

Państwowa propaganda w latach 30. przekonywała obywateli, że Związek Sowiecki jako jedyne na świecie państwo komunistyczne jest nieustannie zagrożony z zewnątrz. Kraje kapitalistyczne tylko czekają, by znów zaatakować ojczyznę proletariatu i zmieść ją z powierzchni ziemi. Dlatego ZSRR potrzebuje silnej i licznej armii. Pod rządami Stalina Armia Czerwona rzeczywiście została znacząco rozbudowana, a przemysł ciężki intensywnie pracował na jej potrzeby, produkując duże ilości czołgów, dział i samolotów. W drugiej połowie dekady należała ona do czołowych armii europejskich.

Wtedy jednak nastąpiła katastrofa. W 1937 r. Stalin kierowany swoją fobią rozpoczął w wojsku czystki. W fali aresztowań zatrzymano m.in. trzech marszałków, 19 dowódców armii oraz tysiące innych oficerów. Do 1940 r. z armii i floty usunięto prawie 49 tys. osób. „W ostatnich latach pokoju 90 proc. dowódców okręgów wojskowych straciło stanowiska na rzecz podwładnych, a ta wymiana kadr wprowadziła chaos do rekrutacji, szkolenia, zaopatrywania” - pisze brytyjska historyk Catherine Merridale w swojej książce o Armii Czerwonej pt. „Wojna Iwana”.

W Putinowskiej Rosji do stalinowskich czystek dobudowano racjonalne uzasadnienie, według którego było to pozytywne zjawisko, bo zmuszało następców aresztowanych do wzmożonego wysiłku i starań, a to przecież podnosiło poziom pracy i zarządzania. Niestety ta teoria nie sprawdziła się w wojsku. Pokazała to wojna z Finlandią z zimy 1939 na 1940 r. Osłabiona czystkami Armia Czerwona ponosiła w niej kompromitujące klęski. Dowódcy kompanii awansowani na dowódców batalionów, a dowódcy batalionów awansowani na dowódców pułków nie mieli ani wiedzy, ani doświadczenia, by skutecznie kierować walką. To właśnie fatalna postawa sowieckiego wojska w wojnie fińskiej przekonała Hitlera, że rozprawa z ZSRR będzie łatwa. I tak też się stało: gdy 22 czerwca 1941 r. Wehrmacht i jego sojusznicy zaatakowali ZSRR rozpoczęła się katastrofa.

Trudna lekcja wojny

Sowieckie armie na granicy zachodniej ustawione były w ugrupowaniu ofensywnym. Po straceniu bowiem marszałka Michaiła Tuchaczewskiego odrzucono jego koncepcję głębokiej obrony i przyjęto założenie wojny ofensywnej. Według niej po wybuchu wojny Armia Czerwona miała odeprzeć wrogie uderzenie, a następnie natychmiast przejść do kontrataku i przenieść walki na terytorium przeciwnika. Dlatego nie budowano nowych umocnień, a stare (tzw. Linię Stalina) rozebrano.

W ostatnich latach pokoju 90 proc. dowódców sowieckich okręgów wojskowych straciło stanowiska na rzecz podwładnych

Catherine Merridale

Doszły do tego właściwe dla sowieckiego systemu bałagan, chaos i brak odpowiedzialności. „Część jednostek była rozproszona na ćwiczeniach, inne potrzebowały więcej paliwa lub amunicji, a wszystkie w mniejszym lub większym stopniu paraliżował nieodpowiedni lub źle zorganizowany transport. Koleje nadal kursowały według pokojowego rozkładu jazdy, a niemal każdemu pułkowi brakowało pojazdów mechanicznych” - tak Catherine Merridale opisuje sytuację w Zachodnim Okręgu Wojskowym na Białorusi tuż przed niemieckim atakiem.

Gdy Niemcy uderzyli rozpoczął się pogrom Armii Czerwonej. Niemieckie jednostki pancerne łatwo przerywały sowieckie linie obronne, rozbijały kolejne dywizje i wielkich kotłach zamykały dziesiątki i setki tysięcy żołnierzy. Moskwa nakazywała swoim dowódcom kontratakować za wszelką cenę, ci więc wysyłali do ataku kolejne oddziały bez względu na sytuację taktyczną, bez wsparcia czołgów i artylerii. Sowiecka piechota nie stosowała krycia się czy posuwania skokami. Atakowała falowo jak w czasach I wojny światowej. Szturmy te były masakrowane przez niemieckie karabiny maszynowe i kończyły się krwawymi stratami, ale to nie zniechęcało sowieckich dowódców do ich ponawiania. Za oddziałami liniowymi ustawiano jednostki NKWD, które pilnowały, by nikt się nie wycofywał się, a do uciekających po prostu strzelały.

Postawieni w takiej sytuacji żołnierze woleli się poddać Niemcom niż wykonywać bezsensowne rozkazy i ginąć. Jak czytamy w „Wojnie Iwana” Armię Czerwoną opanowały dwie fale emocji. Z jednej strony do szeregów zgłaszały się tysiące uniesionych patriotyzmem ochotników - inteligentów, studentów, komsomolców, robotników, kołchoźników. Z drugiej nastąpił wzrost ukrywanej dotąd wrogości do ustroju. Ośmieleni niemieckimi sukcesami, widząc katastrofalne załamywanie się władzy, ludzie zaczęli krytykować komunizm, kołchozy, biedę, prześladowania, Stalina. Wielu miało nadzieję, że Niemcy położą wreszcie kres sowieckiej dyktaturze i przywrócą normalność. Setki tysięcy żołnierzy poddawały się, tysiące dezerterowały. Świeżo wcieleni Ukraińcy, Białorusini z ziem polskich, Litwini, Estończycy, Łotysze po prostu uciekali i wracali do domów.

Żołnierze występowali przeciw dowódcom i oficerom politycznym, często wydając ich w ręce Niemców, chłopi odmawiali wykonywania poleceń władzy.

Trzy miliony jeńców

Sytuacja stawała się tragiczna. Niemcy nieustannie posuwali się naprzód zajmując kolejne tereny i kolejne duże miasta: Mińsk, Połock, Smoleńsk, Kijów, Odessę, Dniepropietrowsk, Kursk, Charków. Zimą 1941 stanęli pod Moską, a pod ich okupacją znalazła się cała Białoruś, Ukraina i zachodnia Rosja. I nie był to koniec ich zdobyczy.

Stalin nakazywał swoim generałom, by za wszelką cenę powstrzymali przeciwnika. Ci przypuszczali więc bezsensowne ataki, nie licząc się ze stratami. W lipcu i sierpniu w bitwie pod Smoleńskiem Sowieci siłami czterech frontów stawili silniejszy opór nacierającym Niemcom, a nawet kontratakowali. Po trwających miesiąc zaciętych walkach Wehrmacht zamknął okrążenie i wziął do niewoli 300 tys. czerwonoarmistów. Z kolei w grudniu 1941 r. dwie armie sowieckie dokonały desantu na Półwyspie Kerczeńskim na Krymie celem przyjścia z pomocą oblężonemu Sewastopolowi. Operację nadzorował przedstawiciel Naczelnego Dowództwa, faworyt Stalina, Lew Mechlis.

Uważał on, że w walce najważniejsze jest morale, a główne zadanie wojska to atak. Obie armie po wylądowaniu nie przygotowały więc żadnych umocnień, okopów, rezerw ani transportu na tyłach. Gdy wiosną 1942 r. Niemcy przypuścili kontruderzenie, Rosjanie szybko zostali zepchnięci do morza, a Wehrmacht wziął 90 tys. jeńców. Takich nieudanych, okupionych ogromnymi stratami operacji było znacznie więcej.

„Armia licząca w czerwcu 5 mln żołnierzy, teraz miała zaledwie nieco ponad 2,3 mln. Na linię frontu ściągano rezerwy i rekrutów, ale nigdy - nawet w kraju wielkości Rosji - nie było ich dość, żeby wypełnić tak dotkliwą lukę” - pisze Merridale. Często zdarzało się, że poborowi nie dostawali mundurów, a nawet broni, a ich szkolenie było krótkie i pobieżne. Nowo sformowane pułki i dywizje żyły krótko - 2-3 miesiące. Niektóre z nich odtwarzano po 3-4 razy.

Karta się odwraca

Zmianę podejścia przyniósł rok 1942. Nawet Stalin zrozumiał, że w dotychczasowy sposób nie wygra się wojny. Najpierw usunięto dowódców, którzy skompromitowali się niekompetencją, m.in. Woroszyłowa, Mechlisa, Budionnego. Ich miejsca zajęli młodsi, lepiej wykształceni, z większym doświadczeniem bojowym, ci którzy wykazali się w niedawnych walkach: Wasilij Czujkow, Gieorgij Żukow, Iwan Koniew. Wielu dowódców i oficerów - np. Konstantego Rokossowskiego - wypuszczono z więzień li przywrócono do służby.

Nowi generałowie zwracali uwagę na słabe wyszkolenie żołnierzy, brak współpracy między piechotą, artylerią i czołgami, złą pracę wywiadu, kiepskie zaopatrzenie. Naczelne Dowództwo przyjęło te postulaty i powoli zaczęło wprowadzać zmiany: dłużej szkolono żołnierzy, zmieniono taktykę, staranniej planowano operacje. W listopadzie przywrócono dawny system stopni (z armii carskiej) i pagony na mundurach oraz wprowadzono nowe zasady przyznawania odznaczeń. Zmienił się też ton państwowej propagandy: pojawiły się wątki patriotyczne i narodowe. Poluzowano rygory dotyczące religii, otwarto wiele cerkwi.

Wszystko to przyniosło efekty. Armia Czerwona zaczęła się uczyć walki, co zauważyli nawet Niemcy. Przełomem stał się Stalingrad - długa i zacięta bitwa o miasto nad Wołgą, które Rosjanie mimo skrajnie ciężkich warunków obrony zdołali utrzymać, a potem wielka operacja „Uran”, w której wojska trzech frontów okrążyły i zamknęły w kotle niemiecką 6. Armię. Drugim przełomem był Kursk. W tej wielkiej bitwie na równinach południowo-zachodniej Rosji latem 1943 r. starły się po obu stronach gigantyczne siły pancerne. Prowadzone z rozmachem niemieckie natarcie zostało zatrzymane i odparte przez Rosjan. Ta ofensywa była ostatnią inicjatywą strategiczną Wehrmachtu na froncie wschodnim. Odtąd główną rolę odgrywać będzie Armia Czerwona - ona będzie atakować na wielką skalę, Niemcy będą się już tylko bronić, kontratakować taktycznie i cofać.

Gwałtów nie było

W trzecią rocznicę ataku na ZSRR - 22 czerwca 1944 r. - z terenów wschodniej Białorusi ruszyła wielka ofensywa sowiecka pod nazwą Operacja „Bagration”. Uderzenie na niemiecką Grupę Armii „Środek” było piorunujące. Obrona została szybko przełamana, a Sowieci błyskawicznie posuwali się naprzód. Po trzech tygodniach 1. Front Białoruski dotarł do granicy z Polską, pod koniec lipca do linii Wisły. Niektórzy twierdzą, że była to największa klęska Wehrmachtu w II wojnie światowej. Kolejny skok - po przerwie wywołanej powstaniem warszawskim - nastąpił w styczniu 1945 r. Wtedy też Sowieci po raz pierwszy weszli na terytorium niemieckie.

O ile na ziemiach ZSRR, a potem Polski żołnierzom towarzyszyła propaganda wyzwoleńcza, teraz uderzono w ton zemsty. Niemcy wreszcie mieli poczuć karzącą rękę Armii Czerwonej. Po przekroczeniu granicy Prus Wschodnich rozpoczęły się morderstwa, gwałty, grabieże. Do przemocy wobec cywilów żołnierzy zachęcały ulotki, gazety, pogadanki z politrukami i oficjalne rozkazy. We wschodniopruskich wsiach, miastach i miasteczkach rozpoczęła się orgia przemocy, szczególnie gwałtów, która trwała jeszcze długo, i której bynajmniej nie zakończyło zdobycie Berlina.

Co ciekawe, ten wstydliwy epizod został w sowieckiej rzeczywistości zupełnie wymazany z pamięci. Catherine Merridale analizując wojskowe dokumenty z rosyjskich archiwów natknęła się na niewiele wzmianek o rzeczywistej skali zjawiska gwałtów. Zbierając materiały do książki przeprowadziła wywiady z 200 weteranami. Żaden z nich o gwałtach nie chciał mówić. Wszyscy twierdzili, że to nieważne i nieistotne.

Jaki był los sowieckich żołnierzy po wojnie? Z wielu listów odnalezionych przez autorkę, a wysłanych przez żołnierzy i oficerów do Rady Najwyższej, przebija nadzieja, że po wielkim zwycięstwie życie w ZSRR zmieni się na lepsze. Wojskowi, którzy zobaczyli jak żyją ludzie w innych krajach, postulowali likwidację kołchozów, większą swobodę, demokrację. Stało się zupełnie odwrotnie: Stalin przykręcił śrubę, wracając do praktyk z lat 30. - aresztowań, wyroków, czystek. Zwycięscy generałowie byli degradowani lub popadali w niełaskę. W 1948 r. zabroniono wszelkich publicznych wspomnień o wojnie. Ocalałych z niewoli niemieckiej jeńców zesłano do łagrów, podobnie w 1947 r. postąpiono z setkami tysięcy inwalidów wojennych.

Sytuację zmieniła dopiero śmierć Stalina i odwilż polityczna Chruszczowa. Zwycięstwo w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej stało się częścią państwowej mitologii, a jego uczestników - weteranów otoczono szacunkiem. Przysługiwały im dodatkowe kartki na żywność, lepsze emerytury, mieszkania. Coroczne obchody, setki wojennych filmów, książek, wierszy i pieśni, wytworzyły legendę wspaniałego osiągnięcia całego narodu i jego kierownictwa. Nic więc dziwnego, że weterani stali się największymi patriotami sowieckiego państwa.

I pozostają takimi do dziś.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Atakować za wszelką cenę - Plus Dziennik Polski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl