Artysta musicalowy pochodzący z Pomorza Jerzy J. skazany za podanie środków odurzających i gwałt przez niemiecki sąd

Dorota Abramowicz
Dorota Abramowicz
Fot. Bild
Kiedy w Polsce wpisuje się do internetowej wyszukiwarki imię i nazwisko Jerzego J., pojawiają się artykuły o jednym z najwybitniejszych aktorów musicalowych o międzynarodowej renomie. Człowieku, który zdobył sławę na deskach teatrów muzycznych całego świata. Grał u Romana Polańskiego w musicalu „Taniec Wampirów” w Theater des Westens w Berlinie, występował przed Janem Pawłem II, Gorbaczowem i Wałęsą. W niemieckiej wyszukiwarce ostatnio najczęściej obok nazwiska Jerzego J. występują słowa "gwałt"i "więzienie".

W wywiadach mówił, że to Roman Polański jest człowiekiem, którego ma honor nazywać swoim mistrzem. Jego kariera była gotowym scenariuszem amerykańskiego filmu. Chłopiec z Bytowa, który w szkole zawodowej wyszkolił się na ślusarza, bez matury przyjechał na egzamin do Studia Wokalno-Aktorskiego Danuty Baduszkowej przy Teatrze Muzycznym w Gdyni. Po jej ukończeniu został solistą najpierw w Gdyni, potem w Operetce Warszawskiej. Po tym, jak w 1987 r. wyjechał do Oberhausen, rozpoczęła się jego międzynarodowa kariera. - Jerzy J. jest artystą musicalowym, który osiągnął największy międzynarodowy sukces w historii polskiego teatru - pisali dziennikarze.

Jerzy J. , choć stał się obywatelem świata, nie zapominał o Polsce. Przed dziesięcioma laty wystąpił w spektaklu "Spamalot" Teatrze Muzycznym w Gdyni. W jego rodzinnym Bytowie zaczęto organizować festiwale musicalowe jego imienia.
Bogdan Gasik, w latach 1986-2009 muzyk w grupie pierwszych skrzypiec w Orkiestrze Teatru Muzycznego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni, dziś wicedyrektor Teatru Muzycznego mówi o Jerzym J.: - Konsekwentny, uparty człowiek. Bardzo zdolny. Profesjonalista. Zawsze dobrze przygotowany. Pojawiał się w teatrze na prawach gwiazdy, ostatnio w spektaklu "Spamalot", ale wtedy jego okres wielkości już się kończył.

W zeszłym roku, podczas bytowskiego festiwalu J. zwierzył się znajomym, że ma problemy ze swoją byłą partnerką, która miała podrzucić niemieckiej policji fałszywe dowody rzekomego przestępstwa. Współczuli mu, ale mieli nadzieję, że sobie z tym w końcu poradzi.

Nie dowiedzieli się już, że J. został zatrzymany przez policję w listopadzie ub. roku, w czasie, gdy wracał przed urodzinami z Hiszpanii do Niemiec. Wypuszczono go, a w styczniu br. znowu zatrzymano, po przeszukaniu prywatnego laptopa mistrza. W lutym zwolniono go z aresztu. Miał zakaz opuszczania już nawet nie tyle Niemiec, co już konkretnego landu.

Pierwsze artykuły na temat Jerzego J.w niemieckich mediach, w tym portalach poświęconych muzyce, ukazały się w czerwcu tego roku. "Bild" zatytułował tekst o pochodzącym z Polski artyście: "Nazywa siebie „Człowiekiem o wielu twarzach” - teraz mówi się, że pokazał swoją najciemniejszą stronę."

W piątek, 28 sierpnia 2020 roku Jerzy J. został skazany na trzy lata więzienia przez sąd okręgowy w Bochum. Pochodzący z Polski artysta miał odwiedzić swoją byłą dziewczynę w maju 2019 roku. Potajemnie wrzucił tabletki nasenne do jej kieliszka z winem. Zapytał, czy chce uprawiać z nim seks. Kiedy kobieta odmówiła, zgwałcił ją. Następnego dnia ofiara odkryła pod kanapą urządzenie nagrywające, na którym został zarejestrowany gwałt.

Dziennikarze niemieccy dotarli także do informacji, że na prywatnym laptopie artysty policja znalazła 525 zdjęć i filmów z pornografią dziecięcą. Jerzy J. do końca nie przyznawał się do winy. Został aresztowany na sali sądowej.

Może go wrobili?

- Znam go bardzo dobrze od 30 lat, ale na mnie się proszę nie powoływać - mówi stary znajomy J. z Trójmiasta - Złego słowa na niego nie mogę powiedzieć. Bywał u nas w domu. Wiedziałem, że był kobieciarzem, ale z drugiej strony widziałem, jak po każdym spektaklu stały przed teatrem tłumy młodych, zapatrzonych w niego dziewczyn. Przynosiły mu perfumy, kwiaty, eleganckie ubrania. Mógłby je mieć na wyciągnięcie ręki, bez środków podawanych w alkoholu. No i dziećmi na pewno się nie interesował.

Stary znajomy poznał kobietę, która oskarżyła J. Piękna,mądra, była wcześniej dyrektorem w dużej firmie. A mistrz był wolny, po rozwodzie. Bez zobowiązań. Miał opowiadać - choć dziś już trudno potwierdzić, czy to jest prawdą - że nowa partnerka rzuciła pracę w swojej firmie i zaczęła pracować jako jego menedżerka.

- Wobec nas zawsze był w porządku - dodaje żona starego znajomego. - Jako kolega, przyjaciel, zapraszał nas na spektakle. Zauważyłam, że interesowały go kobiety dorosłe. I to one raczej za nim ganiały. Na pewno był przez nie rozbestwiony. Wie pani, mam dystans do tego typu spraw i do akcji typu #MeToo. Zawsze ostrożnie podchodzę do podobnych afer.

Kolejną osobą, która godzi się opowiedzieć o Jerzym J. jest Piotr. Aktora poznał w połowie lat 90., jako 10-latek. - W stosunku do mnie nigdy nie zachowywał się nieodpowiednio - podkreśla. - Chciałbym, żeby to, co piszą media, było nieprawdą. Zawsze sprawiał bardzo dobre wrażenie.

W tamtym czasie J. zarabiał kolosalne pieniądze i traktowany był jak gwiazda pierwszego formatu. Piotr pamięta, jak śpiewając "Nędzników" w Duisburgu potrafił namówić dyrektora o wstrzymanie rozpoczęcia przedstawienia o pół godziny, bo jego znajomi z Polski, przez korki, nie zdążyli dojechać na czas.

- Miał wszystko - twierdzi Piotr - Był ceniony, miał ogromne chody w tej branży. Nawet teraz, z tyłu głowy myśl: a może go w coś wrobili?

Tyle razy mnie okłamał, że już nie wierzę

Piotr: - Miałem z nim kontakt telefoniczny. Jeszcze w sierpniu mówił, że to wszystko nieprawda, oskarżenia są fałszywe, a on dostanie odszkodowanie. Potem przyszła informacja od dyrektora festiwalu z Bytowa, że Jerzy jest w więzieniu. Zobaczyłem artykuły w niemieckiej prasie. Byłem w szoku. Żadnych sygnałów? Wprawdzie wcześniej słyszałem w towarzystwie, że na Jurka trzeba uważać, ale kto to brał poważnie?

Stary znajomy: - Do końca się nam nie przyznał. Rozmawialiśmy w czwartek, na dzień przed tym, gdy go zamknęli. Mówił, że musi borykać się z fałszywymi oskarżeniami o gwałt. Twierdził, że jest niewinny i wszystko idzie po jego myśli. A potem dowiedzieliśmy się od osób trzecich, że miał termin na zgłoszenie się do więzienia w celu odbycia kary. Nie zgłosił się, więc policja przyjechała do jego domu i wyprowadziła go w kajdankach. To było w sierpniu.

Po chwili milczenia stary znajomy dodaje: - Obawiam się, że jeśli nie zapewnią mu ochrony w więzieniu, może tam zostać skrzywdzony.

Wcześniej J. zwrócił się do nich o pożyczkę. - Nie mogliśmy mu pomóc, mieliśmy inne wydatki - twierdzi gdańszczanin. - Wiem jednak, że jedna ze starych znajomych dała mu wówczas kilkadziesiąt tysięcy złotych na obronę.

Od kolejnego rozmówcy słyszę, że kobieta wzięła na ten cel kredyt.

Dawni koledzy, pamiętający wystawny tryb życia i spory majątek artysty dziwią się, dlaczego Jerzy potrzebował wsparcia finansowego. - Teraz zastanawiam się, czy nie płacił jakichś odszkodowań - mówi znajomy. - Tyle razy mnie okłamał, że mu już nie wierzę.

Od innego rozmówcy słyszę: - To był naprawdę majętny człowiek. Był na takich kontraktach, że nam się takie pieniądze nie śnią. Czy nie stać go było na zwykły burdel, a musiał to robić wbrew woli kobiety?

Cztery, może pięć kobiet

- Jurek wielką gwiazdą był mówi - stwierdza krótko Mirosław Zahl, dyrektor bytowskiego festiwalu. - Pierwszy raz o oskarżeniu usłyszałem wiosną tego roku od niemieckich prawników. Jurka znam od ponad 15 lat. Na początku, jak wszyscy, przyjąłem tę informację z niedowierzaniem. On sam twierdzi - wiem to od jego znajomych - że to pomówienia. Potem jednak, gdy zacząłem kontaktować się z innymi, znającymi go osobami, okazało się jednak, że jest to możliwe.

Dlaczego człowiek, który ma wszystko - sławę, uznanie, podziw, miałby odurzać i zmuszać do seksu znajomą, nagrywając to dodatkowo na telefonie?

- Dla mnie jest to trochę dziwne - zastanawia się kolejny rozmówca. - Znając Jurka, jego sposób bycia, sposób w jaki przyjmuję świat, dochodzę do wniosku, iż uznał, że mu to się należy. Że tak musi być. Słyszałem już, że znalazło się kilka kobiet, cztery czy pięć, mieszkających w różnych rejonach świata, nie znających się osobiście, które po podaniu informacji o oskarżeniu Jerzego skrzyknęły się. Wszystkie mają podobne, złe doświadczenia. Niestety, wiem także o skrzywdzeniu osoby, którą znam.

W Bytowie już z wolna roznoszą się wieści o skandalu. Na Facebooku zaczęły krążyć skany z artykułem z "Bilda" o znalezieniu w laptopie Jerzego J. pornografii dziecięcej. Chodzą też plotki, że należący do J. dom w Bytowie ma być sprzedany.

Komu uwierzysz?

Jeśli prawdą jest, że J. miał już wcześniej krzywdzić kobiety, to dlaczego dopiero teraz wyszło na jaw?

- A komu uwierzysz - pyta jeden z moich rozmówców. - Wielkiemu artyście o międzynarodowej sławie, czy prostej, nikomu nieznanej dziewczynie? Ten człowiek miał poczucie bezkarności. Trzeba było silnej kobiety, która była w stanie podołać oskarżeniu. W tym przypadku pomogły też dowody, czyli nagrania.

Karolina prosi, by uszanować jej anonimowość. O tym, co przeszła nie wiedzą nawet jej najbliżsi. Zgodziła się wrócić do wydarzeń sprzed lat, bo przekonana, że takich osób jak ona jest więcej. - Może po przeczytaniu tych słów tez zaczną mówić ? - zastanawia się.

Miała zaledwie 16 lat. Jerzego poznała w swoim rodzinnym mieście na Pomorzu. - Był znany jako gwiazda - mówi. - Wtedy byłam wniebowzięta, że mogę taką osobę poznać osobiście. Zawsze marzyłam, aby zostać aktorką teatralną, musicalową, a on obiecał moim bliskim, że mi w tym pomoże. Zgodzili się, by zabrał mnie do Gdyni i pokazał, jak wygląda w praktyce praca w Teatrze Muzycznym.

W Gdyni przedstawiał ją jako swoją podopieczną. Przez jakiś czas wydawało się, że spełniają się jej marzenia. Spektakle, spotkania, rozmowy. Pewnego wieczoru po spektaklu i kolacji poszli do jego pokoju. Nie spodziewała się, że może stać się coś złego. W końcu miała tylko 16 lat, a on znał jej rodzinę, której obiecywał opiekę nad córeczką. Dał jej coś do wypicia. Namawiał na kolejne drinki, tłumacząc, że wreszcie mogą spokojnie porozmawiać przed wyjazdem.

[cyt- Powiem szczerze, że po wypiciu tego drinka, który miał dość gorzkawy posmak nabrałam pewnych podejrzeń - twierdzi dziś Karolina. - Z drugiej strony myślałam że to przecież kolega rodziców i nic złego by mi nie zrobił. Jakież to było złudne.[/cyt]
Po 20-30 minutach poczuła szum w głowie. Przestała panować nad swoim ciałem. Przeniósł ją na łóżko...

Obudziła się z strasznym bólem i zawrotami głowy. Wymiotowała kilkakrotnie. Bolało ją wszystko, na pościeli była krew. Kiedy doszło do niej, co się stało, zaczęła krzyczeć, że zgłosi gwałt na policję. Odparł, że przecież sama tego chciała, a on rozpowie w jej rodzinnym mieście, jak się zachowała. I że to ona chciała stracić z nim dziewictwo. Ubrała się i wyszła. Jedyną osobą, której powiedziała o tym, co się stało, była koleżanka. Bliscy się nie dowiedzieli. Kiedy tylko nadarzyła się możliwość, wyjechała z miasta.
Niedawno dowiedziała się o skazaniu Jerzego. I o innych kobietach, które miały doznać tego samego, co ona. Twierdzi, że gdyby nie to, pewnie nigdy by nie opowiedziała obcej osobie o tamtych strasznych chwilach. Czy teraz zgłosi się na policję? - Waham się - mówi. - Zdaję sobie sprawę, że zniszczyłoby to życie i moje i moich bliskich.

I bardzo dobrze

Igor Michalski, dyrektor Teatru Muzycznego w Gdyni nie znał osobiście Jerzego J. Nie było go w teatrze, gdy mistrz tam pracował.

- O osobie, której nie znam, nie wypowiadam się - mówi Igor Michalski. - Ale jestem przekonany, że to nie koniec tej sprawy. Nic, co jest przestępstwem, się nie ukryje. Jest to przestroga, którą powinny usłyszeć osoby, które popełniły obrzydliwe czyny i mają z tym problem. Mówi pani, że teraz na Pomorzu i nie tylko rozniesie się wieść o wyroku, jaki zapadł w Niemczech? Bardzo dobrze. Wszystko,co jest przestępstwem, powinno się roznosić.

Bogdan Gasik: - Chciałbym pani serdecznie podziękować, że podejmuje ten temat. Pewne rzeczy trzeba ostatecznie wyjaśnić.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Artysta musicalowy pochodzący z Pomorza Jerzy J. skazany za podanie środków odurzających i gwałt przez niemiecki sąd - Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl