Artur Szklener: Chopin nie cierpiał agresywnego atakowania fortepianu. Mówił, że to jest jak szczekanie psa

Anita Czupryn
Anita Czupryn
Dr Artur Szklener: Chopin twierdził, że był „najniezdecydowańszy na świecie”. Często nie mógł się zdecydować czy dany dźwięk ma zabrzmieć w tej, czy innej oktawie
Dr Artur Szklener: Chopin twierdził, że był „najniezdecydowańszy na świecie”. Często nie mógł się zdecydować czy dany dźwięk ma zabrzmieć w tej, czy innej oktawie Wojciech Grzędziński
Wzruszające są momenty, kiedy poszczególne osoby z różnych kontynentów dzielą się informacją o godzinie w swojej strefie czasowej. To unaocznia nam, że są z nami osoby z całego świata, które często zarywają noce, by wspólnie słuchać muzyki Chopina. Gdy zaczynamy przesłuchania, 3-4 nad ranem jest w Ameryce, gdy kończymy – w Azji – mów dr Artur Szklener, dyrektor Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina.

Trwają eliminacje do XVIII Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego i ciekawa jestem, jakie wnioski się Panu nasuwają – czy dzisiejsze granie muzyki Fryderyka Chopina jest inne niż 5-10 lat temu?

Na pewno jestem zbudowany bardzo wysokim poziomem artystycznym uczestników w tym roku, co z kolei powoduje, że przed jury stoi niezmiernie trudne zadanie. Zazwyczaj w ocenie wykonań artystycznych mamy do czynienia z trzema grupami. Pierwsza to artyści, którzy zdecydowanie się wybijają, są wyraźnie najlepsi. W drugiej znajdują się artyści, którzy uczestniczą w danym wydarzeniu trochę na wyrost. Jest w końcu część środkowa, którą ocenić najtrudniej. W czasie trwających eliminacji mam wrażenie, że praktycznie nie ma pianistów o poziomie wyraźnie poniżej średniej. Jest spora grupa pianistów naprawdę wybitnych, a olbrzymia większość to po prostu świetni muzycy. I od niewielkich detali interpretacji artystycznych będzie zależało, czy ktoś zostanie zakwalifikowany do pierwszego etapu konkursu, czy nie.

Zgłosiło się ponad 150 kandydatów z wielu krajów. Wśród nich są tacy, którzy nie pierwszy raz startują w Konkursie Chopinowskim?

Gwoli ścisłości zgłosiło się ponad 500 kandydatów, z których komisja kwalifikacyjna wybrała 164 osoby na podstawie przesłanych nagrań wideo. Z powodu przesunięcia terminu eliminacji 12 pianistów zrezygnowało, dlatego ostatecznie w przesłuchaniach biorą udział 152 osoby. Wiele z nich uczestniczyło już w Konkursie Chopinowskim, z czego aż czworo w finałach, co jest swoistym rekordem. Muzycy ci osiągnęli w Konkursie już bardzo dużo, jednak postanowili powalczyć o medale. Oprócz Szymona Nehringa, który wygrał Międzynarodowy Mistrzowski Konkurs Pianistyczny im. Artura Rubinsteina w Tel Avivie i nie musi uczestniczyć w eliminacjach, pozostałe trzy osoby już w nich występowały.

Który to jest konkurs dla Pana?

To jest trzeci konkurs, w którym biorę udział w sposób tak bezpośredni. W 2010 roku, jako zastępca dyrektora Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina prowadziłem dyskusję internetową – to był pierwszy konkurs transmitowany online.

Na dodatek obchodziliśmy wtedy 200 rocznicę urodzin Fryderyka Chopina.

Tak jest; wielki rok chopinowski, który – przypomnijmy – sprowadził do Warszawy więcej turystów niż Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej 2012. Wtedy też zebrała się pierwsza międzynarodowa społeczność wokół konkursu.
W ciągu 11 lat zainteresowanie międzynarodowej publiczności konkursem niezwykle wzrosło, a laur zwycięstwa dla Seong-Jin Cho z Korei Południowej w 2015 roku ten proces jedynie przyspieszył. W krajach azjatyckich można wręcz mówić o swoistym kulcie Chopina. W jego efekcie stopniowo zwiększa się też liczba uczestników z Azji, którzy są fenomenalnie przygotowani od strony pianistycznej.

Czyli technicznej?

Technicznej, ale nie tylko w znaczeniu szybkiego grania, ale również kontroli brzmienia, dynamiki, artykulacji, tych wszystkich elementów, które stanowią składowe materii dźwiękowej. W efekcie pianista może z instrumentem zrobić niemal cokolwiek i pozostaje jedynie pytanie, co rzeczywiście chce przekazać i w jaki sposób. I co ciekawe, w ostatnich dziesięcioleciach, głównie dzięki możliwości podróżowania, coraz więcej muzyków pochodzących z Azji studiuje w Europie lub w Stanach Zjednoczonych, co powoduje swoistą syntezę owej pianistycznej perfekcji z pogłębionymi możliwościami interpretacyjnymi. Myślę, że można wręcz mówić o szkole azjatycko-europejskiej.

Jaka jest różnica między podejściem azjatyckim a europejskim, jeśli chodzi o interpretację muzyki Chopina?

Oczywiście trudno generalizować, ale jeśliby próbować znajdować wspólne mianowniki, to na pewno bywa, że wśród pianistów azjatyckich pojawiają się szybsze tempa; zdarzają się też duże kontrasty wyrazowe. Ale są też pianiści, którzy potrafią do interpretacji wprowadzić swoisty minimalizm. Lecz nie są to cechy na tyle charakterystyczne, by móc określić jedynie na podstawie interpretacji z jakiego kontynentu pochodzi muzyk. Jeżeli pojawiają się kłopoty techniczne, moim zdaniem rzadziej dotyczą one pianistów z Azji, lecz jeśli chodzi o interpretację – naprawdę bywa różnie.
Wydaje się, że wciąż rytmy polskie, czyli mazurkowe, polonezowe, są największym wyzwaniem dla wszystkich uczestników, którzy kultury polskiej nie znają jako swojej własnej. Ale i my Polacy musimy dbać o kultywowanie tradycji, która zanika w zastraszającym tempie. Dziś niestety większość polskich pianistów poloneza zatańczyła jedynie na studniówce, mazurów, oberków czy kujawiaków nie zna, podobnie jak jakiejkolwiek innej XIX-wiecznej muzyki ludowej, miejskiej czy dworskiej. W Narodowym Instytucie Fryderyka Chopina staramy się ten trend odwrócić. Jeszcze w tym roku, w lecie, zorganizujemy na przykład warsztaty poloneza, aby spróbować przypomnieć, na czym polega ten taniec we wszystkich odmianach. Przygotowujemy też publikacje prezentujące oryginalną muzykę ludową w tradycjach nawiązujących do czasów Chopina.

Co młodych pianistów z Azji tak pociąga w muzyce Chopina, że jest ich coraz więcej, coraz częściej chcą brać udział w konkursach chopinowskich? Chyba nie chodzi tylko o powody prestiżowe?

Z pewnością jednym z powodów jest renoma – w Azji konkurs chopinowski jest uznawany za najważniejszy na świecie. Zresztą nie tylko w Azji. Przygotowując wydarzenia okołokonkursowe tuż przed pandemią byliśmy m.in. w Stanach Zjednoczonych i tam w najważniejszych uczelniach muzycznych usłyszeliśmy, że wszyscy studenci klasy fortepianu marzą o tym, żeby wystąpić w Konkursie Chopinowskim w Warszawie. Zatem renoma konkursu jest na pewno poważnym magnesem. Ale nie jedynym.
Muzyka Chopina jest uniwersalna. Przemawia nie tylko do muzyków, ale i melomanów na całym świecie. Istnieją różne teorie na temat przyczyn tego zjawiska. Z pewnością Chopin był jednym z największych geniuszy w historii, jego muzyka jest niezwykle piękna w sposób wydaje się obiektywny, wręcz fizycznie oddziałujący na słuchacza. Chopin był doskonale wykształcony, bardzo dobrze znał literaturę muzyczną, zarówno barokową, klasyczną, jak i sobie współczesną; godzinami przesiadywał w tak zwanym składzie muzycznym u Antoniego Brzeziny w Warszawie i w podobnych księgarniach, których w owym czasie w Warszawie było wiele. Poznawał muzykę z partytur. Nie tylko uczył się o niej, nie tylko uczył się ją grać, ale również przegrywając partytury, poznawał całą literaturę. W sposób niezwykle plastyczny potrafił przetwarzać elementy języka muzycznego, które istniały wcześniej w muzyce europejskiej. W pewnym sensie – mówiąc metaforycznie – stworzył własny język, korzystając z zastanych elementów. Dzięki temu jego muzyka jest tak zrozumiała.

Z drugiej strony mówi się, że Chopin jest na wskroś polski, że na tym ta polskość polega, w jego muzykę wpisana jest polska dusza i polska wrażliwość. Jak tę polską wrażliwość mają odgadnąć i czuć muzycy z innych krajów czy kontynentów?

Dochodzi tu do pewnej syntezy – Chopin nakłada na uniwersalny język wywiedziony z tradycji europejskiej elementy polskie, ale przecież głęboko przetworzone, stylizowane. Niektórzy teoretycy twierdzą, że wręcz zdefiniował polską muzykę: uwypuklił istotne jej elementy i zapisał w języku zrozumiałym na całym świecie. Nie pisał przecież ludowych oberków czy typowo dworkowych polonezów. Wręcz podkreślał od pierwszych mazurków wydawanych w Paryżu, że nie są do tańca. To pokazuje, jak bardzo dla niego było ważne, że tworzy coś nowego, co jednocześnie jak najwierniej oddaje istotę pierwowzoru.
Na te dwie warstwy – uniwersalną i narodową – nakłada jeszcze trzecią: niezwykle osobistą, emocjonalną. Jego muzyka niesie naprawdę potężny ładunek emocji. Jest tam zarówno liryzm, delikatność, subtelność, jak i pewnego rodzaju dramat; smutek, ale nie bierny czy katastroficzny. To rodzaj żalu, połączonego z tęsknotą i z jakimś rodzajem nadziei. Są to znów emocje uniwersalne, które niezwykle silnie oddziałują na każdego na każdym z kontynentów, ponieważ wszyscy je odczuwamy. Zgodnie z jedną z teorii, właśnie dlatego muzyka Chopina jest tak popularna w kulturach, które tradycyjnie ograniczają ekspresję emocjonalną, na przykład azjatyckich…

… tak jest w Japonii.

Tak, Japończycy do dziś są często bardzo powściągliwi. A muzyka Chopina daje możliwość wypowiedzi; w inny sposób, kulturowo akceptowany. Stąd niektórzy twierdzą, że tak duży emocjonalizm, nawet ciut przerysowany, pojawia się w interpretacjach muzyków z Azji.

Czy na sposób interpretacji muzyki ma znaczenie to, w jakich czasach żyjemy i kim jesteśmy? Ma znaczenie to, że jesteśmy dziś na przykład bardziej świadomi, tolerancyjni, empatyczni…

… kosmopolityczni.

Właśnie. Żyjemy w globalnej wiosce przecież.

Jeśli prześledzimy historię wykonawstwa muzycznego, wyraźnie widać, że moment pojawienia się nagrań cyfrowych i płyt CD bardzo zmienił oczekiwania wobec wykonań artystycznych. Im doskonalsze były nagrania, tym bardziej ten proces postępował. Zaczęliśmy coraz bardziej cenić nieskazitelność wykonania, również na żywo. Wydaje się, że doszliśmy do pewnej granicy. Trudno w tej chwili wyrokować, czy tam się zatrzymaliśmy, czy wracamy, ale coraz wyraźniejsze są dziś głosy przeciwne. Po dekadach sterylnych prezentacji utworów muzycznych, coraz więcej osób tęskni za żywą muzyką, nawet jeśli pojawią się w niej błędy czy niedoskonałości.
Czas pandemii doskonale to uświadomił i unaocznił. Oczywiście, wspaniale, że możemy być razem online, łączyć się przez internet, że artyści pokazują swoje życie od kuchni, tworzymy wirtualne społeczności, ale tak naprawdę zamknięcie scen oznacza ogromny dramat kultury wysokiej, a przede wszystkim sztuk scenicznych. Dlatego, że sztuki performatywne bez żywego kontaktu wykonawcy z publicznością nie istnieją.

Żadne łączenia online tego nie oddadzą.

Tak, i dobrze rozumiemy to w naszym zespole. Z jednej strony dążymy do milionów oglądalności na całym świecie, a te eliminacje do konkursu chopinowskiego są kolejnym historycznym przełomem: mamy taką publiczność, jak podczas pierwszego czy drugiego etapu konkursu sześć lat temu. Ale to wszystko dzieje się dodatkowo, oprócz wykonania z publicznością na żywo, a nie zamiast. Aż drżymy na samą myśl, że kiedyś transmisja mogłaby zupełnie zastąpić bezpośredni kontakt z żywą muzyką.

Ale to też znaczy, że jadąc metrem, czy tramwajem, mogę na telefonie słuchać gry kandydatów, którzy właśnie są przesłuchiwani.

Tak jest, w tej chwili z każdego miejsca na świecie, gdzie jest dostęp do internetu, można mieć bezpłatny i wysokiej jakości dostęp do transmisji i rejestracji z przesłuchań. Można też podyskutować z innymi słuchaczami, którzy łączą się w czasie rzeczywistym. Obecnie mamy już do czynienia z niezwykle rozległą międzynarodową publicznością, w tym tygodniu lista subskrybentów naszego kanału wideo przekroczyła 200 tysięcy osób, a oglądalność samych eliminacji konkursu sięgnęła kilku milionów wyświetleń. Stali bywalcy spotykają się online również po to, by wymienić się uwagami i razem posłuchać kolejnych wykonań. Wręcz wzruszające są momenty, kiedy poszczególne osoby z różnych kontynentów dzielą się informacją o godzinie w swojej strefie czasowej. Dopiero to unaocznia nam, że są z nami osoby z całego świata, które często zarywają noce, by wspólnie słuchać muzyki Chopina. Gdy zaczynamy przesłuchania, 3-4 nad ranem jest w Ameryce, gdy kończymy – w Azji.

Ciekawe, czy gdyby Fryderyk Chopin miał przystąpić do tego konkursu, to by o wygrał?

Myślę, że by do niego nie przystąpił. George Sand relacjonowała, że tak go przerażały publiczne występy, iż proponowała mu by grał w sali bez świec, bez audytorium i na niemym fortepianie. Cenił bardzo granie dla wąskiego grona przyjaciół, lecz źle się czuł w dużej sali koncertowej. Był bodaj pierwszym, a na pewno jednym z pierwszych muzyków, który podjął świadomą decyzję o rezygnacji ze statusu wykonawcy-wirtuoza. W połowie lat 30-tych XIX-wieku wycofał się z regularnej działalności koncertowej, co nie znaczy, że w ogóle nie koncertował. Za jeden wieczór otrzymywał takie honorarium, jak George Sand za kilkutomową powieść, ale traktował tę działalność trochę jak zło konieczne. Utrzymywał się głownie z pedagogiki, a za swoją najważniejszą misję artystyczną uważał komponowanie. Zatem wydaje się, że mógłby w konkursie nie wystartować, miałby dużą tremę. A jeśli już by wystartował, to bardzo możliwe, że zaskoczyłby nas swoimi interpretacjami.

Właśnie! Przecież my nie słyszeliśmy, jak grał Chopin. Jak mógł grać? Czy w nutach, które pozostawił, są wskazówki, jak mógł brzmieć?

Są wskazówki w nutach; są opinie jego uczniów i przyjaciół; wiemy też, jak brzmiały instrumenty, na których grał, jakie miały ograniczenia. To poważne podpowiedzi i na tej podstawie możemy kształtować opinie na temat współczesnych interpretacji. W drugiej połowie XX wieku ukształtował się wręcz taki nurt wykonawstwa, który wpływa na współczesną wrażliwość muzyczną. Jego celem jest sięganie do autentyku, oczywiście takiego jaki jesteśmy w stanie sobie dzisiaj wyobrazić, bo jak pani wspomniała, nagrań Chopina nie ma.

Są nagrania jego uczniów.

Albo uczniów uczniów, ale to wciąż daleko do tego, żeby wiedzieć, jak Chopin grał w istocie. Z relacji wiemy, że grał w sposób zupełnie unikatowy, wiele osób wskazywało na niezwykle subtelne fluktuacje tempa, jakby nieustannie na granicy jego zmian i powrotów. Na pewno nadzwyczajnie cenił też precyzję i delikatność brzmienia. Jego uczniowie twierdzili, że był w stanie wydobyć kilkanaście różnych rodzajów piano, czyli grania cicho.

Bo tylko delikatnością można poruszyć duszę?

Najprawdopodobniej. Z drugiej strony, z jego partytur wnioskujemy, że był jednym z prekursorów, jeśli chodzi o liczbę dookreśleń wyrazowych. Bardzo starał się uplastycznić zapis nutowy. Widać, jak było dla niego ważne, żeby w jednym miejscu zagrać głośniej, w innym ściszyć, w jednym przyspieszyć, w innym zwolnić, w jednym zagrać pełnym, w innym półgłosem. Dla niego wykonanie praktycznie pozbawione było elementu mechanicznego, musiało być organiczne, pełne życia, podobne do mowy lub śpiewu. Obserwując partytury widzimy też takie miejsca, w których ewidentnie chodzi o element kolorystyczny, o stworzenie płaszczyzny barwowej, w czym jest absolutnym nowatorem – zapowiada impresjonistów. W innych miejscach, w kontraście do owych odcieni piano, chce z fortepianu wydobyć największą potęgę, jaka jest ówcześnie możliwa. Nie tylko wstawia potrójny znak forte, ale tak zagęszcza przebieg muzycznych, aby pojawiło się jak najwięcej dźwięków na raz, co dodatkowo wzmacnia wolumen brzmienia. Dzisiaj, kiedy pianista siada do współczesnego instrumentu, który daje kilka razy większe możliwości dynamiczne i dysponuje taką głośnością, że ściany się trzęsą, powinien wiedzieć, w których miejscach Chopinowi chodziło właśnie o taki efekt, ale z drugiej strony nigdy nie może zapominać o pewnej szlachetności dźwięku. Wiemy, że Chopin nie cierpiał agresywnego atakowania fortepianu. Mówił, że to jest jak szczekanie psa i takiego grania nie tolerował.
Rozmawiając o chopinowskiej interpretacji, musimy też pamiętać, że był on genialnym improwizatorem. Jego przyjaciele twierdzili, że zapisywał tylko pewien fragment tego, co tworzył i wykonywał. Nawet gdy drukował swoje utwory u różnych wydawców – a z powodu ograniczeń praw autorskich robił to z zasady niezależnie we Francji, Anglii i w Niemczech – każda kopia była inna. Sam twierdził o sobie, że był „najniezdecydowańszy na świecie”. Często nie mógł się zdecydować co do drobnego detalu, np. czy dany dźwięk ma zabrzmieć w tej, czy innej oktawie, więc przepisywał tam i z powrotem, często wielokrotnie. Ale jako improwizator raz mógł zagrać tak, a innym razem inaczej. Nie można zatem mówić o jednej „idealnej” interpretacji danego utworu. Każdą kompozycję można grać na wiele sposobów, różnicując rozmaite niuanse.

Jakie kolory niesie muzyka Chopina?

Na pewno niesie wyjątkowy liryzm. Chopin był nazywany poetą fortepianu i słusznie. Tematy delikatne, kantylenowe, pojawiają się nie tylko w nokturnach czy barkaroli, a więc włoskiej gondolierze, ale na przykład w scherzach, które są jednymi z najbardziej dramatycznych, gwałtownych jego utworów. Tematy liryczne pojawiają się nawet w etiudach. W ogóle, to co Chopin zrobił z etiudy, czyli wprawki technicznej, pokazuje skalę jego geniuszu. Nikomu wcześniej nie przyszło nawet do głowy, by z ćwiczenia jakiegoś problemu pianistycznego budować takie poematy muzyczne. Bardzo charakterystyczny dla muzyki Chopina jest też pierwiastek taneczny. Wiele z jego gatunków to stylizowane tańce, ale element taneczny często wplatany jest w duże formy narracyjne, jak się dzieje np. w balladach.
Często jednak zapominamy, że Chopin pisał również utwory o niezwykłym ładunku emocjonalnym, dynamiczne, dramatyczne, wręcz tragiczne lub heroiczne, jak ballady, scherza, niektóre etiudy, preludia czy późne polonezy. Często w historii, zwłaszcza w Anglii, przypisywano jego muzyce miano salonowej, a tymczasem to błąd. Muzyka Chopina z salonu co prawda wychodzi, ale przemienia go w scenę, na której dzieją się największe dramaty.

W jaki sposób Pan się spotkał z Chopinem?

Chopina mam w podświadomości. Mój tato gra amatorsko; oboje rodzice są melomanami. W domu rodzinnym muzyka Chopina brzmiała od kiedy pamiętam. Sam uczyłem się grać na fortepianie przez 12 lat; poznałem więc tę muzykę „od kuchni”. Wiem jak trudna jest momentami, jakiego mistrzostwa wymaga, jeśli chce się poważnie zabierać do niektórych utworów. To powoduje, że z bardzo dużym szacunkiem podchodzę do wszystkich pianistów biorących udział w Konkursie Chopinowskim. Jego celem jest wskazanie najlepszych z najlepszych, jednak wszyscy jego uczestnicy osiągnęli już bardzo wysoki poziom i w pewnym sensie są zwycięzcami.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl