Artur Bieńkowski swymi fotografiami opowiada o Podlasiu i koniach ze stadniny w Janowie Podlaskim

Wojciech Rogacin
Wojciech Rogacin
Artur Bieńkowski na wystawie swoich prac
Artur Bieńkowski na wystawie swoich prac Archiwum Artura Bieńkowskiego
Stadnina koni w Janowie Podlaskim zawsze przyciągała nie tylko miłośników koni i turystów, ale także artystów. W czasie, kiedy przeżywa swój kolejny zakręt w historii, pojawił się artysta fotografik, który światu pokazuje piękno janowskich koni i krajobrazów. Fotografie Artura Bieńkowskiego zachwycają odbiorców

Świt w stadninie koni w Janowie Podlaskim. Pierwsze promienie słońca przebijają się przez las końskich nóg, tumany pyłu i morze głów. To jeden z widoków, jakie Artur Bieńkowski ogląda codziennie, kiedy konie wybiegają na pastwisko. Pracuje jako koniuszy w stadninie, a praca przy koniach rozpoczyna się o najwcześniejszej porze poranka. To wtedy może obserwować unikalne widoki koni, a także podlaskiej natury. Ich urok sprawił, że został również artystą fotografikiem.

Najważniejsze jest światło

Artur Bieńkowski nie chodzi na co dzień po stadninie z aparatem. Nie jest to możliwe, a nawet niewskazane. Musi się zajmować końmi. Kiedy jednak w ciągu dnia dostrzega unikalny widok, który chce utrwalić, sięga po prostu po smartfona. Wiele jego prac powstaje w ten sposób. - Próbuję złapać moment i światło, które wzbudzi we mnie jakieś emocje - mówi. - Świadomie usiłuję robić takie ujęcia - widzę światło, które się ułoży. Ono jest najważniejsze. Zawsze obserwuję światło. Wydaje mi się, że potrafię odróżniać nawet najmniejsze różnice w jego natężeniu. W kolejne słoneczne dni ja i tak dostrzegę różnicę w natężeniu światła - dodaje.

Artur Bieńkowski na wystawie swoich prac

Artur Bieńkowski swymi fotografiami opowiada o Podlasiu i ko...

Znany rysownik, ilustrator i satyryk Henryk Sawka, mówił o pracach Bieńkowskiego: „Uważam to za sztukę wysokiej klasy, którą przyjemnie powiesić sobie na ścianie. Fotografia nie jest łatwa, wbrew pozorom, ale on ma takie podejście malarskie, pięknie kadruje i znajduje kolory. Potrafi pokazać araby, dostrzec ten błysk, moment... A pejzaże podlaskie to czysta poezja” (cytat za Ewą Bagłaj, Podlaski Kwartalnik Kulturalny).

U Czesława Langa i Marcina Gortata

Ostatnio swoje prace wystawiał w budynku Toru Wyścigów Konnych na Służewcu podczas Wielkiej Warszawskiej pod koniec września. Zebrała się tam wówczas końska i warszawska elita. Artur Bieńkowski opowiadał gościom o swoich zdjęciach.

W sumie miał już ponad 20 wystaw w kraju oraz za granicą, m.in. w niemieckim Oberhavel. - Niedawno miałem telefon i sprawa klepnięta - będzie też wystawa moich prac w Muzeum Leśnictwa w Gołuchowie między Łodzią a Poznaniem - opowiada z zadowoleniem.

Cieszy się, że jego zdjęcia wiszą na ścianach wielu osób, bywalców Janowa, które zna i ceni, np. u Czesława Langa, Marcina Gortata czy doktora Grzegorza Religi. - Myślę, że w pewnym sensie moje fotografie promują Podlasie - mówi. - Czuję się bowiem fotografem nie tylko koni, ale przyrody i Podlasia.

Pogodne i niezwykłe fotografie Bieńkowskiego mają jeszcze i tę zaletę, że ludziom kochającym stadninę pozwalają zapomnieć o jej kłopotach i skupić się na pięknie tego miejsca i koni.

Kraina, na której leży Janów Podlaski, jest tym kawałkiem ziemi, gdzie jeszcze nie wdarła się z całą mocą cywilizacja. Jest zatem przyroda, którą można fotografować, rzeka Bug, pejzaż podlaski. - Wydawać by się mogło, że nie jest to atrakcyjny region do fotografowania. Bo jeśli są góry czy jeziora, to jest temat. A tu jest płasko, jest tylko horyzont. Ale właśnie ten podniesiony horyzont jest cechą mojej fotografii. On daje pewną nostalgię - mówi Bieńkowski.

Jego zdaniem, całe Podlasie jest nostalgiczne, co nie znaczy, że jest smutne. - Wielu fotografuje starych ludzi, ja ogrody pełne kwiatów, kolorowe domy. Dostrzegam radość tego miejsca. Może z racji tego, że tu się urodziłem, jestem emocjonalnie związany. Są to wyjątkowe miejsca, przyrodniczo ciekawe - mówi artysta.

Codzienna praca przy zwierzętach sprawia, że Bieńkowski praktycznie fotografuje jedynie stadninę i miejsca położone w promieniu kilkunastu kilometrów od niej. Zatem ciągle są to te same tematy. To jednak nie znaczy, że przestają być one inspirujące. Przeciwnie.

- Ta sama droga każdego roku jest inna, co roku zmieniają się też barwy - wyjaśnia. - Nawet to, że to są dosyć biedne tereny i wąskie działki i przy różnych uprawach, to dopiero daje różnorodność barw. Raz rośnie żółty rzepak, raz błękitny łubin albo zielone zboże. I to co roku kształtuje inny pejzaż, przez co on się nie nudzi - mówi Bieńkowski.

Podlasie - ojczyzna nie tylko Polaków, katolików, ale także prawosławnych, unitów, Tatarów, Żydów. Wielokulturowość tkwi w ludziach i w krajobrazie. - Ta różnorodność mnie zachwyca - przyznaje artysta.

Marian Gadzalski wzorem

Artur Bieńkowski sztuką interesuje się od dawna. Zresztą, mieszkając w Janowie, a zwłaszcza pracując w stadninie, nie sposób nie mieć z nią styczności. Tu cyklicznie odbywają się plenery, przyjeżdżają znani artyści - i malarze, i fotograficy. - Wychowałem się wśród takich artystów, jak Ludwik Maciąg czy Stanisław Baj z ASP w Warszawie. Obaj stąd pochodzą i mieli wpływ na moje zdjęcia. Ja też dużo oglądam i poszerzam wiedzę. Chodzę na wystawy, interesuję się kompozycją, postrzeganie światła wywodzi się z mojej nauki, wiedzy - mówi Bieńkowski.

Nie lubi pozowanej fotografii i przyznaje, że nie umie tego robić. - Ja mam przewagę taką, że jestem na co dzień w stadninie. Ja to obserwuję, ale też każde ujęcie muszę przemyśleć - opowiada.

- Henryk Sawka powiedział mi, że potrafię znaleźć szczegół, który jest istotny w fotografii. Nie wiem, czy mi się to udaje, to jest ciągle dla mnie pewien dylemat - dodaje.

W końskich zdjęciach Bieńkowskiego widać ślad inspiracji wybitną fotografką koni Zofią Raczkowską. Bieńkowski sam przyznaje, że Raczkowska, a zwłaszcza Marian Gadzalski, to jego niedoścignione wzory.

- Ja zachwycałem się ich zdjęciami, w szczególności Mariana Gadzalskiego, który tego konia umieszczał w środowisku. Piękne chmury - one wzbogacają tego konia, opowieść o tym koniu. Ja również chcę trochę powiedzieć więcej niż tylko, że to jest takie zwierzę, ale wpisać je w rzeczywistość, która je otacza. I właśnie to światło mi opowiada całą historię.

Bieńkowski mówi, że ma swoje ulubione fotografie. Nie jest ich dużo, choć miał już przecież tyle wystaw. - Wybranie zdjęcia na wystawę to jest ciężka rzecz. Ja mam ciągle jakieś wątpliwości. Nie jestem zachwycony sobą. To bardzo trudne. Czasami lepiej pokazać mniej. Jestem narażony na krytykę i się z tym liczę, a najgorsze jest niezrozumienie, co chcę powiedzieć - mówi.

Jego zdaniem, fotografia jest bowiem opowiadaniem jakiejś historii. - Mam potrzebę podzielenia się z odbiorcami tym, co myślę. Jestem sam krytyczny wobec siebie, ale odbiór moich prac przez widzów jest zwykle bardzo dobry - dodaje.

Podczas wernisaży, ale także na Facebooku Bieńkowski otrzymuje wiele pozytywnych sygnałów od odbiorców. Przyznaje, że najbardziej cieszy go, że jego zdjęcia budzą emocje. - Chciałbym po sobie coś zostawić, jak malarze i przez tę fotografię się realizuję. Zostawić po sobie emocje - opowiada.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl