Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź ma pałac w podlaskiej wsi Bobrówka. Posiadłość jest warta miliony złotych (ZDJĘCIA)

Olga Goździewska-Marszałek
Olga Goździewska-Marszałek
Bobrówkę spośród innych podlaskich wsi wyróżnia niezliczona liczba stojących przed domami kapliczek i figur świętych oraz drewnianych krzyży przy drogach. To w końcu wieś arcybiskupa! To tu przyszedł na świat i wychował się Sławoj Leszek Głódź, metropolita gdański. Nigdy nie przestał czuć więzi z rodzinną ziemią. O majątek dba i znacznie go pomnożył. W pełni cieszyć się nim będzie na emeryturze.

Willa z ogrodem, osobista kaplica, kilka domów, zabudowania gospodarskie, kryty basen i lądowisko dla helikopterów – to wszysko znajdziemy na działkach, których właścicielem jest arcybiskup Leszek Sławoj Głódź. Nieopodal, po ogromnym, zadrzewionym wybiegu przechadza się stado kilkudziesięciu danieli. Kilometr dalej, w samym sercu Bobrówki (wieś w pow. monieckim, w gm. Jaświły) stoi zaś okazały budynek z majestatycznymi kolumnami, który miejscowi nazywają pałacem. Ale to tylko część wartego miliony majątku gdańskiego metropolity.

– Głódź kocha wystawne życie i pieniądze. Nawet najbliższa rodzina musi się do niego zwracać „ekscelencjo” i całować go w pierścień. W domu niektórych jego bliskich wiszą portrety arcybiskupa o wymiarach 60 na 80 cm, oprawione w złote ramy - zdradza osoba z najbliższego otoczenia arcybiskupa, która prosi o zachowanie anonimowości.

Do jednej z posiadłości abpa. Głódzia w kolonii Bobrówka prowadzi leśna, piaskowa droga. Przy niej co chwilę wyrastają drewniane krzyże. W końcu wyłania się pierwszy dom. W oknie widzimy portrety prezesa Kaczyńskiego i zmarłej pary prezydenckiej. Na płocie zaś wisi wielki baner wyborczy kandydata PiS. To posiadłość należąca do lokalnego przedsiębiorcy. Tuż za nią, za wysokim płotem, wyłania się dach żółtej willi arcybiskupa Głódzia. Potężny portyk wspierają cztery białe kolumny wznoszące się na wysokość dwóch kondygnacji. Dalej posiadłość hierarchy ciągnie się niemal przez całą „kolonię” Bobrówki.

Arcybiskup w latach 90. skupował ziemię od miejscowych. Pobudował na niej domy dla siebie i swojej rodziny. Ma też kilka zabudowań gospodarczych, m. in. zagrody dla zwierząt i gołębnik.

On ważny, to i wszystko może

Obok posiadłości arcybiskupa spotykamy starszą panią. Niechętnie rozmawia z obcymi, cały czas się rozgląda, czy nikt z miejscowych nie widzi. Dopiero gdy się upewnia, że nikogo w pobliżu nie ma, opowiada: – Biskup odkupił od mieszkańców kilkanaście hektarów ziemi. Moja rodzina też chciała trochę dokupić, bo sąsiad sprzedawał, ale to biskup miał pierwszeństwo – zdradza szeptem. – We wsi też dużo ziemi powykupywał. On ważny, to i wszystko może. I siądzie czasem na swój „kombajn” i jeździ zadowolony. Szkoda gadać – macha ręką mieszkanka kolonii Bobrówka.

I chociaż odwraca się, by już odejść, to po chwili rzuca jeszcze: – No bo powiedzcie sami, żeby biskup tak robił? Za dużo tego, za dużo... Biskup to ołtarz ma, a po co jemu pałace? - irytuje się kobieta. Opowiada także o wystawnych imprezach organizowanych przez arcybiskupa: - Zjeżdżają tu czasami jacyś ważni bogacze i świetują. A na niejednego Sylwestra to aż cała wieś huczała od petard. Zwierzyna boi się tego hałasu, byki ryczą i czasami z przerażenia to płoty rozwalają – łapie się za głowę sąsiadka metropolity.

Inni mieszkańcy Bobrówki o biskupie rozmawiać nie chcą. Na obcych patrzą nieufnie, a jak już zdecydują się zamienić kilka słów, to abpa. Głódzia nie mogą się nachwalić. Że dzięki niemu o Bobrówce głośno w świecie, że we wsi jest oświetlenie i asfalt. Są i tacy, co z daleka ostrzegają, że w tej wsi nie lubi się obcych, a tym bardziej dziennikarzy. Jeden z gospodarzy – widząc, że zmierzamy w stronę pałacu – podniósł z pieńka siekierę i zaczął nią wygrażać. Zapytany o drogę do drugiej posiadłości ekscelencji tylko się zaśmiał i rzucił z przekąsem: „a widzicie tu jakieś pałace? Nie? To żegnam!“.

Pałac ma dwa oblicza

“Pałac” stoi kilometr dalej, w sercu wsi. Wejścia do niego strzeże pomnik bobra, a do drzwi prowadzą marmurowe schody. Kto by pomyślał, że niegdyś mieściła się tu szkoła. Gdy została zamknięta, budynek latami stał pusty, a gmina nie miała pieniędzy, by zrobić z niego użytek. Aż w końcu wójt ogłosił przetarg. Metropolita nie miał konkurencji, więc kupił działkę z nieruchomością za cenę wywoławczą – ok. 60 tys. zł. Od tego czasu krajobraz wsi znacznie się zmienił. Pałac z białymi kolumnami wyróżnia się bowiem wśród wiejskich zabudowań. Naprzeciwko stoi stara, drewniana chałupa. Pomalowana na czerwono karykaturalnie kontrastuje z posiadłością metropolity.

Wejście na tył “pałacu” uniemożliwia żeliwne ogrodzenie. Dopiero nagranie kamerą z lotu ptaka (zrobione z publicznej drogi) pokazuje nam prawdziwe oblicze posiadłości. Z tyłu dobudowane jest drugie wejście, znacznie bardziej wystawne.

- Wszystko jest sprytnie schowane. Okrągła dobudówka to część pięknej oranżerii. Na posesji za pałacem są też inne budynki, choć może już nie tak okazałe, to do skromności im daleko - mówi osoba, która często bywała w biskupiej posiadłości, ale chce zachować anonimowość - W samym pałacu zaś jest pokój złoty i purpurowy, piękny kominek, zabytkowy fortepian, na ścianach portrety ekselencji i specjalne pomieszczenie z medalami i orderami, które biskup przez lata dostawał. A na górze znajduje się aż osiem pokoi dla gości, każdy z łazienką – dodaje.

Miejscowi „na salonach“ biuskupa nie bywają. Chociaż kilku z nich miało okazję u niego pracować. Sprzątali, oporządzali zwierzęta, pilnowali rezydencji. Dziś jednak abp Głódź otacza się już wyłącznie zaufanymi osobami, głównie z grona rodziny.

Na lewo bieda, na prawo złoto i marmur

Mieszkańcy mogą jednak korzystać z niewielkiej części rezydencji metropolity – wydzielonej w 2006 roku na potrzeby prowadzonego przez Caritas centrum rehabilitacji. Gabinet wściśnięty w jednym ze skrzydeł pałacowego budynku czynny jest od poniedziału do piątku, ale tylko przez cztery godziny, od 8 do 12. Mimo że zaglądamy tam dokładnie w tym czasie, pacjentów nie widać. Nadzorująca przychodnię kobieta zatrzaskuje nam przed nosem drzwi i mruczy, że na wizytę trzeba się umawiać w Mońkach.

Tydzień później ponownie odwiedzamy Bobrówkę i próbujemy dostać się do ośrodka rehabilitacji, znajdującego się w części “pałacu”. Tym razem udaje nam się wejść do ciemnego przedpokoju. W nozdrza uderza zapach stęchlizny, ściany wyraźnie wymagają odmalowania, a meble pamietają czasy PRL-u. Żeby wejść dalej potrzebujemy zgody... pani Kasi z miejscowego sklepu. Jest żoną bratanka arcybiskupa i – jak się okazuje – decyduje o wielu sprawach dotyczących wsi. Pozwala nam na wizytę w centrum rehabilitacji. W dużej świetlicy akurat trwają zajęcia z niepełnosprawnymi dziećmi. Na ćwiczące dzieciaki z każdej ściany patrzą portrety świętych. Ale do gabinetu rehabilitacji wolno nam zajrzeć tylko przez uchylone drzwi. Dostrzegamy jedynie starą kozetkę, a przy niej drewniane krzesła. Rehabilitantka zamyka nam drzwi przed nosem.

PFRON na rehabilitację pacjentów w Bobrówce wypłaca rocznie ponad pół miliona zł.

- Z warsztatów terapi zajęciowej korzysta 30 osób. Wydajemy ponad 500 tys. zł na sfinansowanie ich rehabilitacji, a dodatkowo jeszcze starostwo powiatowe dokłada pieniądze na utrzymanie ośrodka – mówi Genowefa Kulikowska, kierownik PCPR w Mońkach.

Informacji udziela niechętnie i odsyła do Caritasu. Początkowo nie chce się również przedstawić.

- Nie chcę mieć kłopotów – wyjaśnia kierowniczka publicznego urzędu. – Jak już trzeba, to na stronie internetowej jest moje nazwisko. Czego się obawia? Tego możemy się tylko domyślać.

Oficjalnie ośrodek opiekuńczo-rehabilitacyjny i warsztat terapii zajęciowej w Bobrówce podlega pod Caritas Archidiecezji Białostockiej.

– W Bobrówce, jako filii Warsztatów Terapii Zajęciowej Mońki, przebywa dziennie około 10 podopiecznych - prostuje Tomasz Pac, kierownik WTZ CAB w Mońkach. – Osoby pracujące w Bobrówce są zatrudnione w ramach WTZ Mońki. W Bobrówce znajduje się też gabinet rehabilitacji, który jest odrębnym podmiotem, niezależnym od WTZ, ale podlega pod Caritas. Finansowany jest w ramach zadania zleconego przez szpital w Mońkach.

Choć widniejące na budynku tabliczki NFZ sugerują, że cały ośrodek finansowany jest ze środków Narodowego Funduszu Zdrowia. Tymczasem od dwóch lat nie ma on umowy z NFZ.

– Plakietki powinny być zdjęte z budynku natychmiast po wygaśnięciu kontraktu – podkreśla Rafał Tomaszczuk, rzecznik podlaskiego NFZ. I dodaje, że placówka była kontrolowana w 2016 roku w ramach rutynowych działań. Inpekcja wykazała jedynie drobne nieprawidłowości.

Nie tylko kościelna pensja

Pewne jest jedno – wielohektarowa posiadłość abpa Głódzia warta jest ogromne pieniądze. Działki o podobnej powierzchni wraz z nieruchomościami warte są miliony złotych. Skąd duchowany ma pieniądze na prowadzenie tak wystawnego życia?

- Głódź to bardzo dobry biznesman, który zna się na zarabianiu pieniędzy – wyznaje osoba z jego najbliższego otoczenia.

Za to jego miesięczna emerytura wynosi kilkanaście tysięcy złotych. Jako były biskup polowy w stopniu generała dostaje co miesiąc aż 10 tys. zł. W dodatku, gdy 9 lat temu odchodził z

wojska, dostał jednorazowo aż ćwierć miliona złotych odprawy. Dlaczego aż tyle? „Współczesna“ ustaliła to już w 2006 r. W trakcie byłej kadencji Sejmu poseł SLD-UP Jan Orkisz złożył interpelację, w której domagał się przedstawienia wydatków państwa na utrzymanie żołnierzy zawodowych, w tym również kapelanów wojskowych. Z odpowiedzi udzielonej przez podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji Tadeusza Matysiaka wynikło, o ile wzbogacił się abp Leszek Sławoj Głódź, który zawodową służbę wojskową pełnił do 2 października 2004 r. Ostatnie miesięczne wynagrodzenie kapelana Wojska Polskiego wynosiło ponad 9,2 tys. złotych brutto. Kiedy po 14 latach pożegnał się z wojskiem, bo zaczął pełnić funkcję ordynariusza diecezji warszawsko-praskiej, otrzymał: odprawę w wysokości 360 proc. kwoty ostatniego uposażenia, dodatkowe uposażenie roczne (za 10 miesięcy służby wojskowej w 2004 r.), gratyfikację urlopową i ekwiwalent za niewykorzystane przejazdy w roku zwolnienia. Razem około 136 tys. złotych.

Ale na tym nie koniec. Bo w związku ze zwolnieniem z zawodowej służby wojskowej gen. dyw. Głódź skorzystał także z prawa do pobrania jednorazowego uposażenia należnego co miesiąc przez rok od zwolnienia. A więc w sumie jest to dwunastokrotność ostatniej pensji: czyli ponad 111 tys. złotych. W sumie więc Ministerstwo Obrony Narodowej odchodzącemu generałowi zapłaciło około 250 tys. zł.

W kwietniu 2008 r. Leszek Sławoj Głódź został metropolitą gdańskim. Jako arcybiskup pobiera kościelną pensję w wysokości ok. 4,5 tys zł miesięcznie.

Głódź: jestem jedną nogą w niebie, a może i nie...

O arcybiskupie Głódziu w ostatnich miesiącach zrobiło się głośno za sprawą jego komentarza do filmu „Tylko nie mów nikomu” braci Sekielskich. To dokument zawierający m. in. wstrząsające wyznania ofiar, a także księży, którzy dopuścili się molestowania seksualnego nieletnich. W ciągu pierwszego tygodnia od premiery obejrzało go 12 mln osób! Dziś ma już 22 miliony wyświetleń.

W dokumencie nie brakuje wątków białostockich i podlaskich. Wymienione jest także nazwisko arcybiskupa Głódzia, który miał tuszować przypadki pedofili w Kościele. Głódź, zapytany dzień po premierze przez reporterkę „Faktów” TVN, czy widział wspomniany dokument, odparł: - Nie oglądam byle czego. Dziennikarka dopytywała, czy wiedział o czynach pedofilskich jednego z duchownych, który pojawia się w filmie braci Sekielskich, ale metropolita gdański ponownie skwitował to tylko jednym zdaniem: „Proszę mnie tutaj nie atakować i nie prowokować, bo ja taki naiwny nie jestem“.

My również chcieliśmy zadać arcybiskupowi kilka pytań, ale nie o film. Przez kilka tygodni próbowaliśmy się skontaktować z abp Głódziem, by zapytać go o majątek znajdujący się m.in. w podlaskiej Bobrówce oraz o źródła dochodów duchownego. W wysłanym do Archidiecezji Gdańskiej mailu pytaliśmy: w którym roku i z jakich przyczyn arcybiskup przekazał Caritasowi część budynku w Bobrówce oraz co znajduje się w pozostałych wnętrzach „pałacu“. Interesowało nas też, którzy politycy bywali u niego w gościnie na podlaskich włościach oraz kto dba o majątek podczas jego nieobecności. Chcieliśmy też potwierdzić, że arcybiskup gdański planuje spędzić emeryturę w podlaskiej Bobrówce, o czym wielokrotnie wspominał.

Dzwoniliśmy kilkakrotnie do sekretariatu gdańskiej archidiecezji, a później do osobistego sekretarza abp Głódzia – księdza Bartłomieja Starka. I to właśnie sekretarz poprosił o przysłanie pytań mailem. Po kilku dniach udało nam się dodzwonić bezpośrednio do abp Głódzia i w słuchawce usłyszeliśmy:

– Z pytaniami się zapoznałem, proszę tu nie recytować tych pytań. Ja jestem jedną nogą na ziemi, a drugą w niebie być może, albo nie… – mówił abp Głódź. – Natomiast proszę dać mi spokój i nie wchodzić w moje życie. Bardzo dziękuję i za dobre intencje, ale dajcie mi spokój – rozłączył się duchowny.

Arcybiskup oskarżony o mobbing

W ostatnim tygodniu kolejny raz nazwisko arcybiskupa pojawiło się na ustach Polaków. Tym razem zarzuty stawiane wobec niego w dokumencie TVN24 są naprawdę mocne. Ubliżanie, publiczne poniżanie i psychiczne znęcanie się nad współpracownikami. Dziennikarze telewizyjnej stacji dotarli do księży, którzy mieli być ofiarami mobbingu, którego dopuszczał się jeden z najważniejszych duchownych w Polsce. W programie przedstawiono ich wstrząsające relacje o tym co działo się w zaciszu gdańskiej archidiecezji.

- Publiczne poniżanie wzbudza lęk. On jest w tym naprawdę niezły. Przemoc, niszczenie destrukcja - mówi jeden z bohaterów reportażu, kapłan, który trafił na terapię i wyznaje, że miał myśli samobójcze.

W reportażu wystąpił również ksiądz profesor Adam Świeżyński, który ujął się kilka lat temu za innym młodym księdzem.

- Bardzo bym chciał, żeby otwartość na prawdę się pojawiła. Moja wizja osoby, która pełni funkcję arcybiskupa, jest inna. Biskup jest ojcem diecezji i księży diecezji. Gdyby tak zachowywał się ojciec w rodzinie... - mówi ks. Świeżyński. - Jest to skrajna patologia, nie tylko taka, która niszczy tych ludzi w relacjach, ale niszczy też ich wewnętrznie – dodał.

Duchowni, wobec których arcybiskup Głódź miał stosować przemoc psychiczną, napisali list do Watykanu. Ale nie otrzymali jeszcze odpowiedzi.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź ma pałac w podlaskiej wsi Bobrówka. Posiadłość jest warta miliony złotych (ZDJĘCIA) - Plus Gazeta Współczesna

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl