Archiwum X. Tajemnicze zabójstwo 7-letniej Kamili Szarmach. Śledczy wracają do sprawy po latach

Dorota Abramowicz
Tajemnicze zabójstwo 7-letniej Kamili Szarmach
Tajemnicze zabójstwo 7-letniej Kamili Szarmach Karolina Misztal
Tylko na Pomorzu 130 zbrodni nie doczekało się rozwiązania i ukarania winnych. Śledztwa wznawiają policjanci z Archiwum X. Tym razem wracają do potwornego zabójstwa, którego ofiarą padła dziewczynka w bluzie z żółwiami ninja - jasnowłosa Kamila Szarmach.

Miała zaledwie siedem lat. Dziś większość jej rówieśników żyje pod kloszem, odprowadzana do szkoły i wożona na dodatkowe zajęcia przez drżących o bezpieczeństwo dzieci rodziców.

Jednak Kamila Szarmach, uczennica pierwszej klasy szkoły przy ul. Modrej w Gdańsku, była bardzo samodzielną dziewczynką. Z ulicy Wspólnej na Olszynce, gdzie mieszkała z mamą, ojczymem i młodszą siostrą, często samotnie chodziła kładką nad opływem Motławy do babci, na ul. Dobrą. Nie bała się obcych ludzi, lgnęła do nich, nierzadko sama nawiązywała z nimi kontakt i prowokowała rozmowy.

Był 11 listopada 1997 roku. Około południa matka wręczyła Kamili kilka złotych i wysłała ją do sklepu przy ulicy Łanowej, oddalonego od domu piętnastominutowym spacerem, po kapustę kiszoną.

Dom przy Wspólnej 20 stoi niedaleko opływu Motławy. Wystarczy przejść przez ulicę Pustą i po pokonaniu 40-50 metrów jesteśmy już na kładce.

W tamten wtorek, niedługo po opuszczeniu domu, między godziną 12 a 13, Kamila ubrana w bluzę z żółwiami ninja, szare spodnie i jasnoniebieską kurtkę dżinsową była widziana przez idącą z Dolnego Miasta kobietę. Dziewczynka stała na kładce pogrążona w rozmowie z nieznajomym mężczyzną. Sprawiali wrażenie, jakby nie było to ich pierwsze spotkanie...

- Mężczyzna stanął tak, by nie do końca można było zobaczyć jego twarz - policjant zanotował kilka dni później zeznania świadka. - Był krępej budowy ciała, jakby opalony, na głowie miał czarną czapkę. Wiek coś między 28 a może 30 lat, około 175 centymetrów wzrostu. Obok mostu stał drugi mężczyzna, mniej więcej czterdziestoletni, szczupły, wyższy od tego pierwszego. Był ubrany w brązową kurtkę skórzaną, miał jasne włosy do ramion, zaczesane do tyłu.

Sklep przy ulicy Łanowej w dniu Święta Niepodległości był zamknięty. Czy dziewczynka poszła dalej, nie wiadomo.

Udało się także przesłuchać koleżanki Kamili. Dzieci utrzymywały, że widziały ją na Dolnym Mieście. Była sama.

I jeszcze jedno. Sąsiadka z Olszynki, pani Aleksandra, około godziny osiemnastej słyszała z drugiego brzegu krzyk dziecka.

- Jestem pewna, że to był głos Kamili - opowiadała sąsiadka. - W końcu znam ją od dawna. Krzyczała bardzo głośno: nie! Dlaczego nie zareagowałam? Pomyślałam, że to taki przejaw dziecięcego buntu przeciw poleceniom rodziców.

Kamila już nie wróciła do domu.

Archiwum X. Tajemnicze zabójstwo 7-letniej Kamili Szarmach. Śledczy wracają do sprawy po latach

Tajemnicze zaginięcie

- Matka i ojczym najpierw sami próbowali znaleźć dziewczynkę - opowiada nadkom. Paweł Mrozowski z gdańskiego Archiwum X, działającego przy Komendzie Wojewódzkiej Policji. - Sprawdzali, czy nie ma jej u babci, czy nie poszła do koleżanek. W końcu około godziny 19 zgłosili zaginięcie dziecka w komisariacie Gdańsk-Śródmieście.

Policjanci nie zlekceważyli zgłoszenia - na poszukiwania Kamili wyruszyła prawie setka funkcjonariuszy, wspomagana przez mieszkańców dzielnicy, którzy wchodzili do opustoszałych budynków, zaglądali na działki i do bunkrów.

Pod koniec lat 90. XX wieku okolice opływu Motławy były szczególnie zaniedbaną częścią miasta. Zarośnięte brzegi, smutne budynki przemysłowe, a dalej - na Dolnym Mieście - odrapane budynki i brzydkie podwórka. Choć policjant ze specjalnie wyszkolonym psem przeszedł wzdłuż brzegów rzeki i na trasie między domem a sklepem, czworonóg nie podjął tropu. Ściągnięto także płetwonurków, którzy bez efektów przeszukali dno dawnej fosy, opływającej bastiony fortyfikacji Dolnego Miasta.

Tajemniczym zaginięciem dziecka zainteresowały się także trójmiejskie media. Gazety i lokalna telewizja opublikowały zdjęcie Kamili oraz portrety pamięciowe dwóch mężczyzn, stworzone na podstawie zeznań złożonych przez kobietę, która widziała Kamilę na kładce. Mimo licznych apeli żaden z nich nie zgłosił się na policję.

Dziennikarze opisywali też miejsca, gdzie ostatnio widziano dziewczynkę, pytając, czy to możliwe, by w środku dużego miasta siedmioletnie dziecko przepadło jak kamień w wodę. Niektórzy nawet snuli przypuszczenia o pedofilach przetrzymujących Kamilę lub porywaczu, który mógł ją wywieźć za granicę.

Tymczasem prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie pozbawienia wolności dziecka. Śledczy sprawdzali osoby, które w przeszłości były wiązane z przestępstwami o charakterze seksualnym wobec dzieci. Ponadto zbadano środowisko, w jakim wychowywała się Kamila. Ustalono, że biologiczny ojciec nie interesował się córką, a w domu dziewczynki mogło dochodzić do nadużywania alkoholu. Kamila praktycznie częściej przebywała u babci niż z matką, ojczymem i siostrą. Nie znaleziono jednak żadnych dowodów na to, że rodzina mogła mieć coś wspólnego z zaginięciem.

Ostatecznie niespełna pięć miesięcy po zniknięciu siedmiolatki, 31 marca 1998 roku, prokurator zadecydował o umorzeniu sprawy.

Koszmarne odkrycie

W sobotnie popołudnie 5 września 1998 roku wędkarze zauważyli coś leżącego w szuwarach u brzegu kanału opływu Motławy, na wysokości ulicy Chłodnej. Myśleli, że to szczątki jakiegoś zwierzęcia, kiedy jednak podeszli bliżej, dokonali koszmarnego odkrycia - w wodzie znajdowały się zwłoki dziecka.

- Osoba dzwoniąca na policję od razu zasugerowała, że może to być Kamila - opowiada nadkom. Mrozowski. - Nic dziwnego, o jej zniknięciu było w Gdańsku bardzo głośno.

Przy zwłokach znaleziono sznur.

Ciało znajdowało się w stanie daleko posuniętego rozkładu, więc identyfikacja była bardzo trudna. Jednak matka Kamili od razu rozpoznała znalezioną przy szczątkach szarą bluzę z walecznymi żółwiami ninja...

Badania wykonane w Zakładzie Medycyny Sądowej potwierdziły, że zmarłą była dziewczynka, licząca około siedmiu lat. Jej ciało mogło leżeć w wodzie nawet rok, co sugerowało, że dziecko poniosło śmierć niedługo po zaginięciu. Późniejsze badania DNA potwierdziły, że była to Kamilka Szarmach.

Jak zginęła?

- Po tak długim okresie leżenia w wodzie nie można było jednoznacznie określić przyczyny zgonu - rozkładają ręce policjanci. - Jednak pewne ustalenia mogą wskazywać na zabójstwo na tle seksualnym. Dziewczynka przed wrzuceniem do Motławy została prawdopodobnie rozebrana. Odzież leżała przy zwłokach, lecz policyjni nurkowie przeszukujący dno rzeki nie znaleźli ani majtek, ani rajstop, które przed wyjściem z domu założyła Kamila.

Po tak długim przebywaniu ciała w wodzie nie można było w pełni potwierdzić, że dziecko padło ofiarą pedofila. Również wyodrębnienie DNA zabójcy było praktycznie niemożliwe.

Bez odpowiedzi

Śledztwo od początku zapowiadało się na wyjątkowo trudne. - Przesłuchano setki osób, sprawdzając kilka wersji śledczych - opowiada nadkom. Paweł Mrozowski. - Wytypowano wielu podejrzanych, jednak działania policji nie potwierdziły ich udziału w morderstwie. Nie potwierdziła się także wersja, że sprawcami były starsze dzieci. Tak twierdziło kilku przesłuchiwanych przez policję nieletnich. Zeznali oni, że Kamila pokłóciła się z kolegami, którzy uderzyli ją w głowę, zabrali pieniądze i wrzucili do rzeki z kładki, którą przechodziła w tamten wtorek, 11 listopada. Okazało się, że była to konfabulacja.

Przesłuchano setki osób, sprawdzając kilka wersji śledczych

Wersję o dzieciach-zabójcach podważyła pani psycholog. Ponadto biegli uznali, że bardzo słaby nurt opływu Motławy nie mógł przenieść ciała Kamili spod kładki kilkaset metrów dalej, gdzie je znaleziono.

Ponowna publikacja portretów pamięciowych mężczyzn widzianych z dziewczynką na kładce również nie przyniosła rezultatów. Mężczyznę w berecie naprawdę trudno byłoby rozpoznać - jest podobny do każdego i do nikogo. Jeszcze bardziej „uniwersalny” wydaje się portret blondyna. Uważnemu obserwatorowi przypomina nieco starszego mężczyznę poszukiwanego w sprawie zabójstwa 14-letniej Izy Strzałkowskiej w Gdyni.

21 lat później

Dom przy ulicy Wspólnej, skąd Kamila ruszyła w ostatnią drogę, to dziś opustoszała ruina. Babcia Kamilki już nie żyje. Jej mama wyprowadziła się stąd przed laty.

- Nie wiem, gdzie się podziewa - mówi pani Maria, jedna z dawnych sąsiadek. - Z dziesięć lat temu spotkałam mamę Kamili na Dolnym Mieście, przy ul. Toruńskiej, od tamtej pory jej nie widziałam. Co mam pani powiedzieć? W tym domu piło się alkohol... I to niemało. Jednak jak by się nie mówiło źle o dorosłych, dziecka szkoda. A ona taka ufna była. Nieraz ludzie widzieli, jak Kamilka zaczepiała obcych pijaków i prosiła ich o pieniądze. Niewykluczone, że tak trafiła na zabójcę.

Przechodzimy przez kładkę, wiodącą z Olszynki na Dolne Miasto, idziemy kilkaset metrów wzdłuż odnowionych bastionów i oczyszczonego parku przy zakolach opływu Motławy. Krajobraz niewiele przypomina widok uwieczniony na policyjnych zdjęciach zrobionych w 1998 r. Tylko budynek szkoły przy ulicy Modrej, wznoszący się na drugim brzegu, wygląda tak samo.

W poszukiwaniach przeprowadzonych tuż po zaginięciu dziewczynki bardzo dokładnie sprawdzono brzegi. To, że wówczas nie znaleziono ciała, może oznaczać, że dziecko albo jeszcze żyło, albo leżało martwe w którymś z pobliskich budynków przy ulicy Chłodnej, Sempołowskiej, Królikarnia, Reduta Dzik. Najdalej przy Łąkowej. Pobliskich, bo trudno sobie wyobrazić, że ktoś niezauważony, bez obaw, przenosił ciało dziecka nad wodę...

Chociaż, jak twierdzą niektórzy, przed dwudziestoma laty w tej dzielnicy Gdańska ludzie raczej nie byli wścibscy. I mogli nie zainteresować się kimś, kto ciągnie za sobą wózek z zawiniętym pakunkiem.

- Sprawa jest bardzo trudna - przyznaje nadkomisarz Paweł Mrozowski. - Mamy niewiele śladów, pozostaje nam ich analiza, porównywanie podobnych przypadków oraz, co bardzo ważne w tym przypadku, apelowanie do pamięci świadków. Niewykluczone, że zabójca Kamilki nadal żyje. Jak twierdzą seksuolodzy, nie można wówczas wykluczyć, że osoba, która już popełniła zbrodnię na tle seksualnym, nie zrobi tego po raz kolejny. A może już zrobiła...

Policjanci apelują, by osoby, które mogą pomóc w wyjaśnieniu zabójstwa Kamili Szarmach, kontaktowały się z Archiwum X KWP w Gdańsku tel. 58 321 52 82 i (po godz. 15.30) - 58 321 58 60.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Archiwum X. Tajemnicze zabójstwo 7-letniej Kamili Szarmach. Śledczy wracają do sprawy po latach - Plus Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl