Antoni Piechniczek: - To jest dla nas historyczny turniej

Marcin Sagan
Marcin Sagan
Antoni Piechniczek: - Dobry trener nie osiągnie sukcesów ze słabymi piłkarzami, a słaby trener może zmarnować nawet najlepszych graczy.
Antoni Piechniczek: - Dobry trener nie osiągnie sukcesów ze słabymi piłkarzami, a słaby trener może zmarnować nawet najlepszych graczy. Sławomir Mielnik
Przed 34 laty trener Piechniczek doprowadził polską drużynę do 3. miejsca na mistrzostwach świata w Hiszpanii. W ostatnich dniach znów mogliśmy przeżywać wzruszenia dzięki polskim piłkarzom.

Żeby pamiętać sukces prowadzonej przez pana drużyny trzeba mieć przynajmniej 40 lat. Młodsze pokolenie kibiców ma nowych bohaterów.
Nie ukrywam, że bardzo się cieszę, że po wielu latach znów możemy być dumni z reprezentacji narodowej. Mistrzostwa Europy we Francji to dla polskiej reprezentacji sukces. Nigdy tak dobrze nie zaprezentowała się na tej imprezie. Odniosła pierwsze historyczne zwycięstwo, po raz pierwszy awansowała z grupy. Oczywiście pamiętajmy, że w przeszłości, kiedy mieliśmy najlepsze czasy na finały mistrzostw Europy dostać się było trudniej. Grały cztery drużyny, potem osiem. Kiedy skończył się dobry czas dla polskiej piłki i na mistrzostwach grało po 16 drużyn już nie mieliśmy tak mocnej drużyny. Dwa razy zagraliśmy w finałach. Osiem i cztery lata temu we własnym kraju, ale z grupy wyjść się nie udało. Bez wątpienia więc obecne mistrzostwa Europy są dla nas historyczne i jeszcze raz podkreślam, że udane.

Spodziewał się pan dobrego występu naszej kadry?

Oczywiście teraz łatwiej powiedzieć, że tak, że teraz każdy może być mądry. Czułem jednak, że będzie dobrze. Już eliminacje pokazały, że zespół zrobił postęp. Nie tylko wygrany mecz z Niemcami w Warszawie był tego dowodem. Przecież były też trudne mecze ze Szkotami czy Irlandią. Zespół przed ostatnim spotkaniem z Irlandią był w dobrej sytuacji, ale jeszcze musiał zrobić jeden krok. O to nie jest łatwo, a jednak drużyna tego dokonała. Pokazała, że jest mentalnie mocna. Właśnie siła mentalna, wiara, pozytywne nastawienie, to jest podstawa do osiągania sukcesów. Nie jestem blisko kadry, nie mogę w pełni ocenić możliwości i umiejętności piłkarzy czy trenerów. Na zewnątrz widać jednak zjednoczenie w tym zespole, wspólny cel, atmosferę pracy. To są najważniejsze rzeczy w futbolu, który przecież jest sportem drużynowym. Oczywiście są wspaniali piłkarze. My też mamy gwiazdę europejskiej piłki jaką jest Robert Lewandowski, ale jeden piłkarz nic nie zrobi bez drużyny. Wszyscy dziennikarze podkreślają rolę Lewandowskiego jak się poświęca dla drużyny. To musi budzić podziw. Zresztą dotyczy to wszystkich piłkarzy. Dla każdego z nich liczy się interes zespołu. Potrafią mu się podporządkować.Jeśli zawodnicy to zrozumieją, to tylko na tym skorzystają. Wraz z dobrymi wynikami rośnie poczucie ich satysfakcji, ale też patrząc bardziej przyziemnie czyli przez pryzmat pieniędzy rośnie też wartość tych zawodników. Może nieco kibiców przestraszyły słabsze występy tuż przed mistrzostwami w sparingach, ale pamiętajmy, że to są mecze towarzyskie. One w przypadku naszego zespołu nie miały absolutnie żadnego znaczenia.
Dobre wyniki polskiej kadry chyba szczególnie pana cieszą w kontekście tego, że zespół prowadzi polski trener, a pan zawsze był zwolennikiem, by polski zespół prowadził właśnie polski szkoleniowiec.
Co jest najważniejsze w stosunkach trener - zawodnik? Wzajemne zaufanie, porozumienie. Żeby się porozumieć trzeba się, natomiast zrozumieć, a o to jest trudniej kiedy się nie zna języka. Odnoszę się nie tylko do piłki nożnej, ale też do innych dyscyplin drużynowych i indywidualnych. Nie chcę deprecjonować zagranicznych trenerów, stać tylko i wyłącznie na stanowisku, że absolutnie żaden trener z zagranicy. Ważna jest właśnie rola języka. Nie będę odkrywczy jeśli powiem, że zachłysnęliśmy się tymi zagranicznymi trenerami. Wielu ludziom wydawało się, że co z zagranicy to lepsze. Nie chcę wnikać, czy to wynika z jakichś kompleksów wobec Zachodu. Zagraniczni trenerzy tak, ale tacy co znają naszą polską mentalność i język. Nie oszukujmy się, że u nas nie ma zdolnych trenerów. Byli w przeszłości, że tylko wspomnę tych legendarnych jak Kazimierz Górski, „Papa” Stamm, Hubert Wagner. Są i teraz, a Adam Nawałka jest tego najlepszym dowodem.

Co takiego ma Adam Nawałka?

Był bardzo dobrym piłkarzem, któremu kontuzje nie pozwoliły niestety osiągnąć więcej i przerwały jego karierę. Z czasów tej kariery piłkarskiej pozostał mu więc taki głód, niedosyt, który zwykle napędza do pracy. Już jako piłkarz był bardzo konsekwentny i stanowczy. Proszę zobaczyć, że trener właściwie zawsze trafia ze swoimi decyzjami. Nie pojawiają się, a jeśli już to rzadko pytania czemu gra ten, a nie tamten; czemu nie powołał tego; a dlaczego gramy w takim ustawieniu. Widać, że Nawałka jest pewny swoich decyzji. Ma dobrze rozpracowanych zawodników, wie czego od nich chce, a oni wiedzą czego on oczekuje. Oczywiście łatwo mi mówić, kiedy wyniki przemawiają za trenerem. Pamiętajmy, że tylko i wyłącznie z nich trener jest rozliczany. Proszę jednak zwrócić uwagę jak we wcześniejszych meczach dobrze on reagował na wydarzenia boiskowe. Zwłaszcza dotyczy to spotkania z Ukrainą, kiedy po dość przeciętnej pierwszej połowie, druga w wykonaniu biało-czerwonych była już znacznie lepsza. Nie chcę, żeby to wszystko wyglądało jak laurka dla trenera Nawałki, ale podejrzewam, że nie znajdzie pan nikogo, kto skrytykowałby decyzję Zbyszka Bońka o jego zatrudnieniu. Zbyszek wykazał się dużą odwagą, bo przecież w momencie powoływania Nawałki nie brakowało głosów, że to zła kandydatura. Pewne jest, że w ostatnich miesiącach nasza kadra zrobiła duży postęp, a wyniki na francuskich boiskach są tego dowodem. Nawałka potrafi natchnąć zawodników do walki. Dać im wsparcie. Tak jest w przypadku choćby Arkadiusz Milika. Oczywiście na mistrzostwach we Francji zmarnował on kilka świetnych sytuacji. Tak samo jednak było, kiedy trener Nawałka wprowadzał go jako młokosa do drużyny Górnika Zabrze. Konsekwentnie na niego stawiał, aż Milik w końcu zaczął się odwdzięczać coraz lepszą grą. Ten zawodnik miał wielki udział w awansie reprezentacji na mistrzostwa Europy.

Trener w momencie rozpoczęcia gry zostaje z boku, a na boisku biegają piłkarze. Czy to nie jest tak, że po prostu doczekaliśmy się po wielu latach lepszych zawodników, a na miejscu Nawałki można byłoby postawić w zasadzie dowolnego szkoleniowca i zrobiłby to samo?
Dobry trener nie osiągnie sukcesów ze słabymi piłkarzami, a słaby trener może zmarnować potencjał nawet najwybitniejszych zawodników. To wszystko musi się zgrać. Musi być nić porozumienia pomiędzy piłkarzami i trenerem. Oczywiście mamy teraz graczy niezwykle cenionych na europejskim rynku, których wartość po mistrzostwach jeszcze wzrośnie. Popatrzmy jednak choćby na Anglię. W tej reprezentacji grają piłkarze wyceniani na grube miliony i miliony zarabiający. Ich trener Roy Hodgson to także niezwykle ceniony fachowiec. I co? Coś nie zagrało. Przegrali, i to całkiem zasłużenie, z Islandią
Sądzi pan, że pokolenie Lewandowskiego i Krychowiaka może być takim samym jak to, z którym pan zdobył 3. miejsce na mistrzostwach w Hiszpanii - z Bońkiem i Włodzimierzem Smolarkiem w składzie?
O wszystkim i tak zawsze decyduje wynik końcowy. Na pewno obecna nasza drużyna ma duży potencjał. Nieprzypadkowo przecież kilku jej zawodników gra w czołowych klubach Europy, w silnych ligach. Proszę jednak pamiętać, że podkreślam słowo drużyna. To nie sam Lewandowski gra, Krychowiak czy też Błaszczykowski. Ważną rolę odgrywa każdy z piłkarzy. Oczywiście, że są w zespole kluczowe postacie jak wspomniani piłkarze czy choćby Kamil Glik. Na mistrzostwach w Hiszpanii w 1982 roku też tacy byli: Zbyszek Boniek, Władek Żmuda, Grzesiu Lato czy Józek Młynarczyk w bramce. Nie byłoby jednak tamtego sukcesu bez świetnej gry: Pawła Janasa, Waldka Matysika, Stefana Majewskiego, Andrzeja Buncola. Tak mogę wymieniać po kolei piłkarzy z tamtej drużyny, a przy każdym nazwisku kibice pamiętający turniej sprzed 34 lat powiedzą sobie: a rzeczywiście tamten to grał, a tamten w tym meczu zrobił to, a tamten powstrzymał gwiazdę innej drużyny. Tak samo można się odnieść do zespołu pana Kazia Górskiego z 1974 roku i tak samo do obecnej drużyny. A Pazdan zrobił to, a Jędrzejczyk to, a Grosicki to. Każdy w zespole jest ważny. Nie byłoby rzutów karnych ze Szwajcarią gdyby nie świetne interwencje Fabiańskiego. Nie byłoby bramki Błaszczykowskiego, gdyby nie znakomita akcja Grosickiego. Kibice mają wielką radość. Znów niemal cała Polska utożsamia się z naszymi piłkarzami. To dla piłki nożnej w naszym kraju fantastyczna sprawa, bo bezdyskusyjnie to ta właśnie dyscyplina budzi w Polsce i na świecie największe emocje. Młodsi ludzie nie pamiętający roku 1974 czy 1982 i 3. miejsca polskiej drużyny wówczas na mistrzostwach świata z wielkim rozrzewnieniem będą wspominać właśnie te mistrzostwa Europy. Zaszliśmy dalej niż broniąca tytułu Hiszpania, niż Anglia. Nawet z grupy nie wyszły Ukraina, Czechy czy Rosja. Powtarzam, że osiągnęliśmy sukces i cieszmy się z tego.

Jak długo?

Mam nadzieję, że nie za długo. Piłkarskie życie nie znosi próżni. Już we wrześniu startują eliminacje do mistrzostw świata w 2018 roku. Nie było nas na dwóch ostatnich mistrzostwach świata, więc warto byłoby się pojawić za dwa lata na rosyjskich boiskach. Tym bardziej, że praktycznie wszyscy podstawowi zawodnicy obecnej kadry będą w takim wieku, w którym spokojnie za dwa lata pod względem fizycznym dadzą sobie radę. W naszej grupie eliminacyjnej nie ma piłkarskich potęg (gramy z Danią, Rumunią, Czarnogórą, Armenią i Kazachstanem - dop. red.), ale jak pokazały trwające mistrzostwa poziom się strasznie wyrównał. Wydaje się jednak, że spośród tych drużyn mamy największy potencjał i po udanych obecnych mistrzostwach przystąpimy do eliminacji w roli faworyta. To nie może nas jednak absolutnie uśpić. Patrząc na pracę trenera Nawałki jestem jednak pewny, że zachowa czujność.

Nadal to on będzie stał na czele kadry?

Nie mam żadnych wątpliwości, że powinien.

Pytam w kontekście tego, czy jakaś inna federacja albo klub go nie „podkupi”?

Takie niebezpieczeństwo zawsze istnieje. Nawet jak trener ma ważny kontrakt. Zbyszek Boniek jednak jako prezes PZPN-u wie, że cała federacja postrzegana jest w dużej mierze poprzez pryzmat wyników reprezentacji seniorów. Zbyszek nie lubi przegrywać, a porażką byłoby odejście trenera po udanym turnieju i po tym jak drużyna zrobiła postęp. Jestem więc dobrej myśli.
Jak się panu podobają mistrzostwa we Francji?

Bardzo. Uważam, że bardzo dobrym pomysłem było rozszerzenie turnieju z 16 do 24 drużyn. Proszę popatrzeć ile świeżości i radości wnieśli Islandczycy, Węgrzy, Walijczycy. Do tego trzeba doliczyć też choćby Albanię. To są kraje, których reprezentacje nie grały na wielkich imprezach nigdy, albo bardzo dawno temu. Mistrzostwa Europy to święto futbolu na naszym kontynencie i dobrze, że w tym święcie może uczestniczyć więcej krajów. Jaka piękna była radość kibiców z Islandii czy Węgier. Formuła 24 zespołów w turnieju się sprawdziła i może nieco na wyrost, ale powiem, że po tym co widzimy we Francji nie obawiałbym się powiększenia Euro do 32 zespołów. Kilku drużyn na czele z Holandią bowiem brakuje. Oczywiście, wtedy mniejsze znaczenie będą miały eliminacje grupowe, ale czemu nie pozwolić posmakować tej wielkiej piłki i tego święta większej liczbie kibiców. Jedna rzecz mnie się nie do końca podoba przy 24 zespołach. To, że praktycznie do ostatniego meczu fazy grupowej nie wiadomo, które zespoły z 3. miejsca w grupie zostaną dalej w grze, z kim zagrają w 1/8 finału zwycięzcy czterech grup. Przy 32 drużynach i ośmiu grupach jest to zdecydowanie bardziej przejrzyste, kiedy do fazy pucharowej przechodzą dwie drużyny.

Mówimy o wyrównaniu poziomu, ale na tych mistrzostwach sypnęło niespodziankami jak z rękawa.

I świetnie. Piłka nożna dlatego wzbudza takie emocje, że jest nieprzewidywalna. To dla wielu kibiców wręcz niewyobrażalne, że mała Islandia pokonuje zespół z ojczyzny futbolu - Anglię. Już jednak eliminacje pokazały, że tym teoretycznie lepszym zespołom jest coraz trudniej z ekipami, które w ostatnich latach nie mogły marzyć o występie na wielkiej imprezie. Pewnie awans wywalczyły drużyny Walii, Irlandii Północnej czy też wspomnianej Islandii. Tym, którzy mówią o sensacji w postaci wyeliminowania Anglików przez Islandczyków przypomnę, że między innymi ci Islandczycy zagrodzili drogę na francuskie stadiony Holendrom, którzy na mistrzostwach świata dwa lata temu w Brazylii zajęli 3. miejsce.

Kto zostanie mistrzem Europy?

Najbardziej podoba mi się gra Niemców i Włochów. Wiadomo jednak, że takiego finału nie będzie, bo obie drużyny spotkają się już w sobotę w ćwierćfinale. Obie imponują organizacją gry w defensywie. Chodzi o defensywę jako całość, a nie tylko postawę obrońców. Tym bardziej, że obie drużyny grają różnym systemem. Włosi z trzema obrońcami, a Niemcy z czterema. Widać po tych mistrzostwach, że dobra organizacja gry defensywnej daje najlepsze efekty. Niemcy w czterech meczach nie stracili bramki, a Włosi tylko jedną, która nie miała tak naprawdę znaczenia. Nie chcę jednoznacznie stwierdzić, że sobotni mecz ćwierćfinałowy to przedwczesny finał, bo jeszcze ktoś może zaskoczyć i tu liczę na gospodarzy. Wracając do organizacji gry w defensywie, to oprócz Włochów i Niemców trzeba też pochwalić w tym elemencie nasz zespół.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska