Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna Kalata: Już nie jest brzydkim kaczątkiem

Elżbieta Podolska
Anna Kalata jako  pani minister przed przemianą
Anna Kalata jako pani minister przed przemianą MARCIN OLIVA SOTO
Przemiana z brzydkiego kaczątka w piękną kobietę, jaką przeszła Anna Kalata, była największą sensacją. Nikt nie przypuszczał, że w wieku czterdziestu lat można zmienić swój wygląd, podejście do życia, pracę, po prostu wywrócić wszystko do góry nogami. Jej się udało. Teraz swoją odwagą próbuje zarazić innych i to nie tylko panie. Z Anną Kalatą rozmawiała Elżbieta Podolska.

W pewnym momencie zmieniła Pani swoje życie nie tylko zawodowe, ale i osobiste. Co było impulsem, który to spowodował?
Anna Kalata: Dla mnie takim wyzwoleniem była pierwsza wizyta w Indiach. To było jeszcze w czasach, kiedy piastowałam urząd ministra i byłam tam służbowo. Ten kraj ma magię, która na mnie podziałała.

Pomyślałam sobie, że pierwsza rzecz, którą mogę zrobić dla siebie, żeby coś zmienić w swoim życiu i nie muszę pytać o zgodę nikogo, to jest przejście na dietę. Od tego się zaczęło, ale najważniejsza była zmiana duchowa, która wtedy we mnie nastąpiła.

Magia, religia, energia tego kraju wyzwoliła we mnie całą lawinę zmian w życiu. Dała mi odwagę do działania, by krok po kroku zmieniać swoje życie. To była jedna strona, a druga to okoliczności, które wtedy zaistniały w moim życiu: dzieci dorosły, usamodzielniły się.

Przestałam być matką na co dzień, małżeństwo, które było prawie wspomnieniem - obowiązków żony też nie było, rodzice wtedy byli w miarę zdrowi, nie wymagali opieki. Do tego jeszcze doszło odejście z polityki po dymisji z funkcji ministra. Byłam wolna zawodowo i w życiu rodzinnym. Mogłam wszystko zmienić.

Nie żałowała Pani odejścia z polityki?
Anna Kalata:Odrobinę tak. Polityka zawsze we mnie będzie. Lubię robić rzeczy dobre, lubię pracować dla ludzi, a to jest obszar, w którym może realizować się polityk. Bardzo lubiłam tę pracę.

To, co teraz robię, czyli zajmowanie się międzynarodowymi sprawami gospodarczymi też mi bardzo odpowiada. Staram się w życiu robić tylko to, co kocham i co mnie fascynuje. Chcę wszystko robić z pasją i oddawać temu całe serce. Może jeszcze kiedyś przyjdzie czas, że znowu będę się spełniać w polityce.

STRONA GŁÓWNA GŁOSU WIELKOPOLSKIEGO

Jak rodzina i znajomi przyjęli tę Pani zmianę?
Anna Kalata:Rodzina była ze mną na co dzień. Widziała na bieżąco moje eksperymenty w wyglądzie, diecie, czy w ćwiczeniach jogi. Komentowali je. Jeszcze inaczej reagowali przyjaciele, z którymi widywałam się w pracy, a jeszcze inaczej znajomi z polityki, z której wyszłam, a z którymi się nie widziałam przez kilka miesięcy. Tutaj reakcje były bardzo różne.

Nagle zrobił się taki szum wokoło Pani i to wcale nie z powodu polityki, ale rewolucyjnej zmiany w wyglądzie. A może też z powodu odwagi, by zdecydować się na taki krok.
Anna Kalata:- Może po części tak. Książka, którą napisałam, warsztaty, które prowadzę dla kobiet są właśnie o tym, żeby się nie bać. Wiem, jak jest bardzo trudno, bo przeżyłam 27 lat w małżeństwie, miałam prawie 30 lat pracy, wychowałam dwójkę dzieci, byłam matką i żoną.

Wiem, jak to jest mieć dużo obowiązków, kiedy ma się dzieci, a równolegle robi się studia, potem studia doktoranckie. Nie ma zupełnie czasu dla siebie, a koniecznie trzeba mieć taką swobodę, by stanąć przed lustrem i zastanowić się nad sobą, bo nam kobietom też się coś od życia należy.

Może wiemy o tym, ale jakoś nie mamy na to siły po tych wszystkich obowiązkach, pracy, sprzątaniu, praniu, albo stwierdzamy, że to już nie ten wiek i nie warto.
Anna Kalata:Oczywiście, i że zaczniemy się odchudzać od jutra, od następnego tygodnia, miesiąca, od poniedziałku, ale nigdy nie od dzisiaj. Tylko to od jutra nigdy nie nadchodzi.

Czasem potrzeba jakiegoś ogromnego wstrząsu, bardzo silnych emocji, które wyzwolą decyzję. Czasami jest to tragedia rodzinna, czasami pozytywne uczucia, jak miłość, a czasem zderzenie z nową kulturą, z czymś magicznym. Tak było w moim przypadku.

Potrzebujemy więc impulsu, kopniaka. Bardzo się cieszę, bo osoby, które do mnie piszą, np. na Facebooku tę moją metamorfozę odbierają dla siebie jako motywację. Panie piszą mi, że jedna schudła 10 kilogramów, inna 12, i że miały odwagę zrobić to. Bardzo się z tego cieszę.

Robiąc to parę lat temu dla siebie, nie podejrzewałam, że moje działanie będzie miało znaczenie dla kogoś, że stanie się inspiracją dla innych kobiet, że można, że warto, i że to nieważne, że ma się ponad czterdzieści lat.

Dzisiaj mam już 47. Robiłam to tylko dla siebie, bez rozgłosu i szumu, media odkryły mnie dwa lata po metamorfozie. U mnie ta zmiana może dlatego była głośna, że była tak rewolucyjna. Z jednej strony wygląd, z drugiej strony to, czego nie widać, czyli strona duchowa, energetyczna i z trzeciej strony - zmiana zawodowa.

Znalazłam się w nowym kraju, w nowej kulturze, zbudowałam sobie życie zawodowe na nowo. Zmieniłam swój status rodzinny, jestem dzisiaj rozwiedzioną, wolną kobietą, która może różne rzeczy w życiu robić, nie pytając nikogo o zgodę.

Może Pani radykalna zmiana dała im do myślenia.
Anna Kalata:Nie każdy ma potrzebę zrzucenia 38 kilogramów, czy zmiany fryzury, stylu ubierania, ale na przykład może chociaż inaczej ułożyć sobie życie, czy zmienić pracę, ale nie ma na to odwagi.

Te warsztaty i rozmowy, które prowadzę, mogą być też skierowane do mężczyzn. Często chodzi po prostu o odwagę, by coś zmienić w swoim życiu i to dotyczy wszystkich bez względu na płeć i wiek. Czasami panom też jest bardzo ciężko odnaleźć się w rzeczywistości.

PASAŻ KULTURY

Być może to też polega na tym, że nie jest Pani jedną z tłumu. Miała Pani rodzinę. Nikt nie wiedział, że małżeństwo wygasa. Była stabilizacja. Praca na stanowisku, prestiż. Nagle zdecydowała się Pani wszystko zmieniać…
Anna Kalata:Myślę, że potrzeba nam w życiu odwagi. To nie jest tak, że przez ostatnie cztery lata przez okres mojej metamorfozy wszystko mi się udawało. To było tak, że jednego dnia był kroczek w lewo, a drugiego kroczek w prawo. Raz było lepiej, raz gorzej.

Niektóre działania przyniosły efekty, inne nie. Najważniejsze jest jednak to, żeby nam się chciało chcieć, dać z siebie coś, spróbować zrobić coś, czego się wcześniej nie robiło. Czasem wystarczy mieć odwagę, by mieć swoje własne pasje.

Poprzednia Anna w ogóle nie miała czasu, nawet by pomyśleć co znaczy hobby, czy pasja. Teraz ta Anna lubi fotografować, malować obrazy, potańczyć, choćby sama przed lustrem. To też było impulsem, że zgodziłam się wziąć udział w "Tańcu z gwiazdami". Chciałam pokazać, że czterdziestoparoletnia kobieta, która nigdy wcześniej nie miała nic wspólnego z tańcem, sportem może wziąć udział w takim programie.

Ta nowa Anna ma dużo więcej czasu dla siebie?
Anna Kalata:Dużo więcej. Oczywiście jest to spowodowane wieloma rzeczami. Skończyły się pewne obowiązki. Trzeba było czas wypełnić od nowa. Chciałabym jednak przekazać wszystkim kobietom, żeby w nawale obowiązków nie zapominały o sobie. Nieważne, ile ma się lat.

Metamorfoza już za Panią, ale teraz trzeba jej efekty utrzymać. Nie wiem, czy to nie jest jeszcze trudniejsze.
Anna Kalata:Mój przyjaciel o imieniu waga, cały czas jest w moim życiu. Jest to taki mój nadzorca. Teraz już jem wszystko, nadal trochę liczę kalorie, ale już nie muszę liczyć z tabelą.

Oczywiście są święta, przyjęcia, wesela, kolacje biznesowe - to okazje, na których ktoś nas chce specjalnie ugościć i wtedy nieładnie jest odmawiać. Wtedy wiadomo, że przytyję kilogram lub dwa i wtedy mój nadzorca, a ważę się rano i wieczorem, mówi mi, że mogę zjeść mniej.

Jakie ma Pani plany i marzenia?
Anna Kalata:Reprezentuję polskie firmy w Indiach, wyszukuję dla nich partnerów, biorę udział w konferencjach promując polskie instytucje w Indiach. Jest pod tym względem mnóstwo do zrobienia i może dlatego jest to tak interesujące.

Indie to kraj ogromnych możliwości. To naprawdę duża szansa dla polskich firm, które jeszcze, niestety, z pewną rezerwą patrzą na ten rynek, bo jest kosztowny, bo jest wiele barier biurokratycznych w funkcjonowaniu. W obliczu tego, co dzieje się w Europie, czyli kryzysu finansowego, Indie to ogromna szansa dla naszych firm.

Łatwo nie jest, bo też nie jest to łatwy rynek, ale małymi kroczkami udaje nam się rozwijać współpracę.

Najnowsze informacje z Wielkopolski wprost na Twoją skrzynkę - zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski