Anita Sokołowska: Balansuję między euforią a zmęczeniem

Dorota Krupińska
Anita Sokołowska w listopadzie 2016 r. otrzymała nominację do Telekamer 2017 w kategorii aktorka. W marcu 2017 roku została jurorką w programie „The Brain. Genialny umysł”
Anita Sokołowska w listopadzie 2016 r. otrzymała nominację do Telekamer 2017 w kategorii aktorka. W marcu 2017 roku została jurorką w programie „The Brain. Genialny umysł” Bartek Syta
Nie skacze już ze spadochronem, ale myśli o kursie wspinaczkowym. Nie chodzi w szpilkach, nie maluje ust na co dzień, czuje się typem chłopczycy. Anita Sokołowska, aktorka, opowiada o macierzyństwie, karierze i swoich planach.

Odwiedziła pani w kwietniu Lublin. Jakie wrażenia?

Przyjechałam z synkiem do mamy, by spędzić z nią trochę czasu i przy okazji pospacerowałam po mieście. Skonfrontowałam odwiedzane miejsca z moimi wspomnienia z czasów gdy tu dorastałam. Zawsze jak jestem w Lublinie to staram się zwiedzić kąty mojego dzieciństwa. To taka sentymentalna podróż.

W czasie kwietniowej wizyty nie miałam wiele czasu, spacerowałam po Starym Mieście. Pokazałam synkowi Zamek Lubelski, kamienicę, przy placu po Farze, gdzie jako nastolatka chodziłam na zajęcia teatralne do amatorskiego teatru Panopticum, Old Pub, gdzie przesiadywałam z moimi przyjaciółmi w liceum, Centrum Kultury - 11 lat tańczyłam tam w Ognisku Baletowym.

Lublin ciągle zmienia się na korzyść. Staje się fajnym, uporządkowanym i ciekawym miastem. Ma swój niepowtarzalny klimat. Czuje się jego historie.

Pięć lat temu przygotowywałam w Lublinie swój monodram „Komornicka. Biografia pozorna” Graliśmy go z powodzeniem kilkanaście razy. Mieszkałam wtedy w Lublinie kilka tygodni.

To był fascynujący powrót, stał się przygodą, odskocznią po całym tym warszawskim zamieszaniu. W stolicy wszyscy gdzieś się śpieszą, a żeby dojechać w jakieś miejsce to trzeba doliczyć przynajmniej 40 minut.

Jednak pani wyjechała.

Nie ukrywam, że po liceum bardzo chciałam z Lublina wyjechać. Teraz odbieram go jako przyjazne miasto. Pojawiło się wiele uroczych knajpek, w których można przysiąść i wypić kawę.

Pamiętam Ogród Saski z mojego dzieciństwa. Chodziłam tam z rodzicami karmić łabędzie. Wydawał mi się taki wielki, z tajemniczymi zakamarkami. W muszli koncertowej miałam występy z Ogniskiem Baletowym. Teraz pokazałam to miejsce synkowi. Wydało mi się takie małe (śmiech).

Gra pani w serialach, w teatrze, jest pani jurorką w programie „Genialny umysł”. Tempo pracy duże. Jak wygląda dzień Anity Sokołowskiej?

Skończyłam już przygodę z „The Brain. Genialny umysł”. Bardzo dużo czasu zajęło mi też przemieszczanie się do Bydgoszczy. Jeździłam tam 9 lat. A oprócz tego kręciłam serial w Warszawie. Ten okres mam już za sobą. Jak wygląda mój dzień? Nie ukrywam, mam bardzo mało wolnego czasu, mój grafik jest dość napięty.

Wstaję rano, ok. godz. 5 i działam (śmiech). Praca w teatrze polega m.in. na tym, że mam wieczorne próby, a po nich w domu uczę się jeszcze tekstu na następny dzień zdjęciowy. Zasypiam późno, po północy. Muszę jeszcze posprzątać dom, przygotować ubranie dla synka na następny dzień. Wykonać zwykłe, prozaiczne czynności.

Co na to pani syn? Na pewno jest dumny, ale jednak mamy często nie ma w domu.

Momenty, w których nie pracuję, poświęcam swojej rodzinie. I to jest mój priorytet. Nie mam poczucia, że mój syn cierpi z tego powodu, że mnie nie ma często w domu.

Staram się mieć wolne weekendy, które spędzamy razem. Spacerujemy wtedy nad Wisłą, chodzimy do kina, spotkamy się ze znajomymi na różnych placach zabaw. Czasami jeździmy za miasto.

Mamy sobie radzą. Moja mama też pracowała, oczywiście bardziej regularnie. Mój zawód ma te plusy, że mogę mieć cały wolny dzień albo pracę zacząć o godz. 15.

Jaką jest pani mamą? Taką, która wyznacza szersze granice, daje więcej wolności dziecku czy zbyt troskliwą, nadopiekuńczą?

Trudno jest wypośrodkować między wolnością, którą chcemy, by nasze dziecko miało, a stawianiem granic. Szukam złotego środka. Myślę, że działam intuicyjnie, staram się syna nie ograniczać, chcę, by miał swoją przestrzeń, zdobywał doświadczenie. Chcę, żeby mój syn dobrze funkcjonował w społeczeństwie.

Nie zdradza jeszcze inklinacji aktorskich? Wiem, że lubił bawić się za kulisami w teatrze.

Często bywał w teatrze, gdy mieszkaliśmy w Bydgoszczy. Antoś lubi teatr. Chętnie rozmawiał z panem rekwizytorem, który pokazywał mu swoje królestwo pełne niezwykłych rzeczy. Ale nie ma inklinacji aktorskich. Występował w przedstawieniu przedszkolnym. Stwierdziłam, że nie jest tym w ogóle zainteresowany.

Ciekawiło go wszystko oprócz... recytacji tekstu i tańca. Pomyślałam, och, całe szczęście, nie zostanie aktorem. Bardzo mnie to ucieszyło. W dzisiejszym świecie jest wiele możliwości, można być twórcą, robić kreatywne projekty, ale nie stricte aktorem.

Nad czym teraz pani pracuje?

17 maja mam premierę w Biennale Warszawa. Temat spektaklu dotyczy nowoczesnego niewolnictwa - tytuł „Modern Slavery” będziemy grać w Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Od razu po premierze następnego dnia wchodzę na plan 12 serii serialu „Przyjaciółki”.

Kolejne miesiące spędzę więc na planie serialu, razem z Zuzą, bohaterką, którą gram. W międzyczasie, w czerwcu, odwiedzę festiwale teatralne, m.in. w Poznaniu. Gram także spektakle w Bydgoszczy.

Gra pani Zuzę w serialu „Przyjaciółki” od kilku lat. Nie nudzi panią czasem ta rola?

Balansuję między euforią a zmęczeniem. Gram w „Przyjaciółkach” już sześć lat. Są różne momenty. Praca jest intensywna, czasami trudna i męcząca. Często na planie jestem 12 godzin. Muszę być wtedy zasadniczą bizneswoman i chodzić w szpilkach. Wymyśliłam sobie Zuzę jako bardzo energiczną kobietę.

Mam też wielką satysfakcję, że gram w serialu, który bardzo podoba się publiczności. Nie możemy przestać go kręcić, bo widzowie czekają na dalsze losy bohaterek.

Ma pani wspólne cechy z Zuzą?

Niewiele. Zuza bardzo różni się ode mnie. Kreują ją od podstaw. To ja wymyślam jej chód, gestykulację, sposób mówienia. Budowanie postaci tak odmiennej od nas samych w zawodzie aktora jest bardzo fascynującym doświadczeniem.

Cieszę się, że gram Zuzę. Przez te lata na pewno w jakiś sposób zaprzyjaźniłyśmy się, ale różnimy się bardzo.

Jak bardzo? Jaka jest Anita Sokołowska?

Nie chodzę jak ona w szpilkach, a w adidasach. Na co dzień nie maluję ust, tylko lekko podkreślam rzęsy. Związuję włosy w kucyk. Inaczej myślę niż Zuza. Mam inny charakter. Czasami mam wrażenie, że ludzie dziwią się, jak porównują mnie z Zuzą. Nie są w stanie rozpoznać mnie. Bo ja jestem typem chłopczycy.

Dalej skacze pani ze spadochronem?

Nie, już nie. Zaspokoiłam już swoją ciekawość. Jestem mamą i myślę, że nie byłoby to już racjonalne i właściwe, by oddawać się tak ekstremalnym zajęciom. Ale nie żałuję. Skoki były super.

Dawały mi dobrą energię, otwierały przestrzenie w samej sobie. Pamiętam moment, jak zrobiłam w powietrzu pozycję delty, czyli pozycję ptaka, ponad chmurami, w słońcu.

Poczułam wtedy totalną moc, poczułam wolność. Miałam wrażenie, że mogę wszystko.

Co teraz daje pani taką moc i pozytywną energię jak wówczas w powietrzu?

Kino. Kocham oglądać filmy. Uwielbiam siedzieć w fotelu i patrzeć w duży ekran. Nawet reklamy z przyjemnością oglądam. Kino odpręża mnie najbardziej.

Ale uwielbiam też podróże, poznawanie nowych miejsc, nowych kultur, staramy się z moim narzeczonym pokazywać synkowi nowe przestrzenie, inne miasta, historie z nimi związane.

Odpręża mnie też zabawa, spacery oraz rozmowy z synem i życie rodzinne, z dala od showbiznesu.

Z moim synkiem świetnie się dogadujemy. Po takim wspólnie spędzonym dniu mam siłę i poczucie, że wszystko idzie w dobrym kierunku, a życie jest piękne.

Dziecko uczy radości z małych rzeczy. Patyk w jego ręku za chwilę może być latawcem albo magicznym flamastrem.

To jest czarodziejskie w zabawach z dzieckiem. Wspólne przebywanie to dla mnie taki reset potrzebny w trudnych sytuacjach zawodowych. Dziecko uczy inaczej patrzeć na pewne sprawy dorosłych.

Niedługo wakacje. Jakie ma pani plany?

W sierpniu mam zamiar odpocząć od pracy. Nie wiem jeszcze jak długo. Chcemy pojechać na Bali, do Indonezji. Może pojedziemy do Francji.

Mój narzeczony uprawia wspinaczkę i namawia mnie tam na kurs wspinaczkowy.

Nigdy nie byłam dłużej na Lazurowym Wybrzeżu, może połączymy sport i odpoczynek. A potem zwiedzimy ten region samochodem.

Anita Sokołowska (ur. 25 stycznia 1976 w Lublinie) - aktorka filmowa i teatralna, znana z roli Leny w serialu „Na dobre i na złe” oraz Zuzy w serialu „Przyjaciółki”. Absolwentka Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi (1999). Od 2007 r. aktorka Teatru Polskiego w Bydgoszczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Anita Sokołowska: Balansuję między euforią a zmęczeniem - Plus Kurier Lubelski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl