Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Seweryn: Hopkinsowi mógłbym wyczyścić buty

Magdalena Baranowska-Szczepańska
Andrzej Seweryn
Andrzej Seweryn Fot. Grzegorz Dembiński
Andrzej Seweryn, aktor i reżyser w Poznaniu w Teatrze Wielkim będzie reżyserował "Halkę". Nam mówi o dubbingu, swoim perfekcjonizmie i rolach w serialach lub reklamach.

Tolek Banan mówił głosem Andrzeja Seweryna.

Andrzej Seweryn: - Tak, ma pani rację, ostatnio właśnie ktoś mi o tym przypomniał. Wstyd się przyznać, ale ja zupełnie nie pamiętam ani tego filmu, ani tej sytuacji, ani tego Tolka Banana…

Jacek Zejdler wcielił się w rolę - Szymka Krusza - "Tolka Banana". Ale miał zbyt młody głos i Pan mu go podłożył. Serial z połowy lat 70. opowiadał o grupce tzw. trudnej młodzieży i przyjaźni z Tolkiem, który miał na nich zbawienny wpływ.

Andrzej Seweryn: - Uwielbiam dubbing. Podkładałem głos przez wiele lat do różnych filmów, dużo też pracowałem w radiu. I właściwie dziwię się, że już tego nie robię. A chciałbym, naprawdę. Uwielbiam to! Denerwuje mnie, że od lat w wielu filmach słychać ten sam głos, on jest już tak charakterystyczny, że powinien wreszcie zostać zmieniony. Halo! Czy ktoś może zaprosić do radia Seweryna? Ale może jestem dla twórców zbyt określony?

Nie ogląda Pan filmów, w których Pan zagrał. Przyznam się szczerze, że nie chce mi się wierzyć, że nie oglądał Pan "Listy Schindlera", w której wcielił się Pan w rolę pułkownika Juliana Schernera. Ponoć był Pan o krok od tego, by zagrać rolę samego Oskara Schindlera…

Andrzej Seweryn: - No cóż, powiem, że Steven Spielberg się pomylił (śmiech). Nie chcę, aby zabrzmiało to zbyt dumnie z mojej strony, ale prawda była taka, że rzeczywiście przegrałem walkę o tę rolę w ostatniej chwili i Schindlera zagrał ostatecznie Liam Neeson. Nie ukrywam, że miałem depresję, kiedy okazało się, że to właśnie on będzie grał. Byłem jednak bardzo wdzięczny Spielbergowi, że zaproponował mi rolę pułkownika Schernera, natomiast producent zrobił mnie w konia. Chodzi o umowę. Bo my telefonicznie umówiliśmy się na pewną sumę. I kiedy przyjechałem sfinalizować umowę, to podsunięto mi do podpisania umowę z kwotą prawie o połowę mniejszą. Ja mówię, no jak to? No, ale skoro tak, to już dobrze. I nagle zobaczyłem, jak producent odwraca się do sekretarki i mówi "tamta". To oznacza, że mieli przygotowane dwie umowy i po prostu czekali na moją reakcję.

No, ale obejrzał Pan ten film czy nie?

Andrzej Seweryn: - Tak, ten film akurat oglądałem. I uważam, że zagrałem nieźle. Jestem bardzo zadowolony przede wszystkim ze swojego angielskiego. Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek będę tak dobrze mówił po angielsku. A filmów ze sobą rzeczywiście nie oglądam, bo nie lubię. Zawsze mam wrażenie, że mógłbym coś zrobić lepiej, dokładniej, bardziej wymownie. A przecież film już jest, nie da się tego poprawić, więc staram się siebie nie oglądać, żeby się nie denerwować. I zdarzyło mi się naprawdę nie widzieć wielu filmów, w których zagrałem.

Mówi Pan, że najgorsze dla aktora jest to, kiedy uwierzy, iż już wszystko wie, jest najmądrzejszy i najlepszy. Pan, jako laureat wielu nagród i wyróżnień, mógłby tak o sobie myśleć. Ma Pan swoją gwiazdę w łódzkiej Alei Gwiazd. Grał na światowych scenach, u boku wielu sław (m.in. z Leonardem Di Caprio w "Całkowitym zaćmieniu" - red.), w 1996 roku Francuzi przyznali Panu tytuł najlepszego aktora roku! Ma Pan poczucie spełnienia?

Andrzej Seweryn: - Absolutnie nie. Nie czuję się gwiazdą, nie jestem gwiazdą. A spełniam się w poszczególnych rolach, ale nie tylko. Spełniam się też w rozmaitych momentach mojego życia. Czuję się spełniany. Czasami każdego dnia. Ktoś mógłby mnie zapytać o Francję, czy tam się spełniłem, co mógłbym jeszcze osiągnąć? Dyrekcji by mi w teatrze nie dali, bo nie. Na salony arystokratyczne, te największe nie wszedłbym, bo nie i to akurat nie było moim celem. Nie należałem do żadnej grupy społecznej, która mogłaby wywierać jakiekolwiek naciski na kogokolwiek. W szkole teatralnej wykładałem, dyrektorem jej zostać nie chciałem. Więc jako aktor tam się spełniłem, a teraz jestem szczęśliwy, że jestem dyrektorem Teatru Polskiego w Warszawie. I kiedy przychodzi zły moment, to czuję, że się spełniam jako ta osoba odpowiedzialna za teatr, inaczej niż aktor czy reżyser.
Mam nadzieję, że spełnię się też jako reżyser operowy, debiutując reżyserią Halki w Operze Poznańskiej w 2015 roku.

Anthony Hopkins to aktor, z którym chciałby Pan zagrać. Powiedział Pan kiedyś, że nawet mógłby mu buty czyścić...

Andrzej Seweryn: - I podtrzymuję to twierdzenie. Marzę o tym, by zagrać z tym brytyjskim aktorem. Jest genialny. Gra całym sobą. Hopkins realizuje to, co określał Konwicki jako umieszczanie na białym tle czarnej plamy. To znaczy, że potrafi on tak wybrać swoje środki aktorskie, żeby one były tak wyraziste, jak ta czarna plama na białym tle. Są ludzie wrażliwi, piękni, ale czasami to nie wystarcza, by dobrze zagrać. Hopkins wykorzystuje te środki i to, w połączeniu z genialną techniką, wrażliwością i inteligencją daje to, co mnie powala. Kto lepiej stworzyłby kreację doktora Hannibala Lectera w "Milczeniu owiec"? To przecież Hopkins wymyślił ten charakterystyczny gest ustami obrazujący wsysanie ludzkich wnętrzności. Genialne! Niby nic, a jednak coś niesamowitego. Podobnie doskonale wykreował postać kamerdynera Stevensa w filmie pod tytułem "Okruchy dnia".

Uważany jest Pan za perfekcjonistę i otwarcie mówi, że aktor ma obowiązek wobec języka. To dość rzadkie myślenie. Dziś aktorzy nastawieni są głównie na szybki sukces, ale raczej bez dbałości o język ojczysty.

Andrzej Seweryn: - Ostatnio, jako dyrektor Teatru Polskiego, musiałem poddać się badaniom, żeby móc np. prowadzić służbowy samochód, bo np. prywatny mogę, ale na służbowy musiałem mieć zaświadczenie lekarskie (śmiech). No i kiedy poddałem się wszystkim niezbędnym badaniom, to lekarz orzekł, że jestem zdrów. Nie choruję więc na perfekcjonizm. A ten, kto tak mówi, to niech przyjdzie do teatru i zobaczy mnie na scenie. A jeśli chodzi o język, to moim zdaniem aktor, nawet utalentowany, musi pracować. Pracować nad sobą, nad językiem, bo talent bez pracy kończy się po 3 latach i co wtedy zostaje? Ale wracając do języka, to przecież obowiązek dbałości o niego należałoby rozszerzyć na inne grupy społeczne, np. dziennikarzy czy polityków. Czy Pani wie, że politycy nie kończą zdań. Coś zaczynają i…

Jesteśmy społeczeństwem, które posługuje się skrótowcami. Nie chcę ich tłumaczyć, ale przecież żyjemy szybko, piszemy szybko, mówimy szybko. Piszemy SMS-y, a one mają ograniczoną liczbę znaków.

Andrzej Seweryn: - Tutaj się różnimy. Nie uważam, by "pozdr." znaczyło to samo, co "pozdrawiam". Jestem przekonany, że nie. Pewnie naukowo można by mi udowodnić, że się mylę, ale mam taki pogląd.

Daniel Olbrychski, Pana przyjaciel, wspaniały partner z "Ziemi obiecanej", równie wybitny aktor, dał się skusić i występuje w telenoweli "Klan". Otrzymuje Pan tego typu propozycje i w ogóle brałby je Pan pod uwagę, gdyby się pojawiły?

Andrzej Seweryn: - Daniel jest rzeczywiście moim wielkim przyjacielem. Znamy się od lat i bardzo cenimy. "Klanu" nie oglądam i nawet nie za bardzo wiem, o co w nim chodzi. Ale rozumiem, że to popularny serial.

Tak, bardzo. Nadawany jest w "jedynce" od 15 lat. Wciąż ma wielką widownię.

Andrzej Seweryn: - We Francji oglądałem taki serial pt. "Wybrzeże zachodnie", ot, taka bzdura. I tam na pięć odcinków wszedł znany, doskonały aktor. I co? Nic się nie stało. To w zasadzie przecież nic nie znaczy. Z takimi sprawami jest jak z reklamami. Gdybym dostał propozycję zagrania w reklamie eleganckiego alkoholu, wszystko byłoby doskonale przemyślane, opracowane, a wynagrodzenie byłoby odpowiednio wysokie, to zastanowiłbym się nad przyjęciem takiej propozycji. I nie chcę negować tych aktorów, którzy grają w reklamach czy serialach. Nie należę do tych komentatorów sztuki, którzy uważają, że jest to niemoralne. Każdy z nas ma przecież swoje motywacje. Jeżeli ja za te pieniądze z reklamy czy serialu mógłbym zapewnić moim bliskim jakiś byt, nie mówię tu o przyszłości, ale ogólnie - jakieś dobra, to jednak wziąłbym taką propozycję pod rozwagę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski