Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Poniedzielski o Facebooku i hip-hopie. "Poezja napadowa" [ROZMOWA]

Marcin Kostaszuk
Marcin Kostaszuk
Andrzej Poniedzielski
Andrzej Poniedzielski Mateusz Trzuskowski / POLSKAPRESSE
W poniedziałkowy wieczór w Auli UAM odbędzie się "Wywar z przywar" - podczas której utwory Andrzeja Poniedzielskiego zaśpiewają m.in. Anna Treter, Elżbieta Adamiak, Artur Andrus i Grzegorz Turnau. O przywarach, wywarach, chlip-hopie i hip-hopie rozmawiamy z poetą, satyrykiem i twórcą piosenek Andrzejem Poniedzielskim.

Jakie to uczucie być gościem gali niejako własnego imienia?
Andrzej Poniedzielski: - Pomysł na "Wywar" narodził się w Krakowie przy okazji "Korowodu", corocznego festiwalu pieśni niezbyt masowej, organizowanego przez Annę Treter. Prowadziłem na nim wcześniej koncerty poświęcone takim postaciom jak Leszek Aleksander Moczulski czy Jan Kanty Pawłuśkiewicz i kiedy wychodziłem jako konferansjer, mówiłem zawsze, że to miły i dobry zwyczaj, żeby taki monograficzny koncert organizować komuś jeszcze za jego życia. A teraz wypada mi to odwołać. Nie czuję się zbyt pewnie, bo to jest jednak uczestniczenie w pewnym performensie - słyszę to, co sam napisałem. No dobrze, jest to niewątpliwa przyjemność, ale też dziwne uczucie, gdy obok mnie występuje piosenka, którą napisałem. Na szczęście towarzystwo jest dobre, bo w tych trudnych chwilach postanowili być ze mną przyjaciele.

Tacy jak Elżbieta Adamiak, Artur Andrus czy Grzegorz Turnau. Czy dzięki ich wykonaniom odkrywa Pan coś nowego we własnych utworach?
Andrzej Poniedzielski: - Zawsze jest takie wrażenie. Piosenka to taki rodzaj twórczości, który składa się z dwóch etapów działania. Pierwsze to samo stworzenie przez autora tekstu i kompozytora. Ale potem bardzo ważna jest rzecz - kto zaniesie to dzieło do ludzi? To już rola posłańca, który musi znaleźć sposób przeniknięcia do świadomości odbiorcy. A czy coś odkrywam we własnych? Na swoje potrzeby chyba już je odkryłem… Nie pisałem pieśni stadionowych, które poruszałyby masy. Trzeba wiedzieć, w czym bierzemy udział i nie oglądać się na stadiony, jeśli chcemy trafić do słuchacza, który z wielu powodów na stadion nie pójdzie bo nie lubi być masowy.

Artur Andrus, jeden z Pana posłańców, ostatnio przekroczył i ten Rubikon - jego zabawna, poetycka płyta "Myśliwiecka" stała się niesłychanym bestsellerem.
Andrzej Poniedzielski: - Bardzo się z tego cieszę i życzę mu jak najlepiej, ale i on i ja dobrze wiemy, jak krótkotrwałe jest takie szaleństwo. Ostatnio Marek Niedźwiecki został zapytany, czemu w jakimś "trójkowym" koncercie nie występuje Andrus. Odpowiedział: "On jest teraz taka gwiazdą, że nas na niego nie stać". (śmiech)

A Pana stać?
Andrzej Poniedzielski: - Pewnie też nie. Ale może zrezygnuje na chwilę z bycia gwiazdą. (śmiech)

Nawet mimo obecności Artura Andrusa nie przypuszczam jednak, by Aula UAM stała się w poniedziałek stadionem. Choć można próbować - kilka lat temu to widownię stadionową przyciągnął tu ówczesny trener Lecha Franciszek Smuda, który wcielił się w rolę… dyrygenta filharmonii. Może tak trzeba przyciągać do wysokiej sztuki: angażując aktorów sztuk stadionowych?
Andrzej Poniedzielski: - Może, może. Podobno statystyczny Polak chodzi do filharmonii raz na 183 lata.

Pana refleksja o ulotności piosenki i popularności jej wykonawców stoi w sprzeczności z planami infrastrukturalnymi - konkretnie powstania Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu. Czy polska piosenka zasługuje na muzeum?
Andrzej Poniedzielski: - Nie słyszałem o tej inicjatywie… Mamy skłonność do wymyślania takich rzeczy, ale moim zdaniem piosenka nie powinna mieć muzeum. Owszem, można to tak nazwać, ale piosenka to jedno z bardziej żywych dzieł. One nie umierają, co chwila jest powrót do jakichś starych, zapomnianych , napisanych ileś lat temu przebojów - dlatego aż po muzeum bym nie sięgał. Zresztą co w takim muzeum pokazać? "Bogurodzicę"?

W Opolu dorobek polskiej piosenki miał być zawężony do XX wieku, ale faktycznie, "Bogurodzica" mogłaby tam figurować na zasadzie patronki…
Andrzej Poniedzielski: - Albo preambuły. (śmiech) Na pewno mamy takie kamienie milowe, a do tego jesteśmy ciągle nieodkryci. Świat muzyki pop poszukuje dziś w piosence melodii, choć w sumie działa zupełnie odwrotnie, stawiając na rytm i zamieniając się w rodzaj cyrku. Ale na czym polega ponadczasowe szaleństwo na punkcie Beatlesów? Tylko na melodii - czterech panów z Liverpoolu na tych pięknych melodyjkach budowało historię. Przecież my mieliśmy w przeszłości kim się pochwalić: Czesław Niemen, Seweryn Krajewski, Marek Grechuta… Tego dorobku świat nam powinien zazdrościć i po cichu pewnie zazdrości. A czy to tego potrzebne jest muzeum? A może niech się i tak nazywa...

Szufladka z napisem "Andrzej Poniedzielski" w takim muzeum byłaby dla Pana nobilitacją?
Andrzej Poniedzielski: - Co najwyżej przegródka. (śmiech) Moja działalność to przede wszystkim teksty, a piosenki zapamiętuje się - nie ukrywajmy - głównie za sprawą melodii.

Zakończył Pan prowadzenie bloga "Chlip-hop". Formuła się wyczerpała?
Andrzej Poniedzielski: - Warunkiem jego istnienia była korespondencja z Magdą Umer - taki był pomysł i to zaproponowała nam Wirtualna Polska. A potem coś się zmieniło w Wirtualnej Polsce i przekazano nam, że ma się to skończyć, więc nie piszemy dalej tak w powietrze. Wie Pan, jest pewien zakres tematów, które można i chce się poruszać. Może się wyczerpał i dobrze się stało, że naczalstwo odmówiło dalszej współpracy?

Ale nie ma pan pokusy dołączenia do miliarda ludzi, którzy co jakiś czas wypuszczają w świat swoje myśli na Facebooku.
Andrzej Poniedzielski: - Spokojnie zasypiam bez tego. Wszystko co chcę powiedzieć, mam szczęśliwie gdzie: na scenie i w piosenkach.

Nie wiem czy Pan wie, ale w świecie polskiej piosenki jest dziś dwóch znanych Poniedzielskich. Pan w chlip-, a drugi w hip-hopie. Czy znany z przeboju "W aucie" raper Pono - czyli Rafał Poniedzielski - to Pański krewny?
Andrzej Poniedzielski: - Nic mi nie wiadomo, żeby był moją rodziną, on się też nie przyznaje. Wiem, że jest ktoś taki, chętnie bym go poznał. A jak go poznam, to zobaczę.

Podobny nie jest. Ale pytałem dlatego, że nierzadka jest kontynuacja rodu pisarzy, w postaci twórców hip-hopowych - jak w przypadku Jacka Kleyffa i poznańskiego literata Andrzeja Górnego, których synami są CNE i DonGuralesko.

Andrzej Poniedzielski: - Jeśli można, pozwolę sobie tego nie rozumieć… Poezja napadowa mnie nie interesuje. Poezja kojarzy mi się z czymś innym: rodzajem filozofowania. Nieodpowiedzialnego, ale filozofowania. Napadowość mnie denerwuje i odstręcza od tego nurtu.

Jak rozumiem, Pana syn nie przejawia tego typu ciągot?
Andrzej Poniedzielski: - Nie, chociaż docenia. Ale nie ma się co dziwić, bo się urodził dwadzieścia parę lat później. Rozwój ludzkich skojarzeń jest tak szybki, że ja już nie mam czasu za nim nadążać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski