Alicja Tchórz: Słomiński nie ma honoru, żeby wziąć to wszystko na klatę [ROZMOWA]

Jakub Guder
Paweł Relikowski
Alicja Tchórz, podobnie jak pięciu innych pływaków, nie weźmie udziału w igrzyskach olimpijskich w Tokio z powodu zaniedbań proceduralnych Polskiego Związku Pływackiego. – Jestem naprawdę pod wrażeniem, że ten pan (Paweł Słomiński, prezes PZP – przyp. red.) próbuje jeszcze się wybielić. Nie ma honoru, żeby wziąć to wszystko na klatę. Wina jest jednoznaczna – źle zinterpretowano przepisy – grzmi pływaczka Juvenii Wrocław.

Co dzisiaj czujesz?
Emocje się nie zmieniają. Mam wrażenie, że najgorsze jeszcze przed nami, kiedy zasiądziemy przed telewizorami i będziemy oglądać zmagania naszych kolegów. Świadomość tego, że nie będziemy mogli dołożyć do tego swojej cegiełki w basenie… Już teraz, kiedy widzę relacje naszych sportowców w mediach społecznościowych, to serce mnie ściska, że nie mogę być z nimi. Chyba do końca jeszcze nie zdajemy sobie sprawy z tego wszystkiego. Mam nadzieję, że uda nam się pozbierać i jakoś dojść do siebie. W tej chwili nie jest z nami dobrze.

Jak skomentujesz komunikat prezesa Pawła Słomińskiego?
Jestem naprawdę pod wrażeniem, że ten pan próbuje jeszcze się wybielić. Nie ma honoru, żeby wziąć to wszystko na klatę. Wina jest jednoznaczna – źle zinterpretowano przepisy, nie reagowano na sugestie mailowe FINA (Międzynarodowa Federacja Pływacka – przyp. JG), że przekraczamy limity zgłoszonych. Jak można tłumaczyć się tym, że udało się zorganizować turniej piłki wodnej dla chłopców?!

Wyjaśnienia są takie: chcieliśmy, żeby jak najwięcej Polaków wystartowało w Tokio.
Tak, ale trzeba to robić zgodnie z przepisami! Gdyby tak było, to na igrzyskach nie pojechałby trzy, a nie sześć osób. Ja miałabym wówczas pewne miejsce, bo na mistrzostwach Polski wygrałam pięć konkurencji. Teraz jestem pokrzywdzona. Zgłoszono mnie do konkurencji indywidualnej i dlatego nie znalazłam się na listach FINA. Będę dochodziła swoich praw, chociaż prawdę mówiąc na razie jeszcze nie wiem, jak rozmawiać z prawnikami. Czego się domagać, czego dochodzić. Trudno to przecież opisać.

Inna byłaby sytuacja, gdybyście od początku wiedzieli, że rywalizujecie ze sobą i kilka osób z normą B i tak nie poleci do Tokio.
Oczywiście. Wtedy decyzja należałaby po prostu do trenerów, którzy wybraliby tych, dzięki którym można byłoby wystawić sztafety.

Co zawodnicy wiedzieli o systemie kwalifikacji?
Wiedzieliśmy, że kwalifikuje się pierwsza czwórka z normą B. Przecież nie można od nas wymagać tego, że każdy zawodnik zna dokładnie regulaminy kwalifikacji. To Polski Związek Pływacki ogłasza normy. Jeśli PZP mówi na przykład, że na mistrzostwa Europy jadą medaliści poprzednich mistrzostw świata, to musimy to zaakceptować. Ufamy, że są to zasady zgodne z regułami światowej czy europejskiej federacji.

O tym, że nie ma Cię na liście startowej dowiedziałaś się przypadkiem.
Tak. Kolega powiedział mi, że widział listy startowe i mnie tam nie ma. Myślałam na początku, że to jakiś błąd. Też je dokładnie przejrzałam i okazało się, że oprócz mnie nie ma jeszcze pięciu innych osób. Szybko zgłosiłam to trenerowi Widance (Grzegorz Widanka klubowy trener Alicji Tchórz z Juvenii Wrocław – przyp. JG). Jak się okazało – związek już o wszystkim wiedział.

PZP interweniował w Waszej sprawie, ale podobno list, który wystosować do FINA był w dość pretensjonalnym tonie. Widzieliście go?
Niestety tak. To kolejna tragedia. Gdybym otrzymała takie pismo, to na miejscu FINY też nie byłabym pozytywnie nastawiona. Ono jest faktycznie pretensjonalne, w podobnym tonie, jak oświadczenie prezesa. Nastawione na „wybielanie się”. Tymczasem w takiej sytuacji powinno się przeprosić i grzecznie poprosić o dopisanie tych trzech zawodników do listy. Efekt jest taki, że do Polski wróciło sześciu pływaków, a jedna sztafeta w ogóle nie popłynie. Ostatecznie wymieniono trzy osoby, a na szali położono sztafetę 4x100m stylem dowolnym.

Warunki do treningów też nie były w Japonii najlepsze. „Cztery lata temu gotowaliśmy się na zgrupowaniu w Grecji, teraz tutaj” – tak mówiłaś na Instagramie. PZP nie wyciąga wniosków?
Basen 50-metrowy był odkryty i miał tylko 1.40 głębokości. Na kilka dni przed startem nie chodzi już przecież o to, żeby pokonywać kolejne kilometry, ale ćwiczyć głównie elementy techniczne, na przykład nawroty. Na takim płytkim basenie to jest niemożliwe. Podobno nie było wizji lokalnej na miejscu, ale związek zaakceptował parametry obiektu.

Rozumiem, że nie zostawicie tak tej sprawy?
Zdecydowanie tak. Liczmy, że konsekwencje zostaną poniesione i w końcu nastąpią jakieś zmiany w Polskim Związku Pływackim. Jedyny pozytyw jest taki, że ta tragedia nas zjednoczyła, że wreszcie zaczynamy mówić jednym głosem.

Ala, a co będzie z Tobą?
Nie wiem. Staram się pozbierać myśli, zresetować. Po prostu nie wiem...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

20240417_Dawid_Wygas_Wizualizacja_stadionu_Rakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Alicja Tchórz: Słomiński nie ma honoru, żeby wziąć to wszystko na klatę [ROZMOWA] - Gazeta Wrocławska

Wróć na i.pl Portal i.pl