Alicja Iwańska i Jan Gralewski. Wojenna miłość, którą przerwała katastrofa

Katarzyna Kaczorowska
Wybitnie uzdolnieni, oddani pracy w konspiracji. Alicja Iwańska i Jan Gralewski - ps. „Wiewiórka” i „Pankrac” - jedna z najbardziej niezwykłych par wojennej Polski.

Kuzyn Jacka Malczewskiego i krewna Jarosława Iwaszkiewicza. Poznali się na studiach - na filozofii na Uniwersytecie Warszawskim. On politycznie bliski endecji, ona - ateistka, z rodziny wolnomyślicieli. Jan Gralewski i Alicja Iwańska. Jedna z najbardziej niezwykłych par XX-wiecznej Polski. Gralewski zginął w katastrofie gibraltarskiej, choć Iwańska była przekonana, że zamordowano go, by móc zorganizować zamach na generała Władysława Sikorskiego. O tym, że w jego grobie leży ktoś inny, napisała w książce „Niezdemobilizowani”. Tych przekonań nikt nie rozwiał - kilka lat temu Instytut Pamięci Narodowej prowadził śledztwo w sprawie śmierci generała, ale z decyzji o ekshumacji ciała Gralewskiego wycofano się...

Walc wiedeński i te dłonie
„Tańczyliśmy wiedeńskiego walca ciągle w jedną stronę. Kręciło mi się w głowie, czułam na sobie drażniące dotknięcie jego pięknych dłoni” - tak było w mieszkaniu Maryli Bystrzanowskiej, jednym z miejsc rozdyskutowanej intelektualnej Warszawy końca dwudziestolecia międzywojennego. Ale wtedy na wirowaniu się skończyło.

„Bo to w mózgu osiądzie,

zakwitnie, zagęści

co zwierzęco się pręży

i szczerzy i sierści” - pisała Alicja w jednym z wierszy o budzącej się namiętności, o rosnącym napięciu i oczekiwaniu. Ale na razie postanowiła wyjechać do Brukseli i tam kontynuować studia. I los tak zdecydował, że w pociągu znów spotkała Gralewskiego. I znów patrzyli sobie w oczy, rozmawiali, coś zaiskrzyło, ale tak naprawdę zapłonąć dopiero miało. Wtedy, gdy zapłonęła najpierw Polska, a potem cała Europa.

Bruksela nie okazała się opowieścią z jej bajki. Tak jak w Warszawie buntowała się przeciwko gettu ławkowemu, napaściom wzmożonych „patriotów” z ONR-u i listom Żydów wieszanych na drzwiach sal wykładowych, tak w stolicy Belgii przeżyła kolejny szok - tam też wisiały takie listy, tyle że katolików.

Na dwa tygodnie przed wybuchem wojny była w Polsce. Przecież były wakacje, upalne... W swoich zapiskach odnotowała koszmarną podróż pociągiem przez Berlin, gdzie do wagonu wpadli młodzi hitlerowcy w mundurach. Butni, pewni siebie, wrzeszczący. Wojna wisiała w powietrzu i mieszkająca w Wielkopolsce rodzina Iwańskiej doskonale wiedziała, co się święci, więc gdy Alicja dotarła do rodzinnego majątku, okazało się, że najważniejszym zajęciem jest postawienie dodatkowej ściany w jej pokoju - tak by stworzyć ślepe pomieszczenie, gdzie zostaną ukryte dobra nadające się do spieniężenia, w razie jakby co.

Wtedy Gralewskiego nie było w jej życiu. Nie było go też w Krakowie, gdzie Alicję zastała powszechna mobilizacja. Bez namysłu wsiadła do pociągu do Warszawy. Iwańska przeszła Przysposobienie Wojskowe Kobiet i mobilizacja ją objęła automatycznie - razem z Wandą Piłsudską, koleżanką ze szkolnej ławy, maszerowały ulicami miasta w mundurach i z maskami przeciwgazowymi przy paskach. Wyglądały z „Pestką”, jak nazywały córkę Marszałka, dość zabawnie. Wanda, wysoka i bardzo szczupła, Alicja - niższa i drobniejsza.

Szczęśliwy czas konspiracji
Po demobilizacji Alicja wróciła do Wielkopolski, która stała się Krajem Warty. Niemcy, którzy przyszli do ich majątku, niszczyli, co im wpadło w ręce. A kiedy kazali rodzinie zrzec się majątku i do tego jeszcze zarekwirowali jej narty (bo teraz Polacy będą mogli tylko pracować), nie wytrzymała - wyjechała do Warszawy, gdzie łatwiej było się ukryć, wtopić w tłum uchodźców ciągnących tu z różnych stron.
Po latach tamten czas, dla każdego niebezpieczny, nierzadko tragiczny, dla niej paradoksalnie był jednym z najszczęśliwszych w jej życiu. „Mieliśmy wówczas tyle nadziei… byliśmy naprawdę zjednoczeni. Byłam taka szczęśliwa, że mogłam z Niemcami walczyć” - opowiadała tym, którzy chcieli jej słuchać, kiedy była już emigrantką.

To w okupacyjnej Warszawie znów spotkała się z Janem Gralewskim. I tym razem już nie zaiskrzyło, ale po prostu wybuchło.

Spotkali się na tajnym seminarium u profesora Tatarkiewicza. Ona była już łączniczką Związku Walki Zbrojnej, przenoszącą grypsy od więźniów z Pawiaka do ich rodzin. „Pudełka i paczuszki z proszkiem do prania, mąką, kaszą, kawą zbożową” - jak pisała, każde takie opakowanie mogło okazać się potrzebne. Kiedy się okazało, że radzi sobie świetnie, awansowała w hierarchii zaufania - wyko-nywała fotokopie rysunków. Początkowo nie mając zresztą pojęcia, co fotografuje, bo dopiero po dłuższym czasie zorientowała się, że owe fotokopie robi dla tajnej podchorążówki, a na zdjęciach są rysunki części karabinów... Jak w tym chaosie znajdowała czas na filozofię? A może te tajne komplety miały być odtrutką na rzeczywistość, swoistą enklawą, do której okrutna wojna i prostaccy żołdacy nie mieli wstępu? „Jak dobrze, że masz takie śliczne nogi i że one są w wojennych, grubych pończochach i w trochę zniszczonych, ale »rasowych« półbutach - takie są przez to swojskie, miłe jak dwa pieski. Aha, masz małą cerę koło kolana - to też jest dobrze” - notował w swoich zapiskach Jan Gralewski.

Nawet nie ukrywali namiętności, która ich łączyła. Bo miłość, owszem, może i powinna być wzniosła, ale ciało też ma swoje prawa. Spotykali się więc w warszawskich hotelach, by zaspokoić głód siebie. Czasem zamiast hotelu musiał im wystarczyć długi spacer nad Wisłą. By móc wyjechać choć na trochę z miasta, sprzedawali co lepsze ubrania. I nie rozmawiali o tym, dlaczego Jan - konspiracyjny pseudonim Pankrac, znika co jakiś czas bez słowa. Na dzień, czasem na kilka dni. Był kurierem działu Łączności Zagranicznej Oddziału V Komendy Głównej Armii Krajowej i jego zadaniem było przygotowanie tras łączności do Hiszpanii.

CZYTAJ TAKŻE: Baliszewski: Generała Sikorskiego zrzucono ze skały

Byli niezależni intelektualnie. Swobodni obyczajowo. Nie kryli się z tym, że żyją ze sobą, choć przecież ślubu nie mieli. Wielu gorszyli, ale wielu też uznawało, że w końcu po pierwsze są dorośli, a po drugie jest wojna, więc kto by sobie sakramentalnym „tak” głowę zawracał, jeśli w każdej chwili może zginąć. Z zasady mieszkali osobno, ale byli w ciągłym kontakcie. To on zaproponował w końcu ślub - ze względów praktycznych. „Jeżeli mnie złapią, zaaresztują, wywiozą - nie będziesz mi mogła nawet oficjalnie pomagać” - tłumaczył Alicji i właściwie trudno było nie przyznać mu racji.

Ślub wzięli 18 stycznia 1942 r., nie kryjąc zresztą od samego początku, że będą małżeństwem otwartym na nowe doświadczenia, dającym sobie swobodę, ale właśnie z tej swobody i wolności czerpiącym siłę. Pod koniec tego roku Gralewski wyruszył w swoją pierwszą podróż kurierską. Alicja spotkała się z mężem po raz ostatni w końcu stycznia 1943 r. Jan 8 lutego wyruszył w swą ostatnią podróż kurierską - że będzie ostatnia, nie wiedzieli ani on, ani ona.

W mundurze po Niemcach
Do tej pory właściwie nie wiadomo, jakie są okoliczności śmierci Jana Gralewskiego. Czy to on był na pokładzie samolotu, który rozbił się na Gibraltarem razem z generałem Władysławem Sikorskim? Czy raczej ktoś, komu zależało na skutecznym przeprowadzeniu zamachu, podszył się pod Gralewskiego, wykorzystując jego tożsamość, podrobione dokumenty, a jego samego mordując?

Alicja przez pół roku od katastrofy, która wydarzyła się w nocy z 2 na 3 lipca 1943 r., nie miała pojęcia, że jej mąż zginął razem z generałem Sikorskim. Tę informację starannie przed nią ukrywano, choć przecież dowództwo wiedziało, co się działo z Gralewskim w ostatnich miesiącach jego życia.
W marcu był już w Paryżu. Zatrzymał się w mieszkaniu rodziny Żarnowskich, gdzie był punkt przerzutowy dla kurierów oraz miejsce przechowywania aparatu radiowego, z którego podziemie nadawało komunikaty do Wielkiej Brytanii.

„Pewnego dnia przychodzi do ich domu niemiecki oficer i przedstawia się: »Gralewski. Przyjeżdżam z Polski w mundurze niemieckim. Mam adres państwa, dostałem w Warszawie. Czy ja mogę spędzić noc u państwa?«” - mówiła polska historyk Wanda Wolska-Conus, w czasie wojny łączniczka w powstaniu warszawskim, a potem więźniarka w niemieckim obozie, która na emigracji trafiła do mieszkania Żarnowskich, a to, czego się tam dowiedziała, opowiedziała badaczom z Muzeum Powstania Warszawskiego.

- Gralewski tutaj przemieszkał trzy miesiące. Wychodził rano, wracał wieczorem. Podobno szukał kontaktów z kolejarzami francuskimi, żeby przejechać do Hiszpanii i tam spotkać Sikorskiego. I on zginął z Sikorskim. To jest bardzo niejasna sprawa. Jeszcze przysłał kartkę z Hiszpanii do Żarnowskich, że dojechał szczęśliwie, że wszystko dobrze. Potem była ta historia śmierci Sikorskiego i to był ogromnie niebezpieczny okres. Żarnowscy zniszczyli tę kartkę od Gralewskiego, bo się bali jakiejś rewizji - zdradzała Wolska-Conus.

CZYTAJ TAKŻE: Baliszewski: Generała Sikorskiego zrzucono ze skały

Wiadomo, że Jan Gralewski pod koniec kwietnia drogą przez Pau wyruszył w stronę granicy hiszpańskiej. Aresztowany przez frankistowską policję trafił do obozu Miranda de Ebro. „Przywieziono nas tu wczoraj w nocy. Cały wielki transport - 1000 ludzi. Siedzę w derce na brudnej podłodze pierwszego piętra naszego baraku. Pchły jedzą mnie, a ja jem pomarańczę” - pisał Gralewski w notatkach pod datą 27 maja. Wolność dla niego podobno wynegocjowali Brytyjczycy. Do generała Władysława Sikorskiego dotarł w lipcu, a ten zaprosił go na pokład swojego samolotu, którym leciał do Anglii.

„No, ten etap się kończy i to w sposób niespodziewanie efektowny. Dziś wieczorem opuszczam Gibraltar. Co najważniejsze rysuje się pomyślnie perspektywa na przyszłość... Jeszcze tylko trochę... Już niedługo... Nie mogę pisać, tyle się we mnie kłębi uczuć i myśli - to ostatni zapisek w notatkach Gralewskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl