Aleksandra Konieczna nie poleca żadnej kobiecie samotnego macierzyństwa

Paweł Gzyl
Umiejętność bycia samemu jest czymś nieodzownym. Jestem z nią oswojona. Czasem mnie niepokoi, że ja ją coraz bardziej lubię - dzieli się przemyśleniami aktorka w magazynie „Viva”
Umiejętność bycia samemu jest czymś nieodzownym. Jestem z nią oswojona. Czasem mnie niepokoi, że ja ją coraz bardziej lubię - dzieli się przemyśleniami aktorka w magazynie „Viva” Sylvia Dabrowa
Nigdy się nie spodziewała, że jej aktorska kariera będzie miała tak niezwykły obrót. Po wielu wspaniałych rolach teatralnych, kino odkryło ją dopiero, gdy była tuż przed pięćdziesiątką. W międzyczasie odchowała córkę - i teraz ma czas na nowe sukcesy.

Choć to nie główna rola, to jednak bardzo ważna - właśnie oglądamy Aleksandrę Konieczną jako ordynatorkę szpitala, w którym rozgrywa się akcja serialu „Diagnoza”. Aktorka wypada wiarygodnie, być może dlatego, że bardzo się poświęciła podczas przygotowań do cyklu.

- Poszłam zobaczyć dwie operacje laparoskopowe żołądka. I jak do tej pory nie lubiłam flaczków, tak teraz ich wręcz nie cierpię. Wrażenie było niesamowite. Nie jadłam przez dwa dni. Ale to doświadczenie było mi bardzo potrzebne. Bo zrozumiałam, że w pracy ordynatora nie ma żartów - opowiada w „Dzień dobry TVN”.

To nie pierwsza rola aktorki w serialu. Widzowie znają ją także z telenoweli „Na Wspólnej”, gdzie się wciela w postać Honoraty Leśniewskiej, od pewnego czasu żony Romana Hoffera. Ten występ kosztuje jednak aktorkę zdecydowanie mniej nerwów.

- Gdy zaczęłam grać tę postać, znalazłam komentarz internauty: „Aktorka gra postrzeloną kobietę i sprawia silne wrażenie, że sama taka jest”. To była jedna z lepszych recenzji, które do tej pory przeczytałam o sobie. Hofferowa bywa tak jak ja spontaniczna, postrzelona właśnie, ma poczucie humoru, choć inne od mojego - podsumowuje w Interii.

***

Rodzice Aleksandry nie mieli nic wspólnego ze światem artystycznym. Mama była księgową, a tata - rewidentem. Siostra i brat byli jak wszystkie nastolatki - za to ona całymi nocami czytała poezję. Tata gasił światło i mówił „dobranoc”, a córka wstawała - i świeciła je ponownie, by się zagłębiać w wierszach Leśmiana, Norwida czy Staffa.

- Byłam bardzo dobrą uczennicą i grzeczną córką. Ale gdy zaczęłam dojrzewać, pojawiła się we mnie przekora. Pamiętam, jak szłam w nocy kraść truskawki na działki, gdzie zresztą był też i nasz ogródek. Zdarzały się kradzieże i wiedziałam, że sąsiedzi trzymają dyżury. Myślałam: „Jakie to by było podniecające, gdybym została złapana i przyprowadzona do domu z wiaderkiem truskawek” - wspomina w „Vivie”.

Prudnik, w którym się wychowała, był za Peerelu szarym miasteczkiem, w którym nie było wielu atrakcji. Nic więc dziwnego, że poezja otwierała przed dziewczyną inny świat. Tak się nim zachwyciła, że występowała na konkursach recytatorskich, deklamowała wiersze na szkolnych akademiach i ostatecznie postanowiła zdawać do szkoły teatralnej. Znajomi wyśmiewali się z niej trochę, ale wbrew nim, postawiła na swoim.

***

Dostała się do klasy Jana Englerta, który prowadził rok wspólnie z Mariuszem Benoit. Początkowo nie mogła się odnaleźć na zajęciach i wydawało jej się, że dokonała złego wyboru. Ubierała się byle jak, była zamknięta w sobie, z trudem otwierała się podczas prób.

- Z Mańkiem Benoit robiliśmy sceny z Czechowa. Miałam kłopot z dochodzeniem do wysokich emocji i prowadzeniem ich. Gdy zaczynałam płakać, to tak, że nie byłam w stanie grać. Benoit krzyczał: „Graj dalej!”. I za którymś razem, kiedy znowu się ślamazarzyłam przy ścianie, Maniek mnie dopadł. Uwielbiam tę chwilę, jestem mu za nią wdzięczna. Łkałam: „Nie mogę, nie będę aktorką”, a on dosłownie rzucił mną na środek sceny, wołając: „Możesz! Nawet nie wiesz, ile możesz!” - opowiada w „Vivie”.

Od tamtej pory poszło z górki: po zrobieniu dyplomu Aleksandra pracowała w najważniejszych teatrach Warszawy - Współczesnym, Dramatycznym i Rozmaitości. Pod okiem słynnych reżyserów stworzyła wiele niezapomnianych ról. Jednak jej popularność nie wykraczała poza elitarne kręgi teatralne. Być może dlatego pewnego dnia coś zazgrzytało.

- Aktorstwo przestało mi wystarczać. A zaczęło się od tego, że miałam reakcje psychosomatyczne, ciało ostrzegało pierwsze. Grałam u najlepszych reżyserów teatralnych - znaczące, mocne, główne role - i zaczęło mi się zdarzać, że zawieszałam się na scenie, zagapiałam w przestrzeń, wychodziłam do toalety, wymiotowałam i wracałam grać dalej. Publiczność mogła się nie zorientować, ale ja bardzo się tego wstydziłam - opowiada w „Gazecie na Weekend”.

Zaczęła więc najpierw pisać adaptacje tekstów, a potem - reżyserować.

Aleksandra Konieczna nie poleca żadnej kobiecie samotnego macierzyństwa
Sylwia Dąbrowa / Polska Press

***

Tak naprawdę przełom w jej karierze nastąpił dopiero trzy lata temu. Zagrała wtedy żonę malarza Zdzisława Beksińskiego w słynnym już dziś filmie pod tytułem „Ostatnia rodzina”. Za rolę tę dostała Orła oraz nagrodę na festiwalu w Gdyni. Chcąc nie chcąc, w wieku 50 lat otworzyła nowy rozdział w swoim życiu zawodowym. Stała się rozpoznawalna.

- Jestem bardzo zadowolona, że mogłam wystąpić w „Ostatniej rodzinie”. Inaczej, jestem z tego dumna! Sama czasami reżyseruję w teatrze i wiem, ile rzeczy naraz musi zaistnieć, aby się one złożyły na dobre przedstawienie. I tak się stało w przypadku „Ostatniej rodziny”. Scenariusz, reżyser, operator, obsada, scenografia - wiem, że to oczywiste, ale jak istotne, a zarazem trudne do uzyskania. Naprawdę udaje się to rzadko - podkreśla w Onecie.

Sukces przyszedł, kiedy córka aktorki przekraczała próg dorosłości. Ponieważ wychowywała ją samotnie, rozpieszczała od małego. Dopiero kiedy Julka zaczęła chodzić do szkoły, zrozumiała, że popełnia wychowawczy błąd. Całe szczęście nie było za późno - dziś Julka mieszka już sama i studiuje produkcję filmową w Łodzi.

- Samotne macierzyństwo jest po prostu wbrew naturze. Odradzam, odradzam i jeszcze raz odradzam! Oczywiście, nie mówię o sytuacjach, kiedy nie udało się zawalczyć o związek, ale dziś coraz więcej kobiet z założenia chce wychowywać dziecko samotnie. Nie da się przecież tulić dziecka, opiekować się nim, a jednocześnie robić karierę i zarabiać pieniądze. Któraś z ról zawsze musi ucierpieć - podkreśla w „Party”.

***

Aleksandra Konieczna - biografia

Urodziła się w Prudniku. Tam też ukończyła I Liceum Ogólnokształcące im. Adama Mickiewicza. W 1988 zdobyła dyplom Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie.

W latach 1988-1990 była aktorką Teatru Współczesnego w Warszawie, w Teatrze Dramatycznym w Warszawie grała w latach 1990-2000, a od 2000 roku występuje w Teatrze Rozmaitości. Ogólnopolską popularność przyniosła jej rola Honoraty w serialu „Na Wspólnej” (od 2008). Grała też w „Londyńczykach” i „Prawie Agaty”.

Za rolę Zofii Beksińskiej w filmie „Ostatnia rodzina” (2016) otrzymała Orła za najlepszą główną rolę kobiecą oraz nagrodę za pierwszoplanową rolę kobiecą i nagrodę Onetu „Odkrycie Festiwalu” na 41. Festiwalu Filmowym w Gdyni.

Obecnie jest dr Marią Kaletą w serialu „Diagnoza”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Aleksandra Konieczna nie poleca żadnej kobiecie samotnego macierzyństwa - Plus Gazeta Wrocławska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl