18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksander Hall: Margaret Thatcher uważała, że państwo, jako właściciel, jest niewydajne [ROZMOWA]

rozm. Barbara Szczepuła
Aleksander Hall: Margaret Thatcher nie dawała sobie w kaszę dmuchać
Aleksander Hall: Margaret Thatcher nie dawała sobie w kaszę dmuchać Adam Warżawa/Archiwum
Polscy związkowcy ją kochali, w przeciwieństwie do brytyjskich. O Margaret Thatcher z Aleksandrem Hallem rozmawia Barbara Szczepuła.

Prawdziwy mąż stanu, chociaż dama.
Bez wątpienia. W latach 70. ubiegłego wieku Wielka Brytania była chorym człowiekiem Europy, państwo paraliżowały strajki, wyniki ekonomiczne były coraz gorsze, inflacja sięgała dwudziestu kilku procent, niezrównoważony budżet… Na to wspaniałe niegdyś mocarstwo świat zaczął patrzeć z politowaniem. Wszystko to było konsekwencją rządów Partii Pracy i wszechmocnej pozycji związków zawodowych…

Do związków dojdziemy, pomówmy na razie o samej Margaret Thatcher. Wspięła się na szczyty władzy, choć pochodziła z bardzo skromnej rodziny.
To dowodzi, że w społeczeństwie brytyjskim i w Partii Konserwatywnej działał mechanizm, który umożliwiał karierę nie tylko arystokratom takim jak na przykład Douglas Hume czy wcześniej Anthony Eden, ale także wybitnie zdolnej córce sklepikarza. Proszę pamiętać, że Margaret Thatcher rzuciła wyzwanie nie byle komu, bo premierowi Edwardowi Heathowi, który wprowadził Wielką Brytanię do Wspólnego Rynku. W 1975 roku pokonała go w wyborach. Stanęła na czele Partii Konserwatywnej i dokonała radykalnego zwrotu w jej linii politycznej. Wcześniej obowiązywała linia konsensusu, polegająca na tym, by nie kwestionować modelu państwa, który się ukształtował po 1945 roku. Państwa socjalnego, coraz bardziej niewydolnego. Ona to zmieniła.

Uważała, że człowiek musi odpowiadać za siebie, a państwo ma obowiązek mu nie przeszkadzać.
Tak, ale była też przekonana, że państwo musi wypełniać swoje podstawowe funkcje, takie jak zapewnienie bezpieczeństwa zewnętrznego i wewnętrznego, musi stać na straży reguł życia społecznego i ekonomicznego. Margaret Thatcher uważała także, że państwo jako zarządca gospodarki, jako właściciel jest niewydajne. Wierzyła w prywatną inicjatywę, wierzyła w kapitalizm. Zaczęła od trudnych i niepopularnych reform, które miały na celu zrównoważenie budżetu i zahamowanie inflacji. To się udało. Ale nie jest do końca pewne, czy udałoby się jej zapewnić drugą kadencję, gdyby nie wojna o Falklandy.

Pacyfiści nie mogą jej tej wojny wybaczyć!
To głupcy! Sytuacja wygląda następująco: rok 1982 był czasem totalnej konfrontacji między Wschodem a Zachodem. Związek Radziecki zainstalował swoje rakiety SS-20, w Polsce trwał stan wojenny, a na Zachodzie, jakby nigdy nic, szerzyły się nastroje pacyfistyczne… Ale prezydentem USA jest Ronald Reagan, a w Wielkiej Brytanii rządzi pani Thatcher. Co robi junta argentyńska? Znienacka zajmuje Falklandy, sądząc, że stworzy fakt dokonany. Pani Thatcher nie wyklucza drogi rokowań, pośredniczą Stany Zjednoczone, ale gdy negocjacje nie przynoszą rezultatów, decyduje: wyspy są naszą własnością, odbierzemy je siłą! Ta wojna miała nie tylko wymiar konfliktu Wielka Brytania - Argentyna. Chodziło też o pokazanie Związkowi Radzieckiemu, że polityka ustępstw, polityka zwana przed II wojną światową monachijską, nie będzie miała miejsca. Biją w mordę? Trzeba oddać! To był znak dla przywódców radzieckich. Popularność pani premier wzrosła na fali wygranej wojny…

Na Wyspach wzmogły się nastroje patriotyczne.
I to pomogło jej wygrać drugą kadencję. Inna rzecz, że Partia Pracy znajdowała się wtedy na najlepszej drodze do upadku, forsowała jakieś skrajnie lewicowe pomysły, w rodzaju jednostronnego rozbrojenia nuklearnego.

A Partia Konserwatywna zyskiwała. Na czele z dzielną i rozważną panią premier. Żelazną Damą - jak nazwali ją Sowieci.

Miała trafny osąd komunizmu i Związku Radzieckiego. Zbieżny z postrzeganiem świata przez prezydenta Reagana. Nie miała złudzeń, czym jest komunizm.

I że ZSRR to imperium zła - jak mawiał prezydent Reagan.
Pani Thatcher stała na stanowisku wspólnoty euroatlantyckiej pod przewodnictwem Stanów Zjednoczonych. Ta twarda linia, między innymi instalowanie pershingów i samosterujących pocisków Cruise - zmuszała ZSRR do uświadomienia sobie, że trafiła kosa na kamień.

Za to ją kochaliśmy. Tak jak prezydenta Reagana i Jana Pawła II, bo to ta trójka ma wielkie zasługi w rozmontowaniu komunizmu.
Rzeczywiście, było za co ją podziwiać. Nie była zresztą dogmatyczką, na przykład jako jedna z pierwszych dostrzegła, że rządy Gorbaczowa niosą ze sobą rzeczywistą zmianę. Uważała więc, że należy dać mu szanse.

Przechytrzyła Związek Radziecki.
"Przechytrzyła" to złe słowo. W okresie pierestrojki Gorbaczowa nikt nie zdawał sobie sprawy, że może ona doprowadzić do demontażu komunizmu. Jednak pani Thatcher dostrzegła, że pierestrojka to nie jest manewr, zmiana maski, ale zmiana autentyczna. Zauważyła, że jest to przywódca innego typu i że warto podjąć z nim dialog. Była więc kobietą z dużą wyobraźnią.

Nie znosił jej generał Jaruzelski. Był zły, że podczas wizyty w Polsce chce się spotkać z Wałęsą i Glempem i odwiedzić grób Popiełuszki. Mówił o niej podczas spotkania kierownictwa PZPR: "paskudna baba, przecież anglikanie w ogóle tych papistów nie znoszą, a ona zaczyna wszystko od Popiełuszki".
Sławna jest wizyta pani Thatcher w Gdańsku, obiad na plebanii u księdza Jankowskiego, ten bażant na półmisku.

Myślała podobno, że to polska potrawa narodowa. Był Pan na tym obiedzie?

Nie byłem, ale opowiadało się o nim miesiącami. Z punktu widzenia Jaruzelskiego, to nie była oczywiście pożyteczna wizyta. Przyjeżdżał polityk antykomunistyczny, stawiający na opozycję w Polsce, demonstrujący swoją solidarność z Wałęsą. Ona patrzyła na Solidarność nie jak na związek zawodowy, ale jako na ruch wolnościowy, niepodległościowy, któremu chciała udzielić poparcia. I słusznie.

Polscy związkowcy ją kochali, a brytyjscy - przeciwnie.

Brytyjski ruch związkowy, o dużych wpływach w Partii Pracy, rządzącej w latach 60. i 70., nie był zachwycony polityką Margaret Thatcher, która sprywatyzowała 60 procent sektora państwowego…

…Ale nie zdołała uratować potężnego niegdyś brytyjskiego przemysłu motoryzacyjnego, a prywatyzację kolei ex post oceniono fatalnie.
Jak w przypadku każdego wielkiego człowieka, bilans jej dokonań nie może być w stu procentach pozytywny. W sprawach wewnętrznych zarzuca się Margaret Thatcher, że wprawdzie jej polityka postawiła Wielką Brytanię na nogi, dała wysoki wzrost gospodarczy, ale przyczyniła się do pogłębienia podziałów. Część społeczeństwa znalazła się na marginesie. To w tych środowiskach dziś wznosi się toasty - na pohybel Thatcher!

Wracając do związkowców…
Uważali ją za wroga, bo wprowadziła ustawodawstwo odbierające związkom zawodowym status świętych krów, którym wolno było absolutnie wszystko. Związek górników, który toczył długą walkę z panią premier po jej decyzji o zamknięciu nierentownych kopalń, był silnie skomunizowany. Jego lider należał do skrajnie lewicowego skrzydła laburzystów. Państwo nie ustąpiło.

Nie sądzę, by Margaret Thatcher podobała się dzisiejszej Solidarności…
Miała bardzo wolnorynkowy, liberalny program gospodarczy. A dziś w ustach związkowców słowo "liberalizm" jest obelgą. Była poza tym twardym, nieustępliwym przywódcą, który nie dał sobie w kaszę dmuchać. Ta twardość pani premier przyczyniła się zresztą do jej przegranej we własnej partii w 1990 roku. Mogła jeszcze raz zwyciężyć, ale ta wygrana podzieliłaby konserwatystów. Wiedząc o tym, namaściła na swojego następcę Johna Majora. Wydarzyło się to już po upadku komunizmu, w momencie jej największego triumfu na arenie międzynarodowej.

Skoro przeszliśmy do spraw zagranicznych: nie była euroentuzjastką, targowała się o każdego funta i wywalczyła dla swego kraju na jednym ze szczytów Wspólnoty tak zwany rabat. Waląc torebką w stół, krzyczała: oddajcie mi moje pieniądze!

Powiedzieć, że nie była euroentuzjastką, to mało. Nie wierzyła we Wspólnotę Europejską jako strukturę polityczną. Wolała wspólnotę euroatlantycką pod przewodem Stanów Zjednoczonych. Z najwyższą niechęcią patrzyła na próby ograniczania uprawnień państw narodowych przez tzw. ograna wspólnotowe. Jej myśl polityczna była na antypodach pomysłów Kohla, Delorsa czy Mitterranda. Uważała natomiast, że wartością jest wspólny rynek i była za rozszerzeniem go nawet na cały świat. W 1993 r. miałem zaszczyt przez godzinę rozmawiać z panią Thatcher; było to z okazji otwarcia odnowionego hotelu Bristol w Warszawie. O Europie mówiła z pogardą. Co więcej - była przeciwniczką zjednoczenia Niemiec. Uważam zresztą, że w tej sprawie nie miała racji. Na Polskę patrzyła za to z dużą sympatią. Podobały się jej reformy przeprowadzone przez rządy Mazowieckiego i Bieleckiego. Bywała potem jeszcze w Polsce, została Honorowym Obywatelem Gdańska, w 2001 roku widziałem ją po raz ostatni.

Dokonując bilansu jej dokonań...
Trzeba stwierdzić, że wypada zdecydowanie pozytywnie. Myślę, że wśród brytyjskich przywódców politycznych XX wieku była - obok Churchilla - postacią najwybitniejszą. Była też jedną z najwybitniejszych postaci całego stulecia w skali globalnej. W dodatku broniła słusznych idei. Warto pamiętać, że zaistniało pojęcie "thatcheryzmu". Na analogiczny termin nie zapracował nawet Churchill!

Czym był "thatcheryzm"?
Z jednej strony - Margaret Thatcher była przywiązana do tradycyjnych wartości, takich jak rodzina, porządek moralny, państwo, patriotyzm, z drugiej - w gospodarce opowiadała się zdecydowanie za rozwiązaniami wolnorynkowymi, nieraz skrajnie liberalnymi. Niektórzy teoretycy myśli politycznej są zdania, że właściwie nie była konserwatystką. Nie zgadzam się z tą tezą. Thatcher, podobnie zresztą jak Reagan, łączyła w swojej polityce idee konserwatywne z liberalnymi.

Będąc premierem, prowadziła dom, gotowała…
Nie znałem jej od tej strony, ale z literatury wiem, że tak było.

Udowodniła, że kobieta może w życiu publicznym dojść bardzo wysoko, bez żadnych parytetów i kwot.
Całkowicie się zgadzam. Wykazała to siłą własnego intelektu, charakteru i przekonań.

b.szczepuł[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki