Agresywna aktywistka triumfuje w sądzie. Ogromne zadośćuczynienie dla "Babci Kasi"

OPRAC.:
Anna Piotrowska
Anna Piotrowska
Sąd Okręgowy w Warszawie zasądził dla aktywistki 20 tys. zł zadośćuczynienia.
Sąd Okręgowy w Warszawie zasądził dla aktywistki 20 tys. zł zadośćuczynienia. Fot. Adam Jankowski/ Polska Press
W Sądzie Okręgowym w Warszawie zapadł we wtorek wyrok ws. Katarzyny Augustynek, określającej się jako "babcia Kasia". Agresywnej lewicowej aktywistce przyznano ogromne zadośćuczynienie. Wyrok jest nieprawomocny.

"Babcia Kasia" to lewicowa aktywistka, regularnie pojawiająca się na antyrządowych protestach. Znana jest głównie z agresywnych, wulgarnych zachowań, w tym prowokowania i opluwania policjantów. Głośno było o niej m.in. za sprawą inwektyw skierowanych do funkcjonariuszki policji. "Stara ku**, liżesz d**ę Kaczyńskiemu!" – krzyczała. W związku z tymi działaniami do sądu skierowano już przeciwko niej 15 aktów oskarżenia.

Sprawa, w której wyrok zapadł we wtorek 17 maja, ma związek z wydarzeniami, do których doszło 28 stycznia ubiegłego roku. Tego dnia przed gmachem Trybunału Konstytucyjnego odbył się protest Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, w którym brała udział "Babcia Kasia". Pikietę zorganizowano w reakcji na publikację wyroku TK ws. prawa antyaborcyjnego.

Ogromne zadośćuczynienie. Za co?

Reprezentująca Augustynek mec. Agata Buzdyn twierdzi, że podczas protestu policja zaczęła legitymować i zatrzymywać jej uczestników pod pretekstem uczestnictwa w nielegalnym zgromadzeniu. Funkcjonariusze mieli wskazywać na łamanie przez protestujących obostrzeń sanitarnych obowiązujących wówczas w związku z epidemią koronawirusa.

– Policja otoczyła ludzi, trzymała na zimnie kilka godzin i przystępowała do legitymowania, które było bezprawne. Sąd potwierdził fakt, że do środka kordonu wchodzili policjanci i to prowokowało osoby zgromadzone, bo policjanci starali się wymusić popełnienie przez te osoby przestępstw czy wykroczeń, np. naruszanie nietykalności. Jeśli ktoś jest ściśnięty w tłumie, w końcu musi kogoś dotknąć, w tym policjanta. Innym częstym zarzutem stawianym tamtej nocy było znieważanie funkcjonariuszy policji – relacjonuje Bzdyń.

Ostatecznie Augustynek została zatrzymana i przewieziona do Pruszkowa. Sąd uznał, że czynności policyjne mogły być przeprowadzone na komendzie w Warszawie, a nie w Pruszkowie. Uznał ponadto, że po ustaleniu tożsamości kobiety, powinna zostać zwolniona z aresztu, nie zaś przetrzymywana w nim całą noc. – Do tego prowadzono czynności rewizji osobistej w brudnej toalecie, policjantki próbowały jej ściągnąć rajstopy, zakuto ją w kajdanki. Sąd podkreślił, że to upokarzające traktowanie. Do tego dodał, że środki przymusu bezpośredniego były użyte nieprofesjonalnie i policjanci swoimi działaniem narazili panią Katarzynę na krzywdę – powiedziała prawniczka.

Sąd Okręgowy w Warszawie zasądził dla aktywistki 20 tys. zł zadośćuczynienia. Wyrok jest nieprawomocny.

warszawa.wyborcza.pl

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl