Agnieszka Radwańska odpuszcza korty ziemne. Dawid Celt: Celem jest to, żeby Agnieszka miała dobre nastawienie i chęć do gry w tenisa

Agnieszka Bialik, Londyn
Andrzej Szkocki/Polska Press
My pomagamy z wszelakich stron, mamy przeróżnych ludzi, aby pomagać jej w przygotowaniach, żeby miała jak najwięcej wsparcia, ale koniec końców to ona musi mieć w głowie wszystko poukładane i być gotową do rywalizacji - mówi Dawid Celt, jeden z trenerów Agnieszki Radwańskiej, prywatnie mąż tenisistki. "Isia" będzie odpuszczała coraz więcej turniejów i nie zagra w następnym roku na kortach ziemnych

Powiedzieliśmy Agnieszce, że za rok też jest Wimbledon. Powiedziała, że znowu się spotkamy…

Tak? O, to fajnie. Tylko się cieszyć. Cieszę się, że tak podchodzi do sprawy i obyśmy się zobaczyli w przyszłym roku.

Agnieszka mówiła, że była szansa w pierwszym secie, ale, że to tylko pierwszy set…

Agnieszka gra, więc to lepiej czuje, ale ja bym się nie do końca zgodził. Zwłaszcza ta pierwsza piłka niewykorzystana przez nią miała bardzo duży wpływ na to, co się wydarzyło później. Oczywiście, błąd można popełnić, ale tam zabrakło zdecydowania. Ja widzę to troszkę inaczej. Oczywiście: ona gra, ona decyduje, ona podejmuje działania na korcie, ale uważam, że to był kluczowy moment dla tego spotkania.

Wiemy, że nie będzie w przyszłym roku ceglanej mączki, mniej turniejów w kalendarzu, a jak nie będzie zadowolona to nie zobaczymy jej w drabince. Od Was dużo zależy, jak ją zmobilizować?

Bardzo dużo zależy od niej samej i jej podejście jest gdzieś w tym wszystkim najważniejsze. My pomagamy z wszelakich stron, mamy przeróżnych ludzi, aby pomagać jej w przygotowaniach, żeby miała jak najwięcej wsparcia, ale koniec końców to ona musi mieć w głowie wszystko poukładane i być gotową do rywalizacji.

Powiedział Pan, że nie będzie grać, jak nie będzie gotowa…

Dobrze, że to powiedziała, bo musiałem gdzieś tam się czasami tłumaczyć: dlaczego nie, dlaczego tak. Właśnie dlatego, że w momencie kiedy nie jest gotowa - przede wszystkim mentalnie - do tego, żeby grać to w jej przypadku lepiej jest zrobić sobie troszkę wolnego i przygotować lepiej do kolejnych startów. Będzie mniej grania, tak jak zapowiedziała: nie będziemy na pewno w San Jose, nie jest zgłoszona w Montrealu, więc prawdopodobnie tam też nie będziemy. Na ten moment plan jest taki, że zagra Cincinatti, New Heaven i w Nowym Jorku. Nie ma ciśnienia absolutnie na punkty, bo to już nie jest ten moment, żeby latać i ganiać za punktami, natomiast wiadomo, że te punkty i dobry ranking ułatwiają życie, bo jak jest się rozstawionym to te pierwsze rundy zazwyczaj są teoretycznie łatwiejsze. Zawsze można wpaść na minę, ale coś za coś.

Dobre przygotowanie fizyczne, więcej atakowania i mogą jeszcze przyjść dobre wyniki?

Przede wszystkim Agnieszka dobrze biega wtedy, kiedy stres nie plącze jej nóg. Jak jest luźna, swobodna to potrafi się przemieszczać, zwłaszcza do boku. Z tym poruszaniem do przodu cały czas jest walka, ona zdaje sobie z tego sprawę, że to jest jej mankament, przesuwanie się za piłką do przodu i próbowanie wywierania presji, zwłaszcza w tych momentach, kiedy to trzeba robić. W meczu z Safarovą też to było doskonale widać, że nie podejmowała decyzji, nie podejmowała ryzyka, zwłaszcza w tych istotnych momentach, a na poziomie takim, jakim jest Lucie Safarova to samo się nie dogra, tutaj trzeba pomóc przeciwniczce, musisz wywierać presję, a tego brakowało w kluczowych momentach tego pojedynku.

Fizycznie nic już Agnieszce nie dolega?

Nie wiem, najlepiej spytać samą Agnieszkę. Z tego, co ja widziałem z trybun, to nie wyglądało to źle od strony fizycznej. Tutaj zabrakło kilku rzeczy, zwłaszcza w końcówce pierwszego seta, trochę odwagi, trochę zdecydowania, wiary, później nawet przy tych break pointach, gdzie jakoś doczłapała do nich, ale jak przegrywasz tyle gemów z rzędu z Safarovą to ciężko liczyć na to, że po raz kolejny jakiś cud się stanie i odrobisz te straty. Była jakaś szansa, żeby powrócić do stanu po pięć, kto wie co by się działo dalej, ale tak jak mówię tutaj trochę zabrakło bardziej zdecydowania, odwagi, wzięcia sprawy w swoje ręce - to, nad czym razem z Agnieszką walczymy o co, pod warunkiem, że jest przygotowana od strony mentalnej, samopoczucia. Tenis bardzo szybko się zmienia.

Atakują młode zawodniczki…

Niestety, czas biegnie nieubłaganie. Ten tenis Agnieszki, taki trochę starszy, który opiera się na dużej powtarzalności, na czuciu, na wykorzystywaniu słabości przeciwniczek, wymuszaniu błędów, ale teraz wszyscy doskonale wiemy, co się dzieje w tenisie damskim zwłaszcza. Ta siła fizyczna jest ogromna i chwilami trudno jest się złapać do tego pociągu dziewczyn bijących bardzo mocno, bardzo szybko, do tego czasami jeszcze bardzo dokładnie. Jak nie postawisz się im siłą fizyczną to jeszcze nie urodził się chyba taki, kto mógłby jakimiś sztuczkami na to odpowiedzieć.

Cele, jakie stoją przed wami w najbliższym czasie?

Celem jest to, żeby Agnieszka miała dobre nastawienie i miała chęć do gry w tenisa. Ja nie chcę mówić o celach, że będziemy wygrywać Wimbledony i US Open. Spokojnie. Chcemy grać, chcemy, żeby grała jak najdłużej, żeby ta głowa miała cały czas jak najwięcej energii, żeby było dobre samopoczucie, dobre zdrowie, przede wszystkim żeby nie było żadnych kontuzji. Jak to będzie, jak będzie trochę pewności siebie to wierzymy, że cały czas stać ją na wygrywanie spotkań z dobrymi dziewczynami. Pokazała choćby przez ostatnie dwa tygodnie, że jeszcze potrafi się liczyć z tymi dobrymi dziewczynami. Oczywiście, to była trawa, to zawsze jest lżej na duchu jak Agnieszka widzi to zielone, ale mam nadzieję, że udowodniła sobie, że cały czas ją stać na wygrywanie meczów. Pojedziemy do Stanów, kilka wygranych meczów, wiadomo: brakuje jej moim zdaniem tych meczów, tej pewności siebie w tych kluczowych momentach, gdzie musisz podjąć ryzyko. To bierze się z liczby rozegranych meczów, a tych jest cały czas nie dość dużo. Mam nadzieję, że w tej kwestii będzie w drugiej części sezonu lepiej.

Był u Agnieszki głód rywalizacji po ponad 2-miesięcznej przerwie?

Na pewno bardzo duże zaskoczenie na plus to, co działo się w Eastbourne. Każdy, kto kiedyś grał w tenisa wie, że po 2,5-miesięcznej przerwie praktycznie bez meczu, bez turnieju, bez rywalizacji, za to ze sporymi problemami zdrowotnymi i nie trenując tak, jakby się na pewno tego chciało wychodzisz i grasz naprawdę dobry turniej, który jest mocno obsadzony. Oczywiście, po drodze Kvitova pomogła, ale wygrywasz z Ostapenko, wygrywasz maraton z Gavrilovą, walczysz z tą Sabalenką, która jest teraz maszyną, bije trzy razy mocniej, a też niewiele zabrakło, bo jakby wzięła gema na 4-2 w półfinale to mogło się to wszystko inaczej potoczyć. To pokazuje, że te możliwości są. Dużo optymizmu za tę trawę, naprawdę, mimo, że gdzieś na sam koniec zawsze człowiek chce więcej i ten apetyt rośnie, bo taka jest natura ludzka - wygrywasz jeden to chcesz wygrać następny - ale tak na chłodno, kończąc, reasumując: uważam, że to, co się działo, to z czym się borykaliśmy i to, jakie gdzieś tam prognozy były; to, że Agnieszka rozegrała tyle meczów na trawie to nie jest jakiś ogromny sukces, ale jest to pozytywne i oby to był dobry znak przed kolejnymi turniejami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl