Jaki to był sezon dla Agaty Cebuli?
Trudny, bo zaczął się najgorzej jak tylko mógł. Jeszcze w okresie przygotowawczym doznałam ciężkiej kontuzji kolana. Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Z miesiąca na miesiąc dochodziłam do siebie. Teraz wszystko już jest w porządku. Cieszę się, że pod koniec sezonu mogłam już być z zespołem i trochę pomóc w zdobyciu medalu. To jest sukces nas wszystkich: dziewczyn, trenerów, zarządu i sponsorów. Kiedy porównam sobie moje początki w Pogoni z tym, co jest dziś, to mogę powiedzieć, że zrobiliśmy niewyobrażalny krok w przód.
Chyba nawet u takiej optymistki jak ty, mogły pojawić się chwile zwątpienia...
Miałam moment zwątpienia i muszę przyznać, że trwał on dosyć długo. Kto mnie zna, ten wie, że jestem zawzięta i ambitna. Jednak to nie była zwykła kontuzja. Dla mnie to był koniec świata... Musiałam się jednak pozbierać, a pomogły mi w tym koleżanki z zespołu, znajomi, rodzina, kibice. Zewsząd otrzymywałam pozytywne sygnały, słowa otuchy. Wiedziałam, że nie będzie mi łatwo w tym sezonie wskoczyć do „rozpędzonej maszyny”, że moja rola w zespole nie będzie zbyt wielka. Teraz jednak myślę już intensywnie o przyszłym sezonie.
Dzwonił do ciebie Kim Rasmussen, selekcjoner reprezentacji Polski?
Tak, rozmawialiśmy zaraz po tym, jak się dowiedział o mojej kontuzji. Życzył zdrowia, dodał otuchy. Mistrzostwa świata przemknęły mi jednak koło nosa. W ogóle miałam wielką szansę na rozwój, bo czułam się bardzo dobrze. Grałam w kadrze, z Pogonią zdobyłam medal. Było fantastycznie... Cóż, nigdy nie wiadomo, co nas spotka.
Miałam moment zwątpienia i muszę przyznać, że trwał on dosyć długo. Kto mnie zna, ten wie, że jestem zawzięta i ambitna. Jednak to nie była zwykła kontuzja. Dla mnie to był koniec świata...
Miniony sezon długo śledziłaś z perspektywy kibica. Jaki on był dla waszego zespołu?
Udało nam się stworzyć fajny, dobrze rozumiejący się team. Atmosfera jest znakomita, wszystko funkcjonuje jak w rodzinie. W poprzednich sezonach też wszystko się dobrze układało, ale ten był wyjątkowy. Jesteśmy zgrane, dopasowane charakterami i to pomogło osiągnąć sukces.
Grasz w Pogoni pięć lat. Ostatnio z MKS Selgros Lublin wygrywacie, walczycie jak równy z równym. Pamiętasz jednak doskonale pierwszy sezon po awansie, gdy trudno wam było o punkty i utrzymałyście się w lidze tylko dzięki temu, że wycofał się zespół z Wrocławia...
Tuż przed rozgrzewką przed pierwszym finałowym meczem w Lublinie podszedł do mnie Michał Pomorski, który zajmuje się statystkami i przypomniał, że w tym pierwszym sezonie przegrałyśmy z Lublinem 26:48. Wtedy pomyślałam, jaką drogę przebyłyśmy jako klub.
Wielokrotnie przypomina się wam, że w ostatnich sezonach byłyście kolejno: czwarte, trzecie i drugie. Siłą rozpędu wskoczycie na najwyższy stopień podium?
Wszystko idzie dobrym tokiem. Spokojnie, jestem przekonana, że zrobimy krok w przód i osiągniemy wymarzony cel.
Dużo niespodzianek przyniósł ostatni sezon Superligi?
Zespoły uznawane za faworytów potwierdziły klasę. Oczywiście zdarzały się niespodzianki, ale to normalne. Dla mnie niemiłym zaskoczeniem jest spadek ostatniego klubu z Górnego Śląska, czyli Ruchu Chorzów. Kiedyś w ekstraklasie grały Zgoda Ruda Śląska, Sośnica Gliwice czy AZS Katowice. Teraz w Superlidze nie będzie nikogo. Dla mnie to smutne, bo przecież pochodzę stamtąd.
Jesteś zwolenniczką fazy play off?
Chciałabym, aby rozgrywki toczyły się systemem każdy z każdym, w dwóch grupach po sześć zespołów. Play off to niesprawiedliwe rozwiązanie. U nas końcówka sezonu mogłaby się różnie potoczyć, bo przecież wypadły nam Gosia Stasiak i Asia Gadzina. Mogłyśmy przez to skończyć dużo niżej. Często decydują zbiegi okoliczności, a nie tylko forma sportowa przez cały sezon.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?