Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera toksyczna. Dlaczego urzędnicy nie mogą sobie z nią poradzić?

Marta Danielewicz
Afera toksyczna. Dlaczego urzędnicy nie mogą sobie z nią poradzić?
Afera toksyczna. Dlaczego urzędnicy nie mogą sobie z nią poradzić? Adrian Wykrota
Firma z Budzynia nie usunęła niebezpiecznych odpadów z magazynu przy ulicy św. Michała. Urzędnicy mieli skontrolować składowisko. Nie weszli jednak do środka, bo... drzwi były zamknięte.

Urzędnicy, wydział ochrony środowiska, wojewódzki inspektorat ochrony środowiska o niebezpiecznym składowisku przy ulicy św. Michała w Poznaniu na terenie firmy Chemia SA wiedzą od zeszłego roku. Sprawę na łamach "Głosu Wielkopolskiego" nagłośniliśmy w maju tego roku. Kontrowersyjna firma z Budzynia, która porzucała odpady niebezpieczne w różnych miejscach Wielkopolski (o aferze toksycznej w Wielkopolsce czytaj w ramce), do 31 sierpnia miała czas, by je ze św. Michała usunąć. Nie zrobiła tego. Urzędnicy wraz z przedstawicielami straży miejskiej, pożarnej, pod okiem prokuratora przeprowadzili wizję lokalną terenu. Do magazynu jednak nie weszli, bo... drzwi były zamknięte.

Usuną, ale dopiero w 2016?
Do tej pory wciąż nikt nie wie, co za substancje i w jakiej ilości znajdują się na 1320 mkw. magazynu przy św. Michała. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że chemikaliów może być aż 10 tys. ton. Spółka Awinion z Budzynia nie odpowiada na wezwania, przestała też płacić za wynajem magazynu Chemii SA. Nie usunęła też we wskazanym terminie zalegających odpadów.

Co więc stanie się z toksyczną bombą, która zdaniem wielu stanowi realne zagrożenie dla środowiska i życia ludzkiego? Urzędnicy zasłaniają się prawem i przewidują, że jej utylizacja będzie możliwa dopiero pod koniec 2016 roku.

Zobacz wszystkie artykuły na temat afery toksycznej

- Dziś zostanie wszczęte postępowanie egzekucyjne wobec firmy Awinion. Jest to jednak proces długotrwały. W jego wyniku zostanie wyłoniony wykonawca, który usunie te odpady, a wówczas wejdziemy do magazynu - tłumaczy Grażyna Ratajska, kierownik wydziału ochrony środowiska urzędu miasta.

Na razie WOŚ ponownie wezwie do usunięcia odpadów firmę Awinion w trybie natychmiastowym. Jednocześnie pod koniec września do Naczelnego Sądu Administracyjnego wpłynie wniosek o rozpatrzenie kto - czy prezydent miasta, czy wojewoda ma być odpowiedzialny za działanie zastępcze w celu utylizacji odpadów. Następnie w budżecie miasta zostaną zarezerwowane środki na ewentualne ich unieszkodliwienie, a także w marcu WOŚ zacznie się w tym celu starać o kredyt w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska. Przewidywany termin ich usunięcia to dopiero druga połowa 2016 roku.

- Po tym, jak się dowiedzieliśmy o magazynie, przeprowadziliśmy postępowanie wyjaśniające, wydaliśmy decyzję nakazującą usunięcie odpadów na 31 sierpnia. Nie chcieliśmy już jednak czekać na sprawozdanie firmy Awinion z usunięcia tych odpadów, bo wiemy, że tego nie zrobiła. Stąd ta wizja lokalna - tłumaczył Leszek Kurek, dyrektor wydziału ochrony środowiska urzędu miasta.

Pocałowali klamkę
Do magazynu jednak urzędnicy nie weszli. Drzwi są zaplombowane, a komisja nie ma możliwości prawnych, by obiekt bez obecności przedstawiciela firmy Awinion otworzyć.

- Dzisiaj możemy formalnie wypisać stan, jaki jest, zrobić wizję z zewnątrz. Będziemy próbowali uzyskać dostęp do tego obiektu. Chemia SA mogłaby wypowiedzieć umowę firmie Awinion, bo takie ma prawo i wtedy w ciągu siedmiu dni moglibyśmy do magazynu wejść - tłumaczy dyrektor Kurek.

Chemia SA jednak umowy wypowiedzieć na razie nie chce. Jej przedstawiciele martwią się, że w sensie prawnym to oni staliby się na nowo właścicielami obiektu, a co za tym idzie, to oni byliby odpowiedzialni za utylizację odpadów. - Mamy prawo wypowiedzieć umowę, ale nie musimy z niego korzystać. Awinion nie odpowiada na nasze wezwania, a w ostatnim czasie dostajemy zwroty wysłanych listów. Nikt ich w Budzyniu po prostu nie odbiera - ucina Przemysław Popowski, radca prawny reprezentujący firmę Chemia SA.

Zobacz wszystkie artykuły na temat afery toksycznej

Drugą opcją wejścia do magazynu i pominięcie procedur administracyjnych, by szybciej odpady niebezpieczne usunąć, jest ogłoszenia stanu nadzwyczajnego. Urzędnicy uważają, że nie ma teraz takiej konieczności ani przesłanek, by stan ten ogłosić. - Stan nadzwyczajny ogłasza się w momencie, gdy coś zacznie się dziać z magazynowanymi odpadami i zaczną stanowić zagrożenie. Do takich sytuacji może dojść, gdy substancje zaczną się ulatniać lub wybuchnie pożar. Wiemy, że chemikalia znajdują się w profesjonalnych pojemnikach - tłumaczy Leszek Kurek.

Obecny na miejscu prokurator Roch Waszak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, mówi, że wciąż toczy się śledztwo w sprawie odpadów. - My nie będziemy tak długo czekać. Ustalamy, co jest w magazynie na podstawie kart przekazania od firm, od których Awinion te odpady odbierał. Na tej podstawie powołany biegły z zakresu pożarnictwa powie, jakie jest zagrożenie wybuchu tych środków. Osoby kierujące tą firmą zostaną w odpowiednim czasie zatrzymane - mówi Waszak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski