[AFERA REPRYWATYZACYJNA] Jan Śpiewak: Patryk Jaki jako jedyny traktuje serio aferę reprywatyzacyjną

Anita Czupryn
Jan Śpiewak urodził się 8 lutego 1987 roku.  Jest warszawskim radnym - Rada dzielnicy Warszawa Śródmieście; działaczem społecznym i samorządowym. Był jednym z założycieli stowarzyszenia „Miasto Jest Nasze”; teraz jest prezesem stowarzyszenia „Wolne Miasto Warszawa”. Publicysta magazynu „Kultura Liberalna” oraz „Krytyki Politycznej”. W listopadzie 2017 ukazała się jego książka „Ukradzione miasto. Kulisy wybuchu afery reprywatyzacyjnej”
Jan Śpiewak urodził się 8 lutego 1987 roku. Jest warszawskim radnym - Rada dzielnicy Warszawa Śródmieście; działaczem społecznym i samorządowym. Był jednym z założycieli stowarzyszenia „Miasto Jest Nasze”; teraz jest prezesem stowarzyszenia „Wolne Miasto Warszawa”. Publicysta magazynu „Kultura Liberalna” oraz „Krytyki Politycznej”. W listopadzie 2017 ukazała się jego książka „Ukradzione miasto. Kulisy wybuchu afery reprywatyzacyjnej” Bartek Syta
- Mnie z Patrykiem Jakim, jeśli chodzi o kwestie światopoglądowe, dzielą lata świetlne. Ale Platforma sprawiła, że nagle Patryk Jaki stał mi się bliższy, niż ugrupowanie, w którym mój ojciec był posłem - mówi Jan Śpiewak, warszawski radny, prezes „Wolnego Miasta Warszawa”, w rozmowie z Anitą Czupryn.

Jest przełom w sprawie afery reprywatyzacyjnej w Warszawie?
Wiele wskazuje na to, że mecenas Robert N., czyli jedna z kluczowych postaci układu reprywatyzacyjnego, zaczął współpracować z prokuraturą. Takim sygnałem jest zatrzymanie trzech urzędników warszawskiego ratusza pod zarzutami korupcji - wiele lat temu mieli przyjmować łapówki za korzystne decyzje reprywatyzacyjne - jak i postawienie nowych zarzutów Jakubowi R i jego matce adwokat Alinie D.

Jakubowi R,. czyli, przypomnę, wiceszefowi Biura Gospodarki Nieruchomościami, bliskiemu współpracownikowi pani prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz, którego tak naprawdę Pan wskazał jako pierwszy, składając zawiadomienie do prokuratury, że mogło dojść do przestępstwa.
Tak było, składaliśmy zawiadomienia do prokuratury w sprawie Chmielnej 70 i w sprawie Karowej i działo się to już w połowie 2016 roku. Teraz Robert N. ewidentnie obciąża zarówno Jakuba R. jak i kolejnych urzędników ratusza. Pytanie, co będzie się działo dalej. Czy uda się zdobyć dowód na to, że nie tylko urzędnicy średniego szczebla w warszawskim ratuszu brali udział w tej korupcji, ale że również mogli brać w tym udział najważniejsi urzędnicy z nadania politycznego? W mojej ocenie nie ma możliwości, żeby za aferę reprywatyzacyjną, za tak skomplikowany proceder, w którym trzeba było koordynować tak wiele spraw, mogło odpowiadać kilku urzędników Biura Gospodarki Nieruchomościami. To musiało być koordynowane na dużo wyższym poziomie i mam nadzieję, że prokuratura postawi te osoby przed sądem.

CZYTAJ TAKŻE: Jan Śpiewak: Warszawską polityką od lat rządzi deweloperski układ

Ciekawe, że znów wracamy do Chmielnej 70, która wygląda na kluczowy adres tej afery, bo jak w soczewce odbijają się w niej nieprawidłowości związane z reprywatyzacją.
Chmielna 70 była początkiem afery, kiedy „Gazeta Wyborcza” wprost napisała, że zwrot nieruchomości pod Pałacem Kultury było nielegalne. Ja osobiście mówiłem o nieprawidłowościach od trzech lat. O tym, że to, co się dzieje, jest bardzo mocno wątpliwe prawnie i składałem zawiadomienia do prokuratury. Tylko że wtedy był parasol ochronny rozłożony nad Hanną Gronkiewicz-Waltz i zarzuty po prostu się od niej odbijały. Zaczęliśmy protestować przeciwko dzikiej reprywatyzacji już pod koniec 2013 roku. Wtedy wskazywaliśmy na działalność biznesmena Macieja M., który dziś również siedzi w areszcie we Wrocławiu; to wtedy sporządziliśmy „Warszawską mapę reprywatyzacji”, a ja nawet zostałem skazany za tę mapę w pierwszej instancji. Co tu dużo mówić, już wcześniej wskazywaliśmy na ewidentne przekręty, tylko wtedy media jakoś nie chciały się temu przyjrzeć. Dopiero, tak naprawdę, zmiana władzy umożliwiła śledztwa prokuratorskie, które wcześniej z niewiadomych przyczyn były blokowane. Wcześniej aparat państwa był niejako uczestnikiem, współodpowiadał za te przekręty. Mam tu na myśli zarówno skorumpowanych urzędników, ale mówię też o wymiarze sprawiedliwości, o sądach, które stworzyły korzystne orzecznictwo dla układu reprywatyzacyjnego. Mówię o prokuratorach, którzy umarzali w absolutnie skandaliczny, a moim zdaniem kryminalny wręcz sposób, śledztwa dotyczące reprywatyzacji. Mówię o urzędnikach ministerstw, dotyczy to przede wszystkim Ministerstwa Rolnictwa i Infrastruktury. Słowem, mówię o klasycznym układzie mafijny. To, co odróżnia mafię od zwykłej przestępczości to fakt, że przejmuje ona całe obszary funkcjonowania państwa i to państwo zastępuje. W przypadku reprywatyzacji to była klasyczna mafia.

Pytanie, jakie rodzi się w związku z mecenasem Robertem N., to po pierwsze, czy ma wiedzę, która może zagrozić prezydent Hannie Gronkiewicz-Waltz, a po drugie, czy ją ujawni?
Na pewno ma ogromną wiedzę co do funkcjonowania tego przestępczego układu. Robił interesy i współpracował ze wszystkimi kluczowymi osobami w warszawskiej reprywatyzacji. Może obciążyć nie tylko samych urzędników, ale też kilkanaście innych osób, które zajmowały się przejmowaniem nieruchomości. Był „wychowany” przez „króla reprywatyzacji”, u którego terminował, czyli Jana Stachury, który przejął ponad 100 nieruchomości w Warszawie i przez niektórych uważany jest za miliardera. Stachury nie ma na liście stu najbogatszych Polaków, ale to chyba niedopatrzenie, że się na tej liście nie znalazł. Mówi się o nim, że skupował roszczenia już kilkadziesiąt lat wcześniej w głębokim PRL-u. Robert N. współpracował z najważniejszymi notariuszami w Warszawie, spółkami giełdowymi, grupami deweloperskimi. Nie powiem, że był mózgiem całej tej operacji, ale na pewno był osobą, która łączyła wiele osób i wiele środowisk. Jeśli więc zdecyduje się na pełną współpracę z prokuraturą, to jego wiedza może pogrążyć bardzo wiele wpływowych osób. Niewykluczone, że to jego zeznania obciążyły szefa Okręgowej Rady Adwokackiej Grzegorza Majewskiego, który też przecież siedzi w areszcie we Wrocławiu. Mamy więc w dalszym ciągu potężną aferę, która też w dalszym ciągu nie jest wyjaśniona. Mam wrażenie, że opinia publiczna zaczyna już być powoli zmęczona tym, że ciągle wśród zatrzymanych i tych, którym przedstawia się zarzuty, nie ma znanych nazwisk, że ciągle mówimy o urzędnikach średniego i niższego szczebla, bo najważniejszą z osób, jaka dziś siedzi w areszcie jest szef Okręgowej Rady Adwokackiej. Co samo w sobie jest nieprawdopodobne, że taka osoba, tak wpływowa, z takim dorobkiem, tak ustosunkowana, ma zarzuty korupcji, a co więcej, z informacji przekazanych przez prokuraturę, wynika, że jako szef Okręgowej Rady Adwokackiej nie odgrywał wcale kluczowej roli, tylko był pomagierem Jakuba R. Można wchodzić w dywagacje, na ile w tym procederze brały udział służby specjalne, co wiedziało Służba Kontrwywiadu Wojskowego, ABW i CBA o tej aferze, co o niej wiedział rząd. Operacje wymierzone w mafię reprywatyzacyjną zaczęły się i zostały ukręcone za czasów Platformy Obywatelskiej.
W wielu wywiadach wyrażał Pan nadzieję, że Hannie Gronkiewicz-Waltz będą postawione zarzuty. Nie zostały postawione.
Tylko, że ja mówiłem o zarzutach wynikających z paragrafów urzędniczych. O tym, że już jest zebrany taki materiał dowodowy, że w mojej ocenie możliwe jest postawienie zarzutów niedopełnienia obowiązków i narażenie miasta na gigantyczne straty. To Hanna Gronkiewicz-Waltz bezpośrednio nadzorowała Biuro Gospodarki Nieruchomościami, bezpośrednio nadzorowała reprywatyzację…

… i nie stawia się na wezwania Komisji Weryfikacyjnej.
Nie stawia się, ale moim zdaniem, prokuratura te zarzuty jej postawi. Pytanie, czy będzie się w stanie udowodnić jej to, że brała w tym procederze czynny udział. Nie widziałem póki co bezpośrednich dowodów na to, ale są pewne przesłanki, jak na przykład to, że koordynowano procesy reprywatyzacyjne z procesami planistycznymi, z pozwoleniami na budowę, a to były dwie zupełnie różne obszary działalności ratusza. Musiała więc następować koordynacja na dużo wyższym poziomie. Pytanie, kto się tą koordynacją zajmował? Na pewno nie Jakub R., który siedzi w areszcie, bo on tylko wydawał decyzje, a kto inny zmieniał plan zagospodarowania, kto inny przepychał uchwały przez Radę Miasta i kto inny wydawał pozwolenia na budowę. Dla mnie jest jasne, że ktoś wyżej postawiony niż Jakub R. maczał w tym palce w warszawskim ratuszu i ta osoba cały czas jest na wolności.

Tymczasem Hanna Gronkiewicz-Waltz nie schodzi z nagłówków prasowych, ostatnio ujawniono jej rachunki telefoniczne, za które zapłacili podatnicy, ponad 70 tysięcy złotych tylko za czerwiec 2016 roku, kiedy była w Izraelu i za lipiec 2017, kiedy przebywała w USA. To bezmyślna rozrzutność, arogancja?
To jest symbol oderwania się elit politycznych, w szczególności Platformy Obywatelskiej i samej Hanny Gronkiewicz-Waltz od rzeczywistości. Zwykły, przeciętny człowiek nigdy by takiego rachunku nie wydzwonił, nigdy by mu to nie przyszło do głowy. Hanna Gronkiewicz-Waltz jest dla mnie przykładem kariery w stylu Nikodema Dyzmy - kiedyś fartem, przez znajomości została szefem Narodowego Banku Polskiego i tak już tym „dyrektorem” została, jak z filmu Barei: „Kim z zawodu jest pani mąż?” Mój mąż z zawodu jest dyrektorem”. Tak i prezydent Gronkiewicz-Waltz była dyrektorem w NBP, potem w banku w Londynie, a potem została wysłana na warszawski odcinek. To pokazuje totalną alienację elit. Pokazuje, że to są tłuste koty, którym się po prostu nie chce, ale z drugiej strony pokazuje też ograniczoną wyobraźnię i poczucie totalnej bezkarności, co też by tłumaczyło pewne zachowania Hanny Gronkiewicz-Waltz w sprawie reprywatyzacji - ona się czuła ponad prawem. Pokazuje też pewne jej ograniczenia intelektualne, co każe mi wyciągnąć wniosek, że raczej to nie ona mogła być mózgiem tej afery, bo intelektualnie by sobie z tym nie poradziła.

CZYTAJ TAKŻE: Jan Śpiewak: Warszawską polityką od lat rządzi deweloperski układ

Poznał Pan kiedykolwiek osobiście prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz, rozmawiał z nią?
Na żywo widziałem ją dwa, może trzy razy. Byłem w jej sztabie wyborczym jako wolontariusz w 2006 roku; mój tata był wtedy jeszcze posłem Platformy Obywatelskiej.

I teraz ma Pan okazję do zemsty, bo niefajnie było być wolontariuszem w jej sztabie?
(Śmiech). Nie zostałem skrzywdzony jako wolontariusz, robiłem swoje. Zawsze byłem zainteresowany miastem i zawsze byłem zainteresowany działalnością społeczną, szukałem wiec możliwości realizowania mojej pasji. Byłem więc wolontariuszem u Hanny Gronkiewicz-Waltz, a cztery lata później pracowałem dla Czesława Bieleckiego, który był niezależnym kandydatem na prezydenta Warszawy, ale z poparciem PiS.

Jakie wrażenie zrobiła wtedy na Panu Hanna Gronkiewicz-Waltz?
Nie mogę powiedzieć, że ją znam osobiście, ale za każdym razem, kiedy ją widziałem, miałem wrażenie, że ona nie do końca wie, co się dzieje wokół niej. Otoczona była przez swoich przybocznych i to oni tak naprawdę wszystko załatwiali. A ona sprawiała wrażenie, jakby była gdzie indziej. Bardzo dobrze widać to w wywiadach - kiedy się Hannę Gronkiewicz-Waltz dociska, zaczyna się stawiać konkretne pytania o konkretne sprawy, to okazuje się, że nie potrafi na nie odpowiedzieć. Przez lata Hanna Gronkiewicz-Waltz miała świetne relacje z mediami liberalnymi i jakakolwiek krytyka jej była oceniana jako w złym guście, złym tonie, coś, co miałoby wynikać ze złego wychowania. Jej się po prostu nie krytykowało i nie oceniało. Dla mnie jest przypadkową osobą, która zrobiła karierę nie dzięki swoim cechom charakteru, tylko dzięki znajomościom i układom. Profesor prawa, była szefowa Narodowego Banku Polskiego - czy taka osoba nie była w stanie poradzić sobie z zarządzaniem mieniem komunalnym? Trudno w to uwierzyć. Trzeba by raczej zadać pytanie, czy ona aby ma potrzebne kompetencje? Szczerze mówiąc, wolałbym odpowiedź, że ona nic nie umie, niż że jest szwarccharakterem, który pociąga za wszystkie sznurki. I wydaje mi się, że ta pierwsza wersja jest bliższa prawdy (śmiech).
Hanna Gronkiewicz-Waltz nie pozostała Panu dłużna, sugerując, że jest Pan ukrytym agentem PiS.
Tak zwana ukryta opcja niemiecka (śmiech). To jest ta rozpaczliwa próba obrony siebie przez osobę, która nie potrafi znaleźć już żadnego argumentu, więc stosuje skrypt, który pozwala Platformie Obywatelskiej wygrywać kolejne wybory, pod hasłem: „Kto nie z nami, ten z PiS-u”. Tylko, że teraz widzimy kompromitację tej metody. Zresztą to, co opozycja zrobiła w ubiegłym tygodniu pokazuje, że ten sposób już nie działa. To raczej ja mogę odwrócić ten argument i powiedzieć, że Hanna Gronkiewicz-Waltz zachowuje się jak agentka Jarosława Kaczyńskiego i to warszawska Platforma jest największym sojusznikiem Prawa i Sprawiedliwości dzisiaj, jeśli chodzi o wybory samorządowe. Jarosław Kaczyński może powiedzieć: „Popatrzcie, Platforma rządzi już 12 lat w Warszawie, rozkradziono majątek warty miliardy złotych, skrzywdzono tysiące ludzi, i Platforma nic z tym nie robi. Zostali nakryci - gdyby stwierdzili, że muszą się naprawić, że wprowadzą takie czy inne programy, ale nie. Hanna Gronkiewicz-Waltz nie została pozbawiona stanowiska w partii, nie została z PO wyrzucona. Urzędnicy, którzy odpowiadali za te wszystkie nieprawidłowości, nadal są w ratuszu”. Widać, że nie ma żadnej chęci naprawy. Kiedy rozmawiam z radnymi PO, to oni są tak zadowoleni z siebie i tak pewni, że wygrają kolejne wybory, że człowiekowi aż dech zapiera. Bo jak można dwa lata po wybuchu afery reprywatyzacyjnej zachowywać się w dokładnie ten sam sposób, jak przed aferą? Widać, że ta partia przeżywa intelektualną, ale też moralną zapaść. Pytają teraz Rafała Trzaskowskiego, kandydata na prezydenta Warszawy: „Co pan zrobi, jako prezydent? Będzie pan miał w Radzie Miasta radnych, którzy głosowali dwukrotnie za uchwałami dla Macieja M., jednej z osób, która ma teraz bardzo poważne zarzuty prokuratorskie. W jaki sposób będzie pan współpracował z radnymi, którzy umożliwiali te przekręty?”

Co odpowiada?
Nie ma na to odpowiedzi. Czyli ten układ będzie trwał dalej. Trzaskowski będzie w takim układzie jedynie figurantem. Dochodzimy więc do tego, że jedynym sposobem na to, żeby politycznie rozliczyć Platformę Obywatelską, jest pozbawić ją władzy w samorządach. I to się, mam nadzieję, stanie po najbliższych wyborach.

CZYTAJ TAKŻE: Jan Śpiewak: Warszawską polityką od lat rządzi deweloperski układ

Kiedy Komisja Weryfikacyjna rozpoczęła swoją działalność, podnosił Pan to, że zajmuje się głośnymi sprawami, podanymi niejako na tacy. Jak dziś ocenia Pan jej pracę? Pan Patryk Jaki eksponuje to, że miastu zwrócono już 400 milionów złotych.
Komisja wykonuje gigantyczną, benedyktyńską pracę. Tylko, że komisja jest ciałem nadzwyczajnym, ekstraordynaryjnym. A te zadania, jakie wykonuje Komisja, powinien przede wszystkim wykonywać prezydent Warszawy. I znów wracamy do tego samego problemu. Mamy 4 tysiące przypadków reprywatyzacji. Oceniam, że 90 procent z nich była nielegalna. Nie widziałem jeszcze decyzji reprywatyzacyjnej wydanej zgodnie z prawem, a tych decyzji widziałem już kilkaset. We wszystkich są rażące błędy, co jest podstawą do tego, żeby te decyzje unieważnić. Mamy do czynienia z niewiarygodną zapaścią państwa prawa. De facto, Warszawa za rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz była wyjęta spod prawa; była miejscem, gdzie można było porwać kobietę z domu, spalić ją żywcem i nic się nie wydarzyło, ani ze strony politycznej, ani karnej. Teraz próbuje się przyłożyć mały plaster do krwawiącej rany. To nie zadziała. To nie może zadziałać, nawet gdyby pan Jaki i cała komisja pracowali po 200 godzin w tygodniu. Do tego jest powołany prezydent Warszawy, który zatrudnia kilkadziesiąt tysięcy osób i to on ma potężne działy prawne, on ma kompetencje i budżet, żeby te sprawy załatwić. Dzisiaj cała ta maszyna jest nakierowana na zamiatanie sprawy pod dywan. Bronienie nielegalnych decyzji. I to prawdopodobnie będzie największe zadanie, jakie stanie przed przyszłym prezydentem Warszawy - zaszyć tę krwawiącą ranę, wyprostować te sprawy, przywrócić w Warszawie rządy prawa i starać się naprawić ludzkie krzywdy. Komisja jest bardzo dobrym ciałem, jeśli chodzi o wysłanie sygnału do wszystkich instytucji państwowych: „Koniec z łamaniem prawa, oddajmy godność ludziom, którzy zostali pokrzywdzeni przez reprywatyzację”. Ale jeśli chodzi o realne działania to tym przede wszystkim powinien zająć się prezydent Warszawy. Mam nadzieję, że następny prezydent będzie na tyle skuteczny, że Komisja Weryfikacyjna nie będzie już potrzebna.

Ponieważ prezydentem Warszawy zostanie Patryk Jaki?
(Śmiech). Nie wiem, kto nim zostanie. Ale wydaje mi się, że byłaby to niewiarygodna porażka demokracji w Polsce, gdyby następny prezydent Warszawy powiedział: „Mnie ta sprawa nie interesuje”. A kandydat Platformy Obywatelskiej, Rafał Trzaskowski powiedział, że reprywatyzacja była wpadką, niedopatrzeniem. To są jego słowa! Jeśli on ma takie nastawienie, to wiemy, że Platforma Obywatelska nic z korupcją w ratuszu nie zrobi. I to jest dramat. Mnie z Patrykiem Jakim, jeśli chodzi o kwestie światopoglądowe, dzielą lata świetlne. Ale Platforma tworząc taki system sprawiła, że nagle Patryk Jaki jest mi dużo bliższy niż ugrupowanie, w którym mój ojciec był posłem. Patryk Jaki jako jedyny ten temat traktuje serio i próbuje coś z tym robić. To Platforma powinna tę sprawę załatwić, tylko nie chce. Odmawia jej załatwienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl