18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Afera mieszkaniowa: doradca Mariusz T. zamieszany w wyłudzenia kredytów?

Łukasz Cieśla
Pojawiają się informacje, że doradca Mariusz T., główny podejrzany o oszustwa, zajmował się również wyłudzaniem kredytów z banków.
Pojawiają się informacje, że doradca Mariusz T., główny podejrzany o oszustwa, zajmował się również wyłudzaniem kredytów z banków. archiwum
Jest nowy trop w aferze mieszkaniowej dotyczącej oszukiwania klientów zaciągających szybką pożyczką. Pojawiają się informacje, że doradca Mariusz T., główny podejrzany o oszustwa, zajmował się również wyłudzaniem kredytów z banków.

CZYTAJ TEŻ: MARIUSZ T IDZIE NA UGODY CZYLI ROZMYWANIE AFERY MIESZKANIOWEJ

Proceder miał polegać na znajdowaniu tzw. słupów, czyli osób bez pracy, którym trzeba było stworzyć fikcyjną historię zatrudnienia i zdobyć lewe zaświadczenia o ich dochodach. Pieniądze z wyłudzonych kredytów miały posłużyć doradcy do bieżącej działalności - do udzielania pożyczek, bądź kupowania nieruchomości po niskiej cenie.

Dotarliśmy do akt sprawy przeciwko młodemu poznaniakowi, który niedawno prawomocnie został skazany za wyłudzenie kredytu w wysokości 105 tys. zł. Z jego wyjaśnień złożonych przed sądem wynika, że był "słupem", który wyłudził od banku pieniądze potrzebne na działalność Mariusza T.

Kilka lat temu do Mariusza T., oferującego szybkie pożyczki, zgłosiła się starsza mieszkanka podpoznańskich Owińsk. Miała dług w banku, ścigał ją komornik. Potem podczas przesłuchań mówiła, że doradca pomógł jej, bo kiedy nie miała pieniędzy na chleb, dał jej 500 zł. Ale zeznała także, że czuje się przez niego oszukana, bo choć nie chciała, to sprzedał jej mieszkanie i to po niskiej cenie.

Mariusz T. znalazł "inwestora", który kupił mieszkanie od zadłużonej kobiety. Był nim młody poznaniak -bezrobotny, bez zdolności kredytowej i karany wcześniej m.in. za wyłudzenia czy fałszowanie dokumentu. W banku BPH w Poznaniu uzyskał jednak kredyt, bo przedstawił fikcyjne zaświadczenie o pracy i zarobkach (prawie 3 tys. zł miesięcznie) w jednej z poznańskich firm. Bank nie zweryfikował papierów u jego rzekomego pracodawcy i wypłacił kredyt.

Młody poznaniak kupił mieszkanie w Owińskach formalnie od Mariusza T., bo ten występował jako pełnomocnik zadłużonej kobiety. Według jej późniejszych zeznań z kwoty 105 tys. zł kredytu, na pokrycie długów i pożyczkę dla niej, przeznaczono łącznie 67,5 tys. zł. Pozostała część, prawie 40 tys. zł, miała trafić do Mariusza T. i jego "słupa".

Po nabyciu mieszkania "słup" nie wyrzucił kobiety na bruk. Ta miała mu płacić kilkaset złotych miesięcznie jako raty kredytu zaciągniętego na zakup jej mieszkania. O tym układzie dowiedział się w końcu bank. Powodem stał się fakt, że kredyt przestał być spłacany i bank chciał zlicytować lokal.

W ubiegłym roku bank BPH zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu wyłudzenia kredytu. Udowodnienie winy "słupowi" nie okazało się trudne. Okazało się, że firma należąca do znajomego Mariusza T., w której rzekomo pracował "słup", nawet nie zarejestrowała go i nie opłacała składek w ZUS.

Początkowo "słup", czyli młody mężczyzna oraz szef firmy, w której rzekomo pracował, szli w zaparte. Ostatecznie szef firmy przyznał, że wystawił fałszywe zaświadczenie o zarobkach, ale do końca twierdził, że młody mężczyzny pracował u niego "na czarno". Szef firmy został skazany na pół roku więzienia w zawieszeniu na 2 lata.

Z kolei młody mężczyzna przyznał się do wyłudzenia kredytu dopiero, kiedy doszło do pierwszej rozprawy w sądzie. Twierdził, że sumienie go ruszyło. Wyjaśnił, że "gdzieś" dowiedział się o działalności Mariusza T. Postanowił wziąć na siebie kredyt. Jako "słup" miał za to dostać 10 tys. zł.

- Mariusz T. wiedział, że nie jestem nigdzie zatrudniony. Powiedział, że tydzień, dwa i po sprawie - mówił na swoim procesie młody mężczyzna. Dodał, że swoją dolę dostał także szef firmy, który wystawił fikcyjne zaświadczenia. Miał na tym zarobić 10 tys. zł. "Słup" został skazany na karę więzienia w zawieszeniu - sąd docenił ujawnienie przez niego okoliczności sprawy.

Młody mężczyzna opowiedział nam o jeszcze innych wątkach działalności Mariusz T. Twierdził, że doradca miał dobre "wejścia" w bankach. W uzyskaniu kredytów miał mu też pomagać Sz. - jego kolega z biura.

- Z panią z banku, która potem podpisywała ze mną umowę kredytową, wcześniej spotkałem się na kawce w biurze Mariusza. Mówiła kiedy najlepiej złożyć wniosek, żeby rozpatrzył go odpowiedni analityk mający luźne podejście do tematu - mówi nam "słup". Młody mężczyzna twierdzi także, że Mariusz T. zachęcał go do szukania kolejnych "słupów" chcących wziąć na siebie kredyt. Po kilku miesiącach współpracy z Mariuszem T., jak opowiada, stać go było na kupno samochodu wartego 50 tys. zł.

Mariusz T., kiedy w przeszłości pytaliśmy go o podstawianie kredytobiorców stwierdził, że "słup" to brzydkie słowo. Osoby zaciągające kredyty pod zakup mieszkań jego klientów nazywał "inwestorami". Teraz również odrzuca sugestie dotyczące wyłudzania pieniędzy z banków.

- Mój klient stanowczo zaprzecza, by brał udział czy pośredniczył w wyłudzaniu kredytów na tzw. słupów. Zaprzecza także, by pomagał komukolwiek w uzyskaniu fałszywego zaświadczenia o dochodach i zatrudnieniu. Jako jego obrońca wiem też, że do tej pory nie usłyszał żadnych zarzutów za tego typu działania - mówi adwokat Łukasz Mieloch, obrońca Mariusza T.

Z kolei poznańska Prokuratura Okręgowa potwierdza, że jest jej znany wątek kredytowy w działalności doradcy.

- Jednak na tym etapie śledztwa nie wypowiadamy się na ten temat - mówi prokurator Sebastian Domachowski.

Mariusz T. został zatrzymany w czerwcu 2011 roku. Zarzucono mi liczne oszustwa polegające m.in. na mówieniu klientom, że dostaną pożyczkę pod zastaw, a w rzeczywistości ich mieszkania były sprzedawane. Wiele zarzutów ma również poznańska notariusz D., u której podpisywał większość aktów notarialnych.

Doradca, po zatrzymaniu, na kilka miesięcy trafił do aresztu. Podczas pierwszych przesłuchań składał wyjaśnienia, potem zamilkł. Teraz znowu zamierza wyjaśniać i ustosunkować się do każdego z prawie stu zarzutów. Nie przyznaje się do winy. Utrzymuje, że pomagał biednym, potrzebującym ludziom.

Podczas pierwszych przesłuchań twierdził, że był przekonany o legalności swoich poczynań. Przyznał też, że osiągał dochód w wysokości 50 tys. zł miesięcznie, ale od razu dodał, że znaczna część zarobku jest obciążona roszczeniami banków. Wiadomo też, że w 2011 roku deklarował posiadanie 30 mieszkań i 5 domów w Poznaniu, 10 nieruchomości poza Poznaniem i jednej w Otwocku. Prokuratura, na poczet ewentualnej kary, zabezpieczyła jego majątek. Śledztwo dotyczące oszukiwania klientów powinno zakończyć się w ciągu kilka najbliższych miesięcy. Badanie wątku kredytowego może potrwać znacznie dłużej.

WIDZIAŁEŚ COŚ CIEKAWEGO? ZNASZ INTERESUJĄCĄ HISTORIĘ? MASZ ORYGINALNE ZDJĘCIA?
NAPISZ DO NAS NA ADRES [email protected]!

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl