Afera dębowa. Sąd w Kluczborku znów odroczył sprawę grożenia śmiercią ekologowi Adamowi Ulbrychowi

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
Daniel R. nie przyznaje się do winy. Sprawcy zmieniali zarówno telefony, jak i karty SIM, dlatego teraz tak trudno ustalić winnego.
Daniel R. nie przyznaje się do winy. Sprawcy zmieniali zarówno telefony, jak i karty SIM, dlatego teraz tak trudno ustalić winnego. Mirosław Dragon
Kolejny raz Sąd Rejonowy w Kluczborku odroczył sprawę grożenia śmiercią ekologowi Adamowi Ulbrychowi. Oskarżony o groźby Daniel R. nie przyznaje się. Powinien jednak wiedzieć, kto był autorem gróźb.

Sprawa ciągnie się od grudnia 2014 roku. Alarmujący o masowej wycince dębów ekolog Adam Ulbrych otrzymał wtedy SMS-y, że zostanie załatwiony i spalony. Dano mu kilka dni na opuszczenie rodzinnego Komorzna.

Zastraszony ekolog musiał się ukrywać, miesiąc wcześniej spalono mu dom i bał się, że zostanie zamordowany.

Prokuratura oskarżyła o wysłanie SMS-ów Daniela R., 36-letniego rolnika z Rożnowa (to właśnie tam wycinano masowo dęby).

Śledczy ustalili bowiem, że Daniel R. korzystał przez jakiś czas z telefonu komórkowego, z którego wysłano groźby.

Ten telefon to stary model Nokii, który można kupić już za 20 zł.

Do aparatu wkładano karty prepaidowe, za każdym razem inną i wysyłano SMS-y.

Śledczy nie odnaleźli jednak ani kart SIM, ani tego telefonu. Daniel R. podkreśla, że nawet jeśli używał przez jakiś czas tej Nokii, to ma zupełnie inny, zarejestrowany numer telefonu.

Prowadzący sprawę sędzia Jerzy Łuczków kazał sprawdzić w KRUS-ie i Urzędzie Skarbowym, jakie numery telefonów podał tam Daniel R. Jak łatwo się domyślić, podawał swój zarejestrowany numer.

Najciekawsze w całej sprawie jest jednak to, że nawet jeśli to nie Daniel R. wysyłał groźby, to na pewno zna osobę, która to zrobiła. Jak ustalono w śledztwie, kontaktował się aż 29 razy z numerem, z którego wysłano groźby spalenie ekologa. Na ten numer 16 razy sam dzwonił i 13 razy odbierał połączenia.

Głównym zadaniem sądu powinno być zatem ustalenie, z kim Daniel R. kontaktował się tak intensywnie w czasie, kiedy doszło do podpalenia domu ekologa, a następnie do grożenia mu śmiercią.

Dzisiejsza rozprawa trwała tylko 10 minut. Nie stawił się bowiem świadek - policjant z posterunku w Wołczynie, który przyjeżdżał do Ulbrycha po zgłoszeniach o groźbach. Policjant jest chory i przebywa w sanatorium. Proces został odroczony do września.

  • Śledztwo w sprawie spalenia domu Adama Ulbrycha już dawno zostało umorzone. Badania śladów w laboratorium wytypowały, kto mógł być podpalaczem.


Czytaj w sobotę (25 czerwca) w papierowym wydaniu "Nowej Trybuny Opolskiej" lub kup e-wydanie NTO.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska