Był prawdziwym objawieniem ostatnich dni kampanii. Adrian Zandberg, jeden z liderów partii Razem, na wyborczej debacie przyćmił stare, polityczne wygi. Spokojny, skupiony, konkretny, merytorycznie przygotowany do odpowiedzi na pytania dziennikarzy, zostawił daleko w tyle Ewę Kopacz, panie kandydatki i panów kandydatów na urząd premiera. Inna rzecz, że w dość małym politycznym światku powiało nagle świeżością, a wyborcy uświadomili sobie, że nie trzeba siedzieć całymi dniami w telewizyjnym studio, żeby błyszczeć. Twitter rozgrzał się do czerwoności. Tomasz Lis: „Pan Zandberg z Partii Razem - całkiem udany debiut na dużej scenie”. Marek Migalski: „Teraz serio - Zandberg jest niezły”. Kamila Biedrzycka: „Zandberg z @partiarazem bardzo sprawnie. Bardzo! #debata”.
Zachwytom nie było końca. W każdym razie Adrian Zandberg stał się z dnia na dzień medialnym bohaterem numer jeden. Dziennikarze dość szybko dotarli do informacji o młodym polityku, który, nie ukrywajmy, szerszej widowni nie był do tej pory znany. I tak wiadomo już dzisiaj, że pan Zandberg ma lat 36, z wykształcenia jest historykiem, ale pracuje jako programista w Polsko-Japońskiej Wyższej Szkole Technik Komputerowych. Ale nie jest w polityce osobą zupełnie nową. W przeszłości współpracował z Federacją Młodych Unii Pracy i z Piotrem Ikonowiczem podczas kampanii prezydenckiej 2000 r. Jak pisze tygodnik „Polityka”, Zandberg był też jednym z założycieli portalu Lewica.pl. Po rozłamie w FMUP odszedł wraz z grupą działaczy, zakładając Młodych Socjalistów. Wspólnie z Jackiem Kuroniem napisał list „Do przyjaciół alterglobalistów”, który Kuroń odczytał w 2004 r. przed Europejskim Forum Gospodarczym, podkreślając, że w rękach młodych jest przyszłość świata. W 2009 r. zrzeszona wokół Zandberga grupa Młodych Socjalistów próbowała wystartować, jako Polska Partia Socjalistyczna w eurowyborach, ale nie udało się młodym podbić Brukseli. Potem była partia Zielonych, wreszcie partia Razem. Założyli ją z Marceliną Zawiszą i Maciejem Koniecznym. Zandberg odpowiada w partii za media społecznościowe, stronę internetową oraz tworzenie memów.
Jest przez media rozchwytywany, ale też nieźle narozrabiał, bo po debacie partia Razem przebiła się: wyborcy o niej usłyszeli, a co niektórzy nawet zaufali. Wprawdzie Razem nie weszło do Sejmu, ale poparcie dla tej nowej partii z jednego punktu procentowego wzrosło do punktów czterech i dzisiaj ludzie z Razem mogą liczyć na państwową dotację. Wszystko ma jednak swoją cenę. Medialne podboje, wywiady udzielane niemal codziennie Zandberg przypłacił zdrowiem. Rozchorował się, niemal stracił głos. Ma teraz odpoczywać.
W partii śmieją się, że wreszcie wróciła demokracja, bo choć Zandberg wyrósł na lidera, to w partii Razem żadnych szefów, przewodniczących nie ma, a liderów jest wielu. Zandberg poszedł na debatę, bo był jedynką w Warszawie, a w studio spotkać się miały przede wszystkim właśnie warszawskie jedynki. Inna rzecz, że młody polityk ma wszechstronną wiedzę, do debaty przygotowywał się kilka dni.
- Chcemy odejść od modelu partii wodzowskiej. Członkowie mają wpływ na to, w jakim kierunku idziemy. Demokratycznie wybraliśmy zarząd, podobnie rzecz się miała w okręgach. Rządzimy się demokratycznie - tłumaczy Marta Nowak, rzecznik partii Razem. O żadnym gwiazdorzeniu nie może być mowy.
Tak naprawdę zorganizowali się kilka miesięcy temu. Właściwie w styczniu, kilkunastu aktywistów na czele z Marceliną Zawiszą napisało list otwarty do wszystkich ludzi lewicy, nawołując do zjednoczenia, chodziło im przede wszystkim o lewicę pozaparlamentarną.
- Nie spodziewaliśmy takiego odzewu, zgłaszały się pojedyncze osoby, chciały działać. Zdecydowaliśmy się, nie bez obaw, na nowe demokratycznie otwarcie - mówi Maciej Konieczny, jeden z założycieli partii i członek zarządu. Konieczny nie ukrywa, że czarę goryczy przelały wybory prezydenckie i kandydaci lewicy w tych wyborach. Nie mieli na kogo głosować, postanowili działać. Zresztą ci, którzy się do nich zgłosili, myśleli pewnie podobnie, bo nigdy wcześniej takie inicjatywy jak list otwarty nie spotkały się z takim zainteresowaniem. W każdym razie mają dzisiaj 6 tys. członków i sympatyków, a w ostatnich dwóch tygodniach ta liczba zwiększyła się o kolejne 3 do 5 tys. osób. 90 proc. z nich nigdy wcześniej nie działała politycznie.
- Każdego chętnego zapraszamy na spotkanie. Potem taka osoba odbywa miesięczny staż. Przyglądamy się sobie. I jedna, i druga strona musi być pewna, że chce ze sobą współpracować - tłumaczy Maciej Konieczny.
Program układali sami. Pracują zawodowo, każdy na czymś się zna. Stworzyli grupy robocze, które pracowały nad konkretnymi działami programu. Wiadomo, nauczyciele zajmowali się edukacją, ekonomiści - budżetem i gospodarką. Potem wspólnie nad stworzonym programem dyskutowali i przegłosowywali jego punkty. Bo wprawdzie pracowali nad nim eksperci w konkretnych dziedzinach, ale program przyjętym musiał być demokratycznie.
Wśród założeń programowych partii Razem znajduje się: walka o stabilne miejsca pracy, likwidacja umów śmieciowych, podwyższenie pensji minimalnej, wprowadzenie 35-godzinnego czasu pracy, zakaz darmowych staży, zwiększenie uprawnień dla PIP-u, zatrzymanie komercjalizacji służby zdrowia, finansowanie jej bezpośrednio z budżetu państwa, wprowadzenie pełnej refundacji zabiegów in vitro, podatek „dla prezesów”: 75 proc. od nadwyżki powyżej pół miliona złotych dochodu rocznie, ograniczenie handlu w niedziele i święta, podniesienie kwoty wolnej od podatku, wprowadzenie progresywnego podatku dla firm, zlikwidowanie podatku liniowego dla firm, wprowadzenie edukacji seksualnej do szkół, wprowadzenie równouprawnienia rodzin niezależnie od płci partnerów, wprowadzenie jednolitego, 480-dniowego urlopu rodzicielskiego, dzielonego po równo pomiędzy rodziców, ograniczenie wynagrodzeń poselskich do trzykrotności płacy minimalnej. Jest tego zresztą znacznie więcej, to tylko część rzeczy, o które chcą walczyć.
Dość radykalny program. Mało realistyczny, mogłoby się wydawać.
- Nie wydaje mi się. Centrum Analiz Ekonomicznych uznało, że tylko dwa programy podatkowe z tych, które prezentowały partie polityczne startujące w wyborach parlamentarnych, spinają się: nasz i NowoczesnejPL - twierdzi Konieczny.
Zandberg podczas debaty też został przepytany przez dziennikarzy, przynajmniej co do niektórych kwestii. I tak stwierdził, że wobec uchodźców trzeba zachować się przyzwoicie. Skrytykował też polityków straszących imigrantami. - Część polskiej klasy politycznej postanowiła pozbijać kapitał na straszeniu uchodźcami (…). To jest dosyć obrzydliwe - ocenił.
Dalej mówił o tym, że wysyłanie wojsk do innych krajów, by zaprowadzić tam pokój, „jest żadnym rozwiązaniem”. Żeby zapobiegać destabilizacji na Bliskim Wschodzie, należy walczyć z globalnymi nierównościami, niesprawiedliwością, ubóstwem i fatalnymi traktatami handlowymi między Europą a krajami Południa. O relacjach państwo - Kościół mówił: „W nowoczesnym państwie rozdział państwa i Kościoła powinien być oczywistością. Nie ma powodu, aby lekcje religii były finansowane z budżetu państwa”. Dodał, że państwu nic do praktyk religijnych, ale też Kościoły nie powinny zamieniać się w podmioty polityczne. Kiedy dziennikarz zapytał Zandberga o możliwe powyborcze koalicje, ten stwierdził, że Polacy z pewnością woleliby posłuchać rozmowy o tym, dlaczego miliony ludzi pracują na umowach śmieciowych, dlaczego nie ma polityki mieszkaniowej czy też skąd się bierze kryzys demograficzny, niż dyskutować o tym, kto z kim będzie wchodził w polityczne deale. Przed telewizorami co niektórzy zaczęli bić brawo.
Ale pomysły młodych z partii Razem nie wszystkim się podobają. Ryszard Holzer, sekretarz „Newsweeka”, w swoim komentarzu pisze o sprzecznościach w ich programie, a nawet o cynizmie. Swój komentarz Holzer kończy tak: „Wyborców partii Razem rozumiem - wybór nie jest łatwy. Ale jeśli już musicie głosować na cyników, to przynajmniej głosujcie na takich, którzy mają szansę zatrzymać Kaczyńskiego. I jeszcze taki drobiazg. Świeżo oddanych do użytku miłośników Adriana Zandberga informuję, że był wcześniej liderem lewackiego ugrupowania Młodzi Socjaliści, które to ugrupowanie najdziksze wypisywało androny, przy których dzisiejsze obietnice Razem, że przekopie Mierzeję Wiślaną, by transatlantyki mogły zawijać do Elbląga, to mały pryszcz”.
Włodzimierz Cimoszewicz pytany przez Monikę Olejnik w Radiu ZET o Zandberga, stwierdził: „No, na bezrybiu i rak ryba, można by było powiedzieć. Wtedy, kiedy politycy z pierwszych stron gazet, ci, których znamy z ekranów telewizora, nie bardzo potrafią składnie coś sensownego powiedzieć i raptem znajduje się ktoś nieznany, kto coś sensownego mówi, to już się wyróżnia bardzo pozytywnie. Ale ja na razie nie widzę w tej partii wielkiego potencjału. No widzę tam natomiast bardzo wiele, czasami sympatycznej, ale ignorancji, niewiedzy o funkcjonowaniu państwa i gospodarki”.
Może i tak, ale w ludziach z partii Razem jest spory potencjał, a na pewno wiara w sens tego, co robią. Za pieniądze, które dostaną od państwa, chcą pomagać ludziom, włączać w demokratyczną politykę: będą organizować szkolenia, otwarte spotkania dyskusyjne, edukować.
Jakkolwiek by patrzeć - to na pewno coś nowego na polskiej scenie politycznej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?