Adrian Mierzejewski przetarł szlaki, ale też wysoko zawiesił Polakom w Australii poprzeczkę

Kaja Krasnodębska
Kaja Krasnodębska
Adrian Mierzejewski w poprzednim sezonie w Australii był prawdziwą gwiazdą.
Adrian Mierzejewski w poprzednim sezonie w Australii był prawdziwą gwiazdą. Sylwia Dabrowa
Choć mieszkają w Nowej Zelandii, Filip Kurto i Michał Kopczyński od lata grają w lidze australijskiej. Z legendą Adriana Mierzejewskiego nie mogą się jednak mierzyć.

„Z pełną powagą: w 2019 roku będę tweetował jak prawdziwy piłkarz” - zadeklarował w Sylwestra Cillian Sheridan. Wydaje się, że Irlandczyk jak prawdziwy piłkarz będzie zachowywał się również na boisku. Jednak już nie w barwach Jagiellonii Białystok. Kilka tygodni temu zamienił Polskę na Nową Zelandię i jak na razie nie może żałować swojej decyzji.

Zadebiutował w pierwszym możliwym momencie, a swój pierwszy mecz w lidze australijskiej okrasił asystą. Odkąd pojawił się w zespole, ten nie stracił jeszcze ani punktu, z czego zadowoleni mogą być także Polacy: Michał Kopczyński oraz Filip Kurto.

Obaj w Wellington Phoenix pojawili się latem. Chronologicznie jest to drugi nowozelandzki zespół, który gra w rozgrywkach australijskich. W tym momencie jedyny, który występuje w najwyższej tamtejszej klasie rozgrywkowej. Powstał w marcu 2007 roku, a już kilka miesięcy później walczył o najwyższe trofea w Australii. Od tamtej pory regularnie plasuje się w środku stawki. Nie inaczej jest w tym sezonie. Po trzynastu kolejkach ma 22 punkty i zajmuje piątą pozycję na dziesięć ekip. Jest więc na najlepszej drodze, by zagrać również w fazie finałowej, do której awansuje sześć najlepszych zespołów.

Jeżeli się uda, będzie to w dużej mierze sukces polskiego bramkarza. Były zawodnik m.in. Wisły Kraków czy Rody JC Kerkrade z miejsca wywalczył sobie miejsce w składzie. Jak dotąd, z powodu urazu, ominął tylko jedno spotkanie. W dwunastu ligowych meczach, czterokrotnie zachował czyste konto. Do internetu przebiły się jednak nie jego solidne występy, a to, że w jednym ze starć skakał na piłkę, gdy ta… minęła już linię końcową boiska. Jego „nurkowanie” przypominało błędy systemowe w grze komputerowej, więc opublikowane przez oficjalny profil Hyundai A-League wideo obiegło już cały świat.

O podobnym rozgłosie na razie nie ma co marzyć Kopczyński. Pomocnik w przeciwieństwie do bramkarza nie przyszedł do Nowej Zelandii na zasadzie transferu definitywnego, a rocznego wypożyczenia z Legii Warszawa. Uznany za niepotrzebnego przez Deana Klafuricia, w czerwcu może powrócić do Polski. U Sa Pinto raczej jednak nie zagra, bo od nowego sezonu jego umowa z Wojskowymi nie będzie już obowiązywać. W kolejnych meczach pracuje więc nie tylko na punkty dla swojej drużyny, ale też nową umowę. Początki nie były łatwe: rozpoczął występami w drugim zespole i dopiero dobrą postawą tam przekonał do siebie trenera Marka Rudana. Teraz gra już regularnie, choć częściej niż w wyjściowym składzie, rozpoczyna spotkania na ławce rezerwowych. Nie przeszkodziło mu to znaleźć się raz w jedenastce kolejki. „To ogromna przyjemność zostać wyróżnionym, ale pochwała należy się całej drużynie” - skomentował.

To co dla 26-latka jak na razie jednorazowym wyróżnieniem, dla Adriana Mierzejewskiego było w poprzednim sezonie codziennością. Choć w australijskim Sydney FC spędził zaledwie rok (latem zdecydował się na transfer do chińskiego CC Yatai), zdążył zapisać się w historii klubu. Wybrany piłkarzem sezonu zarówno w klubie, jak i całej lidze, pomógł wywalczyć drużynie awans do Azjatyckiej Ligi Mistrzów. 13 bramek i osiem asyst w 24 ligowe mecze to statystyki, o których teraz występujący tam zawodnicy mogą jedynie pomarzyć. Tak jak marzył Marcin Budziński, który po roku na drugim końcu świata powrócił do Cracovii. On przygody w Melbourne City do najbardziej udanych zaliczyć nie może. Zwłaszcza, że w końcówce zupełnie stracił miejsce w składzie.

Jego losów nie chcą podzielić Kurto i Kopczyński, którzy na każdym treningu muszą udowadniać swoją przydatność. Mark Rudan uważa, że nic nie motywuje piłkarzy tak jak konkurencja. - Jest ona kluczowa w tym momencie sezonu. Ważne jest, aby wciąż wzmacniać skład i dodawać do niego jakości - skomentował sprowadzenie Cilliana Sheridana. Jak na razie to jedyny zimowy transfer Wellington, na kolejne w najbliższym czasie się nie zanosi. Zimowe okno nie powinno też przynieść kolejnych przeprowadzek z Polski do ligi australijskiej. Liczba Polaków drugi sezon utrzymuje się tam na stałym poziomie. Wcześniej nie występował tam żaden Biało-Czerwony. Zainteresowanie naszym krajem przez kluby przyniosła dopiero dobra forma Mierzejewskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24