Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adamek: Walka w Berlinie? To bzdura!

Redakcja
Maj 2011. Tomasz Adamek na budowie wrocławskiego stadionu
Maj 2011. Tomasz Adamek na budowie wrocławskiego stadionu fot. Janusz Wójtowicz
Z Tomaszem Adamkiem, najlepszym obecnie polskim pięściarzem zawodowym, kandydatem do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej, rozmawia Robert Małolepszy

Śpi Pan spokojnie?
Pewnie. Jest dziewiąta rano. Twój telefon mnie obudził (do Tomasza Adamka dzwoniliśmy wczoraj około godziny 15 polskiego czasu - przyp. red). Człowiek, który czymś się denerwuje, chyba nie śpi do tej godziny.

Zawsze Pan powtarza, że jak zacznie się bać, to skończy karierę. Ale jakoś nie mogę uwierzyć, że na dwa tygodnie przed najważniejszą walką życia, starciem, na które, bez żadnej przesady, będzie patrzył cały świat, nie czuje Pan nawet trochę podwyższonego poziomu adrenaliny.
Pewnie, że czuję, ale to nie może przeszkadzać mi w pracy. Mam cel - zdobycie mistrzostwa świata w trzeciej kolejnej wadze i zamierzam ten cel zrealizować. Jak człowiek wychodzi do ringu i nie radzi sobie z emocjami, to przegrywa.

Witalij Kliczko się Panu nie śni?
Nie. Mówiłem już, śpię spokojnie. Do dziewiątej rano! Myślałem, że przed walką życia trenuje Pan jak oszalały. Że wstaje Pan o szóstej rano, kładzie się o 22. Cztery treningi dziennie, dieta, izolacja, odcięcie od rodziny…

Szaleńczo wcale nie oznacza dobrze. Trenujemy dwa razy dziennie. Na sali bokserskiej jestem o jedenastej i piątej. Po raz drugi, od kiedy wyprowadziłem się do USA, wyjechałem z domu, na górski obóz. Do walki przygotowuję się od dziesięciu tygodni. Słowem, ciężko haruję. Robię wszystko, co zaplanował Roger (Bloodworth, trener Adamka, który kiedyś pracował m.in. z Andrzejem Gołotą). Ufam mu i wiem, że to, co robimy, jest dobre i wystarczy na Kliczkę.

Szybkość, ciągły ruch, zmiana pozycji to ma być klucz do sukcesu w tej walce. Ale czy to wystarczy? Witalij Kliczko boksuje z opuszczonymi rękami, a raczej długaśnymi dyszlami, którymi blokuje dostęp do swojej głowy. Na dodatek jest cały czas mocno odchylony. A ma przecież ponad dwa metry wzrostu. Niżsi od niego mają olbrzymie kłopoty z przedarciem się przez tak ustawioną obronę. By przedostać się do półdystansu i zadać cios, trzeba podjąć ryzyko i narazić się na kontrę…

Mamy plan jak to zrobić. Moi sparingpartnerzy (Deontay Wil-der i Malik Scott - przyp. red.) to wielkie chłopy. Potrafią naśladować Kliczkę.

Jaki jest ten plan?
Chyba żartujesz. O nim wie tylko Roger i ja. Kibice poznają go 10 września.

Ponoć trochę Pan przytył?
Nie przytyłem, mam trochę większą masę, ale to są mięśnie. Na co dzień ważę 99-100 kg. Taki mały już więc ten Adamek nie jest, co?

Czy zwiększenie masy nie wpłynie na obniżenie szybkości czy słabszą kondycję?
Spokojnie, wszystko jest pod pełną kontrolą.

Zamknęliście się z Rogerem Bloodworthem w górskim Bushkill. Czymś różnią się takie przygotowania od tych, jakie miał Pan do tej pory?
Po pierwsze, po treningu nie wracam do domu, tylko do apartamentu, który mamy wynajęty. Po drugie, muszę gotować sobie sam, ewentualnie gotuje Roger, a nie moja żona. Po trzecie, trenujemy sami na sali. Nikt nam nie przeszkadza. Jestem tylko ja, Roger i sparingpartnerzy. Czasem zadzwoni jakiś dziennikarz, ale mało teraz wywiadów udzielam. Słowem, jesteśmy naprawdę sami.

To ma dla Pana jakieś znaczenie?
Roger uważa, że tak. Według niego lepiej koncentruję się na zadaniu, gdy jestem sam. On lubi jeździć na obozy ze swoimi zawodnikami w miejsca, gdzie są góry, nie ma wielkich tłumów ludzi, gdzie po prostu można poćwiczyć w spokoju (z Gołotą do wrocławskiej walki z Timem Whiterspoonem przygotowywał się np. przez kilka tygodni w małym Radzyniu, gdy trenowali w USA często jeździli do Big Bear, gdzie według Gołoty łatwiej spotkać niedźwiedzia niż człowieka- przyp. red.).

W Bushkill mieszkacie w jakimś ośrodku treningowym?
Nie. To normalny apartament wakacyjny. Roger zajmuje jedną sypialnię, ja drugą. Mamy salon, kuchnię. Gotujemy na zmianę. Ostatnio Roger częściej.

Macie jakieś specjalne danie na okres treningów?

Nic wielkiego. Dużo kurczaka, ryb. Co drugi dzień makaron. Słowem klasyczny jadłospis sportowca.

Martwi się Pan, że walki może nie pokazać żadna polska telewizja?
Szczerze mówiąc, nie mam na to większego wpływu. Decydujący głos w tej sprawie mają Kliczkowie, a tak dokładnie ich menedżer Bernd Boente. Ja jestem jednak niemal pewien, że walkę będzie można zobaczyć w polskiej telewizji.

A na pewno odbędzie się we Wrocławiu?
Pogłoski, jakoby mielibyśmy przenieść ją do Berlina, to totalna bzdura. Pierwszego września ląduję w Polsce!

Czytaj też: Stadion będzie na ostatnią chwilę

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska