Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Adam Wójcik. Rzut bardzo osobisty". Cheerleaderki i bajery - biografia koszykarza (FRAGMENT)

Jacek Antczak
Już jako 20-latek Adam Wójcik chciał grać najefektowniej w Polsce
Już jako 20-latek Adam Wójcik chciał grać najefektowniej w Polsce Wydawnictwo SQN
Publikujemy czwarty fragment książki "Adam Wójcik. Rzut bardzo osobisty". Autorem biografii legendarnego koszykarza jest Jacek Antczak, reporter "Gazety Wrocławskiej". Książka właśnie trafia do księgarń

25 lutego 1989 roku, Wrocław, Hala Ludowa. Mecz Gwardia - AZS Koszalin o miejsca 5-8 w mistrzostwach Polski kończy się wynikiem 134:125. Trzydziestotrzyletni Leszek Doliński z Koszalina, wcześniej gracz Gwardii i Śląska, zdobywa 77 punktów. Osiemnastoletni Adam Wójcik - 14.

W tym meczu padło aż 259 punktów, a Doliński wskoczył na czwarte miejsce w rankingu koszykarzy, którzy zdobyli najwięcej punktów w jednym meczu. Pierwszy jest Mieczysław Młynarski - 90 punktów (rekord padł w 1982 roku, w trakcie spotkania Górnika Wałbrzych z Pogonią Szczecin), drugi Edward Jurkiewicz - 84 punkty (1970), trzeci Mieczysław Łopatka - 77 punktów (1962). Do legendarnego wyniku Wilta Chamberlaina, który pół wieku temu, w 1962 roku, zaliczył w meczu NBA równiutką setkę, jeszcze trochę brakuje. Adam Wójcik nie wspomina tego spotkania z Koszalinem jakoś szczególnie - z kilku powodów:
"Koszykówka bardzo się zmieniła od tamtych czasów, dziś przepisy i sama gra są zupełnie inne. To nie są czasy, jak wtedy, gdy wchodziłem do zespołu, a Zyziu mówił: »Adaś, ja będę stał pod koszem, ty tylko nadlatujesz i blokujesz«, pokazywał mi, jak się ustawić, a sam stał w miejscu i rzucał kosz za koszem, praktycznie bez obrony. W koszykówce XXI wieku już zdobycie w meczu więcej niż 20 punktów świadczy o tym, że gracz jest nie byle jakim strzelcem", tłumaczy zdobywca 10 087 punktów w ekstraklasie.
Supersnajper Młynarski uważa, że przez to nastawienie na grę obronną współczesna koszykówka jest dużo mniej widowiskowa niż kiedyś i przypomina mu, cytuję: "męczenie konia".

Zobacz też: Adam Wójcik. Rzut bardzo osobisty - fragment 1.

Adam Wójcik odnajdywał się znakomicie zarówno w czasach "widowiskowych", jak i "męczenia konia", ale nigdy nie miał zamiaru bić rekordów punktowych, chyba że przy okazji. Może właśnie dlatego udało mu się pobić ten najważniejszy. Pierwszy raz w życiu zdobył ponad 20 punktów, dokładnie 21, w meczu z Górnikiem Wałbrzych, 15 stycznia 1989 roku. Miał wtedy niespełna dziewiętnaście lat. Trzydziestkę przekroczył, o dwa punkty, na dwa tygodnie przed dwudziestymi pierwszymi urodzinami. 6 kwietnia 1991 roku w meczu z Victorią Sosnowiec zdobył 32 punkty. 40 punktów rzucił tylko raz, w spotkaniu z Lechem, jako koszykarz Mazowszanki Pruszków.
W 1990 roku, gdy z Gwardią zdobywał swoje pierwsze wicemistrzostwo Polski, z 534 punktami trafił na ósme miejsce wśród najlepszych snajperów ekstraklasy. Po kilku miesiącach, jesienią 1990 roku, nie grał już jednak w Gwardii, która, jak wyjaśniano w prasie, "ze względu na trudności finansowe zmieniła przynależność klubową i zyskała nowy szyld". Milicja zdobyła bowiem sponsora - "wielobranżową spółdzielnię importerów i eksporterów Aspro" - i zmieniła nazwę klubu. Zespół stał się w ten sposób "pierwszym w Polsce całkowicie utrzymywanym i sponsorowanym nie przez organizację sportową, ale przez dużą firmę handlową".

Przeczytaj: Wzrost od 53 do 210 cm - biografia Adama Wójcika - fragment 2.

Kibice nie wydawali się jednak przekonani. "Prezes Jabłoński, szef firmy sponsorującej, na każdym kroku podkreśla, że zerwał wszelkie kontakty z milicyjnym klubem Gwardia, a mimo to kibice wciąż nie chcą uznać drużyny za swoją", odnotował "Dziennik Dolnośląski" po kolejnym starciu Gwardii/Aspro ze Śląskiem. Za to Adam Wójcik i jego koledzy, dzięki prywatnemu sponsorowi, jako pierwsi w Polsce mieli okazję poczuć się, jakby grali w NBA. Na ich meczach pojawiły się bowiem cheerleaderki, zwane jeszcze wtedy w Polsce "młodocianymi tancerkami". Niestety, nie zawsze występowały. Poza tym nie wszyscy byli przekonani, czy taka forma dopingu to dobry pomysł. Po meczu z Victorią Wałbrzych w styczniu 1991 roku prasa miała satysfakcję, gdyż "tym razem nie występował na parkiecie w przerwach zespół kilkudziesięciu kilkunastoletnich dziewczynek, które dzięki sponsorowi, Spółdzielni Aspro, mają bawić kibiców - ale może właśnie to dobrze. Zdania co do tanecznych pląsów młodocianych są podzielone, bowiem oprócz aprobaty dla tej formy uatrakcyjniania meczów są też ludzie, którzy twierdzą, że miejscem tych dzieci powinien być wieczorem dom, a słuchanie często niecenzuralnych okrzyków też nie jest potrzebne młodocianym tancerkom".

Cheerleaderki to nie wszystko. Sponsorzy, którzy z biegiem czasu przejęli też żużlowców Sparty Wrocław, a później, po zatrudnieniu wiceprezesa do spraw sportowych w osobie Arkadiusza Konieckiego (równocześnie trenera kadry narodowej), zamierzali zająć się "sportami motorowymi, żeglarstwem, narciarstwem, kajakarstwem, karawaningiem, baseballem, a może także golfem". Ponieważ zależało im, by upodobnić Aspro do profesjonalnych klubów koszykarskich z Europy, wokół parkietu pojawiły się więc reklamy. To też był szok dla kibiców. Niektórzy brali je nawet dosłownie. Podczas kolejnych derbów ze Śląskiem, przegranych przez Aspro z kretesem (50:70), Andrzej Szymura, korespondent "Przeglądu Sportowego", relację z tego spotkania opatrzył tytułem Palenie szkodzi: "Natrętnie eksponowane wokół boiska w Hali Ludowej reklamy papierosów m.in. Camel, Marlboro, Morris, nie pomogły gospodarzom - drużynie Aspro - w odniesieniu (ogólnie oczekiwanego) zwycięstwa nad lokalnym rywalem - Śląskiem. Wojskowi mniej popierają palenie papierosów i być może stąd ich doskonała kondycja, szybkość i żelazna obrona, która w obecności 3,5 tysiąca widzów dosłownie rzuciła przeciwników na kolana".
W czasie gry w Aspro Adam Wójcik był wschodzącą gwiazdą, której palenie nie przeszkadzało - dosłownie i w przenośni. O jego blokach, czapach, wsadach i aplauzie, jaki wywoływały, pisano z zachwytem niemal w każdej relacji z meczów Aspro. Jeden z pierwszych wywiadów, jakich koszykarz udzielił w życiu, był zatytułowany Podziwiam Jordana, a rozpoczynał się od następującej charakterystyki: "Koszykarz ASPRO Wrocław jest przykładem prawidłowo rozwijającego się sportowego talentu. Niedługo skończy 21 lat, a już na dobre znalazł sobie miejsce w zespole ligowym i reprezentacji kraju. Znakomite warunki fizyczne (2,07 m i 95 kg) poparte sporymi umiejętnościami czynią go ulubieńcem miłośników basketu. Efektowne wsady i czapy wzbudzają aplauz".

Czytaj też: Adam Wójcik. Rzut bardzo osobisty - fragment 3.

Był rok 1991, Adam miał dwadzieścia lat, a pytany przez Romana Skibę o marzenia, przyznawał szczerze: "Chciałbym stać się najlepszym na swojej pozycji w Europie. Chciałbym też w przyszłości pograć trochę na Zachodzie, aby koszykówką zarobić na dalsze życie, gdyż po skończeniu szkoły zawodowej postanowiłem w całości czas i uwagę poświęcić sportowi".

Jak w przypadku wszystkich młodych koszykarzy, wzorcem był dla niego Michael Jordan, przede wszystkim dzięki widowiskowemu stylowi gry. Później w gronie jego idoli znalazł się jeszcze Scottie Pippen i Toni Kukoč. Jeśli chodzi o polskich zawodników, chwalił Romana Prawicę i Roberta Kościuka, ale za największy talent uznawał przyjaciela, Dominika Tomczyka, który, zdaniem Adama, mógłby zawojować Europę, ale jak dotąd brakowało mu "ogrania, obrony i siły".

Wyjaśnił też, że swoje najefektowniejsze zagrania, czyli "wywołujące euforię publiczności smecze", po prostu podpatrzył. "Widziałem je w telewizji w jakimś meczu NBA. Przed mistrzostwami Europy w Rzymie na treningu poprosiłem Marka Sobczyńskiego, żeby mi nagrał piłkę na próbę. On dobrze czuje takie numery i udało się".

Wójcik wspomniał też, skąd wzięła się opinia, że jest jedynym polskim koszykarzem naprawdę "grającym w powietrzu": "Po prostu mam dobry wyskok, ciąg na kosz i lubię efektowne zagrania. Każdy chciałby, żeby drużyna wygrywała, ale bez bajerów byłoby smutno". (...)

Ciąg dalszy nastąpi

Rzut osobisty Adama Wójcika (4)
Co łączy silnego skrzydłowego z mafiami polską i włoską, a co z milicją i CBA? Czy naprawdę polski koszykarz potrafił zesłać deszcz? Czy spotkał Michaela Jordana i Jana Pawła II i gdzie się podziały jego skarpetki z NBA?

Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziecie Państwo w książce naszego redakcyjnego kolegi Jacka Antczaka pt. "Adam Wójcik. Rzut bardzo osobisty", która ukaże się we wrześniu nakładem wydawnictwo Sine Qua Non (we współpracy z "Gazetą Wrocławską"). Biografię można już zamawiać na stronie: http:// wydawnictwosqn.pl/zapowiedzi/adam-wojcik-rzut-bardzo-osobisty/

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska