Sternik gdańskiego zespołu potwierdził, że klub pożyczył od byłego właściciela Lechii Gdańsk, Andrzeja Kuchara, 1,7 mln złotych na funkcjonowanie drużyny. Nie widzi w tym jednak nic nadzwyczajnego, a ponadto podkreśla też, że pożyczka jest bezprocentowa.
- Nie bierzemy żadnego kredytu. To nie jest żadne zadłużanie. Fachowo nazywa się to sprzedaż wierzytelności. Tak wyglądają procedury w każdym klubie czy innym podmiocie gospodarczym. Unikamy wysokich kosztów przewalutowania z euro na złotówki, szukając tańszych alternatyw. Mamy dobre relację z panem Kucharem, to dlaczego nie mamy z nim pracować i rozmawiać? - powiedział na łamach „Przeglądu Sportowego” Mandziara.
Finanse to jednak nie jedyny problem Lechii. Kibice w dalszym ciągu czekają na wzmocnienia, które od dawna są zapowiadane przed działaczy gdańskiego zespołu. Czy doczekają się ich w końcu?
- Są pewne problemy kadrowe, ale będziemy na nie reagować. Wzmocnimy się. Poza tym uważam, że drużyna gra nieźle, abstrahując już od dwóch porażek, a wszyscy zrzucają winę na trenera. To nie do końca fair - dodaje Mandziara.
Jeden problem kadrowy Lechii zostanie rozwiązany już w najbliższym meczu z Górnikiem Zabrze. Do gry wraca bowiem Sławomir Peszko, którego kara została zawieszona na okres sześciu miesięcy. Pojedynek zaplanowano na najbliższą sobotę (godz. 15.30, Stadion Energa Gdańsk).
TRZY WRZUTY. Arka w pucharach, męczarnie Lechii
źródło: Przegląd Sportowy
Opracował: ŁŻ
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?