Abchazja - między Gruzją a Rosją. "Kiedy Rosja uznała Abchazję, wszystko zaczęło się zmieniać w mgnieniu oka"

Anita Czupryn
Velar Grant
Dopóki Europa nie wejdzie w bezpośredni kontakt z Abchazją, dopóty Abchazja jest zobowiązana do utrzymywania stosunków i otrzymywania wsparcia od Rosji. Gdyby istniała równowaga, to rusyfikacja byłaby tu mniej widoczna - mówi dr hab. Cemre Erciyes, socjolożka.

Dr hab. Cemre Erciyes to socjolożka, ekspertka od Kaukazu. Autorka książek i publikacji na temat migracji i repatriacji ludów ziem kaukaskich, pracująca w Abchazji. Ma korzenie adygejsko-abchazkie, urodzona w Turcji.

To niezwykła rzecz, spotkać w Abchazji socjolożkę, doktor habilitowaną nauk humanistycznych, która przybywa z Turcji do Suchumi na motocyklu. Jaka była idea tej motocyklowej wyprawy?

Jest to projekt dokumentalny członków Klubu Motocyklowego Stowarzyszenia Czerkieskiej Diaspory w Turcji. Nasza grupa licząca czterech motocyklistów i dwie socjolożki postanowiła nakręcić film dokumentalny o migracji i repatriacji. Wyruszyliśmy z Turcji, gdzie po drodze odwiedziliśmy także czerkieskie i abchaskie wioski. Przez Gruzję wjechaliśmy do Rosji; odwiedziliśmy Władykaukaz, Nalczyk, Czerkiesk i Majkop. Stamtąd przyjechaliśmy do Abchazji, prosto na obchody upamiętnienia dwudziestej szóstej rocznicy wybuchu wojny z Gruzją w 1992 roku. Nasza wyprawa to podążanie śladami przodków, którzy musieli wyemigrować do Turcji, by po 154 latach ich potomkowie mogli ponownie połączyć się z własnym ludem. To była podróż do korzeni ojczyzny. Gdy w 1864 roku zakończyła się stuletnia wojna między Rosjanami a ludem kaukaskim, nastąpiła masowa emigracja mieszkańców Kaukazu do Imperium Osmańskiego (terenów dzisiejszej Turcji, ale też Syrii, Jordanii, Izraela i Libanu). Obecnie większe populacje Abchazów, Adygejczyków i Czerkiesów żyją w tureckich diasporach, niż na swojej rodzinnej ziemi na Kaukazie.

Jakie są Twoje korzenie?

Płynie we mnie adygejska krew. To oznacza, że moi przodkowie pochodzą stąd, z Kaukazu i również zostali stąd wygnani. Jeszcze jako uczennica w szkole dostałam pracę domową: zbadać pochodzenie swojej rodziny. Wtedy zainteresowałam się swoją historią, a najstarsi mieszkańcy mojej wioski podzielili się ze mną swoimi wspomnieniami. Mój dziadek zapamiętał, że gdy miał trzy lata, usłyszał jak najstarsi mężczyźni w rodzinie rozpamiętywali ojczyznę, i to jak jest ona piękna. Był małym chłopcem, padł w ramiona swojej mamy i przyrzekł jej, że gdy dorośnie, wróci do rodzinnej ziemi. Nigdy mu się to nie udało. Ale poświęcił wiele, by wspierać rodaków, również Abchazję w czasie wojny. Pomagał wielu ludziom w procesie repatriacji. Dziś myślę, że być może miał w sobie obawę przed tym, co mógłby tu ujrzeć, gdyby wrócił. Może się bał, że nie znajdzie tutaj tego, o czym przez całe życie marzył. To ja w 2005 roku pojechałam do Adygei, już jako studentka socjologii, żeby przeprowadzić badania do mojej pracy magisterskiej. Zbierałam materiały na temat standardu życia w tamtym rejonie. Kiedy wróciłam do Turcji, obiecałam dziadkowi, że zamieszkam w Adygei. Ogromnie się ucieszył: „Kupię ci dom, będę ci wysyłał kieszonkowe, będziesz tam żyła szczęśliwie za całą naszą rodzinę!’’ - usłyszałam. Niestety natrafiłam na przeszkody administracyjne, a na dodatek mój dziadek zachorował. Postanowiłam jednak, że pojadę na odbywający się co roku Kongres Abchasko-Adygejski w Sukhumie, w Abchazji. Planowałam wówczas zostać tu tylko trzy dni. Jednak już na lotnisku, wśród grupy trzystu osób z diaspory, poczułam taką radość z przebywania w tej wspólnocie, że postanowiłam przedłużyć swój pobyt i od razu przebukowałam bilet. Konferencja odbyła się w języku rosyjskim i abchaskim, więc uczestnicy pomagali sobie wzajemnie w tłumaczeniu. Trzeciego dnia, na bankiecie zamykającym konferencję, podeszłam do stolika ucztujących Abchazów. Jeden z nich przykuł mą uwagę - w ogóle się nie odzywał. Podeszłam do niego i przywitałam się po rosyjsku: "Zdrawstwujtie’’. Odpowiedział mi najpierw po abchasku, a potem przeszedł na język angielski. Zaczęliśmy rozmawiać. Powiedział: "Pierwszy raz od czasów wojny widzę moich ludzi tak szczęśliwych, ponieważ nasi bracia i siostry z diaspory tureckiej przybyli tu, aby nas odwiedzić.’’ Opowiedziałam mu, że jestem socjolożką i badam problem repatriacji Adygejczyków. Odparł: „W Abchazji mamy wielki problem z repatriacją naszych rodaków z diaspor. Potrzebujemy socjologów, którzy mogliby nam w tym pomóc. Może więc mogłabyś przyjechać do Abchazji i zająć się repatriacją Abchazów oraz Adygejczyków? Koniec końców, jesteśmy jednym narodem.’’ Okazało się, że to był wiceminister spraw zagranicznych Abchazji i właśnie złożył mi ofertę pracy.

Którą wykonujesz już ponad 10 lat. Na czym konkretnie polega tu Twoja praca?

Zajmowałam się wieloma tematami, ponieważ... cóż, jestem jedynym socjologiem w tym kraju (śmiech). W każdym razie jedynym wykształconym na Zachodzie - habilitowałam się w Wielkiej Brytanii - a to zawsze daje świeży pogląd i odmienne podejście. Przeprowadziłam tutaj wiele badań oraz szkoleń z młodymi ludźmi, aby mogli rozwijać swoje umiejętności badawcze, by mogli zrozumieć własną narodową tożsamość. Organizuję dla nich różnego rodzaju projekty oraz współpracę z organizacjami pozarządowymi. Pracuję w Centrum Studiów Strategicznych. Wkrótce ukażą się moje publikacje w postaci książek w języku angielskim i tureckim. Badam, w jaki sposób diaspory postrzegają swoją ojczyznę i w jaki sposób chronią swoją tożsamość w Turcji oraz innych miejscach, na przykład w Europie, Syrii, Jordanii, czy Izraelu.

Na czym polega ta ochrona tożsamości?

Przede wszystkim odbywa się ona poprzez żywe kultywowanie tradycji. Widać to zwłaszcza na wsi; tam jest łatwiej, bo ludzie żyją w małych, bliskich sobie społecznościach. Z kolei w miastach powstają stowarzyszenia - tam spotykają się mieszkańcy, świętują, uczestniczą w kursach językowych, kursach tańca, czy śpiewu.

W jaki sposób abchaski rząd pomaga repatriantom?

Powołano do życia Ministerstwo do spraw Repatriacji. Realizowane są programy, które wspierają repatriantów przy ubieganiu się o obywatelstwo abchaskie, przyznaniu im praw repatriantów; otrzymują oni pomoc w znalezieniu mieszkania, edukacji, biorą udział w kursach językowych. Przysługuje im opieka zdrowotna oraz pomoc w przypadku śmierci członka rodziny. To, ile osób faktycznie wróci do ojczyzny, zawsze w pewnym stopniu będzie zależało od polityki międzynarodowej, i oczywiście od polityki Rosji. Członkowie diaspory z tureckim czy syryjskim paszportem muszą sporo płacić za to, aby uzyskać rosyjską wizę, dzięki której wjadą do Abchazji. Tak czy siak, w 2012 roku można było zauważyć rosnącą liczbę Syryjczyków o abchaskich korzeniach, powracających do ojczyzny. Wcześniej ten wzrost wracającej diaspory widoczny był po 2008 roku, kiedy Abchazja została uznana jako państwo przez Rosję. W Adygei, czyli po drugiej stronie gór kaukaskich, jest to o wiele trudniejsze; tam przyjmuje się tylko trzydziestu repatriantów rocznie. Tymczasem Abchazja od 2008 roku przyjęła kilka tysięcy repatriantów. Nigdy jednak nie będzie to projekt na masową skalę; on zawsze będzie dotyczyć poszczególnych jednostek.

Jak wyglądała Abchazja, kiedy przyjechałaś tu ponad 10 lat temu?

Przede wszystkim ledwo mówiłam po rosyjsku. Dopiero tu zaczęłam uczyć się języków abchaskiego i rosyjskiego. Życie mieszkańców nie było łatwe. Miasto w ruinie. Do teraz przecież stoją tu zniszczone przez wojnę budynki. Ale wtedy było ich znacznie więcej. Na uczelni trudno było o sale wyposażone w krzesła, ogrzewanie czy choćby okna. Nie istniała żadna infrastruktura. Na porządku dziennym były przerwy w dostępie do wody czy ogrzewania. Otwarta była tylko jedna kawiarnia Pingwin, ta w której teraz siedzimy, oraz jedna restauracja Apra, znajdująca się na molo. Później, w tym samym roku, otworzono trzy kolejne restauracje w hotelu Ritza. Młodzi ludzie nie mieli swoich miejsc, w których mogliby nawiązywać towarzyskie kontakty. Pamiętam, jak z jednym z moich przyjaciół jeździłam na treningi drużyny koszykówki. Sala, w której ćwiczyli, to była katastrofa. Kosz do piłki stanowił łysą obręcz bez siatki. Nie było ławek dla widzów; publiczność oglądała mecze na stojąco. Codzienne życie też przynosiło wiele problemów. Ale ludzie jakoś dawali radę. Również i ja szybko się zaaklimatyzowałam.

To, o czym mówisz, to sprawy zewnętrzne. Ale czy obserwowałaś, jakie zmiany zaczęły zachodzić w mentalności mieszkańców Sukhumi?

Do 2008 roku mimo że panowała ogromna wzajemna solidarność i pomoc między ludźmi, nie było żadnych inwestycji w to codzienne, materialne życie. Żyli w ruinach, żyli codziennością. Nie robili nic, aby ulepszyć czy wyremontować swoje własne domy. Większego znaczenia nabrały inne, niematerialne wartości. Woleli inwestować w edukację, lub podróżowali po Abchazji, by zobaczyć miejsca, których wcześniej nie widzieli. Ważne dla nich były wzajemne relacje: rodzina, przyjaźnie, uroczystości takie jak śluby. Silnej rodzinnej więzi i zdobytej edukacji nie odbierze ci nikt, gdziekolwiek jesteś, prawda? Abchazi już doświadczyli tego, że wojna materialność obraca w pył. A co, jeśli wojna znów wróci? Nic z tego, co materialnego odbudowali, nie pozostanie.

Na własnej skórze poczuli, co to jest przemijalność.

Tak, to prawda. Ale wtedy, 26 sierpnia 2008 roku, kiedy Rosja uznała Abchazję, wszystko zaczęło się zmieniać dosłownie w mgnieniu oka. Pamiętam, że kiedy otrzymaliśmy tę wiadomość, siedziałam w pracy. Tak naprawdę nikt się tego nie spodziewał, choć tliła się w nas nadzieja. Jeśli się nie mylę, to apelowaliśmy o to 22 sierpnia, niemniej bez specjalnych oczekiwań na oficjalne uznanie. Gdy więc przyszła ta wieść, wybiegliśmy z biura na ulicę i po raz pierwszy ujrzałam w oczach każdego napotkanego człowieka nadzieję na lepszą przyszłość. Od tej chwili zaczęły następować widoczne zmiany. Ulice zaczynały wyglądać inaczej, w ciągu miesiąca otworzyło się wiele nowych restauracji. Wtedy ludzie też ruszyli odnawiać swoje domy. Poczuli, że nadchodzi bezpieczna i lepsza przyszłość. Poczuli to mocniej niż kiedykolwiek wcześniej.

Jak więc traktujesz fakt, że dla całego świata Abchazja znajduje się pod okupacją Rosji?

Cóż. W całym postsowieckim regionie widoczne są wpływy Rosji i rosyjskiej kultury; Polski też to nie ominęło - rozumiecie tę kulturę. W Abchazji łatwo zobaczyć rusyfikację ze względu na turystykę. Każdego lata przyjeżdża tu wielu rosyjskich turystów i często jedynym zewnętrznym kontaktem dla tutejszych mieszkańców są ci właśnie Rosjanie. Ale mimo wszystko słowo „okupacja” oznacza jednak coś innego. Abchazi, którzy walczyli o niezależność, o to, by przetrwać, czują się tym słowem bardzo urażeni. Kiedy mowa o relacjach między Europą a Abchazją, to my uważamy, że dopóki Europa nie wejdzie w bezpośredni kontakt z Abchazją, dopóty Abchazja jest zobowiązana do utrzymywania stosunków i otrzymywania wsparcia od Rosji. Gdyby istniała równowaga w stosunkach międzynarodowych, to rusyfikacja byłaby mniej widoczna. Coraz więcej młodych ludzi jest zorientowanych na zachód; dzięki naszym międzynarodowym kontaktom mówią po angielsku, hiszpańsku, francusku czy niemiecku. Mamy studentów we Włoszech, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, Hiszpanii, i innych miejscach w Europie, a także w Turcji. To tworzy nowe kontakty i relacje. Ale dopóki nie są one budowane na politycznej arenie międzynarodowej, nie będzie realnego połączenie z Europą lub Zachodem. A to ogranicza możliwości Abchazji do przetrwania na własną rękę. Wystarczy przypomnieć sobie słowa używane przez władze gruzińskie w okresie wojny: im wyraźnie nie chodziło o aneksję Abchazji, tylko o jej zniszczenie. O zagładę abchaskiej kultury i ludzi. ,,Aby pozbyć się 100 tysięcy Abchazów, jesteśmy gotowi poświęcić 100 tysięcy Gruzinów” - miał powiedzieć Qarkashvili, szef gruzińskiej armii. Pierwszorzędną sprawą jest to, aby Abchazi przetrwali jako naród, ze swoim własnym językiem. A jedynym sposobem, dzięki któremu mogą tego dokonać, jest niezależność.

To dlaczego jest tak mało języka abchaskiego na ulicach? Dlaczego słyszymy wszędzie rosyjski?

Są miejsca, gdzie mówi się po rosyjsku, i takie, gdzie mówi się po abchasku. W miejscach turystycznych, zwłaszcza w sezonie, Abchazi z szacunku dla obcokrajowców (a głównie są to Rosjanie), nie mówią po abchasku, żeby goście nie czuli się niekomfortowo. Na przykład teraz, gdy my rozmawiamy tu po angielsku, to oni czują się niekomfortowo, bo nas nie rozumieją. Jeśli chcecie usłyszeć język abchaski, posłuchajcie jak matki zwracają się do swoich dzieci. Jeśli wejdziecie do kuchni w tradycyjnej abchaskiej restauracji, ludzie tam pracujący będą mówili po abchasku. Ale kelnerki i kelnerzy już po rosyjsku - właśnie dlatego, że mają do czynienia z gośćmi. Wyjedźcie na wieś, idźcie do cerkwi, do abchaskiego teatru dramatycznego, gdzie sztuki wystawiane są w języku abchaskim. Zajrzyjcie do Instytutu Abchaskiego. Możecie tam wysłuchać wykładów wyłącznie w języku abchaskim.

Dlaczego Europa powinna wyciągnąć rękę do Abchazji?

Ponieważ może i jest do tego zaproszona (śmiech).

Masz typowo abchaskie poczucie humoru. Jak Ci się wydaje, jakie znaczenie dla Europy, dla zachodniego świata ma Kaukaz?

Kiedy ludzie słyszą: ,,Abchazja’’, jeśli w ogóle wiedzą o niej cokolwiek, to pierwsze co przychodzi im na myśl, to wojna. Ale historyczna nazwa Abchazji, ,,Abazgia’’, jest bardzo dobrze znana europejskim historykom. Nasza historia przeplata się z historią wielu europejskich krajów. Badając kulturę we Włoszech, w Grecji, w Kraju Basków, można odkryć wiele wspólnych elementów. Historycy i kartografowie odtwarzający mapy tego regionu, zawsze umieszczają tam Abchazję. Tu, nieopodal tego miejsca, gdzie teraz siedzimy, znajdują się ruiny starego portu Dioskuria. To była kolonia grecka, do której sprowadzano wiele produktów kaukaskich i środkowoazjatyckich, towary, żywność. Jak podają historyczne zapisy, mówiono tutaj w siedemdziesięciu językach. To był port komunikacji i międzynarodowych relacji. Osadzony w bardzo strategicznym punkcie, w czasach kiedy technologia transportu nie była jeszcze tak rozwinięta. Technologia oczywiście się rozwija, transport i podróżowanie są coraz łatwiejsze, świat idzie do przodu. Ale antyczna Diaskuria, a dzisiejszy Sukhum, to nadal jest bardzo ważny strategicznie punkt na Morzu Czarnym. I chociażby z tego tylko powodu, Europa powinna dbać o polityczne relacje z Abchazją.

Ile Abchazji jest w Abchazji dzisiaj?

W sezonie letnim, w mieście, turyści nie mają zbyt wielu okazji do obserwowania abchaskiej kultury. Jeśli gospodarze w hotelach pożartują sobie z letnikami, to wtedy mogą doświadczyć tego specyficznego, abchaskiego poczucia humoru. Ale jeśli przyjedziecie tu zimą, zauważycie, co to jest abchaskość. Nawet miejscowi Rosjanie i Ormianie, czy inne mieszkające tutaj nacje, przystosowali się do tej kaukaskiej, abchaskiej kultury i żyją zgodnie z tymi zasadami.

Jakie to zasady?

Główną cechą Abchazów jest gościnność. Możecie jej nie dostrzec w sukhumskich sklepach podczas sezonu, ale jeśli pojedziecie na wieś, zapukacie do drzwi i zawołacie gospodarza, zostaniecie zaproszone do stołu, nakarmione, napojone. Oddadzą wam wszystko co mają, i tak ugoszczone odprawią was gdziekolwiek będziecie chciały. Abchazi mają też specyficzny sposób ubierania się, bardzo elegancki. Po ubiorze od razu można poznać, czy to miejscowy czy turysta. Na ulicach nigdy nie zobaczy się abchaskich kobiet palących papierosy. Jest też taka anegdota, którą Abchazi często opowiadają: Ormianin z Abchazji udaje się na służbę wojskową w Rosji. Jest poproszony o wyczyszczenie toalety. „My, abchascy mężczyźni nie czyścimy sami toalet! To robota naszych żon”!

Podobno Abchazi tolerują wszystkie religie, ale nie słuchają Pana Boga. Jakie są Twoje doświadczenia?

O tym też jest opowieść z życia wzięta, która cały czas krąży wśród nas. Oto Abchaz muzułmanin poślubił Abchazkę chrześcijankę. Na pytanie: - Jakiego wyznania będzie dziecko? - rodzina odpowiada jednogłośnie: - Będzie Abchazem! I ma to odzwierciedlenie w codziennym życiu. Tożsamość Abchazów najpierw składa się z ich narodowości i kultury, religia przychodzi potem. To, jakiego są wyznania, w żadnym stopniu nie oddziałuje na związki międzyludzkie, przyjaźnie. Sama pochodzę z muzułmańskiego kraju. Wszędzie na świecie jestem automatycznie brana za muzułmankę. A w Abchazji to nigdy nie było moją etykietką. Jestem zapraszana na wszystkie wydarzenia kościelne, do cerkwi, również do klasztorów. Mój najlepszy przyjaciel jest duchownym w cerkwi kiedyś abchaskiej, dziś grekokatolickiej. Mam wielu prawosławnych przyjaciół, którzy nie mają uprzedzeń aby poprosić mnie o pomoc, bądź też pomóc mi, kiedy tego potrzebuję. Ostatnio nawet wywiązała się taka dyskusja; pewna kobieta, która uważa się za chrześcijankę, oskarżyła mnie o to, że wraz z repatriantami z Turcji przynoszę do Abchazji muzułmańską kulturę. Stąd też kościół abchaski w Nowym Afonie wydał w tej sprawie oficjalne oświadczenie adresowane do diaspory w krajach muzułmańskich, w którym zapewniono ich, że chrześcijaństwo przyjmuje i rozumie wszystkie religie, a tym co łączy nas Abchazów w diasporach i tych w ojczyźnie, jest nasza narodowość. Jesteśmy jednym ludem i nie ma to nic wspólnego z naszym wyznaniem.

Przed wyjazdem tutaj miałyśmy kontakt z Wojciechem Góreckim, który jeździł do Abchazji przez dwadzieścia lat. Jest ekspertem od Kaukazu, analitykiem Ośrodka Studiów Wschodnich. Jego zdaniem projekt Abchazja się skończył. Kiedy Rosja uznała Abchazję, to tak naprawdę przyczyniła się do jej izolacji.

Myślę, że to nie Rosja, ale właśnie Europa poprzez nie nawiązywanie relacji z Abchazją, przyczynia się do jej izolacji. Również Turcja, gdzie przecież żyje ogromna diaspora abchaska. W Turcji mieszka więcej Abchazów niż w samej Abchazji. A co z embargo, które istnieje od 1994 roku i ogranicza Abchazom dostęp do świata poza Rosją? Jak rozumieć to, że Gruzja praktycznie zakazała organizacjom pozarządowym wykonywania prac humanitarnych na terenie Abchazji? Nie można więc mówić o tym, że to jedynie Rosja izoluje Abchazję. Oczywiście, Abchazja jest dla Rosji strategicznym punktem dostępu do Morza Czarnego. Oczywiście, że Rosja ma kontrolę nad Abchazją, nie twierdzę, że jest niewiniątkiem. Ale nie jest też jedynym czarnym graczem. Trzeba również wziąć pod uwagę panujący obecnie kryzys ekonomiczny, który tym bardziej ogranicza dostęp Abchazów do międzynarodowych zasobów. W 2008 roku odbyło się wiele dyskusji między obiema stronami na temat umowy o współpracy z Rosją. Abchazi twardo próbowali przeforsować swoje warunki. Najpierw upewnili się, że to czego potrzebują, zostanie zrealizowane, dopiero wtedy zgodzili się na warunki Rosji. Jest to mały kraj, ale negocjacje są prowadzone z dużą mocą i nie było łatwo Abchazom uzyskać, co chcieli, bez międzynarodowego wsparcia.

Czy Twoim zdaniem projekt Abchazja ma jeszcze szanse? Prawda jest taka, że podczas kampanii wyborczych obiecuje się więcej dyskotek, a nie miejsca pracy.

Czy otwierając dyskoteki, nie otwierasz miejsc pracy? W Turcji, kiedy doszło do trzęsienia ziemi w 1999 roku, kiedy pomoc humanitarna, przybyła do abchaskich wiosek, zapytano mieszkańców: czego potrzebujecie? Kiedy pytasz Abchaza, czego potrzebuje lub mówisz mu: „Dam ci to, bo tego potrzebujesz’’, odpowie: „Nie, nie, nie! Na pewno gdzieś są bardziej potrzebujący.’’ Mieszkańcy obszarów dotkniętych tamtą katastrofą nie skorzystali z pomocy organizacji pozarządowych. Taka już ich natura. Podobnie jest i w tym przypadku. Jeśli powiesz Abchazowi: ,,Dam ci pracę!’’ - nie przyjmie jej. Natomiast obiecując, że nastąpi zmiana na lepsze, bo pojawią się nowe miejsca, w których można się dobrze bawić, dajesz tym samym szansę na nowe miejsca pracy. Ta niebezpośredniość, dochodzenie ,,na około’’ do tych samych konkluzji, to coś bardzo typowego dla tej kultury. Kiedy przyjechałam tu po raz pierwszy, byłam zdziwiona, że nikt nigdy nie pytał, czy napiję się kawy czy herbaty. Za to stawiano przede mną kawę, herbatę, wodę, wino, czaczę i szampana. Bierz, co chcesz. Nie będziemy cię o nic pytać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 4

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

J
Jan Ryba
Wczoraj biegl Putin na pomoc Abchazom, dzisiaj bombarduje Donbas i tam tez chce przesunac granice sasiadom. Cos nie bardzo stabilny fundament maja ci dzielni Abchazi, by twierdzic ze sa samodzielnym panstwem. Wszystkie pozycje w tak zwanym rzadzie sa tam obstawione przez ruskie KGB. A niech ich dzieci mowia po rosyjsku, za niedlugo Ruscy ich calkiem zrusyfikuja i to bedzie koniec bajki o tym jak sie wszystko zmienilo gdy Putin uznal, ze Abchazja to nowe panstwo.
S
Sebastian Sawa
W XIX wieku rosyjski car wymordowal prawie wszystkich muzulmanow w Abchazji. Reszte wypedzil do Turcji. 150 lat pozniej ich potomkowie mordowali przy pomocy Moskwy Gruzinow w ich wlasnym kraju, w prownicji pod nazwa Abchazja. To ironia losu, ze Putin wspiera tych separatystow dla swych wlasnych celow a oni daja sie wykorzystywac w tej brudnej okupacji Gruzji.
Piszecie, ze Abchazja forsowala negocjacje z Rosja!!! Ten skrawek ziemi jest 100% zalezny finansowo i militarnie od Moskwy, oni musza wypelniac rozkazy Putina a nie negocjowac.....
S
Stefan Batory
Lenin wiecznie zywy, ale nie Putin. Gdy Putin odejdzie, a razem z nim jego wojsko z Abchazji i Osetii Poludniowej, to sa szanse dla Abchazji. Warunkiem jest by 250.000 Gruzinow wrocilo do swych abchaskich domow. Tego domaga sie oficjalnie rezolucja UNO, odnawiana co rok przez demokratyczna wspolnote swiatowa.
L
Ludwig Labus
Rosja okupuje niepodlegla Gruzje a wy piszecie o abchaskiej kulturze.
Wróć na i.pl Portal i.pl