Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

A bo ta pani to się bije! Recenzja "Wonder Woman"

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Izraelska aktorka i modelka Gal Gadot okazuje się doskonałym wyborem do roli Wonder Woman. Naturalnie i trafnie łączy naiwność i niewinność ze zdecydowaniem i nadnaturalnymi mocami
Izraelska aktorka i modelka Gal Gadot okazuje się doskonałym wyborem do roli Wonder Woman. Naturalnie i trafnie łączy naiwność i niewinność ze zdecydowaniem i nadnaturalnymi mocami Warner Bros. Entertainment
Na ekrany kin wszedł kolejny film z uniwersum DC Comics - „Wonder Woman” Patty Jenkins. Żywiołowa, jedna z lepszych ekranizacji komiksu w ostatnich latach ze świetną Gal Gadot.

Ciężkie czasy, panowie. Na scenę wkraczają panie, które matki wysyłają w świat mówiąc: żaden z mężczyzn na ciebie nie zasługuje (swoją drogą przekonanie, które noszą w sobie ojcowie ukochanych córeczek). W dodatku młodzieńcze lektury wonder kobiet uzmysławiają im, że faceci są potrzebni wyłącznie do prokreacji, a już do przyjemności zupełnie nie. Gdy zaś pojawi się taka potrzeba, panowie dostaną od pań niezbędny łomot. Miecz przestaje być męskim atrybutem i symbolem fallicznym, żeński strój ma umożliwiać kopnięcia, a nie podkreślać wdzięki, gdy trzeba będzie podjąć szybkie działanie, kobieta nie będzie czekać, aż się mężczyzna zdecyduje. Świat kobiet bez panów przedstawiony zostaje jako piękna rajska wyspa, o cudownych krajobrazach, krystalicznej wodzie i szczęśliwej, idealnie skonstruowanej społeczności - w przeciwieństwie do mrocznej, brudnej, chaotycznej, zakłamanej i pogrążonej w okrucieństwie patriarchalnej rzeczywistości. Możemy się, rzecz jasna, pocieszać, że to wszystko film science-fiction o komiksowym rodowodzie. Ale...

Wonder Woman w komiksach pojawiła się na początku lat 40. ubiegłego wieku, była bohaterką telewizyjnego serialu w latach 70., ale dopiero teraz, gdy otrzymała pierwszy w całości jej poświęcony pełnowymiarowy film fabularny, staje się tak jednoznaczną wyrazicielką wszechobecnych feministycznych tez. Czytana jest inaczej, bardziej realistycznie, niż w chwili swoich popkulturowych narodzin, protekcjonalne traktowanie i podkreślanie seksualności zastąpiły wyraźne żądania społeczne. Bohaterka nie jest już częścią męskiego świata - ona z nim walczy. Poddaje się, co prawda, uczuciu do mężczyzny, ale nie jest jej dane w praktyce i codzienności sprawdzić, jak można poukładać takie relacje.

Na szczęście, osadzając - co zrozumiałe - Wonder Woman o imieniu Diana we współczesnym postrzeganiu kobiecości i męskości nie odarto tej bohaterki ze wszystkich atrybutów wyniesionych z poprzednich epok. I w tym momencie okazuje się, jak doskonałym wyborem do tej roli jest izraelska aktorka i modelka, Gal Gadot. Z jednej strony gra marzenie dojrzałego mieszczucha z brzuszkiem, czyli lekko naiwną, uroczo szczerą, niewinną istotę o pięknych ustach i głębokich oczach, z drugiej potrafi uzasadnić i uprawdopodobnić moc swojej bohaterki, jej zdecydowanie, bezkompromisowość, brak wątpliwości, jak należy postępować. Wywiedziona z greckiej mitologii Amazonka, w kusej zbroi wybiegająca z okopów I wojny światowej na żołnierzy z karabinami i poszukująca Aresa (co ciekawie ustawia całą historię, bo przecież od Aresa właśnie i nimfy Harmonii Amazonki pochodzą) to postać niebezpiecznie bliska żenadzie, jednak Gadot idealnie, intuicyjnie rozkłada proporcje, omija pułapki roli, uwiarygadniając Wonder Woman w każdej sytuacji. Równie naturalnie zachwyca się lodami, łamie stereotypy i burzy konwenanse, jak i wykonuje powietrzne ewolucje, odbija pociski, unosi czołgi, wbija dłonie w cegły.

Blado wypada przy Gadot towarzysz broni Wonder Woman, czyli Chris Pine jako Steve Trevor. Scenariusz nie dawał, co prawda, wielu możliwości na błyśnięcie aktorskimi umiejętnościami, ale i przy tak wątłym materiale to rola nader powierzchowna. Znacznie lepiej, bo szybkimi kreskami narysowano drugi plan: przemieszaną gromadę współpracowników bohaterów, parę czarnych charakterów, figury londyńskiej społeczności - od sekretarki po ministrów. Zebrani w tej gromadzie aktorzy precyzyjnie wykonali, co mieli wykonać, znakomicie ubarwiając tło, na którym rozwijana jest intryga (nieco słabiej się to udało z mieszkankami Rajskiej Wyspy, odzianymi za to w fantastyczne kostiumy).

Co ważne, zrównoważenie kreacji Gadot przenosi się na cały film, który balansując pomiędzy przerysowaniem a przyziemnością nie przekracza granic, jest żywiołowy, energetyczny, stając się jedną z lepszych ekranizacji komiksu w ostatnich latach, a w porównaniu z produkcjami z uniwersum DC Comics - dziełem wyśmienitym. Udało się opanować ryzykowną konwencję, żarty (chociaż nie najwyższych lotów i oparte głównie na zderzeniu rajskich doświadczeń Diany z pogmatwaną rzeczywistością ludzi) również dobrze się w nią wpasowują. Wybrzmiewa i nie topi się w lukrze infantylizmu wątek pacyfistyczny (głównie dzięki braku jednoznacznego podziału na dobrych i złych), nie rażą nawet niedorzeczne sceny walk, zgrabnie eksponuje się tu elementy, które decydują o dobrej zabawie. A i bezdyskusyjny, wojujący feminizm udało się tu parę razy „rozmiękczyć”.

Nie zmienia to faktu, że Wonder Woman powróci, ukryć się nie sposób, tym bardziej, że kryć się ona może w najbardziej szczelnie zapiętej na ostatni guzik pracowniczce muzeum, np. Luwru. XXI wiek dopiero się rozkręca, panowie...

Wonder Woman, USA, sci-fi, reż. Patty Jenkins, wyst. Gal Gadot, Chris Pine, Connie Nielsen | Ocena 4/6

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki