9-latek zmarł na boisku. Tragedia nadal niewyjaśniona

Krystian Lurka
Grzegorz Biegański, lekarz sportowy i pediatra z przychodni przy ulicy Reymonta, mówi, że badania przeprowadzane są rzetelnie
Grzegorz Biegański, lekarz sportowy i pediatra z przychodni przy ulicy Reymonta, mówi, że badania przeprowadzane są rzetelnie Maciej Urbanowski
Dziewięciolatek z Lubonia zmarł podczas treningu piłkarskiego. Pojawiła się wątpliwość, czy badania lekarzy sportowych są skrupulatne.

Po sobotnim artykule "Głosu Wielkopolskiego" o dziewięcioletnim Ksawerym, który podczas piłkarskiego treningu prawdopodobnie zmarł na zawał, do redakcji zgłaszają się rodzice młodych sportowców. Zaniepokojeni zwracają uwagę na sposób przeprowadzania badań dzieci w poradniach sportowych. Matki i ojcowie twierdzą, że te badania nie są rzetelne. I przez to właśnie dochodzi do tragedii takiej jak ta, która wydarzyła się na boisku UKS "Jedynka" w Luboniu.

Czytaj też: 9-latek zmarł na boisku. Prawdopodobnie to był zawał

- To w końcu musiało się tak skończyć - mówi pani Magdalena, mama siedmiolatka i ośmiolatka. Jej zdaniem nikt nie przykłada się do badań młodych sportowców. Przyznaje, że wizyty dzieci u specjalistów pozostawiają wiele do życzenia. - Przyszli sportowcy są "przepędzani" z gabinetu do gabinetu stadem. Wchodzą po kilka osób, zaledwie na kilka minut. Nie jest możliwe, żeby w tak krótkim czasie odpowiednio zbadać dzieci - skarży się pani Magdalena.

Te zarzuty odpiera Grzegorz Biegański, specjalista pediatrii i medycyny sportowej z Wielkopolskiej Przychodni Sportowo-Lekarskiej przy ulicy Reymonta w Poznaniu, gdzie dziewięcioletni piłkarz miał wykonywane badania. Podkreśla, że badania zawsze są szczegółowe i dodaje: - Dotychczasowe były wystarczające i zabezpieczyły zdrowie tysięcy przebadanych dzieci - mówi Grzegorz Biegański. Zdaniem lekarza także w przypadku Ksawerego nic nie wskazywało na to, że stanie się coś złego. Ostatnie badanie chłopiec przechodził w kwietniu tego roku roku. Wcześniej we wrześniu 2013 roku.

- W jego wynikach nie było nic niepokojącego. Przeszedł między innymi: ekg, badania laboratoryjne, antropometryczne, laryngologiczne, stomatologiczne, okulistyczne i ortopedyczne - wylicza Grzegorz Biegański. - Potem wyniki tych badań były przedmiotem analizy lekarza specjalisty medycyny sportowej.

- Lekarz sportowy, który poświęca trzy minuty kilku dzieciom. Każe im wykonać przysiady. Popatrzy na nie zza biurka i wypisze dokument - dopowiada pani Magdalena. Kobieta potwierdza, że dzieci odwiedzają wielu specjalistów, jednak zauważa: - W ciągu godziny do jednego z gabinetów weszło ponad 40 osób - mówi i dodaje, że nie wierzy w to, że podczas kilkuminutowych badań można wykluczyć jakąkolwiek wadę, która zagrażałaby zdrowiu lub życiu.

Czytaj też: 9-latek zmarł na boisku. Prawdopodobnie to był zawał

Z panią Magdaleną zgadza się pan Jerzy. On też ma zastrzeżenia do jakości badań w przychodni przy ulicy Reymonta. Przy okazji zwraca uwagę na szybkie tempo pracy lekarzy. - Badania są pobieżne, a dzieci biegają między pokojami - mówi wprost. - Jestem pewien, że gdyby badania były bardziej szczegółowe, można byłoby wykluczyć więcej wad zdrowotnych - dodaje.

Grzegorz Biegański ripostuje: - Kiedy dowiedziałem się, że Ksawery zmarł, natychmiast przeanalizowałem jego dokumentację medyczną. I ponownie - jak inni lekarze, którzy badali chłopca - nie dostrzegłem żadnych sygnałów, które wskazywałyby, że coś niedobrego może dziać się w młodym organizmie. Pierwsza rzecz, na którą spojrzałem to badanie kardiologiczne i wyniki badań laboratoryjnych. Nie stwierdziłem żadnych odchyleń od stanu prawidłowego - mówi Grzegorz Biegański i dodaje: - Wszystkie parametry życiowe miał w normie.

Według pana Jurka także tutaj nie wszystko jest w porządku: - Badania serca nie są przeprowadzane podczas wysiłku - zauważa. - To zwykłe EKG.

Pani Magdalena wydawanie zaświadczeń w poradni sportowej nazywa "masowym wydawaniem papierów".

Grzegorz Biegański przyznaje, że w najbliższym czasie chce wspólnie z lekarzami sportowymi porozmawiać na temat badań przeprowadzanych w centrum, gdzie pracuje.

Czytaj też: 9-latek zmarł na boisku. Prawdopodobnie to był zawał

- Sprawdzimy, czy można udoskonalić działania, które wykluczyłyby w przyszłości podobne tragedie - mówi lekarz. Na pytanie, co mogło być przyczyną śmierci Ksawerego, odpowiada: - Na to pytanie mogłaby odpowiedzieć sekcja zwłok chłopca, ale o jej wykonaniu decyduje rodzina.

Nie zarządziła jej prokuratura, bo - jak mówi prokurator Magdalena Mazur-Prus - nie było ku temu przesłanek. Nie zgodzili się na nią także rodzice Ksawerego, którego wczoraj pochowano na lubońskim cmentarzu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: 9-latek zmarł na boisku. Tragedia nadal niewyjaśniona - Głos Wielkopolski

Komentarze 14

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

l
luciu
U młodszych najczęstszą przyczyną nagłego zgonu jest tzw. kardiomiopatia przerostowa. Z nie do końca znanych przyczyn serce się znacznie powiększa, a to może powodować śmiertelną arytmię.
Inna przyczyna to tzw. wstrząśnienie serca, po łacinie commotio cordis
Na czym ono polega?

Na uderzeniu małym, najczęściej ciężkim i szybko lecącym przedmiotem - np. hokejowym krążkiem czy piłeczką do baseballa - w klatkę piersiową. Takie uderzenie może zaburzyć pracę elektryczną serca i wywołać migotanie komór. Serce było więc zupełnie zdrowe, a młody człowiek pada na ziemię i umiera. Tego przewidzieć nie sposób, można się tylko przed tym chronić za pomocą specjalnych strojów czy osłon
d
darek
nie wiemy z jakiego powodu zmarł chłopiec. Zawał, mało prawdopodobny w tym wieku. Poważną, zagrażającą życiu wadę serca wykryłby lekarz pediatra. Zapalenie mięśnia serowego, to mogłoby spowodować nagłą śmierć u dziecka. Dla czego mimo śmierci w miejscu publicznym z nieznanego powodu nie wykonano sekcji. Zgoda rodziców lub jej brak nie ma żadnego znaczenia prawnego, decyduje prokurator. A może struł się dopalaczami
a
a.
Niestety mam podobne doświadczenia z przychodnią. Moje dziecko ma skrzywienie kręgosłupa, stwierdzone przez, uwaga - pielęgniarkę szkolną, ma widoczną odstajacą łopatkę. Efekt skierowanie do ortopedy. W badaniu w sportowej przychodni, która miała niby sprawować opiekę nad dziećmi i badać "wszerz i wzdłuż" według zapewnień trenerów, badający lekarz ortopeda nie wykazał żadnych nieprawidłowości. Wniosek: gdyby nie pielęgniarka, zwykła, szkolna nawet nie wiedziałabym, że muszę udać się z dzieckiem do przychodni ortopedycznej i dziecko powinno byc pod kontrolą specjalisty. Potwierdzam, dzieci masowo wędrują między pokojami wchodząc po kilkoro na raz. Po 3 minutach wychodzą. Jak dla mnie to masówka i niewiele ma wspólnego z rzetelnym badaniem. Byłam bardzo zaskoczona, że widoczne skrzywienie kręgosłupa nie zostało odnotowane.
m
mama sportowca
Być może sekcja zwłok by wiele powiedziała. Śmierć tego dziecka to straszna tragedia. Dziwi mnie decyzja rodziny, która woli do końca życia pytać "dlaczego" i szukać winnych, zamiast to sprawdzić zgadzając się na wykonanie sekcji.
Z
Zakres badań okresowych
W pewnym sensie się zgadzam. Lekarz nie jest w stanie w trakcie zwykłego badania zdiagnozować u każdego dziecka wszystkich mozliwych wad wrodzonych lub trudnych do zdiagnozowania schorzeń. Nie ma opcji, żeby każdemu robić podczas zdolności szczegółowe badania specjalistyczne i to w różnych specjalizacjach.
Problemem nie jest to, że lekarze źle badają, a to że zakres badań sportowych jest zbyt wąski - i to nie jest wina lekarzy. Gdyby zakres badań okresowych obejmował np, EKG wysiłkowe to pewnie takie badanie rutynowo byłoby wykonywane.
Ważne jest też to, żeby pacjenci też informowali podczas badań o swoich dolegliwościach, a wielu tego nie robi w obawie że nie dostaną zdolności.
Co do rzetelności badań powiem jeszcze to, że znam wiele (ponad 10) przypadków gdy ktoś nie dostał zdolności w wyniku badań i musiał się zgłosić do przychodni na dodatkowe badania. Wynika z tego, że jednak nie są to badania nierzetelne.
Nie bronię lekarzy - staram się być obiektywny. Nie wszystko da się "wybadać" rutynowo w ramach ograniczonego zakresu badań. A o tym jaki to zakres nie decyduje chyba lekarz ani nawet przychodnia.
R
Rodzic
Mysle, ze dyskusja nie ma na celu oskarżania kogokolwiek a bardziej zwrocenia uwage na to jak sa robione badania (nie twierdzę ze źle). To, ze rodzice martwia sie o dzieci jest rzecza naturalna i mysle, ze chodzi tylko o to, zeby mieli wieksze zaufanie do przychodni w ktorej sa badane ich dzieci.
R
Rodzic
Moi synowie również są od kilku lat pod" opieką " lekarzy z Reymonta i to prawda, że są przepędzani z pokoju do pokoju. Niedawno u starszego syna prywatny (płatny) ortopeda stwierdził mocne skrzywienie kręgosłupa oraz beczułkowatą klatkę piersiową widoczne gołym okiem szczególnie dla specjalisty. Pytanie na jakiej podstawie ortopeda z Reymonta dawał mu zdolność sportową nie kierując na dalsze badania albo rehabilitację. Więc jakim cudem mogli wychwycić jakąkolwiek wadę ukrytą?
j
jaaki
Wkurza mnie takie przyczepianie się do wszystkiego. Nie ma to nic wspólnego ze sprawiedliwością, jest tylko szukaniem na siłę kozła ofiarnego. To podkreśla, w jakim biurokratycznym syfie żyjemy, gdyż w zasadzie na każdego w określonych okolicznościach można znaleźć haka. Śmierć dziecka to oczywiście tragedia, ale czy to znaczy, że teraz trzeba znaleźć sobie kogoś, na kim można się zemścić? "Nieskrupulatne badanie lekarskie" - sorry, ale każde badanie można tak nazwać, bo na pewno w każdym czegoś zabrakło. Idąc drogą totalnego węszenia zniszczymy wszystko. Lekarze nie będą wystawiać zaświadczeń, bo zawsze może okazać się, że coś tam pominęli. Nie będzie sportu dla dzieci, nie będzie nic - jak to mawiał Kononowicz. Piłkarz Legii - Marek Saganowski - miał niedawno stwierdzoną jakąś wadę serca, ale jednak nie zagraża ona życiu i zawodnik gra dalej. Też można by stawiać pytania: a czemu nie odkryto tego wcześniej, a dlaczego w ogóle został piłkarzem... Niedawno był miting im. Kamili Skolimowskiej - wszyscy pamiętamy, jakim wstrząsem dla Polaków była jej śmierć. Zatem znów czegoś nie dopatrzono? Idąc tym tropem, daleko nie dojdziemy - zaspokoimy tylko prymitywną potrzebę zemsty. Prawda jest tyleż banalna, co tragiczna: wypadki chodzą po ludziach i są nie do uniknięcia. Niezależnie od procedur, czepiania się wszystkich o wszystko, nadal będzie dochodziło do tego typu tragedii. Smutna statystyka. Takie coś się zdarza i już. Nigdy nie będzie inaczej.
M
Małgorzata - anestezjolog
Dramat, który rozegrał się w Luboniu, na pewno każe przyjrzeć się i ewentualnie zweryfikować sposób kwalifikowania dzieci i młodzieży do uprawiania sportu wyczynowego. Natomiast odstąpienie od sekcji sądowo-lekarskiej w takim przypadku budzi wiele wątpliwości... Bo nie wiemy nic... Przyczyn, z powodu których mogło dojść do nieszczęścia, może być wiele... A nie jest chyba oczywiste, że dziewięciolatek uznany jako zdrowy, nagle umiera... nawet po wysiłku. I tak pozostaną niejasności, oskarżenia mniej i bardziej uzasadnione, żale itd. Dziwię się, że prokurator nie widzi przeslanek... Albo nie chce widzieć.. Żal Najbliższych, którzy cierpią strasznie, ale którym należą się wyjaśnienia!!! Jest jeszcze drugi syn, brat Ksawerego... Czy wszystko o Nim wiemy? Ciało po śmierci staje się własnością państwa i do odpowiednich służb należy decyzja o wykonaniu sekcji bądź nie... Zwłaszcza sądowo- lekarskiej! Można dużo wyjaśnić.... A tak...
D
Domi
Moim skromnym zdaniem, nie należy szukać winy tylko w lekarzach. Klub piłkarski w jakim grał chłopiec, również pozostawia sobie wiele do życzenia. W klubach na szczeblu 2 i 1 ligi czy ekstraklasy, to lekarze przyjeżdżają do młodych piłkarzy i wykonują badania począwszy od badania moczu, krwi, a skończywszy na przeróżnych badaniach wysiłkowych czy wydolnościowych zarówno w fazie spoczynku jak i fazie ruchu. Więc nie należy uogólniać, że "przyszli sportowcy są przepędzani".. W Poznaniu są wspaniali lekarze medycyny sportowej, trzeba się jednak rozejrzeć i nie wybierać pierwszej lepszej przychodni.
R
R
Problem jest taki, ze nie kazdy posiada wiedze medyczna pozwalajaca ocenic czy badania sa wystarczajace. Jako rodzic po wizycie w przychodni oczekuje, ze 'zdolnosc' oznacza ze wykonano wszystkie niezbędne badania, zeby taka zdolnosc okreslic. Jezeli okazuje sie ze powinny byc wykonane inne badania to minimum przyzwoitosci powinno byc poinformowanie rodzica o tym fakcie...
R
Rodzic
Moje wrazenie jest takie ze przepedzanie dzieci z pokoju do pokoju to prawda, niezaleznie od tego jak bardzo bedzie sie temu zaprzeczac!
R
Rodzic
Tak to prawda, w Poznaniu w Przychodni sportowo-lekarskiej obok Areny, jest właśnie tak, dzieci wchodzą po 5, 10 osób i lekarz medycyny sportowej dokładnie zza biurka wydaje opinie, sama to widziałam, gdyż z dzieckiem byłam, prosiłam o echo serca /oczywiscie badanie płatne/, ale zależało mi by wszystko było w porządku......
R
Rodzic
Przepędzanie z gabinetu do gabinetu to norma w przychodni , a co do badania EKG to pozostawia wiele do życzenia , piątka dzieci brana do gabinetu w stresie i co drugie ma coś nie tak z wynikami . Ogólnie w Poznaniu brakuje przychodni sportowo -lekarskich , w jednej masówka a w drugiej brak terminów.
Wróć na i.pl Portal i.pl