65 tysięcy ręcznie malowanych klatek przez ponad 120 malarzy. "Twój Vincent" walczy o Oscara. Szczecinianie pomagali w tworzeniu filmu

Małgorzata Klimczak
Małgorzata Klimczak
Animowana opowieść „Twój Vincent”, pokazująca ostatnie dni życia Vincenta van Gogha i jego zagadkową śmierć, zachwyciła cały świat i dostała nominację do Oscara. Możemy być dumni z trójki szczecinian, którzy pracowali przy tym filmie.

Autor: Małgorzata Klimczak / Foto: materiały dystrybutora / materiały artystów

„Twój Vincent” to 65 tysięcy ręcznie malowanych klatek przez ponad 120 malarzy z całego świata i 80 obrazów Vincenta van Gogha, które zainspirowały dzieło. Obraz Doroty Kobieli i Hugh Welchmana został nakręcony jak film aktorski z wykorzystaniem scenografii i green boxa. Dopiero podczas postprodukcji malarze przenosili obraz klatka po klatce na płótna, które później zostały animowane. Wszyscy malarze zostali wyłonieni w castingu. Między innymi trzy osoby, które mają szczecińskie korzenie.

Trójka ze Szczecina

January Misiak przeczytał artykuł w Gazecie Wyborczej, że nagrodzone Oskarem studio filmowe BreakThru Films przenosi się z Łodzi do Gdyni. Poszedł pod wskazany adres i zapukał do drzwi. Jako jeden z czwórki pierwszych malarzy pracujących przy filmie nie przeszedł szkolenia. Wspólnie zrobili pierwszy zwiastun, w którym January animował czarno-białe sceny oraz rysunki z listów Vincenta. Jego szkoleniem była praca nad zwiastunem. Później, w oparciu o pierwsze doświadczenia, przygotowywali szkolenia kolejnym rekrutowanym malarzom. Z racji, że January od początku zajmował się czarno-białymi ujęciami, został wyznaczony przez reżysera na szefa czarno-białej sekcji filmu. - Szef studia, nasz producent Hugh Welchman powiedział gdy zaczynaliśmy, że będzie nam bez wątpienia trudno, bo nie mamy żadnych przykładów, jak należy zrobić to, co zamierzamy – mówi January Misiak. - Nikt przed nami tego nie zrobił. Przecieraliśmy więc ścieżki i do końca produkcji uczyliśmy się na własnych błędach.

Jerzy Lisak ogłoszenie o naborze do pracy przy filmie dostał od przyjaciółki ze studiów. Warunkiem było wysłanie portfolio malarskiego, więc stwierdził: co mi szkodzi. Niedługo później został zaproszony do testu. Następnie trafił do pracy przy trailerze. Niestety, był wówczas zajęty czymś innym, ale po około trzech latach temat powrócił w postaci szkolenia. I tak się zaczęło. - Do pracy przy tym filmie musiałem nauczyć się przede wszystkim tego, że animacja malarska to organiczna całość, a nie tylko osobne obrazy. Musiałem nauczyć się swoistej dyscypliny. Pomijając staranność, także pewnego określonego tu warsztatu, czyli np. mieszania kolorów potrzebnych do animowania, co wymagało sporego wyczucia – mówi Jerzy Lisak. – Oczywiście, musiałem też - poza tajnikami animacji - zgłębić styl malarza, do którego miałem stylistycznie nawiązać i była to też trochę walka z własnymi przyzwyczajeniami. Mimo że van Gogh jest mi bliski, przestawienie się na jego swoisty i właściwy tylko jemu odbiór rzeczywistości było dla mnie sporym wyzwaniem. Cały czas zresztą podkreślam, że dopasowanie kadru filmowego do malarstwa van Gogha, niejako stylizowanie na nie tych kadrów, było ogromnym przedsięwzięciem Pomijam już fakt, że wielu obrazów van Gogh zwyczajnie nie namalował, trzeba było je wymyślić, inspirując się jego malarstwem. Na szkoleniu był zaledwie przedsmak bardzo wytężonej pracy, która nas czekała. Mieliśmy ćwiczenia z kopiowania obrazów, animowania mówiącej postaci, animowania pejzażu w deszczu i płynnej transformacji obrazu w obraz.

Iga Oliwiak przygodę z filmem zaczęła przypadkowo. Natrafiła na trailer w internecie razem z zapisem, że szukają malarzy do pracy i (ku jej zaskoczeniu), że produkcja odbywa się w Polsce. Stwierdziła, że warto spróbować. Wysłała portfolio z pracami i niedługo po tym dostała odpowiedź z zaproszeniem na trzydniowe testy w studio w Gdańsku. Kolejnym etapem był dwutygodniowy trening. Dopiero po nim dowiedziała się czy zostanie przyjęta do pracy. - Test polegał na zanimowaniu krótkiej scenki z głównym bohaterem Armandem - mówi Iga Oliwiak. - Bardzo ważne było dokładne odwzorowanie kolorów. Było to trudniejsze niżby mogło się wydawać, bo kolor musiał zgadzać się na monitorze już po zrobieniu zdjęcia, a to bardzo różniło się od tego, co widzieliśmy na płótnie. Ważna też była liczba klatek, jaką zdążyliśmy wykonać oraz ich spójny wygląd.

Tropem Vincenta

„Twój Vincent” jest filmem animowanym. Na jedną sekundę składa się dwanaście klatek - dwanaście faz ruchu. Każda musiała zostać z najwyższym kunsztem namalowana, po czym starta i namalowana od nowa z uwzględnieniem minimalnego przesunięcia oddającego ruch. Praca wymagała nieustannego skupienia i wymyślania ciągle nowych sposobów na bardziej przekonywujące pokazanie ruchu, często nie tylko postaci, ale np. dymu, wody, drzew itp. Wrażenie ruchomych obrazów, tych zwłaszcza, gdzie sporo się dzieje w zakresie jednej klatki, jest naprawdę niesamowite. - Pracowałem przy tej produkcji przez pięć lat. Sam film malowany był przez ponad rok. Gdy został namalowany, rozpoczął się kilkumiesięczny proces postprodukcji, przy którym nie brałem już udziału – mówi January Misiak. - Zaczęliśmy od wspomnianego wcześniej zwiastuna, który powstał do jednej z pierwszych wersji scenariusza. Do kolejnej wersji zrobiliśmy, wspólnie z żoną - Marleną Jopyk, kolorowe, ręcznie malowane storyboardy. Jako że scenariusz ewoluował, systematycznie rysowaliśmy jego kolejne wersje.

Do filmu zaangażowano znanych aktorów. Marzeniem Doroty Kobieli było, żeby jej ulubiony kompozytor Clint Mansell napisał muzykę do jej filmu i to się udało. W tym czasie prowadzono szkolenia dla wyselekcjonowanych grup malarzy, rozbudowywano studio w Gdańsku, utworzono studia we Wrocławiu i w Atenach i zaczęła się animacja filmu. - Bardzo miło wspominam etap, w którym wspólnie z naszą reżyser Dorotą Kobielą i operatorem Łukaszem Żalem pracowaliśmy nad stylem zdjęć całości i estetyką czarno-białej części filmu – wspomina January Misiak. - Łukasz był wtedy świeżo po, a właściwie w trakcie zdobywania laurów za „Idę”. Miał świetne pomysły i swoją plastyczną wizję. Dorota, oczywiście, miała swoją i bardzo inspirującym dla mnie było siedzenie pomiędzy tą dwójką niebywale zdolnych ludzi i rysowanie na bieżąco ich pomysłów. Rozpoczęliśmy proces rekrutacji malarzy.

Z płótna na ekran

Jerzy Lisak był przy tym procesie od początku w ograniczonej grupie około 12 osób. - Na początku zatrudniono nas do tworzenia obrazów, które można nazwać projektami, klatkami kluczowymi. Były to na początku próby przełożenia rysunków z tzw. storyboardów na język malarstwa Vincenta – mówi Jerzy Lisak. - Fascynująca praca, nie mająca nic wspólnego ze zwykłym kopiowaniem. Wymyślaliśmy skomplikowane kadry obrazów, których czasem Vincent, jak już wspomniałem, wcześniej nie namalował. Ja np. malowałem nocny obraz jego pokoju w oberży w Auvers sur Oise, którego nie znamy z żadnego obrazu Vincenta. Jako że wiele scen filmu dzieje się w nocy, trzeba było niektóre kadry inspirowane dziennymi i pełnymi słońca obrazami Vincenta przerobić na obrazy nocne. Po tym ciekawym, wstępnym okresie, tworzono właściwy materiał fabularny, zarówno kolorowy, kręcony w Londynie, jak i czarno-biały, powstały we Wrocławiu. Oba materiały filmowe stanowiły podstawę do pracy dla animatorów, którymi wszyscy prawie bez wyjątku staliśmy się później na całe dwa lata.

Każdy malarz miał swój boks, w którym pracował mając do dyspozycji wszelkie niezbędne rzeczy – płótna, farby, rzutniki itp. - Nie pracowaliśmy na planie – mówi Iga Oliwiak. - Animacja była czymś w rodzaju postprodukcji filmu, co oznacza, że nie mieliśmy do czynienia z prawdziwymi aktorami, tylko gotowym materiałem referencyjnym, na podstawie którego tworzyliśmy właściwy film. Poprzednie dzieła producentów były nagradzane, więc każdy z nas miał pewne pojęcie, czego jesteśmy częścią i staraliśmy się dorównać oczekiwaniom. To może brzmieć trochę pompatycznie, ale pomimo zadania, atmosfera była dość luźna i przyjazna. Zespół tworzyli wspaniali malarze z całego świata, co więc mogło pójść nie tak?

Film trwa około 90 minut, ale każdy malarz miał swój osobisty wkład, który czasami liczy się na sekundy. Każdy ma swoje sceny, chociaż nie zawsze łatwo je wyodrębnić z filmu. - Niestety, nie miałem zbyt wiele czasu na malowanie, więc „moje” są jedynie dwie krótkie sceny w paryskim barze – mówi January Misiak.

- Ciężko to pokrótce wyliczyć – mówi Jerzy Lisak. - Oprócz obrazów tzw. projektowych, o których wspominałem wcześniej, namalowałem 21 scen animacyjnych. Sporo z nich jest na początku filmu, zwłaszcza w tzw. czerwonej kawiarni, której wnętrze jest mojego autorstwa. Mojej ręki są także ujęcia nocnego pokoju Vincenta w żółtym domu, scena bójki Armanda z opryszkami z oddalającą się kamerą. Mój jest także obraz czerwonej winnicy we fragmencie filmu, w którym Armand wracając do Arles podróżuje przez obrazy Vincenta. Z racji tego, że ciągle pracowałem w kolorze, tylko trzy animacje namalowałem czarno-białe, między innymi Vincenta, który idzie paryską uliczką, gdzie mieścił się sklepik ojca Tanguy.

Idze Oliwiak podczas jej półrocznego pobytu w studio udało się ukończyć dwie sceny, które odpowiadają około dwudziestu sekundom filmu. - Pierwsza scena to była ta, w której Armand rozmawia z Marguerite w zielonym pokoju, dziewczyna wstaje z fotela i podchodzi do okna – wspomina Iga. - Z uwagi na ruch kamery, była zaliczona do najwyższego poziomu trudności, tak że mogłam poświęcić na malowanie jednej klatki aż 4 godziny. Druga scena to rozmowa Armanda z Wioślarzem nad rzeką.

Film pionierski i wyjątkowy

Malarze wiedzieli, że pracując nad filmem „Twój Vincent” tworzą coś dotąd niespotykanego. Animacja jest znana od lat, ale tego rodzaju forma to pomysł, który dojrzewał przez lata i na początku wydawał się nierealny. Tym bardziej są dumni, że mogli brać w nim udział. - Najbardziej jestem dumny z ludzi – mówi January Misiak. - Z ludzi, którzy go wymyślili, którzy go wyprodukowali, kierując się przy tym realizacją marzeń, a nie skromnością i w końcu z tych, którzy go namalowali, a trzeba przyznać, że była to naprawdę ciężka praca.

January Misiak nie ma poczucia, że stworzył coś absolutnie wyjątkowego i pionierskiego. - Ale pomogłem innym coś takiego stworzyć – konstatuje.

Jerzy Lisak, oprócz tego, że zawsze starał się, by jego praca miała możliwie najwyższy poziom, jest dumny z pracy nad własnymi ograniczeniami, walką z własnym ego. On z kolei uważa, że stworzył coś wyjątkowego. - Kiedy Dorota Kobiela i Hugh Welchman zaczynali pracę nad filmem, nie było nawet możliwości nikogo zapytać, jak rozwiązywać pewne problemy, bo nikt czegoś takiego wcześniej nie robił na taką skalę – mówi Jerzy Lisak. - Ponieważ mam w tę produkcję rzeczywisty wkład i to w postaci swojej wrażliwości, a także mogłem przez dwa i pół roku zajmować się czymś, coś co kocham, czyli malować i robić to w ramach normalnej pracy, już samo to daje mi takie poczucie.

Iga Oliwiak pracowała przy projekcie, kiedy jeszcze studiowała na Akademii Sztuki w Szczecinie. Był to projekt, dzięki któremu wiele się nauczyła, i któremu wiele zawdzięcza. - Cała rodzina jest dumna z moich osiągnięć, ale nie sądzę, żeby wpłynęło to znacząco na moje obecne życie – mówi. - Pomimo wielkiego sukcesu Vincenta, nie uważam tego za szczyt swoich możliwości. Traktuję to raczej jako krok naprzód spełniania swoich marzeń. Po obejrzeniu filmu byłam wzruszona, kiedy mogłam zobaczyć swoje nazwisko na liście artystów, która wyświetliła się po przedpremierowej projekcji filmu we Wrocławiu. To, co osiągnęliśmy razem przez miesiące ciężkiej pracy i trud, który włożyliśmy w realizację tej fantastycznej wizji, opłacił się z nawiązką. Efekt był powalający, moje obrazy i obrazy moich koleżanek i kolegów ze studia ułożyły się w poruszającą historię życia Vincenta van Gogha.

„Twój Vincent” został nominowany do Oscara w kategorii: Najlepszy długometrażowy film animowany. Uroczysta gala w Dolby Theatre odbędzie się 4 marca.

January Misiak

Ukończył Liceum Plastyczne im. Constantina Brancusi w Szczecinie, a następnie Akademię Sztuk Pięknych w Poznaniu. Zajmuje się komiksem, rysunkiem satyrycznym, ilustracją prasową oraz malarstwem olejnym.

Jerzy Lisak

Ukończył Liceum Plastyczne im. Constantina Brancusi w Szczecinie i Akademię Sztuk Pięknych w Gdańsku w 2002 r. w pracowni prof. Mieczysława Olszewskiego. Interesuje go ogólnie pojęte malarstwo i jego artystyczne jak i rzemieślnicze oblicze, a zwłaszcza malarstwo dawne: renesansowe i barokowe.

Iga Oliwiak

Absolwentka Akademii Sztuki w Szczecinie. Zainspirowana konwencją steampunku i mody XVIII wieku, współpracuje z zespołami muzycznymi, projektantami gier i wydawcami bajek

Polacy robią animowany film o Vincencie Van Goghu. Jest szansa na Oscara?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: 65 tysięcy ręcznie malowanych klatek przez ponad 120 malarzy. "Twój Vincent" walczy o Oscara. Szczecinianie pomagali w tworzeniu filmu - Głos Szczeciński

Wróć na i.pl Portal i.pl