4000 zł minimalnego wynagrodzenia w 2023 roku. Czy zwiększone zarobki obrócą się przeciwko ludziom?

123RF
Od stycznia 2020 r. minimalne wynagrodzenie ma wzrosnąć do 2600 zł, natomiast do 2023 r. do 4000 zł. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to dobra wiadomość. Ale czy na pewno?

Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że minimalne wynagrodzenie od 1 stycznia 2020 roku ma wynieść 2600 zł, do końca 2021 r. ‒3000 zł, a do końca 2023 r. – 4000 zł.

Dla zwykłego mieszkańca to brzmi jak dobra wiadomość.

– Tak powinno być, że 4 tys. zł to najniższa płaca polskiego obywatela – uważa Marek Skibiński, rencista z Zielonej Góry. – Bo te nasze płace są zaniżone. Musimy dorównać Niemcom czy Francuzom. Nie możemy tak stawiać swoich pracowników na najniższym szczeblu. To samo dotyczy emerytów i rencistów. Mamy najniższe renty i emerytury. Tak nie może być. Trzeba godnie żyć. Taki emeryt nie może zasuwać jeszcze w pracy. Nie uważam nadchodzących zmian za zagrożenie – mówi zielonogórzanin.

Nie wszyscy jednak są tego zdania. – Tak drastyczne i w tak krótkim czasie podniesienie płacy minimalnej może nas tylko pogrążyć. Może to spowodować duży wzrost cen, a także inflację i osłabienie pozycji złotego do innych walut. Moim zdaniem nie będzie to też dobre rozwiązanie dla małych firm. Mogą one nie poradzić sobie z tak szybkim wzrostem płacy minimalnej, tym bardziej że składki na ZUS też pójdą w górę – mówi Marian Dworak, pracownik firmy GEMO w Cybince.

Wzrost płacy, a wydajność?

– Pani Beata Szydło zauważyła, że proponowany poziom płacy minimalnej w Polsce w 2024 r. jest taki jak obecnie w Wielkiej Brytanii. Jednak ceny w Wielkiej Brytanii są około 1,5 razy wyższe niż w Polsce, więc realna płaca w Polsce byłaby 1,5 razy wyższa niż w Wielkiej Brytanii – komentuje prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista w Business Centre Club. – Byłoby tak mimo tego, że wydajność pracy w Wielkiej Brytanii jest około 80 proc. wyższa niż w Polsce.

Co to oznacza? Prawdopodobny wzrost inflacji, a tym samym znacznie wyższe ceny np. żywności w sklepach.

Obawy wyrażają również lokalni właściciele firm. – To zarzynanie drobnej przedsiębiorczości – uważa Krzysztof Kluba z Nowej Soli, który zarządza kilkoma małymi sklepami. – Znaczna część PKB (Produktu Krajowego Brutto – red.) jest wytwarzana przez małych przedsiębiorców. To rzucanie im kłód pod nogi. Bardzo chciałbym zapłacić pracownikom 3, 4, a nawet 5 tys. zł, ale to musi wynikać z rachunku ekonomicznego. Pracownicy też muszą mieć świadomość, że 3-4 tys. zł minimalnej pensji nie znaczy, że tyle będą dostawać na rękę. To pensja brutto, a nie netto. Jeśli partia rządząca ustali najniższą krajową na takim poziomie, to naszym kosztem, w postaci podatków i ZUS, które zawiera kwota brutto, załata dziurę budżetową...

Czy płaca (minimalna) nie popłaca?

Wzrost minimalnego wynagrodzenia nie jest wyjątkowym zjawiskiem. Każdego roku najniższa pensja krajowa wzrasta o 100 lub 150 złotych. Teraz jednak PiS proponuje jej zwiększenie o prawie 1800 zł przez cztery lata. Czy to się „opłaci”? A jeśli tak, to komu?

Zapowiadane zmiany czarno widzi Stanisław Owczarek, dyrektor Zachodniej Izby Przemysłowo-Handlowej w Gorzowie.

– Obawy są bardzo poważne – mówi. – To może doprowadzić do likwidacji mikro- i małych przedsiębiorstw. Wraz ze wzrostem płacy minimalnej wzrośnie składka na ZUS. Teraz przedsiębiorcy płacą 1,5 tys. zł miesięcznie, a będą musieli płacić 2,5 tys. zł. No i do tego będą musieli podnieść pensję. Dziś trudno jeszcze powiedzieć, czy wyższa płaca minimalna to są „bajki” na użytek kampanii wyborczej, czy pomysł rzeczywisty. Jeśli wejdzie w życie, trudno jednak będzie mówić o inwestowaniu, o unowocześnianiu produkcji.

Z kolei Marcin Kędzierski z Klubu Jagiellońskiego (prowadzi stronę internetową z analizami) przewiduje skok inflacji, utratę konkurencyjności mniejszych firm i ich upadek, redukcję zatrudnienia w innych przedsiębiorstwach. Z drugiej jednak strony Kędzierski zakłada, że tak wysoka podwyżka płacy minimalnej wymusi inwestowanie w rozwój i automatyzację produkcji. To oznaczałoby cięcia etatów wśród najniżej zarabiających pracowników produkcji, ale też skok technologiczny.

Elżbieta Rafalska: Podobne obawy były w 2007 roku...

Konsekwencji planowanych – PiS zapewnia, że na serio, a nie na wybory – podwyżek nie obawia się Elżbieta Rafalska z Gorzowa, była minister rodziny i pracy, a dziś europosłanka PiS.

– Podobne obawy były w 2007 roku, gdy skokowo ponieśliśmy pensję minimalną. Eksperci zapowiadali różne zagrożenia z tego tytułu, ale nic takiego się nie wydarzyło – zauważa Rafalska w rozmowie z „GL”. I dodaje: Wynagrodzenia w Polsce w ostatnich latach rosną bardzo szybko. Płaca minimalna musiała i musi doganiać średnią pensję, tak aby sięgała ponad 40 procent – mówi Rafalska.

Jej zdaniem najwyższa pora, by nasze zarobki zaczęły przypominać zarobki w innych krajach Unii Europejskiej. – Tym bardziej że efektywność naszej pracy jest coraz wyższa. Najwyższa pora też, byśmy przestali ze światem konkurować niskimi wynagrodzeniami. Jak długo naszym atutem mają być niskie koszty pracy? – mówi Rafalska. Europosłanka dodaje również, że zanim zmiany wejdą w życie, musi jeszcze minąć dużo czasu. – Do tych 4 tysięcy złotych mamy daleką drogę, cztery lata – podkreśla.

"Kiełbasa wyborcza" czy plan z progresywnym ZUS-em?

A jak na zapowiedzi PiS-u reagują lubuscy przedsiębiorcy? – To „kiełbasa wyborcza”. Politycy rzucają hasłami, które brzmią przyjemnie, ale ekonomia rządzi się swoimi prawami – mówi Andrzej Iwanicki, szef firmy produkującej meble w Gubinie. – Patrząc na zwykłych pracowników, czy za tę większą płacę minimalną faktycznie kupią oni więcej chleba czy niekoniecznie, bo ceny poszybują w górę? Uważam, że takie szybkie i nieprzemyślane podwyżki mogą wprowadzić chaos na rynku. W mojej firmie te zmiany nie będą tak odczuwalne, ponieważ praktycznie wszyscy zarabiają więcej niż wynosi minimalne wynagrodzenie. Myślę, że te zmiany mocno uderzą w mniejszych przedsiębiorców.

Nie wszyscy pesymistycznie oceniają zmiany zapowiedziane przez PiS. – Podchodzę do nich ze spokojem, bo rząd zapowiedział również wprowadzenie progresywnego ZUS-u, czyli uzależnienia wysokości składek od przychodów. To bardzo korzystne rozwiązanie dla niewielkich firm – twierdzi Arkadiusz Sobański, zielonogórski przedsiębiorca z branży geologicznej. – Myślę, że na razie nie musimy się zbytnio martwić. Żadnemu rządowi nie zależy przecież na tym, aby zniszczyć małych przedsiębiorców, którzy pracują na polską gospodarkę i w dużej mierze stanowią o jej sile.

– Nadzieja z tymi propozycjami jest jedynie taka, że ludzie będą więcej zarabiać – mówi Robert Surowiec, wiceprezes szpitala wojewódzkiego w Gorzowie. – Nie przyczyni się to jednak do tego, że pracownicy będą chcieli przyjść do konkretnego zakładu pracy. Zwiększą się tylko koszty, a nie będzie różnicy, jeśli chodzi o konkurencyjność, bo wszyscy będą musieli więcej płacić. Szpitale już teraz stają się bardziej zakładami zatrudniającymi ludzi niż placówkami leczącymi pacjentów. Są lecznice, w których koszty płacowe to 80-85 proc., u nas jest to 60 proc. Jeśli będziemy musieli płacić więcej, a nie dostaniemy więcej pieniędzy, nie będziemy w stanie lepiej leczyć.

Spory zastrzyk dla Skarbu Państwa?

Nawet w samorządach włodarze mają wątpliwości... – 4 tys. zł minimalnej pensji w 2023 r.? To dla mnie na dziś science-fiction – ocenia Lesław Hołownia, burmistrz Skwierzyny. – Już dziś ciężko jest znaleźć w budżecie pieniądze na coraz wyższe wynagrodzenia. Samorządy mają też problemy z opłaceniem rosnących kosztów energii elektrycznej, z pokryciem wydatków na oświatę i na pomoc społeczną. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że cięcia kosztów i szukanie oszczędności w efekcie doprowadzą do ograniczenia np. inwestycji w gminie, a na tym ucierpią wszyscy.

Znany ekonomista, prof. Stanisława Gomułka, wyliczył, że jeśli płaca minimalna w 2023 r. będzie faktycznie wynosić 4 tys. zł, to oznaczałoby wzrost do 57,5 proc. płacy średniej.

– Jeśli zatrudnienie miałoby pozostać bez zmian, koszt podwyżki płacy dla przedsiębiorstw wyniósłby około 32 mld zł. Z tej sumy pracownicy otrzymaliby 21 mld zł, a Skarb Państwa (przez podatek PiT, składki ubezpieczeniowe i składkę zdrowotną) około 11 mld zł – dowodzi prof. Gomułka

.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: 4000 zł minimalnego wynagrodzenia w 2023 roku. Czy zwiększone zarobki obrócą się przeciwko ludziom? - Plus Gazeta Lubuska

Wróć na i.pl Portal i.pl