Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

18-latka próbowała oddać dziecko. Bo nie ma pracy

EW/TVN24/x-news
Chciałam oddać dziecko, bo nie mam pracy. Utrzymuje mnie chłopak, a jedno dziecko już mamy - zeznała na policji 18-letnia kobieta, która przed kilkoma dniami urodziła chłopca w szpitalu przy Chałubińskiego. Noworodka próbowała później odebrać ze szpitala inna kobieta. Lekarze i położne zorientowali się, że coś jest nie tak i wezwali policję. Ta potwierdziła: doszło do próby nielegalnej adopcji. - Nie chcieli za dziecko żadnych pieniędzy. Oferowano im 100 tysięcy złotych, ale odmówili - broni swoich klientów ich prawnik.

- Wszystko tak naprawdę dzięki czujności położnych z oddziału noworodków, ale też pacjentek, które długo przesiadują przy dzieciach. To one zorientowały się, że kobieta, która podaje się za matkę chłopca to nie ta, która go urodziła. Wezwaliśmy policję, po badaniu ginekologicznym wyszło, że ta kobieta nigdy nie rodziła – powiedział neonatolog Robert Śmigiel ze szpitala przy Chałubińskiego we Wrocławiu.

Według prokuratury, matka dziecka - jeszcze będąc w ciąży - zamieściła w internecie ogłoszenie, że jest gotowa oddać dziecko. Podczas przesłuchania stwierdziła, że zmusiła ją do tego sytuacja materialna - nie ma pracy, utrzymuje ją konkubent, a jedno dziecko już mają.
Na ogłoszenie odpowiedziała 30-letnia wrocławianka. Kobiety szybko się dogadały. 18-latka podczas ciąży posługiwała się dokumentami 30-laki, by do dokumentach wszystko grało. Według wstępnych ustaleń, matka nie chciała za swoje dziecko żadnych pieniędzy. Śledczy ustalili za to, że 30-letnia kobieta przez cały okres trwania ciąży opłacała parze mieszkanie, finansowała także wizyty lekarskie.

- 18-latka i 24-latek usłyszeli zarzut zorganizowana nielegalnej adopcji w celu uzyskania korzyści finansowych nie mniejszych niż 2,6 tys. zł - relacjonuje Małgorzata Klaus, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Para nie przyznaje się do winy. -

18-latka i 24-latek przyznali, że faktycznie ogłosili w internecie, że chcieliby oddać dziecko. Twierdzą jednak, że nie odpowiadali na pytania "ile to kosztowało". - Zgodnie twierdzili, że zależało im jedynie na dobru dziecka - relacjonuje Małgorzata Klaus.

Sąd nie zdecydował się na zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci aresztu. Po przesłuchaniu wszyscy oskarżeni opuścili prokuraturę i będą odpowiadać z wolnej stopy.

Porodówka przy Chałubińskiego najlepszą na Dolnym Śląsku? Kliknij i głosuj na wybrany szpital

- Moi klienci są niewinni. Będziemy wnioskować o umorzenie postępowania – mówi tymczasem Łukasz Buczko, obrońca pary oskarżonej o nielegalną adopcję. - Zaznaczam, że nie osiągnęli żadnej korzyści. Jedynie pomieszkiwali u kobiety, której chcieli przekazać dziecko. Ich zysk prokuratura obliczyła na podstawie czynszu, który powinni je w tym czasie płacić – tłumaczy adwokat. Zaznacza, że jego klienci dostawali wiele propozycji, by dziecko sprzedać.

- Oferowano im ponad 100 tys. zł. Oni jednak odmówili – zapewnia Łukasz Buczko.
Nie chce jednak powiedzieć dlaczego para nie zdecydowała się na oficjalną adopcję ze wskazaniem, która umożliwiałaby przekazanie dziecka wybranej przez nich kobiecie. - Mamy teraz do czynienia z linczem na moich klientach. Odwróciła się od nich także rodzina, która o sprawie dowiedziała się z mediów. A oni nie chcieli zrobić nic złego – zapewnia prawnik. Przyznaje, że para dalej chce, by dziecko trafiło do kobiety z ogłoszenia. Teraz już legalnie. Zgodnie z procedurami.

O losie chłopca zdecyduje jednak sąd rodzinny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska