18 września 1939. Warszawa podejmuje walkę. Obrona stolicy miała sens

Paweł Stachnik
Patrol wojskowy na moście Poniatowskiego
Patrol wojskowy na moście Poniatowskiego Fot. Fotopolska
Trwa oblężenie Warszawy. Miasto mężnie opiera się wojskom niemieckim. Po zajęciu bez walki Krakowa, Łodzi i Poznania Wehrmacht jest zaskoczony twardym oporem polskiej stolicy. By go skruszyć miasto jest ostrzeliwane i bombardowane. Mimo to Warszawa broni się prawie trzy tygodnie.

Południowo-zachodniej części Polski broniła Armia „Kraków” dowodzona przez gen. Antoniego Szyllinga. Jej głównym zadaniem miało być ochranianie rejonu Górnego Śląska oraz Krakowa. Po ciężkich walkach pod Pszczyną i Częstochową, wobec przedarcia się niemieckich oddziałów gen. Szylling za zgodą Naczelnego Wodza marsz. Rydza-Śmigłego wydał swojej armii rozkaz wycofania się na linię Nidy i Dunajca.

Z leżącego stosunkowo blisko frontu Krakowa ewakuowały się władze, urzędy i oddziały wojskowe. Wobec braku wojska w mieście, chcąc uniknąć ewentualnych zniszczeń, członkowie Obywatelskiego Komitetu Pomocy, skupiającego zasłużonych obywateli, ogłosili Kraków miastem otwartym i zarządzili wywieszenie białych flag na zachodnich i południowych przedmieściach.

Pododdziały niemieckie wjechały do Krakowa rano 6 września od południa przez most Piłsudskiego. Inne dotarły do centrum ulicami Karmelicką i Szewską. Towarzyszyli im korespondenci wojenni, którzy filmowali i fotografowali wydarzenie. Miasto zostało zajęte bez walki.

Improwizacja

Zupełnie inaczej potoczyły się we wrześniu 1939 r. losy Warszawy. Wobec szybko posuwającego się w jej stronę niemieckiego zagonu pancernego spod Częstochowy, 3 września minister spraw wojskowych gen. Tadeusz Kasprzycki wydał rozkaz przygotowania miasta do obrony. Wyznaczył do tego dotychczasowego dowódcę Straży Granicznej gen. Waleriana Czumę (skądinąd urodzonego w Niepołomicach), a ten tworząc sztab obrony Warszawy oparł się na oficerach Komendy Głównej Straży Granicznej.

Gdy 8 września w Warszawie pojawił się gen. Juliusz Rómmel (który nota bene opuścił podległą mu Armię „Łódź”) marsz. Rydz-Śmigły przekazał mu dowództwo obrony. W praktyce organizacja i realne dowodzenie pozostały w rękach Czumy.

Na stanowisko cywilnego komisarza obrony powołany został natomiast prezydent miasta Stefan Starzyński, major rezerwy i były legionista. Z wielką energią starał się organizować życie w oblężonym mieście, zapewniać mieszkańcom zaopatrzenie i opiekę medyczną.

Przed gen. Czumą stanęło trudne zadanie, bo miasto nie było przygotowane do walki. - Nikt nie spodziewał się, że nieprzyjacielskie oddziały pojawią się pod stolicą w ciągu tygodnia od rozpoczęcia wojny. Dlatego obrona miasta miała charakter improwizowany - mówi dr Marek Piotr Deszczyński, historyk z Wydziału Bezpieczeństwa Narodowego Akademii Sztuki Wojennej w Warszawie, badacz dziejów II Rzeczypospolitej.

- Warszawa była ważnym węzłem komunikacyjnym, rezerwuarem rezerwistów oraz ważnym ośrodkiem przemysłowym. Były tam spore zapasy amunicji i składy broni. Dochodziło do tego jej znaczenie prestiżowe jako stolicy państwa. Wszystko to czyniło z niej istotny punkt na mapie obrony - dodaje historyk.

Brygada odchodzi

Dowództwo Obrony Warszawy przystąpiło najpierw do formowania załogi. W pierwszym rzędzie włączono do niej pododdziały pułków stacjonujących w Warszawie, zatrzymywano też przejeżdżające przez stolicę jednostki, a z rezerwistów i cywilnych ochotników formowano nowe oddziały.

Jak podaje autor monografii obrony Warszawy prof. Lech Wyszczelski, 5 września załoga stolicy liczyła 4 tys. żołnierzy. Potem zaś rosła w miarę przybywania do miasta kolejnych wycofujących się oddziałów.

Obronę oparto o wykonywane naprędce umocnienia polowe (okopy, rowy przeciwczołgowe, pola minowe), barykady zamykające ważniejsze ulice oraz stojące na skraju miasta budynki. Tak jedną z barykad opisywał w swoim dzienniku świadek wydarzeń Andrzej Neuman:

Największa z barykad znajdowała się na placu Unii Lubelskiej. Zostawiono tam maleńki przesmyk, ale i on mógł w mgnieniu oka zostać zamknięty przygotowanymi zawczasu głazami i tramwajami. Przy niektórych barykadach były sterty różnej wielkości butelek - napełnione benzyną poszybowałyby na każdy czołg, który zdołałby przerwać barykadę

Od 1 września nieba nad Warszawą broniła skutecznie myśliwska Brygada Pościgowa dowodzona przez płk. Stefana Pawlikowskiego. Stolica miała też silną obronę przeciwlotniczą. Gdy 6 września Brygadę przeniesiono pod Lublin sytuacja znacznie się pogorszyła. Luftwaffe uzyskała swobodę operowania nad miastem, czego owocem były systematyczne naloty.

Atak z marszu

Pierwsze niemieckie jednostki pojawiły się pod Warszawą 8 września. Czołówki 4. Dywizji Pancernej zajęły Okęcie, a następnie doszły do przedmieść na Woli i Ochocie. Jej dowódca gen. Reinhardt podjął decyzję o zajęciu miasta z marszu, jednak ku jego zaskoczeniu niemieckie oddziały zostały odparte przez dobrze przygotowanych obrońców.

Niemcy byli przekonani, że Warszawa nie będzie broniona, bo już 8 września wydali komunikat o jej zajęciu. By jak najszybciej tego dokonać następnego dnia 4. Dywizja wznowiła natarcie, tym razem wzmocnione piechotą zmotoryzowaną i artylerią. W zaciętych walkach ulicznych, w których wojsku pomagali mieszkańcy i ten atak został odparty. Jak podaje prof. Wyszczelski, obrońcy mieli zniszczyć i uszkodzić około 80 czołgów, czyli 1/3 zasobów dywizji.

Wobec twardego oporu na ziemi do akcji przystąpiła Luftwaffe, która zintensyfikowała naloty. Niemcy bezlitośnie bombardowali miasto, niszcząc domy mieszkalne, fabryki, szpitale, świątynie. Naloty miały charakter terrorystyczny. Były wymierzone w ludność cywilną, miały zadać jej jak największe straty i złamać ducha.

Jak zapisał Andrzej Neuman w swoim opublikowanym w 1941 r. w Wielkiej Brytanii dzienniku „Widziałem oblężenie Warszawy”, od bomb i pocisków ginęło wiele osób wystających na ulicach w długich kolejkach po żywność. „To właśnie te kolejki były powodem wielkiej liczby ofiar, większej niż w czasie oblężeń innych miast”. Zdarzało się też, że niemieckie samoloty ostrzeliwały ulice z karabinów maszynowych.

Relacja Neumana pełna jest zapisków o nieustannym wręcz ostrzale miasta przez niemiecką artylerię i powtarzających się nalotach. Tylko 10 września Luftwaffe przeprowadziła ich aż 17. Wiele budynków płonęło.

Wobec fiaska ataków Niemcy wstrzymali natarcie i podciągnęli siły. 15 września Warszawa została okrążona, a do oblegających przybył Hitler, który oglądał miasto przez lornetkę.

Chwilową ulgę przyniosło obrońcom polskie kontrnatarcie nad Bzurą, bowiem Niemcy wycofali spod Warszawy część jednostek i skierowali je do walki z nacierającą Armią „Poznań”.
- Istotnie, w okresie trwania bitwy nad Bzurą nacisk niemiecki na zachodnie linie obrony był mniejszy. Nie oznacza to oczywiście, że panował spokój. Codziennie miały miejsce wypady i naloty. Od wschodu Niemcy atakowali z większą siłą, a jednym z kluczowych punktów była tzw. Reduta Skrzyżowanie, gdzie skutecznie bronił się 21. Pułk Piechoty „Dzieci Warszawy” dowodzony przez płk. Stanisława Sosabowskiego - wyjaśnia dr Deszczyński.

Ogromną rolę w obronie miasta odegrał prezydent Stefan Starzyński. Rozbudowywał cywilne siły obrony mobilizując tysiące mieszkańców do kopania rowów przeciwlotniczych i okopów. Zorganizował służby aprowizacyjne, powołał Straż Obywatelską (jej członkiem był wspomniany już Andrzej Neuman) i Komitet Obywatelski, do którego weszli przedstawiciele wszystkich stronnictw politycznych, także opozycyjnych.

Codzienne przemówienia radiowe Starzyńskiego wygłaszane do mieszkańców i żołnierzy miały wielki wpływ na podtrzymanie woli walki. Słuchane dziś nadal wywierają silne wrażenie. Tak pisał o tym w swoim dzienniku Andrzej Neuman: „Zbliżała się dziewiąta, pora, o której cała Warszawa zamieniała się w słuch, czekając na każde słowo prezydenta Starzyńskiego. Wszyscy znaliśmy jego ochrypły, powolny i rozważny głos. (…) Drwił z niemieckiej wojny z kobietami i dziećmi, kościołami, szpitalami i skarbami sztuki. - Warszawa - krzyczał broniona jest przez żołnierzy i oficerów, a nie przez cywilów!”.

Pierwszy taki nalot

Po ataku na Polskę ZSRR 17 września Niemcy wzmogli nacisk na Warszawę, starając się ją jak najszybciej zdobyć. Ostrzał artyleryjski trwał dniem i nocą. Na miasto spadło ponad 5 tys. pocisków. „Ulica za ulicą niszczona jest z typową niemiecką systematycznością - od Powiśla po zachodnie przedmieścia” - pisał Neuman. Wehrmacht ponowił ataki. Poważne walki toczyły się m.in. o Wał Gocławski.

W tym czasie od strony północno-zachodniej do miasta usiłowały się przebić polskie oddziały, które ocalały z bitwy nad Bzurą. W ciężkich zmaganiach udało się to części z nich. Wzmocniły one załogę stolicy, która sięgnęła 120 tys. żołnierzy.

W ramach przygotowania do generalnego szturmu 25 września Niemcy przeprowadzili dywanowy nalot, w skali dotychczas nieznanej w historii wojen. Szacuje się, że wzięło w nim udział około 400 samolotów. Atak wymierzony był w ludność cywilną, bo bombardowano gęsto zaludnione rejony centrum miasta, a nie obrzeża, gdzie znajdowało się wojsko.

Niszczono elektrownie, gazownie, wodociągi i obiekty zabytkowe. Pożary ogarnęły całe dzielnice. „Dzisiaj było dużo gorzej niż kiedykolwiek. Ten sam ostrzał, te same bomby zapalające, tylko na znacznie większą skalę” - zapisał Neuman.
Badacze oceniają, że w tym pierwszym nalocie dywanowym II wojny światowej zginęło ok. 10 tys. ludzi, a 30 tys. odniosło rany. 12 proc. zabudowy Warszawy zostało zniszczone.

Kapitulacja

Następnego dnia, 26 września, Niemcy ruszyli do szturmu. Podjęły go od wschodu i zachodu 3. i 8. Armie pod dowództwem gen. Johannesa Blaskowitza. W zaciętych walkach Niemcom udało się w różnych miejscach zdobyć poszczególne punkty oporu, ale nigdzie nie zdołali przerwać polskich linii. Szturm się nie powiódł.

Tego dnia po południu w Dowództwie Obrony Warszawy zapadła jednak decyzja o podjęciu rozmów kapitulacyjnych. 27 września gen. Tadeusz Kutrzeba udał się do Blaskowitza na Okęcie na rozmowy w sprawie kapitulacji. Blaskowitz przyjął zaproponowane gen. Rómmla warunki. Zawarto rozejm, a około godz. 14 przerwano ogień.

- O kapitulacji zdecydowało zniszczenie stacji pomp na Czerniakowie, co pozbawiło miasto wody i uniemożliwiło gaszenie pożarów. Z kolei zniszczenie elektrowni przerwało pracę rozgłośni Polskiego Radia emitującej przemówienia Starzyńskiego. Myślano także o rannych, których były tysiące. Zrobiono przegląd zapasów amunicji, której było już niewiele. Obrona mogła trwać jeszcze parę dni, ale wydaje się, że jej koszt byłby zbyt duży - mówi dr Marek P. Deszczyński.

Umowę kapitulacyjną podpisano o 13 w fabryce „Skoda” na Rakowcu. Stosowną odezwę do mieszkańców wydał prezydent Starzyński. Wieść o kapitulacji wywołała przygnębienie.
Do niewoli dostało się około 140 tys. żołnierzy i oficerów, w tym kilku generałów. Straty ludności cywilnej wyniosły ponad 10 tys. zabitych i 50 tys. rannych, zniszczeniu uległo około 12 proc. zabudowy miasta.

Czy było warto?

Czy decyzja o bronieniu Warszawy była słuszna? Może lepiej dla stolicy i jej mieszkańców byłoby, gdyby została ogłoszona miastem otwartym jak Kraków?

- Należy postawić pytanie, czy po oddaniu bez walki Krakowa, Łodzi, Poznania byłby jakiś rozpoznawalny symbol oporu podczas tej kampanii. Fakt zajęcia stolicy już 8 września na arenie międzynarodowej miałby fatalny wydźwięk. Obrona miała wielkie znaczenie psychologiczne dla całej Polski, a - cytując ministra Józefa Becka - „Zapłacono za nią cenę wysoką, ale wymierną”. I nikt nie miał zamiaru płacić wyższej, gdy okazało się, że nie ma już szans. Wydaje mi się, że Warszawa musiała we wrześniu 1939 stawić opór i był to opór sensowny - podkreśla dr Deszczyński.

Na koniec kilka słów o cytowanym tu kilka razy dzienniku Andrzeja Neumana. Autor po kapitulacji Warszawy przedostał się do Anglii, gdzie w 1941 r. wydał swoje zapiski pod tytułem „I Saw the Siege of Warsaw”. Podpisał je pseudonimem Alexander Polonius, a tożsamość większości opisywanych osób zakamuflował w trosce o ich bezpieczeństwo w kraju.

Książka zyskała dobre recenzje i trafiła do bibliotek na całym świecie. W Polsce nikt o niej nie wiedział. Publikację odnalazł dziennikarz i pisarz Marek Przybyłowicz, który przełożył ją na język polski. Ustalił, kim był autor i jakie były jego losy. Dziennik po niemal 80 latach trafił do rąk czytelników.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: 18 września 1939. Warszawa podejmuje walkę. Obrona stolicy miała sens - Plus Dziennik Polski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl