Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

17-latek z Andrychowa zdobył Elbrus. Chce iść dalej!

Sławomir Bromboszcz
Sławomir Bromboszcz
Elbrus, najwyższy szczyt Kaukazu należący do Korony Ziemi, 17-letni Kajetan Burzej z Andrychowa zdobywał wraz z ojcem Januszem i kilkoma jeszcze osobami. Przygotowania do wyprawy kosztowały ich wiele pracy i wyrzeczeń, nie mają jednak wątpliwości, że było warto.

- Gdy już stałem na szczycie, byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie - podkreśla Kajetan Burzej.

Zorganizowana pod koniec czerwca wyprawa na Kaukaz dostarczyła im niesamowitych wrażeń, nie zabrakło także niespodziewanych przygód. Nastolatek w planie miał także zdobycie niedalekiego Kazbeku (5033 m n.p. m.), lecz lawina błotna zerwała drogę, uniemożliwiając całkowicie dostanie się pod jego stoki.

- Nawet nie było nam dane znaleźć się u jego podnóża i nie mieliśmy na to żadnego wpływu. Byliśmy przygotowani, zaaklimatyzowani. To tym bardziej spotęgowało niedosyt - podkreśla nastolatek, który chciałby tam jeszcze wrócić i zdobyć tę górę.

Atak na Elbrus

Po dotarciu pod Elbrus alpiniści rozpoczęli czterodniową wspinaczkę na jego szczyt. Każdy krok był walką z plecakami ważącymi po 30 kg. Na 3200 m n.p.m. pojawił się pierwszy śnieg, który towarzyszy alpinistom już do samego szczytu. Słońce odbijające się od niego mocno ich oślepiało.

Podczas wędrówki musieli zmierzyć się m.in. z ulewą. Konieczne było rozłożenie namiotów, by nie przemoknąć.

Wspinaczka była niezwykle męcząca, a warunki do regeneracji sił niesprzyjające. Jak opowiada Kajetan, na wysokości ponad 4000 m n. p. m. serce zaczyna głośniej bić, trudno jest zasnąć. W takich warunkach spędzili trzy noce, ale udało im się przespać zaledwie po dwie godziny.

Na wysokości 4300 m n.p.m złożyli obóz, gdzie po jednodniowej aklimatyzacji zaatakowali szczyt.

- W dzień słońce grzało tam tak mocno, że trudno było wytrzymać, natomiast w nocy temperatura spada do minus 10 stopni Celsjusza - wspomina Kajetan.

W końcu czwartego dnia udało się dotrzeć do celu.

- Ciężko opisać, co czuje człowiek stojący na górze, do której zdobycia przygotowywał się wiele miesięcy. Żeby to poczuć, trzeba tam po prostu być - podkreśla.

Stara wołga i długa droga

Lawina błotna sprawiła, że andrychowianie musieli zrezygnować z próby zdobycia Kazbeka. Przez nią wydłużyła się też ich droga powrotna do Polski. Przez 200 metrów porwanej drogi musieli przebyć 5 tys. km taksówkami, pociągami i autobusami.

- Przepadły też nasze bilety powrotne do Polski - wspomina Kajetan Burzej.

Niemniej przeżyli kolejne przygody. Wracali przez Soczi, Moskwę, Kijów i Lwów. Tą trasą dotarcie do domów zajęło im aż pięć dni. Spali na dworcach i lotniskach. Niektóre napotkane sytuacje na długo pozostaną w jego pamięci.

- Niezapomnianym przeżyciem była jazda starą wołgą, w której w czasie jazdy odpadała kierownica - wspomina.

Czas na podbój Ameryki

Przygoda Kajetana Burzeja z górami zaczęła się, gdy miał 12 lat. Wspiął się wtedy na Rysy, najwyższy szczyt Polski. Wówczas nie był jeszcze świadomy tego, co go tam czeka. Niesamowite widoki oraz satysfakcja ze zdobycia szczytu sprawiły, że pokochał góry.

- Z każdym kolejnym zdobytym szczytem utwierdzam się w przekonaniu, że tędy właśnie prowadzi moja droga - podkreśla Kajetan Burzej.

Już teraz zaczyna planować kolejne wyprawy. W lutym przyszłego roku chciałby wraz z ojcem przejść lodowiec na najwyższym szczycie Ameryki Południowej - Aconcagua (6962 m n.p.m. ).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska